Najsłodszy konkurs świąteczny
Święta zbliżają się już wielkimi krokami, a nic tak nie uprzyjemnia bożonarodzeniowej kuchennej krzątaniny jak porządna forma do pieczenia. Taka, którą jeszcze Wasze wnuki będą mogły wykorzystywać. Chyba się ze mną zgodzicie? :)
Mam dla Was te 3 cudeńka firmy Kaiser, nie tylko super funkcjonalne (nic do nich nie przywiera!), ale i po prostu śliczne!
Opiszcie w komentarzu pod postem „Wasze najsłodsze Święta” (nie musi to być jednak dosłowna słodycz mierzona kilogramami zjedzonych landrynek, choć i taka odpowiedź będzie naturalnie na miejscu!). Krótko mówiąc do północy 17 grudnia br. czekam na Wasze najpiękniejsze wspomnienia!
Nagrody sponsorowane przez sklep internetowy 13vip.pl otrzymają 3 przeze mnie wybrane osoby.
Piszcie więc fanatycy i amatorzy cukiernictwa. Super formy już na Was czekają!
***
- -
Miałam 9 lat. Moim marzeniem od wielu miesięcy był piesek. Na nic zdawały się moje prośby. Rodzice wydawali się nieubłagani.. Aż do 24.grudnia. Po skończonej wieczerzy wigilijnej, tata dyskretnie opuścił salon. Po chwili przyniósł na rękach małe zawiniątko. To był mały cocker spaniel, three colors. Byłam najsłodszym dzieckiem pod słońcem tego i w kolejnych poświątecznych dniach.
Moje najsłodsze święta…. były wtedy, gdy rodzice pracowali w firmie która dawała paczki dla dzieci z bratem mieliśmy po 2 wielkie reklamówki słodyczy hehe to były najsłodsze święta :D
Moje najsłodsze święta te pierwsze spędzone z moim chłopakiem, kiedy sama przygotowałam wszystkie potrawy. W mieszkaniu od wielu dni rozchodziły się rozkosznie świąteczne zapachy – pieczony piernik, makowiec, domowy barszczyk według przepisu mojej mamy, śledzik a’la dziadio, w wigilię smażony karp, kompot z suszu i mój własny przepis dodany do świąt – cudowne marchewkowe mufinki z cynamonem i orzechami włoskimi :) Ale przede wszystkim te święta były magiczne i słodkie dzięki cudownej osobie, która była obok mnie… :-)
Najsłodsze święta? To te ubiegłoroczne. Wigilię zjadłam, jak zwykle, w gronie najbliższej rodziny: rodzice, dziadkowie, brat. Tuż po wigilii zjawił się mój chłopak ze swoimi rodzicami. Wszyscy już wtedy znali się dość dobrze, więc zaproszenie nie wynikało z jakiejś specjalnej okazji (tak mi się wtedy wydawało). Rozdaliśmy sobie drobne upominki. Podczas otwierania prezentów, okazało się, że od mojego Michała dostałam pudełko, a w zasadzie puszkę pysznych belgijskich czekoladek. Zabrałam się do częstowania słodkościami, ale M. w panice nakazał mi niemal, żebym lepiej wyłożyła je do świątecznego koszyczka i postawiła na stole. Wszyscy go poparli, więc ja nie protestowałam. Zaczęłam wyjmować kolejne czekoladki, kiedy na dnie, pomiędzy pralinkami zobaczyłam coś niezwykłego – pierścionek. Ku mojemu zaskoczeniu, za chwilę pojawiły się kwiaty, a M. klęczał przede mną i prosił o rękę. To były najsłodsze święta w moim życiu. Nie tylko od tych belgijskich czekoladek, ale od miłości i niezwykłej atmosfery wytworzonej przez obie rodziny.
święta są najsłodsze wtedy, kiedy w domu są już wszyscy , siadamy do kolacji, pachnie żywą choinką i makowcem…
Najsłodsze Święta jakie pamiętam… Kalendarz adwentowy, z którego codziennie wyjadało się po jednej czekoladce… Wypieki, świąteczne potrawy, strojenie choinki… Aż nadeszły! Święta… Agniesia zestresowana, bo ma przybyć Mikołaj! I przybył!! Ale do prezentów daleka droga… Mikołaj zapytał czy byłam grzeczna i … kazał odmówić pacierz – nigdy tego nie zapomnę :-) I dopiero wtedy rozdał prezenty – worek orzeszków ziemnych, siatkę pomarańczy oraz lalkę Barbie, na którą czekałam cały rok… (jak na tamte czasy te produkty to „luksus”)… I jak to Święta szybko zleciały… Po Świętach Babcia krzątała się po kuchni, rodzice w pracy, a Agniesia z kotem bawiła się w pokoju… zabawa trwała aż do przewrócenia się choinki ;-) Ale kto winny dokładnie Ja czy kot – już nie pamiętam niestety… To było tyle lat temu…
Najsłodsze święta to te sprzed 10 lat, gdy zmęczona 8 godzinną podróżą pociągiem, w wyciągniętym swetrze, spranych jeansach i martensach, uczesana w dwa warkoczyki weszłam w drugi dzień świąt do domu Pana Biedronka, który zamierzał mnie przedstawić swojej „najbliższej rodzinie” jako swoją drugą połówkę. Jakież było moje zdziwienie, gdy oprócz mamy, brata i taty powitały mnie ciotki, wujkowie i babcia- w sumie około 15 osób :) To było wyjątkowe i ciepłe przyjęcie do grona „Biedronków” które sprawiło, że od razu poczułam się jak w domu- tym bardziej cieszę się, że teraz, po 10 latach ja sama jestem ciocią i będę mogła w tegoroczne Święta powitać kolejne pokolenie w osobie 3miesięcznej siostrzenicy Pana Biedronka:)
Najsłodsze Święta to te ubiegłoroczne, kiedy to tatuś był jeszcze z nami, kiedy uśmiechał się do nas otwierając swój prezent.
Najsłodsze święta miałam w ubiegłym roku.Po operacji biodra wróciłam do domu.Święta tuż tuż /23 grudnia/ a ja uziemniona dwoma kulami.Moi panowie/ a mam ich trzech/postanowili ,że urządzą i przygotują wszystko samodzielnie.Postawili w kuchni fotel,usiadłam na nim jak królowa z zeszytem z przepisami w ręku,kulami pod pachą w i krok po kroku instruowałam ich jak upiec sernik,makowiec i ciasto orzechowe.Mieszali,wrzucali,sypali poszczególne składniki,a potem po kolei wsuwali blachy do piekarnika.Ja tylko ,jako instruktorka, pilnowałam by nie sypnęli czegoś za dużo!Wieczorem dom pachniał ciastem jak nigdy przedtem .Ciastem pieczonym z sercem,a to najważniejsza przyprawa .Było to najsłodsze i najwspanialsze ciasto,a atmosfery jaka w domu w tamto Boże Narodzenie panowała w naszym domu nie odda żadne opowiadanie.To była prawdziwa magia i prawdziwe święta!
Moje najpiękniejsze Święta BOżego Narodzenia-
2 lata temu 14.12 na świat przyszedł mój synek Remigiusz.Mój mały przystojniak poznał swoją starszą siostre Weronikę w Wigilię(dopiero wypuszczono nas do domku).Nigdy nie zapomnę jak zareagował na jej głos Gdy ona na niego spojrzała miałam łzy w oczach ze wzruszenia z reszta mojemu wspomnieniu nadal towarzysza takie emocje.Były to zdecydowanie najsłodze i najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia w moim życiu,ale tegoroczne Święta zbliżają się wielkimi krokami i kto wie czym zostanę obdarowana w tym roku.
Najsłodsze święta spędziłam rok temu kiedy nosiłam pod swoim sercem moją córeczkę- teraz siedzi obok mnie i jestem pewna że te święta dzięki niej będą jeszcze słodsze.Zawsze Święta spędzaliśmy razem z rodziną.W tamtym roku kiedy już szykowaliśmy się na wyjazd do rodziców dostaliśmy telefon że jedna osoba z domowników zachorowała na ospę.Ze względu na dobro dziecka postanowiliśmy spędzić tę Święta z mężem i dzidziusiem.Było nam bardzo przykro bo zawsze spędzaliśmy je w większym gronie.Ale cóż.Postanowiliśmy coś naszykować.Wstaliśmy wcześnie w Wigilię,lepiliśmy razem pierogi i ugotowaliśmy barszcz .a tu ktoś puka do drzwi.Zerkamy a to nasi Rodzice… :) Ale zrobili nam niespodziankę.Tego Roku Wigilię mieliśmy o 11 przed południem,bo potem Rodzice wracali na drugą Wigilię do swoich domów.A my przez cały dzień podjadaliśmy potrawy wigilijne,robiliśmy aniołki z masy solnej i głaskaliśmy brzuszek z pięknym „prezentem”…Było cudownie
Co roku moje Święta są bardzo słodkie, ale najsłodsze pod wieloma względami uważam Święta które odbyły się wiele lat temu. Budowaliśmy Nasz dom i razem z rodzicami mieszkaliśmy w baraku. Ponieważ nie było możliwości na przygotowanie wszelkich słodkości świątecznych miały być to bardzo skromne Święta. Całą Naszą rodzinę zaskoczyła moja najstarsza siostra która już w tedy mieszkała oddzielnie. Przyjechała autobusem z reklamówkami pełnymi typowych dla tych Świąt przysmaków robiąc całej rodzinie wielką niespodziankę. Od tamtej pory cała Nasza rodzina wspomina jakie pyszne i bardzo słodkie były tamte Święta. Od tamtej pory ja też zabrałam się za przygodę z kuchnię i chyba głównie mojej siostrze tak bardzo lubię gotować.
najsłodsze święta? to będą najbliższe święta, mój synek ubrany w sweterek z reniferem i czapke mikołaja będzie atakował choinke i rozpakowywał sterte prezentów .a ja pierwszy raz w życiu zrobie wigilie :) i będzie po mojemu :) bez kompotu z suszu, z pyszna rybka w szarym sosie, z pysznymi ciachami i wielka kicha moczki . i jeszcze w pierwszy dzień świat moja najlepsza przyjaciółka ma 30tkę więc zrobię jej pyszniutki tort!! oj to będa najsłodsze święta!! :)
Pamiętam najsłodsze Święta, kiedy jeszcze Babcia była z nami… W domu unosił się już zapach świeżej choinki. Wraz z Babcią i moim bratem wykrajaliśmy kruche ciastka w kształcie serduszek, które po wypieczeniu ozdabialiśmy lukrem i kolorową posypką; napychaliśmy farszem pierożki z kapustą i grzybami albo ruskie. Moim ulubionym „obowiązkiem” było ozdabianie pomarańczy goździkami, co sprawiało mi taką przyjemność, że stało się to już tradycją. Wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, by móc zasiąść wspólnie z rodziną do stołu i z przekory (albo po prostu z miłości do słodyczy :P) zacząć kolację od zupy z cukierków, bo tak lubię mówić na wiśniową, a następnie nie móc odmówić sobie pierogów, ryby po grecku, japońsku, jajka w galarecie i tony czekolady w różnej postaci… i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o oglądaniu do późna w piżamie Kevina samego w domu ;) ach cóż to były za Święta! Każdemu życzę robienia takich słodkich wspomnień :)
Moja pierwsza Wigilia kiedy wszystkie ciasta przygotowywalam bez mamy-był serniko-makowiec, piernik, cytrynowiec i jeszcze korzenne muffiny… pomimo mojej wielkiej ciastowej miłości nie udało nam się zjeść wszystkiego ;) Ale podczas przygotowań ciągle mi się wydawało, że za mało zrobiłam ;)
Moje najsłodsze Święta? 2009rok, śniegu po kolana, a ja dwa miesiące przed porodem. Brzuch taki wielki, że nawet moja położna kwestionowała to, że mam jeszcze tyle czasu do urodzenia Córeczki i wróżyła spore bliźniaki. Dobrze, że ktoś wymyślił elastyczne sukienki, dzięki czemu nie musiałam na Wigilii występować w namiocie z przedsionkiem. A dlaczego najsłodsze? Bo najczęsciej powtarzanym na mój widok komentarzem było: „Ciasteczka się lubi, co?” albo „Nie żałowało się w tym roku czekoladki?”. A ja przytakiwałam w rytm kopnięć naszego malucha:)
Siedem lat temu. Ostatnie Święta z moim Tatą. Nikt nie wiedział, że są ostatnie. Od tamtej pory Święta nie są takie same. Na początku Mama nie chciała nawet ubierać choinki, w tym roku wpadła na pomysł, że najlepiej jak nie będzie prezentów (pomysł szybko został odrzucony przeze mnie i moją siostrę). Ale siedem lat temu…wtedy to były Święta! Najsłodsze, najpiękniejsze, z taką dawką miłości i rodziny, że aż brzuch może rozboleć!
