Konkurs, konkurs, konkurs … z Electrolux Expressionist Collection !
Nadeszła długo oczekiwana chwila, o której już Wam wspominałam- wszem i wobec ogłaszam konkurs!
Konkurs nie byle jaki, bo nagrody w nim naprawdę pierwszej jakości- cała seria produktów Electrolux Expressionist Collection– toster, czajnik elektryczny, ekspres do kawy, blender („żyrafa”) oraz blender kielichowy. Zwycięzców będzie więc pięcioro, to pięć szans na wygraną dla każdego zgłoszenia, są więc całkiem spore!
Pytanie konkursowe jest zarówno łatwe, jak i bardo przyjemne. Opiszcie proszę w komentarzu pod tym postem Wasze ulubione/wymarzone śniadanie. Na odpowiedzi czekam do północy 23 lipca br, każdy może wysłać jedno zgłoszenie.
Zatem do dzieła, czekam na opisy, od których pocieknie mi ślinka! :)
Ps. W formularzu przesyłania komentarzy podawajcie proszę adresy e-mail (w wyznaczonym okienku), żebym mogła skontaktować się ze zwycięzcami!
Moje wymarzone śniadanie zjadłabym na tarasie z widokiem na piękne morze (Włochy, Grecja, Francja), a stół zastawiony byłby jeszcze ciepłymi francuskimi croissantami i innymi wypiekami, w których oni są mistrzami, soczystymi i świeżymi owocami prosto z greckich „laików” (targu z warzywami i owocami prosto od rolników), a wszytko uzupełnione byłoby przez pyszne włoskie espresso, zaparzone w tradycyjnej kawiarce ;)
Moje ulubione śniadanie to pyszna owsianka przygotowana na mleku z dodatkiem aromatycznego miodu, aby ją lekko osłodzić i z sezonowymi owocami – najbardziej lubię porzeczki i borówki amerykańskie a także nektarynki, czasem dodaje także suszone owoce i ziarna-słonecznik, siemię lniane. Takie śniadanie uwielbiam jeść na tarasie w promieniach porannego słońca i śpiewu ptaków, szumu drzew. No i pyszna kawa z mlekiem do tego, aby podnieść moje niskie ciśnienie. Takie poranne śniadania lubię najbardziej :-)
W oddali słychać śmiech moich dzieci, ja jeszcze w pościeli a przede mna taca pełna smakołyków- podana prosto do łóżka. A na tacy pyszne, pachnące naleśniki z jagodami, poziomkami i truskawkami, lekko polane syropem klonowym lub opruszone cukrem pudrem. Sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy i w dzbanuszku małe stokrotki.
Nie jest to może wyrafinowany posiłek, ale mój ulubiony. Nie wymaga pięknych krajobrazów, super serwisu kelnerskiego, koszy piknikowych. Jest to cotygodniowe sobotnie śniadanie z mężem i dziećmi. Rano ktoś z nas idzie do piekarni po świeże bułeczki (każdy zamawia swoją ulubioną). Parzymy lepszą, niż codzienna kawę, gotujemy jajka ( takie jak każdy chce), dla dzieci robię prawdziwe ( ucierane) kakao; czasem z córeczką ucieramy twarożek ze szczypiorkiem. Ale tak na prawdę nie ważne co jest na stole – najważniejsze, ze wspólnie zasiadamy do stołu. I nie spieszymy się tylko celebrujemy chwilę! Rozmawiamy, dowcipkujemy, wygłupiamy się, planujemy dalsze spędzanie weekendu! Nie rozmawiamy o zadanych lekcjach, pracy – na to jest czas później. Cieszymy się sobą !
Wymarzone śniadanie to takie, do którego zasiadamy wszyscy razem, całą rodziną a nie jak zazwyczaj – każdy o innej porze, w innym miejscu. mogłabym wtedy przygotować dla każdego to co lubi – pastę z makreli dla męża, jajecznicę dla syna nastolatka, gofry dla młodszego niejadka. Usiadłabym z mini przy stole z kubkiem kawy i tostem z masłem i marzyła o tym, że tak jest codziennie.
Leniwy sobotni poranek. Przewracam się na drugi bok. Powoli dochodzi do mnie cudowny zapach gorącej kawy. Głęboko wdycham powietrze. W głębi mieszkania słychać małą krzątaninę w kuchni. Ktoś próbuje być cicho, ale nie do końca mu to wychodzi. Uśmiecham się na myśl o Nim. Po chwili wyczuwam czyjąś obecność w pokoju. Otwieram oczy i wita mnie Jego cudowny uśmiech. Odwzajemniam. A On całuje mnie w czoło i stawia tacę na łóżku. Siada obok mnie i razem delektujemy się pierwszym łykiem aromatycznej kawy, później delikatne placuszki owsiane ze słodką bitą śmietaną i letnimi owocami- maliny, jeżyny, borówki. Jest też trochę poziomek- smak dzieciństwa. Niech ta chwila trwa wiecznie!
