Mięso dzielimy na porcje (w poprzek włókien), rozbijamy (jeśli chcemy mieć bitki) lub kroimy w zgrabne sześcianik (jeśli serwujemy gulasz). Oprószamy mąką krupczatką oraz pieprzem i kładziemy na rozgrzany tłuszcz (zgodnie z radami Starych Kucharzy solimy później, aby wołowina nie stała się twarda). Obsmażone na rumiano mięso przekładamy do garnka. Na tej samej patelni (nie umytej!) rumienimy pokrojoną w kostkę włoszczyznę i cebulę oraz przyprawy. Warzywa przekładamy do garnka z mięsem, zalewamy bulionem (w ilości zależnej od efektu jaki chcemy uzyskać, na zupę oczywiście więcej płynu), dolewamy chlust wina, ewentualnie łyżkę przecieru pomidorowego-dla koloru i suszone grzyby (nie namaczam ich wcześniej, cały sok puszczą do sosu). I gotujemy tą cudowną mieszankę dobre 2 godziny- a może i dłużej!
Po tym czasie, gdy mięso jest już idealnie kruche, wyławiam je z sosu, po czym miksuję płyn, aby powstał pięknie brązowy, zawiesisty sos. Teraz wystarczy już tylko przygotować pajdy świeżego chleba, ugotować miskę kaszy lub po prostu ziemniaków i zasiąść do stołu.
Ach, rozmarzyłam się..