Warburger. To dopiero jest hamburger!
Jeśli przed wejściem do knajpki widzę uśmiechniętych ludzi, tak 20-latków, jak i tych młodych już tylko … duchem wiem, że dobrze tam zjem. Jeśli dodać do tego cudowny, dymny zapach i moje uwielbienie do dobrych hamburgerów, wynik może być tylko jeden, Warburger na warszawskim Mokotowie.
Z wielką przyjemnością zatopiłam zęby w mlecznej bułce (maślanej i ciężkiej, ale ma to swój niewątpliwy urok), kontrastującej z wytrawnym, średniowysmażonym mięsem wołowym, a wszystko to w duchu sloow foodowym, przykładającym dużą wagę do jakości używanych składników. W środku klasyczne dodatki: sałata, pomidor, cebula, sos (bądźmy szczerzy: dużo sosu) i jestem załatwiona! Burger zjedzony w południe spowodował, że nie jadłam już kolacji, ale uznaję to za duży plus!
Miejsce bardzo przytulne, pomieści ledwie kilku głodnych klientów, którzy po odczekaniu kilkunastu minut raczyć mogą się swoją porcją. Obserwowanie buchającego znad grilla ognia sprawia, że nawet to krótkie oczekiwanie nie jest męczące, bo patrzenie na tak przyrządzane jedzenie to czysta przyjemność.
Mój zestaw był bardzo klasyczny, bo hamburgera popiłam zimną colą- istny american dream ;)
W menu kilka pozycji, wszystkie (z tego co słyszałam od innych wygłodniałych bywalców) doskonałe. Są i ryby, i dziczyzna, a do tego obsługa, która powoduje, że chce się tam wracać. Nawet codziennie (szczególnie, że karta lojalnościowa pozwala na zjedzenie kolejnego /10?/ burgera całkiem darmo).
***
Warburger, FB
ul. Dąbrowskiego 1, Warszawa
ile zapłaciłaś za takiego hamburgera? aż naszła mnie ochota :)