Miałam wtedy kilka lat i dotychczas św. Mikołaj mnie nie odwiedzał osobiście, lecz co roku dzwonił tylko do drzwi i podrzucał prezenty. Zatem ogromne było moje zdziwienie, gdy wtedy w progu ujrzałam najprawdziwszego św. Mikołaja. Oczy miałam jak pięciozłotówki i nie mogłam z siebie wydusić ani słowa. Mikołaj wszedł rozsiadł się w fotelu, wypił filiżankę kakao, utulił czule i w zamian za prezent poprosił bym powiedziała wierszyk. Pamiętam, że ledwo wydusiłam z siebie głos. Z pomocą mamy wyrecytowałam wiersz i dostałam najpiękniejszy prezent. Zaparło mi dech w piersi, kiedy go rozpakowałam. W wielkim pudle była lalka obłożona pomarańczami. Do dziś pamiętam jej sukienkę w kolorowe kwiaty a żadne inne pomarańcze już nigdy nie były tak słodkie jak tamte.
A dziś moje pierwsze spotkanie z Mikołajem wywołuje baaardzo słodkie wspomnienia :)
Najsłodsze święta? Trudno wybrać. W moim domu święta zaczynają się na kilka dni przed kalendarzowymi wielkimi dniami. Mama zwykła mówić, że najpiękniejsze chwile to te, w których wszystko przygotowujemy. Wtedy jest najwięcej energii i zapału. Każdy krząta się i szuka dla siebie zadania (najlepiej najprostszego i najszybszego). Potem już tylko siedzi się przy stole i je, je, je.
Kilka lat temu tuż przed Bożym Narodzeniem Mama złamała rękę i nie mogła absolutnie nic zrobić. Wszystko spadło na nas, czyli mojego tatę, brata i mnie. Nie mieliśmy zielonego pojęcia jak zabrać się do smażenia, pieczenia, gotowania. Zawsze była od tego Mama… tym razem pozostała nam tylko w roli doradcy. To było prawdziwe wyzwanie! Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że mój Tato jest mistrzem smażenia karpia, mój brat robi przepyszne ciasto miodowe, a ja jestem niezawodnym zaopatrzeniowcem i sprzątaczką;) Pamiętam z jaką radością zasiedliśmy do stołu, mając świadomość, że to co się na nim znajduje zrobiliśmy całkowicie sami. A jak Mama była z nas dumna!
To były najsłodsze święta, bo wreszcie prawdziwie wspólne – od początku do końca. Od tego czasu każde świąteczne przygotowania są jednoczącą zabawą. Tata już w listopadzie opowiada jak to będzie w tym roku smażył karpia, brat zastanawia się jakie ciasto upiec.
A Mama tylko powtarza „bo u nas w domu święta zaczynają się przed świętami”.
Najsłodsze święta pamiętam z okresu dzieciństwa. Zawsze ta sama ekscytacja i oczekiwanie, nowa sukienka, biała bluzka, wigilia z bliskimi u babci i ta ciekawość – co pod choinką? A tego roku pierwsze wspólne święta z naszą córeczką:D Mam nadzieję, że też będzie po kilkunastu latach wspominać jako najsłodsze….bo te dziecięce!!!
Najsłodsze święta to były za czasów mojego dzieciństwa. Gdy wierzyło się w aniołka, który przynosi prezenty. Te dni były dla takiego małego brzdąca jak ja pełne tajemnic, czarów, przepełnione zapachem domowych wypieków. Tak miłe momenty na zawsze pozostaną w mojej pamięci!
Tamto Boże Narodzenie pamiętam wyjątkowo wyraźnie, do dziś wywołuje falę ciepłego wzruszenia, choć to już 7 lat minęło…
Stół, jak zwykle, uginał się od smakołyków, a ja wypijałam hektolitry gorzkiej herbaty i jadłam śledzia za śledziem… Nic, tylko śledzie, nawet mój ukochany sernik nie był w stanie mnie skusić! Z pewną taką nieśmiałością przyznam, że zjadłam wówczas taką ilość śledzi, która spokojnie by wystarczyła dla czteroosobowej rodziny ;)
Cóż jednak było począć! Gdy syta wrażeń zaległam pod polarowym kocykiem, by obejrzeć jakąś wielce-romantyczną komedię, poczułam pierwszego, słodkiego kopniaka! Niesamowite uczucie :)
Moje najsłodsze święta były 30 lat temu, kiedy byłam małą dziewczynką. Na święta zawsze jeździliśmy do babci, zjeżdżała się cała rodzina, było ponad 30 osób. Choć babcia miała tylko jeden pokój, pomieścili się wszyscy. Babcia przyozdabiała choinkę jabłkami z własnego sadu, orzechami, cukierkami i ciasteczkami, które piekła sama. Pamiętam do dziś smak tych choinkowych, rarytasów, jak one były pyszne, dzisiaj powszechnie dostępne już tak nie smakują.
Choć były to ciężkie czasy wspominam je słodko, bo cóż może być słodszego od świąt spędzonych w gronie rodzinnym.
No co tu dużo mówić? Od czasów dzieciństwa Święta kojarzą mi się z pomarańczami. Teraz jest tak dużo ciast, ciastek, batoników …… kiedyś były tylko pomarańcze :D Do teraz czując zapach pomarańczy wspominam Święta z dzieciństwa, kiedy w paczce od Mikołaja znajdowało się mnóstwo pomarańczy, a Babcia dzielnie Nam je obierała :D Teraz mój Synek ma 3 latka i staram się, aby jego Święta nie kojarzyły się jedynie z batonikami w paczce, które można dostać codziennie w sklepie :) Co roku wkładam do paczki pomarańcz i będę tak robić zawsze! Pozdrawiam :)
Najsłodsze święta… Głęboka komuna, Wigilia, mój tata w drodze z niemieckich saksów. Jest już koło północy, a taty nie ma. Rozpacz, niepewność, niepokój. Czy aby coś złego się nie stało? A może złapała go milicja? Mama zatroskana, stół gotowy, opłatek czeka. I nagle dzwonek. Jest! Przyjechał! A w dodatku przywiózł wielki wór niedostępnych wtedy w Polsce słodyczy. Brzuszki były wypełnione słodyczą, a serce wielkim szczęściem :)
Moje najsłodsze święta mam co roku, bo w gronie osób, które kocham. Zawsze pachnie choinką, zawsze mam ukochany piernik, co roku lepszy, bo coraz bardziej rozumiem, co znaczy prowadzić rodzinę i jak ciężko czasem trzeba zapracować na to, żeby mieć na stole wszystko, o czym marzymy.
Moje najsłodsze święta? Pamiętam je jak dziś…. lepiąc uszka do czerwonego barszczu, w domu pachnącym przepyszną szarlotką z orzechami włoskimi, którą uwielbia cała moja rodzina, poczułam delikatne kopnięcie i… okazało się, że moje maleństwo w brzuszku stwierdziło, że Wigilie chce spędzić poza brzuchem mamy, w rękach taty! I tak Wigilia cztery lata temu, została przesunięta na 25 grudnia, i przy stole znalazło się nie siedem, a osiem osób… w tym nasz mały cud Alicja, która również stała się wielbicielką szarlotki pieczonej na święta przez mamę:) Takie to były słodkie święta, pachniały domowymi przysmakami i przepełnione zostały ogromem miłości i radości!
najsłodsze Święta chyba dopiero przede mną bo w niedawno zostałam Mamą. Już się nie mogę doczekać wspólnego pieczenia pierniczków, ozdabiania choinki, śpiewania kolęd. Jak na razie z „pomocą” Synka udało nam się zrobić słodki piernikowy domek. Pomoc polegała na tym, że przed 10 minut w miarę grzecznie siedział w bujaczku. Później Mąż przejął Małego a ja lukrowałam ściany. Kiedy Synek poszedł spać Mąż sklejał piernikowe ściany. Domek stoi teraz w centralnym miejscu w pokoju a Synek wciąż wyciąga do niego ręce i próbuje oderwać komin. To dopiero będą słodkie Święta z takim brzdącem.
Moje najsłodsze wspomnienia to ubieranie choinki u babci i dziadka. Babcia zawsze miała worek czekoladowych cukierków do zawieszenia na drzewku. Niestety cukierki można było zjeść dopiero jak spadną. Ale w miarę upływu lat nabraliśmy z rodzeństwem wprawy na umiejętne wiązanie nitki, jak i wieszanie cukierków na koniuszku gałązki, żeby słodkości nie marnowały się za długo ;-)
Moje najsłodsze święta wydarzyły się dawno, dawno temu kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką o naiwnym serduszku, zafascynowaną wszystkim co mnie otacza i absolutnie oczarowaną społeczeństwem, które usilnie starało się mnie wykształcić na dobrego człowieka (chyba z całkiem zadowalającym skutkiem :-)). Pamiętam jak dziś mamę krzątającą się po kuchni wraz ze swoimi trzema siostrami, braci biegających w kółko po domu i moją malutką, młodszą siostrzyczkę. Wszystko miało swój wyjątkowy zapach, fakturę, unikatowy odcień znanego mi przecież koloru… (Muszę zapisać w kalendarzu:”Pamiętać, aby wciąż na nowo zachwycać się wszystkim”.) W te święta jeszcze wierzyłam w Mikołaja, ale wiedziałam też, że nie ma czasu Nas wszystkich odwiedzi, ukryłam się więc z mamą i ciocią w jednym z pokoi, zanurzyłam palce w puszystej białej brodzie i naciągnęłam ja na pulchne dziecięce policzki. Otuliłam się szczelnie czerwonym kostiumem i jako Mikołaj, który musiał się skurczyć, by przecisną się przez szyb wentylacyjny wręczałam całej rodzinie prezenty. Wciąż uśmiecham się na myśl o pachnących dziecięcym szamponem warkoczach mojej siostry i wyrazie bezkresnego zdziwienia na jej buzi, gdy wparowałam radośnie do pokoju.
W święta, kilka lat temu poznałam nowy wymiar słodyczy. Od zawsze słyszałam o legendarnym smaku wigilijnej ambrozji – kutii. Była ona częścią tradycji rodzinnej w domach obu moich babć i obu dziadków, kultywowanej przed wojną na wschodzie jak i później na tzw. ziemiach odzyskanych. W pewnym momencie wypadła ona z repertuaru dwunastu wigilijnych potraw. Starszemu pokoleniu brakowało już motywacji (mak wchodząc pod protezy przestał być atrakcją), a młodszemu chęci do przygotowywania pracochłonnych staroświeckich potraw. Minęło kilka lat, moi rodzice zatęsknili za znanym z dzieciństwa smakiem i tuż przed świętami rozpoczęła się w kuchni operacja kutia. Tato, jak nigdy, zakasał rękawy i przejął dowodzenie w kuchni. Rodzinnie gotowaliśmy pszenicę, parzyliśmy mak, tłukliśmy orzechy i kroiliśmy bakalie, łącząc na końcu całość miodem. Efekt końcowy był dla mnie zaskakujący, zaskakująco słodki. Nie była to jednak miłość od pierwszego kęsa. Do smaku kutii, jak i do czerpania przyjemności z kultywowania tradycji musiałam dorosnąć. Dziś z utęsknieniem czekam na święta i smak kutii, dlatego tę słodką cząstkę mojej rodzinnej historii będę chciała przekazać następnym pokoleniom.