Bo najlepsze śniadanie, to śniadanie z osobą, którą się kocha, nawet jeśli oznacza to wczesne wstawanie. Jego uśmiech i pocałunek wynagrodzą wszystko…
Moje wymarzone śniadanie, w gronie rodzinnym jedzone na ogrodzie.
tosty z szynka, serem i jajkiem sadzonym do tego sałatka ze świeżych owoców i pyszny sok
Moje wymarzone śniadanie – to śniadanie na werandzie z widokiem na góry w moim wymarzonym domku – na stole muszą byc koniecznie nasze domowe wyroby -ciepłe bułeczki i chlebek na zakwasie do tego biały serek , dżemik truskawkowy , galaretka porzeczkoa , pasztecik i pachnąca wędzoneczka , ciasto z owocami i kawa Inka- takie właśnie śniadanko chicłabym jeść i chiałabym się nim dzielić z moją rodziną i gośćmi
pyszne upieczone we własnym piekarniku bagietki, odrobina dobrej oliwy, 2 sery kozie, dużo warzyw, domowa konfitura wiśniowa i kawa – najlepsza na świecie – i tej mi brakuje ostatnio najbardziej.
Dla naszej czworki maluchów koktajl bananowo truskawkowy z przemyconym szpinakiem tak by się nie zorientowali ;) a potem i tak pewnie pochłonęliby wszystko z talerzy rodziców Nasze wymarzone śniadania celebrujemy razem co tydzień :)
choć egoistycznie marzy mi się croissant i kawa tylko z mężem w jakiejś kawiarence w małym włoskim miasteczku. ;)
Nalewam do kawiarki wodę, wsypuję kawę… ehh już pięknie pachnie
Wyciągam jajka, masło, patelnię. Wokoło zaczyna się krzątać mój R.
Jajecznica to jego największa kulinarna specjalizacja. Zawsze wszystko jest wykonywane w takiej samej kolejności. Na patelni ląduje masło, potem całe jaka, sól tylko na żółtka, i spokojnie miesza początkowo tylko same białka, na końcu całość.
Kawa zaczyna dochodzić, pyrka jak najęta, pachnie jeszcze bardziej.
Na talerzykach ląduje żółte, wilgotne cudo, do filiżanek czarna kawa. Do tego tylko jeszcze chlebek żytni na zakwasie.
Nie wiem czy to kwestia rytualnego przygotowywania czy po prostu towarzystwa, ale ja więcej nie potrzebuję, takie śniadanie mogę jadać codziennie.
Jak wymarzone śniadanie, to tylko siedząc przed malowniczym domkiem na fiordach norweskich przy temperaturze do 15 st. Celsjusza. Słońce, zapach morza a na talerzu kawałek świeżego chleba posmarowanego serkiem śmietankowym z świeżo wędzonym łososiem (przyniesionym z pobliskiej wędzarni), koperkiem kaparami, własnoręcznie marynowaną czerwoną cebulą, dopiero co wyciągniętą ze słoiczka, wszystko skropione sokiem z cytryny. No i oczywiście do tego świeżo parzona czarna kawa.
Jednak wymarzone śniadanie, to tylko z żoną u boku.
Tyle. Rozmarzyłem się.
Sobota rano.Dzwoni budzik o 6:00 (kurcze znow zapomnialam wywylaczyc na weekend grrr).Spie dalej,ale maz juz wierci sie…jeszcze chwile chce troche pospac prosze…Zasypiam.Otwieram oczy po 9:00 maz stoi z taca swieze. Buleczki, sok wycisniety z pomaranczy,jogurt naturalny z jagodami,swiezy soczysty pomidor,wedlina lub ser wszystko do wyboru do koloru.Sniadanie do lozka,kochany maz…marzenie.Niestety w realu maz spi dluzej,ja szybko lece na rynek kupuje co trzeba, wszystko wyjmuje na stol.Maz wstaje na gotowe.Zycie!.Ale w marzeniach czuje ten smak pysznego sniadania do lozka…moze kiedys sie spelni.
Moje wymarzone śniadanie zjadłam bym oczywiście z moim ukochanym mężem na tarasie z widokiem na piękną Szwajcarię. Na naszym stole były by same pyszności. Świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy, pachnące tosty, talerz z różnymi szwajcarskimi serami i kawa. Dodatkowo jeszcze świeże owoce i dżem wiśniowy ……
Wschód słońca na pięknej plaży Władysławowa, 4 rano:) Kawa parzona z kawiarki w termosie, chrupiące rogaliki kupione pokątnie z zaplecza w jeszcze zamkniętej piekarni, świeże jagody i dotyk ukochanej osoby…..
