Przepisy
Agaty

Na kolacji u Magdy Gessler- recenzja

Różności

Jeśli mam być zupełnie szczera, to wcale nie ta restauracja była celem mojej kulinarnej oceny, ale los chciał, że w chłodny jesienny wieczór trafiłam właśnie do Słonego, restauracji firmowanej nazwiskiem carycy polskiej gastronomii, Samej Magdy Gessler.

Pani Gessler nie jest bynajmniej postacią bezbarwną, budzi skrajne często emocje, prowadzone przez nią lokale też siłą rzeczy znajdują się często „na cenzurowanyam”.

Szłam do „Słonego” głodna” i pełna pozytywnego nastawienia. Przywitało nas ciepłe wnętrze, nawiązujące prostymi formami do art deco. Bardzo eleganckie połączenie czerni i koloru pomarańczowego, dużo luster, wysokie stoły i barowe krzesła sugerują, że mamy do czynienia z miejscem raczej na szybką przekąskę z przyjaciółmi, niż rodzinną kolacje, ale ma to swój urok.

Obsługa może nie na 5 z plusem, ale nie mam jej nic do zarzucenia. Jeśli dobrze zauważyłam, kelnerami są tylko (przystojni) młodzi mężczyźni. To też niezły chwyt reklamowy :)

Ale w końcu „Słonego” idzie się jeść, więc na tym powinnam się skupić.

Muszę przyznać, że smakowi potraw nic nie mogę zarzucić. Nie są to arcydzieła kulinarne, ale prawidłowo przyrządzone dość proste małe dania (do tego, że małe jeszcze wrócę…). Zaczęłyśmy od zup: kremu z dyni oraz z soczewicy. Ten drugi zdecydowanie bardziej przyprawiony, z dyni delikatniejszy, co mi zdecydowanie nie przeszkadza.

Potem czas przyszedł na konkrety.”Sznyty na talerzu”, bo tak nazywają się tu kanapki poszły na pierwszy ogień, a konkretnie zestaw pt. Kromki pieczywa razowego, pieczona szynka, pieczony schab, ogórek kwaszony, grzybki marynowane, gruszka marynowana i majonez. Uffff… już sam opis robi wrażenie, prawda? Brzmi pięknie, więc i nasze oczekiwania były spore. Danie niestety decydowanie nie warte swojej wygórowanej ceny 39 zł. 2 kromki chleba, kilka plastrów wędliny i duuużo kiełków, które miały chyba swoją objętością ukryć marną ilość składników na talerzu.

Kolejna pozycja: Gruszka na cykorii i rukoli z orzechami włoskimi i sosem. 25 złotych za dosłownie sztukę cykorii i pół gruszki woła o pomstę do nieba!

A co powiecie na Bułkę z Wiener Schnitzel? Brzmi miło, tak też smakowało. Ciepła bułeczka z masłem, natka pietruszki i krążek pomarańczy wnoszący orzeźwiający akcent do tej prostej kanapki. I znowu wszystko byłoby OK, gdyby nie stosunek wielkości porcji do jej ceny.

14 zł to może nie dużo, ale ta bułeczka wyglądała jak przekąska z koktajlowego przyjęcia. Mój widelec był od niej większy!

Zjadłyśmy jeszcze deser (mus z białej czekolady z granatem i pomarańczą za 12 zł), raczej przeciętny. Drugi raz na pewno bym go nie zamówiła, nic szczególnego.

Reasumując, „Słony” to miłe miejsce na spędzenie czasu z przyjaciółmi, wieczorne wino i małą przekąskę. Jednak największym jego minusem są ceny. One nie są horrendalne, ale kompletnie nieadekwatne do produktu, jaki się w zamian otrzymuje.

W swoim programach Pani Gessler często zwraca uwagę, że restauratorzy zawyżają ceny w swoich kartach by w ten sposób szybko na klientach się dorobić. Hmmm… chyba wiem, skąd zna takie praktyki…

Przy okazji jeszcze obserwacja. Przy naszym stoliku usiadła tzw. Pani z Telewizji. Jeśli więc chcecie wpaść na jakąś celebrity, to dobre miejsce na łowy ;)

Słony (www)

Warszawa, Ul. Piękna 11

***

Restaurację odwiedziłam w ramach akcji „Korona Smakosza”, o której więcej na stronie organizatora Makro (TU) oraz na moim blogu (TU).