Moje pierwsze najsłodsze święta to te, podczas których uświadomiłam sobie jak wielkie znaczenie mają niewielkie przyjemności tradycji domowej kuchni. Wtedy właśnie odkryłam, że pieczenie ciasteczek i wieszanie ich na choince sprawia, że czas zatrzymuje się a ja mogę i mam czas na oglądanie miłości własnych dzieci. Odkryłam też ze zdumieniem, że zapachy pieczonych ciast (nawet jeśli nie zawsze wyglądają jak na obrazku ;)) sprawiają, że świąteczny czas można przedłużyć. Były to święta przełomowe, bo nauczyłam się spędzać czas z rodziną, doceniać ją. Przestałam pilnować męczącej perfekcji, zaczęłam żyć wolniej, smaczniej, pełniej, wspólnie.
Dzieci dobrze to pamiętają, a są naprawdę małe. Już pilnują domowego zwyczaju świątecznego a od roku i codziennego.
Witam! Moje najsłodsze święta to te z dzieciństwa kiedy byłam małą dziewczynką (lata 80-te) dostawałam pod choinkę przeróżne czekolady i batoniki z „Baltony” i zawsze dzieliłam je sobie po kosteczce na każdy dzień by starczyły mi jak najdłużej :))
To były te święta, gdy udało się Rodzicom mieć je wolne – całe 3 dni! Najsłodsze, bo spędzone z Nimi:)
słodkość tych…świąt kojarzy mi się z ogromną ilością śniegu,kuligiem nocnym po lesie…i…czy żoną moją zostaniesz:)?oświadczyny w zaspie …oj to już 12 lat mija a ja nadal brnę w śniegu;)uwielbiam słodkość tego wspomnienia:).Nic nie przebiło słodkości tego wydarzenia…
U mnie ten rok będzie wyjątkowo słodki, nigdy nie piekłam takiej ilości pierniczków i wszelkiej maści różnych ciasteczek: kruchych, półkruchych, z białym makiem, z migdałami, z orzechami. Wszystko pakowane jest do puszek i będzie ozdobą Świątecznego stołu lub zostanie rozdane w prezencie:)
Najsłodsze święta to te,które spędziłam w stanie wojennym /1981roku/z moją narodzoną 13 grudnia córką
Moimi najsłodszymi świętami były te w zeszłym roku. Brałam po raz pierwszy udział w Szlachetnej paczce. Sama dostarczałam prezenty do rodziny, ponieważ mieszkała ona niedaleko mnie. Dzieci tak bardzo cieszyły się ze zwykłych płatków do mleka, że jak dziewczynka zobaczyła Barbie to oczy świeciły jej się tak mocno, że aż robiło się jaśniej w pokoju :) Dostałam laurki od całej 3 dzieci, mówiły, że to ich najlepszy prezent gwiazdkowy i napawało mnie to takim optymizmem, że przez całe święta dosłownie fruwałam, a nie chodziłam po ziemi. W tym roku również biorę udział i mam nadzieję, że znowu będzie tak słodko jak w tamtym :)
Pamiętam to jak dzisiaj. Był 24 grudnia 2010, godzina 6.00. Spałem jak zabity, aż tu nagle budzi mnie wołanie „ujek, ujek, wstawaj”. Jako pierwszy przyjechał mój chrześniak . Kwestia kilku godzin i dom był pełen ludzi, których kocham.
A jeżeli chodzi o słodycz w znaczeniu dosłownym, to nic tak nie smakuje jak ciastka pieczone przez moją Mamę tylko raz w roku, właśnie z okazji świąt Bożego Narodzenia . Myślę że każdy ma taki smak, który przywołuje mu czasy spędzone przy wigilijnym stole czy choince…
Pozdrawiam,
Moje najsłodsze święta były wtedy kiedy postanowiłam uwierzyć w swoje możliwości i upiec oraz udekorować własnoręcznie pierniczki. Była to na tyle wciągająca zabawa i na tyle smakowały wszystkim dookoła, że w okresie do połowy grudnia do samych świąt piekłam i dekorowałam kolejne porcje, które wśród rodziny i znajomych rozchodziły się jak świeże bułeczki. Dlatego też święta te wspominam zapachem wszechobecnej przyprawy piernikowej, słodkie lukru i kolorowych cukrowych ozdób. Dzięki temu zakochałam się w przygotowywaniu wszelkiego rodzaju słodkości, które mają sprawiać radość moim najbliższym. Pozdrawiam serdecznie.
Moje najsłodsze święta były w roku 1986 roku kiedy pod choinką znalazłam swoją pierwszą Barbie, na którą rodzice zbierali cały rok. Znalazły się też słodycze, które pamiętam do dziś. Były dostępne tylko w Baltonie i których zapach i smak osładzał całe nasze szare i brudne życie. Takie słodkości jadło się tylko raz na rok. Wtedy się doceniało dosłownie wszystko. Dzisiejsze święta, przepych w sklepach nie wzbudza w sobie tyle emocji co braki w latatch 80-tych. Smak słodyczy pamiętam właśnie tylko z tamtego okresu.
Najsłodsze Święta to te z rodziną. Gdy każdy chodzi z uśmiechniętą miną. To Święta ciastem pachnące, gdy z ciepłej kuchni zaglądasz na zewnątrz na w śniegu się odbijające słońce. To mróz i zgrzyt śniegu pod butami i ten nastrój magiczny gdy już zostaniemy z Kewinem w domu sami. To Pasterka o północy, zmarznięte, czerwone nosy i śnieżki , i sanki, i śmiechy, i niosące się po śniegu ukochanych głosy.
Dla mnie najsłodsze święta to takie spędzone z całą rodziną na wspólnym śpiewaniu kolęd i czekaniu na pierwszą gwiazdkę.
Najsłodsze święta, to wspólne biesiadowanie i radosne kolędowanie. Dzieci biegające przy choince, które cieszą się prezentami i słodkimi łakociami. Bo, na niclukrowane ciasteczka, pralinki i przepyszne rodzynki, gdy nie mamy z kim świętować i kogo w te święta obdarować.
Moje najsłodsze święta to pierwsze święta mojego synka. Dla niego starałam się by było najpiękniej, najpyszniej, by wspominał je tak jak ja. W moim domu zawsze hucznie obchodzono święta, było dużo prezentów, dużo radości i dużo spotkań – chciałam żeby mój synek pamiętał je tak jak ja swoje. :)
Moje najsłodsze święta były 2 lata temu, kiedy byłam w ciąży i miałam takiego pypcia na słodkie jak nigdy wcześniej. Byłam w raju, bo różnorodność słodyczy, ciast, ciasteczek była duża. Mój syn od nadmiaru słodkiego szalał w brzuchu i własnie wtedy pierwszy raz ujrzałam jego stópkę, która próbowała wyjść z brzucha- to był przesłodki moment ciąży i świąt.
Moje najsłodsze Święta?
2 lata temu ! Miałam 18 lat, gdy pojawiła się u mnie Cukrzyca ! Dowiedziałam się o niej po świętach, ale w Boże narodzenie, gdzie jadłam same ciasta i ciasteczka mój cukier w moim organizmie pewnie dobił do 300 mg/dl .. co oznacza, że byłam meeega słodka :D
I to były moje najsłodsze święta :)
Uprzedzam jednak, że nie zamierzam się wyżalać i brać Was na litość, ale opisałam moje dosłowne słodkie święta, które mimo co uważam za oryginalne. Pozdrawiam :*
w 2009r. przychodzi pocztą dvd Lao Che prezentowe a więc ubieramy choinkę w ręcznie malowane babcine bombki i wspominamy festiwalowy koncert nocny. Mała kuchnia wypełnia się sprzętem, jedzeniem, ludźmi a przede wszystkim zapachem barszczu grzybowego i uszek które są tylko raz do roku i przez to tak wyjątkowe. Świat cały splatany w kolorowych migocących światłach, pełen gmeru i pośpiechu. Pakowanie starannie dobranych prezentów dla bliskich, wyjadanie ciasta z blaszki, jeszcze ciepłego. Więc 2009, wielkie przygotowania, w całkowicie nowym domu i mieście. Wypełnione korzennymi ciastkami , śmiechem , cynamonowo-jabłkową herbatą dopełnione ogniem z kominka i śniegiem za oknem. Święta według mojego pomysłu i dopieszczone szczegółami tak jak lubię. Wszystko polane lukrem pod postacią osób najbliższych.
„Moje najsłodsze święta”
Zacznę od tego,że nigdy nie byłam „słodziakiem”. Zamiast ciasta wolałam zjeść kotleta a zamiast ciasteczek pikantne przystawki. W ubiegłoroczne święta wszystko się zmieniło. Na pięknie zastawionym stole był sernik, makowiec szarlotka kolorowe ciasteczka , karp bez którego nie wyobrażam sobie świąt, pierogi z kapustą i grzybami, różne sałatki i wiele, wiele innych pyszności. Jak każdego roku kolacje zaczęliśmy od barszczu z uszkami ale ja zamiast barszczu zaczęłam od ciasta.Jeden kawałek potem drugi, talerz ciasteczek same słodkości. „To do Ciebie nie podobne”, zauważył mój mąż z wielkim zdziwieniem. Moi teściowie patrzyli zszokowani moim słodkim apetytem. Oczywiste, po takim obżarstwie resztę wieczoru spędziłam w łóżku z bólem brzucha. Wydawałoby się,że powinnam nie mile wspominać te święta allle… Mój zawsze przewidywalny mąż z samego rana pojechał do apteki. Natrudził się ,żeby znaleźć otwartą w taki czas jednak mu się udało. Oprócz kropelek na żołądek przywiózł coś jeszcze.” Co to zapytałam przecież wiesz ,że to nie możliwe w naszym przypadku”. W milczeniu mój ukochany rozpakował test ciążowy. Po chwili wszystko było już pewne a mój tajemniczy, niespotykany apetyt został rozszyfrowany. To niemożliwe? A jednak. Te święta jest nas więce o jedną cudowną osóbkę j. Kubuś zawsze będzie świąteczną „niemożliwą” niespodzianką, słodkim prezentem na który czekaliśmy bardzo długo a mój smak na słodkości nadal pozostał więc te święta sama coś upiekę.