Wymarzone śniadanie ?
Mam takie w każdą sobotę i niedziele. Przygotowujemy je wspólnie z mężem. Mamy wiecej czasu i celebrujemy weekendowe śniadania.
Zestaw pierwszy – Kawa lub herbata z cytryną, imbirem i miodem :-) a do tego jajka na miękko, dobry chleb z masłem i sałatka z pomidorów.
Zestaw drugi – do picia j.w. + rozgnieciony twarożek ze szczypiorkiem, rzodkiewkami, smietaną z jogurtem, przyprawiony mieloną chili i solą.
Pozdrawiam :)
Wymarzone śniadanie… Jest ich kilka, ale chyba takie najbardziej najbardziej to niedzielne śniadanie do łóżka zrobione przez mojego mężczyznę ;)
Świeża kawa, sok pomarańczowy dopiero co wyciśnięty, a do tego chrupiące pieczywo, które dopiero co było wyjęte z piekarnika… wystarczy mi już do tego tylko domowej roboty dżem truskawkowy i masełko ;P
A na deser talerz owoców, które zjadamy karmiąc się nawzajem…
Tak wiem, brzmi jak z jakiegoś romantycznego filmu, ale w końcu to są marzenia;)
pachnące croissanty a obok masło zmieszane z świeżymi kwiatami lawendy i rozmarynem wprost z mojego ogródka. do tego kubek duże kawy ze spienionym mlekiem z odrobiną cukru muscavado na wierzchu. jogurt z odrobiną malin, borówek, jeżyn, jagód i orzechami brazylijskimi i migdałami posypane świeżymi listkami mięty i stewi (też z mojego ogrodu).
Lato.Niedziela, 9.00, bez względu na to o której godzinie poszło się wczoraj spać, zawsze o 9.00 tato budził nas śniadaniem. Prostym, a zarazem tak bogatym, że głowa mała. Na talerzach kłębiły się ugotowane na twardo jajka, pomidory, ogórki, szczypior, młoda cebulka, sałata, rzodkiewka (jeśli jeszcze była), urobiony wiejski serek biały, szynka uwędzona przez tatę, boczek (też przez tatę przyrządzony) i chleb – upieczony gdzieś na wsi, bo wszystko co na tym stole się znajdowało było ze wsi, z ogródka moich rodziców lub zaprzyjaźnionych z nimi ludzi. Do tego kawa lub herbata…, a czasem kakao choć to woleliśmy na kolację.Te smaki, te zapachy i kolory…ta atmosfera wspólnego niedzielnego śniadania…
Mój młodzieńczy raj, do którego wracam na to wymarzone sniadanie, które choć odtwarzane u mnie w domu nie ma takiego klimatu jak tam u taty, i mamy. Dlatego, gdy nie mogę w niedzielę być u nich marzę właśnie o takim śniadaniu. Prostym, ale bogatym w smaki, w emocje, które mój zakochany w jedzeniu tata wyrażał na talerzach!
Wymarzyć śniadanie ?..
Ulubione to te cichutkie, szeptem chrupiące, przyprawione szczyptą wspomnień. Wstaję wcześniej, na długo przed Nimi. Tykający pod piersią budzik nigdy się nie myli. Niepowtarzalne, nieustannie popychane parującą z gorąca miłością. Zaraz tym ciepłem podgrzewam wodę na herbatę. Rozmyślnie otwieram wieczko staroświeckiego jak Nasze obyczaje czajniczka. Świst pary wodnej przerwałby Wasz głęboki sen…
Czas na moje najmłodsze Dzieciątko. Sięgam po zawiniątko w lnianej szmatce, delikatnie rozchylając brzegi. Jego ciepło uderza mnie z całą mocą, choć już dawno powinien ostygnąć. Jednak miłość nigdy nie traci na sile. Ten Chleb, upieczony w nocy, gdy Wszyscy już posnęli, to całe moje serce. Otulone twardą skorupką, skrywające prawdziwą naturę. Podziurawioną krzywdami. Mięciutką i wrażliwą. Wilgotną od uronionych łez. Chleb Nasz powszedni…
Układając na półmisku szynki i sery, przygotowuję Mu czarną kawę. Gęste i aromatyczne espresso. Nieoszpecone mleczną pianką, męskie i pierwotne. Dokładnie takie, jak on. Dające siłę, nawet po nieprzespanej nocy. Oparcie w długiej podróży. Energię. Moc. Jednak Jego bezwzględność ma swoje granice. Odwróci się plecami, udając nostalgię, odwracając od siebie uwagi. Przekonany, że nikt nie patrzy, dosłodzi nieco tę esencjonalną męskość. Złamie harde serce. Uroni łzę wzruszenia. Rozczuli…
Dla Niego dżem, dla Niej masło orzechowe. Cukier i Sól. Woda i Ogień. On i Ona. Tak różni, a tak przy tym podobni. Z jednej krwi, z tego samego ciała. Podzielili się genami rozważnie. Wybierali je świadomie, konstruując zupełnie różne osobowości. Jednak tradycja jest świętością. Kanapka z masłem orzechowym nigdy nie smakuje bez dżemu. Zestawienie idealne. Choć oddzielnie smakują, razem tworzą spektakularne połączenie…
Coś przeszkadza mojemu wymarzonemu śniadaniu… Krzyki, krzątanina, rwetes… Cienie przemykające gdzieś przede mną przysłaniają idealnie zastawiony do śniadanie stół. Zmuszają do spojrzenia w ich kierunku. Przecieram oczy, rozglądam się nieobecnym wzrokiem. Przede mną taca. Tost z żółtym serem i ketchupem. Herbata z cytryną. Obrane ćwiartki jabłka. Na komodzie laurka. „Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, kochana Mamo!”. Obok leży pierścionek.
