Sernik z Toblerone- szwajcarska kwintesencja rozpusty
Ten przepis to jedna z pamiątek po moim ostatnim wyjeździe do Szwajcarii. To kraj zdecydowanie kojarzący się (i słusznie!) z mleczną czekoladą. Mój ulubiony jej gatunek produkowany jest właśnie tam. Toblerone. Moje najsłodsze wspomnienie z dzieciństwa. Przywożone z dalekich podróży trójkątne czekoladki, tak słodkie, że aż uzależniające. Aksamitna czekolada z kawałkami nugatu, migdałów i miodu. Rozkosz w każdym kawałku.
Jakiś geniusz wpadł na pomysł połączenia tych wyjątkowych kostek z kremowym serkiem. Otrzymujemy tym sposobem mix wyjątkowo mocno czekoladowy, delikatnie kremowy – to prawie mus, do tego nie wymagający pieczenia!
Jeden kawałek to porcja zaspokajająca na całą dobę moją wielką potrzebę zjedzenia czegoś słodkiego. Musze przy tym zaznaczyć, że do przygotowania tego deseru wykorzystałam Toblerone w wersji „gorzkiej”, a nie mlecznej (szczegóły poniżej).
Deser zdecydowany w smaku, intensywny, wyjątkowy.
Obawiam się, ża znając mój apetyt i miłość do słodkich rzeczy, zjadłabym cały;)