Moje wspomnienie dotyczące najsłodszych świąt ma źródło kilkanaście lat temu. Wtedy z zyjącą jeszcze mamą zabierałyśmy się zaraz przed świętami do pieczenia ciast i ciasteczek. Na naszym świątecznym stole zawsze był sernik, ale najważniejszym elementem były ciastka orzechowe na skwarkach według przepisu mojej babci. Ciastka te były bardzo pracochłonne, więc siedziałyśmy z mamą kilka godzin w kuchni i zagniatałyśmy i formowałyśmy ciastka. Pamiętam ich zapach i smak, szczególnie gorących, popijanych mlekiem. Niestety mama zmarła,a ja nie dowiedziałam się przepisu na te pyszne ciasteczka,więc pozostaną one tylko w moich pięknych, słodkich wspomnieniach…
Najsłodsze święta?Tyle ich już było, choć nie wszystkie słodkie, a niektóre wręcz słone gdy ktoś opuszczał na zawsze naszą Rodzinę…
Zupełnie wyjątkowe i najsłodsze były te Święta, gdy dzieci podrosły na tyle, by same mogły przystroić prawie dwumetrową choinkę. Były takie dumne! Co prawda mąż musiał służyć za drabinę i podnosić maluchy aby dostały do górnych gałęzi :) Ozdoby były pozawieszane zupełnie bez ładu, głównie na dole z przodu choinki, i dzięki temu w nocy zrobiła całej rodzinie pobudkę gdy grzmotnęła na podłogę z całą siłą nierówno rozmieszczonego obciążenia… Tak narodził się nowy zwyczaj w naszym domu: przywiązywanie choinki do kaloryfera :-) Zwyczaj trwa do dziś, a nocną katastrofę: upadek choinki wspominamy z rozbawieniem podczas każdej wigilii. Jak słodkie to wspomnienia… :)
Święta… najsłodsze Święta – to było jakieś 17 lat temu. Po domu biegałam ja – mały jasnowłosy pyzaty elf i byłam ciekawa wszystkiego. Trwała przed Wigilijna krzątananina po domu – dziadek, aby tradycji stało się zadośc golił się brzytwą, babcia robiła hennę, a ja siedziałam i nie wiedziałam, co mam ze sobą począc. Widząc moje znurzenie dostałam w kubeczku lukier i miałam za zadanie polac wszystkie ciasteczka nim … i to był błąd, że mi na to pozwolono. Lukrem polałam śledzie, sałatki i wszystkie inne potrawy – a ciasteczek nie. Zafundowałam całej rodzinie najsłodsze Święta jakie tylko mogli sobie wyobrazic.
Pozdrawiam serdecznie,
Anna
Najsłodsze święta 25 grudnia 2008 roku.Mój mąż jest cukiernikiem przed zbliżającymi się świętami był bardzo zaganiany i nawet na myśl mi nie przyszło na co tak wiele poświęca czasu.24 grudnia spędziliśmy czas z rodzinami gdyż jeszcze wtedy nie byliśmy po ślubie a następnego dnia po południu przyszedł z wielkim kartonem.A w nim…
No właśnie.A w nim znajdował się piękny tort z zapytaniem.Wyjdziesz za mnie?A pod świąteczną pozytywką mieścił się piękny,srebrny pierścionek. Rozpłakałam się ze wzruszenia.Tort był tak słodkaśny i wielki,że jedliśmy go przez następne 3 dni.Ale nigdy nie zapomnę tych wyjątkowych i słodkich świąt.Takich świat się nie zapomina a mieć w domu męża cukiernika to po prostu słodka sprawa :D
Moje najsłodsze święta są jeszcze przede mną… Czekamy całą rodziną na nową istotkę, która pojawi się już niedługo. To będą najpiękniejsze i najsłodsze święta w moim życiu :)
Moja najsłodsze święta? Hmm… zdecydowanie były to święta roku 2008, kiedy to w dzień Bożego Narodzenia w mych drzwiach ujrzałam mego wieloletniego serdecznego przyjaciela z ogromnym bukietem róż, oczywiście czerwonych. Troszkę to było zaskakujące dla mnie, ponieważ do końca nie bylam pewna o co chodzi. Do momentu ovzywiście, kiedy Pawel wyznał mi miłość. Nasza do tej pory idealna i wspaniała przyjaźń przerodziła się w peawdziwa miłość opartą na przyjaźni. Do dziś jesteśmy najszczęśliwsza i najslodszą parą. Każdy nasz wspólnie spędzony dzień, nie tylko święta to dla nas prawdziwa słodycz.
Moje najsłodsze święta były rok temu. Kiedy to wraz z moją 15 lat młodsza siostra (miała wtedy 4 latka) upiekłyśmy wszystkie ciasta :D Mała ma niesamowity smak i wyobraznie przez co te ciasta wyglądały jak dzieła sztuki a smakowały po mistrzowsku !
Wiele było słodkich (dosłownie ) Świąt w moim domu. Pachnących wanilią, ciastem, pomarańczami. A te najsłodsze? Przyszły w 2009 roku. Kilka dni przed Świętami jeszcze piekłam kruche ciasteczka,dekorowałam pierniki. Az nadeszła Wigilia i trafiłam do szpitala – moja córka chyba bardzo chciała już być na świecie. Na świat dzień później – w Boże Narodzenie wieczorem. To były nasze pierwsze wspólne święta. I moje najsłodsze
Tylko jedne takie święta przychodzą mi do głowy. Było to w 2004 rok. Postanowiłam odwiedzić mojego chłopaka, który od dwóch miesięcy pracował w Irlandii. Nie miał tam swojego stałego lokum więc Wigilię spędzaliśmy kątem u znajomych. Znajomi owi wybrali się a Wigilijną kolację gdzie indziej zabierając ze sobą wszystkie naczynia. Zostaliśmy o dwóch talerzach i sztućcach. Podzieliliśmy się opłatkiem. Na tą Wigilię zjedliśmy kompot z suszonych owoców przywiezionych z Polski, suchy już polski chleb i czekoladę. Po wigilii chłopak oświadczył mi się wręczając pierścionek. Nie wiem czy dzięki czekoladzie czy raczej pierścionkowi jest to dla mnie najsłodsze wspomnienie. Do dziś jesteśmy małżeństwem i co roku w święta wspominamy naszą pierwszą wspólną Wigilię w obcym kraju.
Moje najsłodsze święta będą w tym roku :) Na 24 grudnia mam wyznaczony termin porodu drugiej córuchny, więc żyjemy w tym roku w oczekiwaniu nie tylko na nowonarodzonego Jezusa, ale też na naszą słodką pociechę. Choinka już przygotowana do ubrania, mieszkanie wysprzątane, część świątecznych przysmaków czeka w zamrażalce, pokój dla obu dziewczynek naszykowany… Pierworodną urodziłam dokładnie w wyznaczonym terminie (o 1 w nocy), a ta ciąża przebiega zadziwiająco podobnie, więc mamy naprawdę duże szanse na podwójną radość w Boże Narodzenie. Jak to będzie śpiewać „Lulajże Jezuniu” do takiego maleńkiego uszka? :)
Moje najsłodsze święta…to corocznie Święta Bożego Narodzenia. Najsłodsze w nich są pierniki, makówki i jedno wielkie spotkanie rodzinne.
Moje najsłodsze święta to te,kiedy dostałam upragnionego misia pod choinkę. Wtedy jeszcze bardzo mocno wierzyłam w Mikołaja i już miesiąc przed świętami pytałam codziennie mamę czy mikołaj przyniesie mi misia żebym miała do kogo się tulić przed snem. nawet nie macie pojęcia jaka byłam szczęśliwa kiedy pod choinką znalazłam czerwonego Uszatka. Mam go do dzisiaj a minęło ponad 10 lat od tamtej pięknej chwili.
Moje najsłodsze święta były w tamtym roku. Rodzice pół roku przed świętami, po kilkumiesięcznej wojnie rozstali się. Mama płakała po kryjomu, a ojciec? Ojciec mieszkał u kumpla i staczał się codziennie popijając. Przed świętami zapytał mojego brata czy pogada z mamą o jego powrocie, mama zgodziła się. To były najpiękniejsze święta! Przyjechała babcia (od strony ojca) i jeszcze trochę rodziny. Rodzice przesyłali sobie przy stole uśmiechy, choć nie było wiele prezentów, wiele słodkości i przysmaków to były to najsłodsze przepełnione radości święta.
Najsłodsze swięte – wszystkie z moją siostrą. Teraz są tylko słodkie.
Gdy miałam 22 lata dostałam pod choinkę od Świętego Mikołaja małego żywego kotka mojego teraźniejszego trzpiotka!.
Moje najsłodsze święta były w tamtym roku gdy mój obecny narzeczony mi się oświadczył:) nie liczyły się już żadne słodkości tylko Mój Najsłodszy Narzeczony:):)
To takie, które spędzam z rodziną. Gdy spotykamy się, śpiewamy razem kolędy i biesiadujemy a każdy przynosi jakieś potrawy świąteczne, które są jego specjalnością.
To słodka magia świąt.
Moje najsłodsze Święta to te pierwsze z moją słodką córeczką.Czułam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi mając kruszynkę w ramionach. Ona dawała mi poczucie szczęścia i radości. Nic innego nie było mi potrzeba tylko ona :)
Moje najsłodsze Święta;) Cofnijmy się dwa lata do tyłu, wigilia do rodzinnego domu zjeżdża się cała rodzina coś około 25 osób, wszyscy zasiadamy przy stole wigilijnym a za oknem co? Śnieżyca już wtedy wszyscy martwili się jak wrócą do domu, ale przechodząc do dalszej części opowieści po wieczerzy ja wraz z moimi Kuzynami poszliśmy na tradycyjny turniej FIFA a śnieg dalej padał gdy wszyscy wybierali się do domu, pojawił się pewien problem gdyż nawet nie mogli wyjechać z wioski ponieważ tyle było śniegu;)
Reasumują najsłodsze święta są wtedy gdy jest cała rodzina, świąteczne jedzonko na gastro (Orzeszki ziemne, mandarynki Uwielbiam) turniej FIFA i wszyscy są przepełnieni magią Świąt;)
Najsłodsze święta
Entliczek pentliczek,
Świąteczny stoliczek,
a na tym stoliczku świerkowy koszyczek,
w koszyczku pyszności
mnóstwo słodkości.
Wszystko przepyszne, przyznajcie to sami,
jest ciasto piaskowe i keks z owocami,
pierniczki są słodkie i słodkie ciasteczka,
serniczek, murzynek i słodka babeczka.
Moje najsłodsze święta były w dzieciństwie.Wszystko zaczynało się kilka dni przed wigilią kiedy wspólnie z mamą piekłam pierniczki korzenne z miodem.Potem wspólne lukrowanie i ozdabianie cukrowymi koralikami.Oczywiście robiłyśmy nie tylko pierniczki.Bardzo lubiłam wylizywać miski,łyżki używane do robienia słodkich wypieków.Nie mogłam się powstrzymać żeby nie spróbować surowego ciasta na piernik, albo masy na makowiec.Potem wigilia i pod choinką nie mogła zabraknąć marcepanów,czekolady.Ze świętami kojarzą mi się też słodkie mandarynki i cukierki z likierem, które uwielbiałam podjadać po kryjomu.
Najsłodsze Święta to te zeszłoroczne! Pewnego zimowego wieczoru, tuż przed Wigilią postanowiłam zrobić przyjemność moim bliskim. Upiekłam dla nich mnóstwo pierniczków i babeczek. Kształty i ozdobienie ciasteczek były związane z każdą obdarowaną osobą- dla przyjaciółki upiekłam pierniczek w kształcie balleriny, koledze ciasteczko- ferrari:) W mojej kuchni pojawił się lukier we wszystkich możliwych kolorach, posypki, perełki, bakalie, wstążki!:) Jednak najsłodszą częścią tego przedsięwzcięcia było oglądanie uśmiechniętych buziek moich bliskich:)
Moje najsłodsze święta, były 15 lat. Tuż przed świętami /22 grudnia/ urodziłam starszą córkę. Całe święta spędziłam w szpitalu /a był to czas kiedy w naszym szpitalu nie było odwiedzin na oddziale położniczym/, ale widok mojej słodkiej córeczki wszystko mi wynagrodził.
Najsłodsze święta to święta na całe życie.To było 12 lat temu nasz samolot nie wystartował z uwagi na silne śnieżyce.Godziny mijały a my ciągle siedzieliśmy w cukierni bo to jedyne ciepłe pomieszczenie.Głodni ,zdani na ciastka,torty i czekoladę.Po 12 godzinach staliśmy się znawcami cukiernictwa składników,sposobów wykonania i inne tainiki .Marzyła nam się szynka i ryba bo to była Wigilia.Nasze marzenie zrealizowaliśmy dopiero na drugi dzień świąt.
Moje najsłodsze Święta to wszystkie te,które zdarzają się zawsze o tej samej porze….I właśnie to czekanie na nie to jest dla mnie ta słodycz,na którą jestem przygotowana co roku….To z rodziną spędzanie,biesiadowanie i kolędowanie….Wspólne choinki ubieranie…Śnieg puszysty…Białym opłatkiem się łamanie i wprost z serca płynących ,słodkich życzeń składanie….Te wszystkie smakołyki i prezenty. Wigilijne potraw zapachy i smaki…Najsłodsze Święta to te,nie raz,nie dwa,a co roku…spędzane.To właśnie ten rodzaj w Nich ciszy,w której wszystko człowiek usłyszy…Gwiazdki z nieba spadajace…I podziękowanie za coroczne zdrowia danie…A potem znów to ufne czekanie,że za rok to znowu się stanie… Dany będzie mi ten przywilej,na kolejnych słodkich rodzinnych Świąt spotkanie….To właśnie jest sama słodycz ,to wszystko magiczne w każdych Świętach co roku;););)
Najsłodsze święta i to dosłownie miały miejsce 30 lat temu. Byłam kilka miesięcy po ślubie, a w kuchni dopiero nabierałam doświadczenia. Postanowiłam upiec pierniczki. Niestety pomyliłam proporcje w jakich powinny być mąka i cukier. Pierniczki wyszły przesłodkie i więcej jak jednego nie można było zjeść naraz. Swój żywot zakończyły na choince.
A tak serio najsłodsze święta to takie. kiedy cała rodzina w komplecie siada przy wigilijnym stole. W tym roku niestety tak nie będzie. Moja córka z mężem spędzą święta z dala od domu i Polski. Nie będzie również siostrzenicy, która od lat święta spędzała z moją rodziną, a też wyjechała z Polski. Osłodą tej sytuacji będzie możliwość spotkania na skype.
Moje najsłodsze święta miały miejsce rok temu kiedy moja córeczka dzieląc się ze mną opłatkiem , całując słodko w policzek wyszeptała mi do uszka MAMA. To było cudowne uczycie, wkońcu to usłyszeć, nawet jak terz sobie o tym przypomnę zaraz mam gęsią skórkę. Nigdy niezapomne tej magicznej chwili, tych pięknych szalenie ważnych świąt.
Gotować zaczęłam dopiero, gdy wyprowadziłam się z domu, a piec odważyłam się kilka lat później. Do wszystkiego dochodziłam sama, metodą prób i błędów,ale teraz nie wyobrażam sobie na stole postawić kupionego ciasta.
Moje najsłodsze święta to te ubiegłoroczne, po raz pierwszy urządzone przeze mnie, w kameralnym gronie. To również pierwsze święta, podczas których w przygotowaniach mogła pomagać już moja trzyletnia córeczka z drobną pomocą siostry w brzuszku. Wszystko było magiczne, wzruszające i pełne radości, a ja postanowiłam zaskoczyć moich gości tortem z korzennym aromatem. Gdy postawiłam go na paterze poczułam ogromną dumę i ulgę, że się udało. Smak był niecodzienny, wyjątkowy, a wygląd apetyczny, a ponieważ był sukcesem pozwoliłam sobie raczyć nim do woli. Ach jakże słodkie mam wspomnienie i nie tylko ja, moja córka, mój tester stwierdziła,że to prawdziwe cudo. Słodko było…
Najsłodsze święta. Ledwo słyszalne nucenie kolęd przez mojego męża. Dotyk skóry syna. Smak rozgrzewającego barszczu. Widok radosnej rodziny . Mroźne powietrze, którym ciężko się oddycha. Wspomnienie bliskich, którzy odeszli…
Moje najsłodsze świeta były 3 lata temu. 7 grudnia urodziłam synka. Pierwszy raz od wielu lat nikt nie myslał o jedzeniu, 12 potrawach, ciastach i prezentach. Cała rodzina dostała pod choinkę najsłodszy prezent….
Słodycz świąt kojarzy mi się z jednoznacznie z choinką i dziećmi… Dwa lata temu postanowiliśmy, że nasza choinka będzie ubrana jedynie w upieczone rodzinnie pierniki, jabłka, orzechy i cukierki. Mając w domu kilkuletniego, ciekawskiego i wszędobylskiego brzdąca nie chcieliśmy ryzykować stłuczenia czy zgniecenia bombek, które jednak niosły zagrożenie… W pierwszy dzień świąt, po obiedzie w szerszym gronie, dzieci udały się pod choinkę, aby bawić się w gry, pooglądać bajki. Jakież było nasze zdziwienie, gdy po godzinie nasze ozdoby były mocno nadjedzone, rozkruszone, a z niektórych gałązek zwisały jedynie puste kolorowe papierki i złotka po czekoladkach… Niektórzy mieli bardzo słodkie święta :)
-
Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejsze święta w życiu wielu ludzi jedyna wada i zaleta to prze smaczne jedzenie któremu nie można się oprzeć :D
Nasze najsłodsze Święta dopiero będą. Będą to pierwsze Święta z moim przyszłym mężem. Spędzone w gronie rodzinnym, pełne ciepła i domowej atmosfery. Z ustrojoną choinką. Z kolorami Świąt w mieszkaniu. Święta, do których przygotuję się niezmiernie dokładnie, by każdy zaproszony gość poczuł smak i zapach potraw świątecznych przygotowanych przeze mnie i mógł zachwycać się odświętnym wystrojem stołu. Będzie to mój debiut. Na pewno zaserwuję pyszności z bloga Pani Agaty m.in. pstrąga z prażonymi migdałami (zdecydowanie zajmuje wyższe miejsce niż karp). Na stole nie zabraknie ciasteczek korzennych na jeden kęs, sernika oraz tradycyjnego piernika;) Pojawią się pierogi z kapustą i grzybami, a także z ciekawości i jako zmianę dla kubków smakowych pierogi z makiem i skórką pomarańczową. Ryba po grecku i tradycyjna sałatka warzywna muszą być! Ze słodkości dodatkowo można będzie podkraść pralinki z różnym nadzieniem. Goście znajdą też różne rodzaje orzechów, mandarynki, pomarańcze. Tradycyjnie zanim zasiądziemy do stołu złożymy sobie życzenia i zaśpiewamy kolędę. Po kolacji rozpoczną się pogawędki i obdarowywanie prezentami. Dodatkowo dla każdego przygotuję paczuszkę ciasteczek udekorowanych lukrem i czekoladą. Postaram się, aby kolacja zawierała 12 dań i znalazło się miejsce dla niespodziewanego gościa;) Mimo tego, ze każde święta Bożego Narodzenia są dla mnie wspaniale i wyjątkowe, mam nadzieję, że te najsłodsze wciąż przed nami i po wigilijnej wieczerzy będę zadowoloną gospodynią dlatego, że wszyscy goście z pełnymi brzuchami (bez problemów z żołądkiem) wychodząc z mojego mieszkania potwierdzą przybycie na „jutrzejszą” kawę i ciasto:) Pojawią się pyszności takie jak biscotti z migdałami.:) Z świątecznymi pozdrowieniami Kamila:)
Najsłodsze święta? To te posłodzone miłością, ubiegłoroczne, najbardziej magiczne i wyśnione. Niespodziewanie, ale bez fajerwerków i hollywoodzkiego nadęcia tuż przed świętami się zakochałam. W pieczenie ciast na święta wkładałam dwa razy więcej miłości oraz zaangażowania… przez nieuwagę i cukru za dużo, ale dla ukochanego były to „najsłodsze i najlepsze ciasta na świecie”.
Nie zapomnę tych gwiazdek na choince, na niebie, w oczach. Tego jak porwał mnie w nocy po wigilii, zawiózł na wzgórze za miasto i dał upieczone przez jego mamę pierniczki. Nie zapomnę panoramy Śląska, która grudniową nocą wyglądała jakby przystrojona tysiącami lampek choinkowych… no i pierwszego, najsłodszego pocałunku, który sprawił że mi te pierniczki z rąk wypadły.
Najslodsze swieta to swieta mojego dziecinstwa z mokrą od miodu kutią przyrządzaną przez moją Babcię. Swieta spędzone w starej chatce opalanej węglem, na zewnątrz mróz, śniej a wewnątrz buchający ogień.
Swieta slodkie dla mnie to przede wszystkim „jagiełki” kasza jaglana na słodko, to kojarz mi sie z babcią, mamą a teraz ja przejęłam tą tradycję. Mój Mąż uwielbia to danie, gotowana na mleku kasza jaglana z bakaliami i miodem…. sama słodycz i kwintesencja Świąt
Moje najsłodsze święta, to Boże Narodzenie zapamiętane z dzieciństwa, które pachniało słodkim miodem, ale nie tylko. Zapach choinki, która może i nie była tak piękna jak te w dzisiejszych czasach, wigilijnego kompotu z suszonych śliwek, który pachniał „dymem z komina” albo suszonych grzybów, które mama własnoręcznie zbierała, a potem suszyła nad piecem. Gdy tylko poczuję zapach prażonych migdałów, makowca czy też pierniczków, które piekłam wspólnie z mamą, to od razu wracają wspomnienia Świąt z mojego dzieciństwa. Zapomniałam jeszcze o zapachu pomarańczy…tak …pomarańcze…bo jestem z tego pokolenia, gdy były to rarytasy niestety tylko od święta. Zatem moje słodkie święta, to święta pachnące nie tylko słodyczami.
Najsłodsze święta dla mnie były w ubiegłym roku, kiedy to spędzałam je z moim ukochanym. Byliśmy dwa miesiące po zaręczynach, byłam bardzo szczęśliwa, a jego obecność obok i złoty symbol na palcu dodawały mi otuchy i odwagi do życia. Mieliśmy wspólne plany i marzenia. Niestety po kilku miesiącach on zawiódł mnie i zmuszona byłam zerwać zaręczyny. Teraz pozostały miłe wspomnienia, bo te złe wymazałam z pamięci. Bardzo miło wspominam te chwile. Wtedy miałam obok człowieka, którego widziałam u swego boku w przyszłości… niestety potoczyło się inaczej. To święta, podczas których byłam zakochana, a to najpiękniejsze uczucie. Wszystkim życzę pięknych chwil podczas najbliższych świąt.
Zdecydowanie moimi najsłodszymi świętami były te podczas których i już nawet bardzo dużo wcześniej byłam na diecie :) Co w tym najsłodszego? Wszystko. Każdy wie jak trudno rzucić coś z dnia na dzień. Cokolwiek. Palacze rzucają palenie.. a ja rzucałam słodycze. Musiałam skupić się tu i ówdzie (no na brzuszku) żeby był w lepszej formie :) Moje postanowienie: zero słodkości.. najgorszy 1 tydzień.. potem było lepiej.. ale podczas zdenerwowania czy smutku miałam ochotę np. na czekoladę.. coś co było słodkie po prostu. A wiadomo.. pokusy są najgorsze i najlepsze jednocześnie. Moje kubeczki smakowe chciały słodkości – one je czuły i pamiętały.. ale dawałam im do rozmienia, że nic z tego :) Zaczęłam jeść dużo owoców i warzyw i dałam się ponieść wirze ćwiczeniowym – co naprawdę polecam. Poprawia samopoczucie i sylwetkę :) Początki są najgorsze :) A więc u mnie w tym momencie moje myśli były najsłodsze. Walczyłam ze sobą w środku by nie podjadać, by trzymać się tego co sobie postanowiłam. Nie ma nic trudniejszego chyba od tego co jest tak blisko ciebie – na wyciągnięcie ręki, a mimo to nie możesz, nie chcesz tego mieć. To najgorsza i najlepsza najsłodsza pokusa z jaką musiałam walczyć :) Cóż.. teraz już nie walczę.. bo już jest wszystko ok. Zrównoważyłam wszystko. Teraz moją pokusą jest mój facet :) Najsłodsza osoba w moim świecie :)
Każde święta są najsłodsze… Najsłodsze bo spędzone wśród najsłodszych ludzi… domu pełnym radości, pięknych zapachów, uśmiechów i ciepłych rodzinnych gestów. Przygotowując słodkości świąteczne w głowie mam tylko umilenie i osłodzenie jeszcze bardziej tych pięknych chwil moim najbliższym ….więc życzę Wszystkim z całego serca słodkich świąt jakie panują w moim domu :)
Babcia zdecydowanie przesłodziła pewne święta dając mi w prezencie różowe lusterko :(
Ech, były takie kilka lat temu… Najsłodsze w dosłownym znaczeniu tego słowa. Wigilia zakończona słodkościami – piernikiem i ciasteczkami. Pierwszy dzień świąt u babci, a tam jej wspaniały sernik, czekoladowy metrowiec i kruche ciasteczka. Chyba pierwszy raz w żuciu przesadziłam z ilością cukru! Wróciłam do domu, zrobiłam się jakaś rozdygotana, zaczęły mi się trząść ręce, aż się wystraszyłam i powiedziałam mężowi. A on, wielki łasuch i jak widać doświadczony w tej kwestii, mówi krótko – „za dużo cukru”. No czegoś takiego to nigdy nie miałam ;)
Najsłodsze Święta to te z czasów dzieciństwa,kiedy wszystko z nimi związane miało niepowtarzalną magię.Miałam wtedy 10 lat,było to za czasow głębokiej komuny,gdzie zdobycie bakalii czy cytrusów graniczyło z cudem.Mojej mamie udal się kupić rodzynki i obficie dosypała ich do świątecznego sernika.
Upieczona duża blacha sernika czekała w spiżarce na Święta,a ja po cichu pokroiłam sernik na paski i wudłubałam wszystkie rodzynki,mama „uratowała” sernik polewając go polewą.
Najsłodsze święta w moim życiu zdarzyły się tylko raz gdy udało się mojej prababci zgromadzić przy stole 4 pokolenia. A najwspanialszy makowiec świata wjechał na stół……
Najsłodsze święta były kilka lat temu gdy udało się mojej prababci zgromadzić przy wigilijnym stole cztery pokolenia….,a na stół wjechał najwspanialszy makowiec świata!
Najsłodsze święta? Były w tamtym roku. W wigilię pracowałam do godziny 13, wróciłam do domu bardzo zmęczona. Zastałam tam mojego narzeczonego, który pilnie kazał mi się przebrać w jakieś eleganckie ciuszki – nie wiedziałam o co mu chodzi, przecież godzina 15 dopiero była. Ale posłusznie zrobiłam to co on mówił. Okazało się, że pojechaliśmy do jego rodziców – mają swój domek na wiosce. Tam zastałam cała rodzinę i moją i jego – byłam w szoku, zastanawiałam sie o co chodzi. Zazwyczaj wigilie spędzaliśmy osobno ze swoimi rodzinami, a tu jaka niespodzianka. Nastała kolacja wigilijna, głowa domu wypowiedziała przepiękne słowa, złożyła życzenia każdemu – łamanie się opłatkiem, dużo życzliwości. W końcu mój narzeczony zabrał głos – opowiedział o swoim uczuciu do mnie, wyjął z kieszeni piękne pudełeczko – klęknął przede mną, zapytał czy zostanę jego żoną – zgodziłam sie bez zastanowienia. Po czasie okazało sie, że wszyscy wiedzili o tym, tylko nie ja :)
Pewna Pani z miasta Poznań
miała raz w Święta mnóstwo doznań
zjadła Babkę Sernik i Szarlotkę
które były bardzo słodkie
Skutkiem tego podjadania
zmieniła się nie do Poznania!
Moje najsłodsze święta obyły się bez smakołyków. Wigilia były wyjątkowym dniem w którym przyjechał mój dziadek, którego nie widziałam, z którym nie utrzymywałam kontaktu, od którego nie miałam żadnego znaku życia przez lata. Były to jego ostatnie święta, a moje najpiękniejsze. Człowieka i jego duszy, ciała, słów, myśli nie zastąpią żadne smakołyki. Można siedzieć przy pustym stole, a czuć najwspanialsze smaki świata okraszone uśmiechem :)
Najsłodsze Święta to te kiedy pierwszy raz moja mama kupiła na choinkę cukierki laski. Dotąd sama przyrządzała na kuchni mleczne cukierki (odpowiednik krówek) z racji tego że byliśmy wielodzietną żyjącą skromnie rodziną i nie było rodziców stać na zakup słodyczy w sklepie. Pamiętam do dzisiaj ten dzień gdy biegniemy chociaż jest dużo śniegu i szczypie bardzo mróz w policzki, na odległą stację przed mamę wracającą pociągiem z miasta. Niesiemy jej torbę z zakupami do domu i zauważamy pięknie owinięte w kolorowe złotko długie cukierki. Ach cóż to za wielka radość była, lecz pamiętam też że cukierki laski wisiały na choince miesiąc i dopiero po rozebraniu jej mogliśmy się delektować ich rozkosznym smakiem :)
Najsłodsze Święta są wtedy, gdy mogę je spędzić z moim mężem muzułmańskim i podzielić się z nim opłatkiem :-)
Od trzech lat mam najsłodsze święta po słońcem :) Dlatego, że są to święta które spędzamy z naszym synkiem:) Pamiętam pierwsze święta jakie spędzaliśmy w trójkę mimo że Nasz synek miał dopiero 7 miesięcy wszystko miało być idealne :) Domowe pierniki, paszteciki i samodzielnie ukiszony barszcz. To dla niego i dla mojego męża zaczęłam gotować i piec tak – staram się wyrażać moją miłość do nich. To co stanowi o magi i słodyczy moich świąt to miłość do moich chłopaków :) Bez nich nawet najsłodszy wigilijny przysmak nie smakował by tak samo :)
Może i będę prawić truizmy..banały,ale dla mnie każde święta są tymi najsłodszymi. Mimo tradycyjnych już, przedświątecznych kłótni, wielu wyrzeczeń i zarwanych nocy w związku z przygotowaniami, kiedy w końcu błyśnie pierwsza gwiazdka, wszelkie spory znikają tak samo szybko, jak i kolejne potrawy. Niekończące się rozmowy, śmiech i dzielenie się z najbliższymi nie jest czymś, co można zmierzyć lub nadać łatkę „naj”. Każde święta są takie same-rodzinne i po prostu najpiękniejsze.
Dla mnie najslodszymi Swietami byly te sprzed dwoch lat :) To wtedy 21 grudnia urodzila sie moja slodka coreczka ! Rodzinka w komplecie opuscilismy szpitalny pokoj i poprzez wielkie zaspy sniegu jadac 30 km/h zdazylismy wprost na Wigilijna kolacje. Taki maly niespodziwany jeszcze (bo przed terminem) gosc, niekorzystajacy jeszcze z tego dodatkowego nakrycia oslodzil nam wszystkim Swieta 2010 :)
Najsłodsze święta? hmmm moglabym banalnie odpowiedzieć, że każde świeta są słodkie, że najsłodsze to te, kiedy pojawiły się dzieci, ale odpowiem jednak inaczej. Najsłodsze były wtedy, jak byłam w ciąży… mogłam próbować wszystkich słodkości w dowolnej ilości bez zamartwiania się o te nieszczęsne kalorie właśnie i o dodatkowe kilogramy z nimi związane;) I tak mi ich przybywało, więc postanowiłam z tego korzystać. Skoro i tak rosłam w dwupaku, to próbowałam wszystkiego, a szczególnie mój ukochany orzechowiec. On jest królem na stole!
Moje najsłodsze święta? Gdy będąc małą dziewczynką szukałam po wszystkich szafkach s kuchni gdzie są pierniczki . A jaka radość gdy znalazłam!
Nie wyobrażam sobie świąt bez tradycyjnych pierników, robionych razem z rodziną wszyscy siadają wokoło wielkiego stołu, nawet ci którzy się nie znają lub nie przepadają za sobą i przez cały dzień pieką i ozdabiają pierniki, tak by każdy mógł wziąć coś do domu. Przy tym śpiewają kolendy, rozmawiają, wszyscy świetnie się bawią. To nadaje ten świąteczny nastrój, który coraz trudniej znaleźć kiedy w sklepach od połowy listopada leci Last Christmas, a w telewizji Kevin sam w domu. Wreszcie się czuje że w święta chodzi o rodzinę.
Moja kotka byla w ciazy zima 2010 roku. Weterynarz w przyblizeniu podal termin na poczatek stycznia 2011, wiec gdy zaczela niespokojnie zachowywac sie w Wigilie, zrzucilam wszystko na karb jej zdenerwowania przed swietami. Poniewaz wzielismy ja ze schroniska, przypuszczalam, ze dotychczas swieta spedzala na dworzu i byla po prostu przestraszona swiecaca choinka i tabunem rodziny, ktora przetaczala sie przez dom. Usiedlismy do kolacji wigilijnej, kotka w tym czasie krazyla po domu. Kiedy jednak minela godzina i kot przy stole (przy jedzeniu!!!) sie nie pokazal, zaczelam sie niepokoic. Po dosc dlugich poszukiwaniach znalazlam ja pod lozkiem, a z nia… trzy sliczne malenkie kociaki! Czy moze byc cos slodszego niz male kotki urodzone w Wigilie? Kotki okazaly sie byc 2 dziewczynkami i jednym kocurkiem i dostaly imiona Sniezka, Gwiazdka i Kevin – ten ostatni oczywiscie na czesc kultowego Kevina regularnie puszczanego w swieta w telewizji.
Moje słodkie święta, to te z lat dzieciństwa.
Cały rok trzeba było czekać na pomarańcze, czekolady i cukierki – na co dzień tego nie było:/
Dziś dzieciaki codziennie jedzą jajka niespodzianki, batoniki, mleczne kanapli itp.
Ale 25 lat temu, trudno było się oprzeć słodyczom znalezionym pod choinką. Ja zjadałam wszystkie po wigilijnej kolacji, co kończyło się zawsze „słodkim” bólem brzucha…mmmmmmm
Mój przepis na idealne święta jest bardzo prosty i co roku się sprawdza. Dzięki nim co roku ogarnia naszą rodzinkę świąteczne szaleństwo i nie chodzi o zakupy, a o przygotowanie domu i świąteczne potrawy.Już od rana wystarczy nam wspólne ubieranie choinki i lepienie piernikowych ciasteczek dzięki czemu wszyscy mają uśmiechy od ucha do ucha! Nawet mój mąż uczestniczy w malowaniu śmiesznych min chłopcom z piernika, a Moje dzieci uwielbiają malować spódniczki piernikowym Śnieżynkom. Każdy powinien poddać się świątecznej atmosferze i cieszyć nawet śniegiem za oknem – przecież lepienie bałwana to czysta przyjemność i frajda! Ja za to poddaje się błogiej kuchennej przyjemności, kutia z miodem czy karp w marchewce to coś co Mój maż uwielbia i nadmiernie podkrada z kuchni. Każdemu życzę świąt pełnych radości i uśmiechów.
Moimi najsłodszymi Świętami wbrew pozorom nie są te, które obfitowały w serniki, makowce czy pierniczki, ale te, kiedy tych słodkości było jakby mniej. Po bardzo trudnym roku wyczekiwałam Świąt niczym wiele lat temu, gdy „przypadkiem” odkryłam lalkę Barbie w szafie mojego Taty – zapakowaną w ozdobny papier z karteczkę „dla Moniki”, lub gdy całkiem niechcący znalazłam w piwnicy szalik ukochanej drużyny, o który od miesięcy męczyłam Tatę. Ale te Święta miały być inne… i tak mąż postanowił, że Święta spędzimy inaczej. Pojedziemy do jego rodziny w góry. Uwielbiałam tam jeździć, zajadać się chlebem wypiekanym w chlebowym piecu z solidną porcją masła, które przy niewielkiej pomocy wyrabiałam sama w maselnicy. To miejsce, gdzie można odpocząć. Od wszystkiego.
I tak pojechaliśmy, do ich gościnności byłam przyzwyczajona, ale jak wyglądają tam Święta – nie miałam pojęcia. Ale to co tam przeżyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Uwielbiam wspólne kolędowanie i choć każdy z nas śpiewa po swojemu i brzmi to raczej tragicznie, to jednak jest w tym sporo magii. Uwielbiam przeglądanie się razem z córeczką w szklanych bombkach i robienie przy tym głupich min. Wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, zapach pierniczków, wspólne otwieranie prezentów, ale nade wszystko kocham czas, gdy się przebieramy i wychodzimy na wspólne kolędowanie. I chociaż mnie trafia się rola diabła, którego dzieci z okolicznych domów boją się, jak ognia i tak jestem prze szczęśliwa! To są niezapomniane chwile! Zabawa, jakich mało. Coś, na co czekam co roku, by na te kilka chwil znów stać się dzieckiem, nie myśleć o problemach dnia codziennego, o rachunkach, cenach paliwa i kłopotach w pracy. To sprawia, że moje, choć zmęczone i zmarznięte stopy latają kilka centymetrów nad ziemią! I choć to w moim przypadku raczej młoda tradycja, bo doświadczyłam jej po raz pierwszy, gdy razem z mężem spędzaliśmy Święta u jego rodziny w górach, to ma w moim sercu szczególne miejsce. Już w październiku odbieram telefon z pytaniem, czy przyjedziemy… wszak nikt tak dobrze diabła nie udaje! I dla mnie to jest prawdziwa magia Świąt i chwile, na które czekam z utęsknieniem :)
Ps. ale ciastami też się objadam w każdym domu, do którego zachodzimy. :-)
I nawet gdyby licząc ilość zjedzonych porcji ciasta, ciastek i deserów to nie ma równie słodkich Świąt. I gdyby liczyć częstotliwość uśmiechów to i w tej kwestii nie mają sobie równych.
pozdrawiam :)
Moje najcudowniejsze święte, to te z dzieciństwa, gdzie w domu czuć było zapach pierników, makowców oraz innych wypieków. Moja babcia piekła cudowne ciasta, które zawsze na święta wspominam. Zawsze była żywa choinka, a w wannie pływał karp. Z racji tego, iż mojej mamie zawsze było żal ryby, tradycją rodzinną się stała wycieczka nad rzekę, gdzie wypuszczaliśmy go, a naszą sztandarową rybą stał się morszczuk. W wigilię zawsze było ok 20 osób, było zawsze wesoło i radośnie.
Moje najsłodsze Święta to te, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci gdyż były na prawdę wyjątkowe.
Wigilia u mojego dziadka, w starym poniemieckim budynku, położonym przy dębowej alei. W koło lasy pola i łąki. U góry strych na którym kochałam rozcierać pajęczynę w palcach. Na szybach okiennych mróz rysował niezapomniane białe witraże. Zapach choinki pieczonego żytniego chleba, tartego chrzanu mieszał się z zapachami sernika i makowca. Pierwsza gwiazdka na niebie i wigilia. Dwanaście potraw i jeden pusty talerz dla niespodziewanego gościa. Dzwonek do drzwi…starszy, miły i sympatyczny człowiek wita się i pyta czy moglibyśmy podzielić się z nim naszą wigilijną kolacją. Zaprosiliśmy go do środka, rozgościł się przy pustym talerzu. Jadł i opowiadał historię swojego życia, a my wszyscy byliśmy jego słuchaczami. Nigdy w życiu nic tak magicznego i wyjątkowego w wigilię mnie nie spotkało. Tak , Pan Janek był na prawdę wyjątkowy, a Święta niezapomniane.
W wieczór wigilijny magiczne rzeczy się dzieją,
Wszyscy patrzą na siebie ogarnięci nadzieją,
Nikt już nie pamięta o o niesnaskach i sporach,
Bo to czas przebaczenia, szczerej zgody to pora.
Każdy patrzy z miłością na drugiego człowieka,
Pusty talerz na wędrowca niecierpliwie już czeka,
Więc nie psujmy nastroju, czcijmy chwilę tę w ciszy,
I w pokorze tej trwajmy. Może Bóg nas usłyszy…
Paryż. Pewnie zastanawia Was co tu robię… to długa historia. Mówiąc w skrócie, wybrałyśmy się z przyjaciółką na wycieczkę. Data wycieczki przypadła akurat na Święta Bożego Narodzenia, gdyż obie nie wiedziałyśmy jak ten piękny czas spędzić. W planach miałyśmy wieżę Eiffla, Luwr, Łuk Triumfalny i inne miejsca, bez których wizyta w Paryżu nie miałaby sensu. Paryż – najromantyczniejsze miasto, więc nie obeszło się bez wymysłów naszej wybujałej wyobraźni. Wybrałyśmy się na podróż statkiem, który przepływa pod mostem zakochanych. Przepływając pod mostem, osoby, które siedzą na statku obok siebie, powinny się pocałować. Wtedy przepowiada to miłość na całe życie. Wiedziałyśmy o tych „paryskich zabobonach” i pomyślałyśmy: co nam szkodzi? Celowo usiadłyśmy osobno i wyczekiwałyśmy przystojnego księcia na białym koniu. Niestety nikt taki się nie pojawiał. Pierwsza z gry odpadła przyjaciółka – dosiadła się do niej starsza pani, która raczej nie przypominała przystojnego młodzieńca i nie przygnała na białym koniu. Ja czekałam dalej, ale jak na złość nikt nie chciał się dosiąść. Kiedy już całkiem zrezygnowałam, usłyszałam głos pewnego mężczyzny, który zapytał czy obok jest wolne. Nie był księciem i nie przyjechał na białym rumaku, ale był niezły. Po chwili odpłynęliśmy od brzegu. Kiedy przepływaliśmy pod mostem stało się coś cudownego. To, co wyobrażałyśmy sobie z przyjaciółką stało się rzeczywistością. Przystojny sąsiad pocałował mnie, a kiedy chciał przeprosić, chociaż tak naprawdę nie miał za co, okazało się, że jest Polakiem. Dalszą część wycieczki spędziliśmy już we trójkę i chyba nie muszę mówić, że z nieznajomym sąsiadem ze statku jesteśmy teraz małżeństwem?
Moje najsłodsze święta to te, które przypadły na pierwszy rok mojego małżeństwa. Oboje z mężem jeszcze studiowaliśmy, pod sercem nosiłam dzieciątko. Mieliśmy już własny kąt, ale finansowo było krucho. Rodzice nam pomagali ile mogli. Uparliśmy się jednak, że te święta spędzimy sami, tylko w trójkę (licząc lokatora w moim brzuszku).
Troszkę przeceniliśmy nasze możliwości, zarówno kulinarne, jak i finansowe.
W rezultacie Wigilie spędziliśmy na cudownym przeżyciu Misterium Bożego Narodzenia, posilając się… orzeszkami w miodzie!
Nie było dwunastu potraw, suto zastawionego stołu. Była za to miłość, ufność, słodycz.
Nie wielu mężczyzn piecze,ale ja to po prostu uwielbiam.Każdego roku na czas świąt piekę piernik z przepisu mojej pra pra Babki.Przepis ten jest tajemnicą rodzinną.Zawsze wychodzi tak samo pulchny,smakowity a zarazem z pięknym korzennym zapachem.Kiedy poznałem moją obecną żonę upiekłem jej piernik w kształcie serca.Pieczenie jest moją pasją.Gdy żona przygotowuje wigilijną wieczerzę ja piekę świąteczne ciasta i ciasteczka.Która z Pań nie chciałaby mieć w domu tak słodkiego męża?Wesołych świąt!
Wyobraźcie sobie dwa małe szkraby w kuchni wycinające foremkami kształty pierników. Dopytujących „długo jeszcze się będą piec?” i „Dlaczego nie możemy lukrować i posypywać gorących”. W końcu malujące z przejęciem kolorowym lukrem pierniczki, które potem wieszają na choinkę i podpytują „kiedy będziemy je mogli zjeść?”. Maluchy kruszące ciasto na kruszon i wylizujące miskę po budyniu. Asystujące w każdej pracy. Malujące na złoto orzechy i z niecierpliwością wypatrujące pierwszej gwiazdki. Męża podsadzającego córkę do czubka choinki, by założyła czubek i synka, który dzierży w rączce aniołka, by przyczepić go tuż poniżej czubka. To są właśnie moje najsłodsze święta. A najlepsze jest to, że odbywają się co roku. Biegnę zaraz kupić amoniak i przyprawy do pierników. Wesołych Świąt
Moje najsłodsze Święta to pierwsze Święta w moim życiu. Mimo, że ich nie pamiętam wiele o nich słyszałam a stare slajdy ze Świąt ze mną w roli głównej są często wyświetlane w moim domu.
Moja mama po porodzie wyszła ze szpitala 24go grudnia. Ja malutka zostałam położona pod choinką. Byłam najlepszym prezentem dla mojej babci (pierwsza wnuczka) oraz rodziców, gdyż byłam długo oczekiwanym dzieckiem. Wszyscy nosili mnie na rękach, przytulali i całowali. To było na prawdę słodkie :)
Moje najsłodsze święta…
ech…kto je lepiej pamięta
niż ja i moja mała córeczka.
Gdy zaświeciła gwiazdeczka
odeszły mi wody płodowe…
Świąteczne to zdarzenie nie nowe
lecz teraz sporo przed czasem,
bo termin był z dużym zapasem.
Lecz cud nastąpił i mojej panience
przyszło się rodzić niczym w stajence.
Święta więc były najsłodsze, jak wiecie
słodyczy większej nie ma na świecie!
Każdego roku Święta są słodsze, każdego roku przygotowania zaczynają się jakiś miesiąc wcześniej gdy to mama z tatą urabiają ciasto na pierniki z przepisu babci mojej babci. Tym razem ta trudna sztuka została powierzona mojemu bratu, mnie i mojemu ukochanemu. Dobrze jest mieć przy sobie silnych mężczyzn, ponieważ trzeba je dobrze wygnieść zwłaszcza, że robi się to z 4,5kg mąki. Potem to ciasto może leżeć nawet do świąt i czekać na przypływ weny artystycznej domowników ; )
Z każdymi świętami czuję się co raz bardziej odpowiedzialna za to co pojawi się na świątecznym stole, wszak trzeba pomagać rodzicom a mamie przy wypiekach- w szczególności :))
Moje najsłodsze Święta były 2 lata temu. Z narzeczonym mieszkaliśmy jeszcze wtedy w akademikach na przeciwko siebie. Z racji tego, że każde z nas wyruszało do swojego domu na Święta, urządziliśmy sobie wspólną Wigilię tydzień wcześniej. Jak na studentów przystało, w lodówkach było tylko światło. Na zewnątrz był straszny mróz więc okryliśmy się kocem, piliśmy herbatę. Przypomniało mi się wtedy, że mam w torbie czekoladę, którą dała mi moja mama kiedy ostatnim razem byłam w domu. Postanowiliśmy ją połamać i wymyślić życzenia dla każdej kosteczki, które później wrzuciliśmy do kubka ogrzewając od spodu podgrzewaczem. Tak rozpuszczone życzenia świąteczne jedliśmy łyżką ze smakiem! Od tamtego czasu nazywamy nowo powstałe danie „czekoladową zupą Wigilijną”, którą zajadamy w Święta do dziś :-)
W moim domu każde Święta są inne, na swój sposób wyjątkowe, i co roku równie SŁODKIE. Powiedziałabym nawet, że NAJSŁODSZE na świecie. Oprócz tradycyjnych SŁODKOŚCI na stole. Jest jeszcze kilka innych elementów podsycających ich SŁODYCZ. SŁODKIE słowa Kocham słyszane od najbliższych, dzięki, którym moje serce zalewa fala SŁODYCZY. SŁODKIE buziaki. SŁODKI uśmiech dzieciaków, kiedy wyczekują pierwszej gwiazdki i zabawek pod choinką. No i przede wszystkim SŁODKIE lenistwo towarzyszące mi podczas Świąt. Zdecydowanie wolę ten drugi rodzaj SŁODYCZY mało kalorycznych o niskiej zawartości cukru.:)
Nigdy nie zapomnę ubiegłej Wigilii, kiedy zabrałam się rano do pieczenia świątecznego piernika.
Dzieci jak to dzieci raz przybiegały do kuchni, raz znikały w pokoju oddając się zabawie. Kuchnia jak lubię świeciła czystością, ja z zadowoleniem nuciłam kolędy przygotowując ciasto, wtedy to zadzwonił dzwonek do drzwi i wdałam się w KRÓTKĄ pogawędkę ze znajomą…
Po kilku minutach, wchodząc do kuchni przeżyłam TOTALNY szok!!
Na środku podłogi bawił się mój szkrab zajadając słodkie ciasto. Mała miała założoną białą bluzę, która zmieniła się w brązową, łapki, buzia, rajstopki, nawet obrus i poduszki na krzesłach nie obroniły się przed czekoladową masą. Wiem, moja wina miska stała na stole w zasięgu ręki.
Czekała nas ogromna kąpiel, namaczanie i zero relaksu dla siebie.
Ciasto poszło w zapomnienie, brakło sił na ponowne . To chyba były najbardziej słodkie święta jakie pamiętam i nawet teraz wywołują uśmiech na twarzy..
Najsłodsze święta? Od razu skojarzyła mi się Wigilia, jedna z pierwszych, które pamiętam. Miałam wtedy jakieś siedem lat. Razem z mamą i narzeczoną mojego brata piekłyśmy pierniki. W moim domu to była nowość, nietypowy wyskok, bo rodzina jest raczej mięsożerna i dopiero gdy sama zaczęłam dorastać, i tworzyć moje małe kulinarne, słodkie dzieła, coś ruszyło się w kierunku pałaszowania ciast wszelkiej maści i rodzaju. Dekorowałam pierniczki, każdy musiał być jak najbardziej indywidualny. Miałam kolorowe posypki i czułam się jak prawdziwa, mała gospodyni. Najlepsze, że pracowałyśmy, trzy dziewczyny, razem. Piernikowych pychotek, różnych kształtów było (w moim odczuciu) miliony. Cała kuchnia usypana ciastkami, ja – okurzona mąką. Jedna z niewielu takich chwil dzieciństwa, która pozostaje w pamięci na długo. Nadal jestem młoda, mam dopiero 18 lat, ale tamto wydarzenie spowodowało, że poczułam satysfakcję z robienia czegoś…dla kogoś. Cieszyłam się, że goście jedzą moje ciacha (przed świętami skrzętnie ukryte w szafce).
MOJE SŁODKIE ŚWIĘTA!
Mój trzyletni synek Ksawery w roli sobotniego cukiernika, kiedy to pyszne korzenne pierniczki rodzinnie piekliśmy i przy tym się świetnie bawiliśmy. Synek dzielnie pomagał przy wyrabianiu ciasta, by kolejno tworzyć z pomocą foremek fantazyjne kształty, które posiadały nieco walorów nowoczesnej sztuki kulinarnej. Słodkie było zaangażowanie maluszka w pomoc w kuchni. Ubrał siebie, mamę oraz tatę w fartuszki, a następnie wraz z rodzicami wybrał odpowiednie składniki ze spiżarki. Delikatnie wykrawał ciasteczka, raz choinkę innym razem misia. Po upieczeniu czas przyszedł na ozdabianie, poszły w ruch cukrowe pisaki, lukier i posypki. Powstały przeurocze pierniczki, które to zapakowaliśmy i w niedziele zawieźliśmy do dziadków. Malec osobiście wręczył korzenne podarunki, a mnie duma rozpierała, że mam tak zdolnego cukiernika.
Pierniczki wyszły pycha, a radość dziecka bezcenna!
Wesołych Świąt! :)
Moje najsłodsze święta…
Kiedy po szalonym dniu z dziećmi na sankach posunęłam jak długa po dość stromej górce… Bez sanek. Ubrana… Mało „śnieżnie” :) Miałam pozdzierane ręce, spodnie, nie mówiąc o całej twarzy.
W domu, ledwo żywa leżałam na kanapie i nie oddychałam, a mąż zajmował się przygotowywaniem Wigilii. W pewnym momencie Mróweczka (moja najmłodsza córeczka) zaprowadziła mnie do strefy zabawowej w naszym salonie i… ustawiła mi z klocków wielką wieżę. Mało tego- nienawidziła tych klocków i nie ruszała ich prawie 5 miesięcy (odkąd je dostała).
Zawołałam wtedy męża, który wybiegł jak oparzony z kuchni w moim różowym fartuszku i cały brudny od mąki :) Nie wiem, co było bardziej słodkie i urocze- on piekący ciasto z takim zaangażowaniem, czy moja ukochana córeczka budująca z takim zapałem ze znienawidzonych klocków :)
Wesołych świąt!
ps. moim marzeniem jest środkowy model foremki- ten z odpinanym klipsem… Szukam takiej z dobrej firmy od lutego :)
Najsłodsze Święta to powrót po latach do domu. Żadnych żali wobec siebie. Życzliwość, ciepło i zrozumienie. Choinka, życzenia, Wigilijne potrawy. Już to wszystko zostawało wspomnieniem i znowu powróciło w realnym życiu. Gdy coś stracimy, po odzyskaniu doceniamy to 100 razy bardziej.
Tylko jedne Święta w moim życiu były tak wyjątkowo wyjątkowe :) Słodkie podwójnie… I wiem,że będę je pamiętać do końca życia! Początek tej historii to 1 maj 2008 roku, kiedy to w moim sercu i życiu pojawiła się moja najwierniejsza i najwspanialsza Przyjaciółka! Coco- czarna cocker spanielka! Spełnienie moich wieloletnich marzeń! To co nas połączyło, to było coś magicznego i wspaniałego, od tego momentu każdy dzień , nawet ten najcięższy, dzięki Coco był pełen uśmiechu! Rozumiałyśmy się bez słów, gdzie ja, tam i ona! Mój czarny cień. :)
Niestety w październiku Coco bardzo poważnie zachorowała! Zaczął się koszmar badań, wizyt u weterynarza a z Coco było coraz gorzej, coraz to nowe leki, które na chwilę pomagały… i znów było gorzej! Coco nikła w oczach, nie chciała nic jeść. Gotowałam jej mięsko, zupki, kupowałam słoiczki dla dzieci… i nic. Byłam załamana i wściekła na życie,że odbiera mi najlepszego Przyjaciela. Nocami czuwałam przy Niej i sprawdzałam, czy oddycha. Nadszedł czas przedświąteczny. Nie chciałam nawet słyszeć o choince, prezentach, ja chciałam tylko,żeby ona wyzdrowiała. Żeby spojrzała na mnie tymi iskrzącymi orzechowo-niebieskimi oczami, żebym mogła rano poczuć jej zimny nosek na policzku, żebyśmy mogły iść na długi spacer na nasze ukochane łąki…
Kilka dni przed Bożym Narodzeniem Coco dostała kolejne leki. Gorączka, która trawiła jej wątle ciałko, lekko ustąpiła, ale niestety jeść nadal nie chciała! Kawałeczek mięska na cały dzień, to był i tak niesamowity wyczyn. I wtedy przyszedł mi do głowy pomysł! Zrobię Jej na kawie Ince i mleku z masełkiem budyń, ponieważ ona uwielbiała smak kawy! Zawsze wypijała mi z filiżanki pozostawioną „bez opieki” kawę z mlekiem! I kochała budyń! Dwa dni przed Wigilią stał się Cud! Coco zaczęła jeść! Wpierw kilka łyżeczek budyniu, ale zjadła i się oblizała! Następnego dnia już małą miseczkę a w Wigilię się podniosła!!!!!!!!! Boże, jaka ja byłam szczęśliwa! Zjadła ze smakiem całą miseczkę budyniu a gorączka praktycznie spadła do normy! To były najsłodsze Święta w moim życiu! Coco zdrowiała a przez 3 świąteczne dni wspólnie jadłyśmy ten jakże słodki kawowy budyń! Nie potrzebowałam prezentów, choinki, 12 potraw, by poczuć MAGIĘ ŚWIĄT! Nigdy nie zapomnę tego Bożego Narodzenia! Moje słodkie szczęście ma teraz już prawie 5 lat i nie wyobrażam sobie bez Niej życia! Zmieniła je i nadała mu sens! Dziękuję Coco!
Wiekszość najsłodszych świąt jest w okresie dzieciństwa, bo choć to krótki czas, to im bogatszy, tym więcej dobrych wspomnień, które są potem źródłem pozytywnej energii. Jedne zapamiętałam szczególnie. Miałam ok. 6 lat. Po raz pierwszy przyjechaliśmy całą rodziną do babci. Śniegu było tak dużo, że za ogromnych zasp niczego nie było widać. Wciąż mam w pamięci, już od progu spowitą chmurkę smakowitych woni dochodzącą z kuchni mojej babci. Nie było nic piękniejszego od zapachu żywej ponad 3- metrowej choinki zmieszanej z aromatem piernika i tradycyjnego kompotu z suszonych owoców. Na choince też było słodko, bo królowały na niej ozdoby przypominające łakocie- cukierki, babeczki i pierniczki oraz prawdziwe miodowe pierniczki, orzechy zawijane w złotko czy jabłuszka. Nie wiedziałam wtedy, które są prawdziwe, a które nie i strasznie mnie korciło, zeby ich dotknąć i spróbować, ale babcia surowo mi tego zakazała i powiedziała, że inaczej nie przyjdzie do mnie Święty Mikołaj. Wtedy uparłyśmy się z kuzynką, że poczekamy i zobaczymy go na żywo. Czuwałyśmy do trzeciej nad ranem. A kiedy obudziłyśmy się o ósmej, prezenty już leżały pod choinką. Byłyśmy bardzo rozczarowane, ale cieszyłyśmy się z prezentów. Dzisiaj wspominam to z uśmiechem. Dla mnie święta zawsze muszą pachnieć piernikiem z korzennymi przyprawami.
Każde moje święta były słodkie, a najsłodsze dopiero przede mną, będą w tym roku, gdyż: domowy cukier waniliowy czeka, własnoręcznie przygotowana przyprawa piernikowa również, mnóstwo domowych konfitur i dżemów także. Wszystko po to, aby w tym roku było naj…
Pamiętam, te święta, to było dokładnie 4 lata temu kiedy to mama po raz pierwszy przygotowała orzechowca. Nazwa może być mało kojarząca ze słodkościami, jednak to ciasto jest najwyborniejsze na świecie i przeeesłodkie! Orzechy karmel, miód, delikatne ciasto, słodka masa (która jest słodką tajemnicą mojej mamy) po prostu łamią wszelkie przepisy i zasady dotyczące jakiegokolwiek umiaru w jedzeniu, a tym bardziej tego cudeńka!
Aż ślinka mi cieknie na samą myśl o tym wypieku.
Pierwszy kęs tego ciasta a ja już zarezerwowałam kolejne kawałki prosząc o kubek gorącej kawy i tak w jeden dzień pochłonęłam chyba z pół blachy ciasta.
Najwspanialsze święta, białe, ciepły dom, dobre ciacho, kubek kawy i czas spędzony z rodziną.
Mam nadzieję, że i te święta takie będą. Nie, ja to wiem, że takie będą :)
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Najsłodsze święta, to te, gdy uwierzyłam w siebie i zrobiłam pralinki czekoladowe z rumem, prażonym orzechami i kakaem. A myślałam, że nie wyjdą!! Zawinięte każdy jeden w przezroczystą folię wisiały na mojej mini choince, a w pierwszy dzień świąt wpadły w ręce mojej mamy, która akurat w tym dniu ma urodziny. Oj, było baaardzo słodko, baaardzo smacznie i baaardzo świątecznie :). I jak pysznie!!!