Przez ściśnięte ze wzruszenia gardło ledwie przełykam kęsy najsmaczniejszego śniadania na świecie. Chłodna już herbata nie pomaga powstrzymać łez. Nasycona miłością, idę podziękować. Oni pewnie są jeszcze głodni…
No dobrze, hmmm, zamykam oczy… Twarożek ze śmietaną i świeżą miętą – wspomnienie dzieciństwa, latem pozycja u nas obowiązkowa. Grzanki z kurkami i oscypkiem – luuubimy, na kurki czekamy cały rok! Pomidorki koktajlowe, uprawiane na balkonie – każdy kolejny pomidor na krzaczku witany jest jest okrzykami i potem pieczołowicie doglądany, dopóki nie dojrzeje i nie wyląduje w miseczce ;-) Chleb własnego wypieku – zakładam, ze tym razem (idealnym przecież!) zakwas mi nie spleśniał / nie nabrał zapachu zmywacza do paznokci / nie został wyrzucony przez dochodzącego członka rodziny („miałaś coś dziwnego w słoiku, w lodówce, wyrzuciłam to” – oznajmiła kiedyś radośnie przez telefon moja mama, doglądająca mieszkania, kiedy byliśmy na wakacjach) ;-))
A wszystko to na naszym wymarzonym tarasie w wymarzonym domu blisko plaży – nadbałtyckiej, oczywiście!
Śniadanie w promieniach słońca zmieszanych z aromatem kawy i do tego waniliowo-maślana bułeczka! Na drugi rzut najchętniej jajecznica z drobno posiekaną dymką i szczypiorkiem z własnego ogródka oraz dodatkiem świeżo zmielonego pieprzu. Mała porcja koktajlu z mieszanki porzeczek, malin i poziomek z odrobiną miodu doda energii na cały dzień!
Wymarzone śniadanie, to każde zjedzone w towarzystwie ukochanych osób, a 26 lipca – w 11 rocznicę naszego TAK, latte i ciabatta z pomidorem prosto z krzaczka będzie smakować wyjątkowo…
Wymarzone śniadanie to każde zjedzone w towarzystwie ukochanych osób, a 26 lipca w 11 rocznicę naszego TAK, latte z miodem i cynamonem oraz ciabatta z pomidorem prosto z krzaczka i bazylią, będzie smakować wyjątkowo…
Wymarzone śniadanie to to w łóżku z mężem, gdzie zajadamy się pachnącym jajkiem zapieczonym w kokilce, z małą ilością śmietanki, parmezanem i świeżym tymiankiem. Do tego grzanka lub jeszcze ciepła bułka z piekarnika wraz z zrobionym przez siebie masłem. No i oczywiście świeżo zmielona, pachnąca kawa, zaparzona w kawiarce.
Ulubione śniadanie? Nieważne gdzie i jak, ważne z kim. Czy to o wschodzie słońca nad brzegiem morza w chorwackim Trogirze, wyposażeni w kocyk i lokalne smakołyki kupione na dopiero co budzącym się do życia targu. Czy wspólna kawa wypita o 6 rano po nieprzespanej nocy, pełnej rozmów i śmiechu z przyjaciółmi. Czy po prostu niedzielne śniadanie z domowym chlebem i białym serem z ręcznie robioną konfiturą z wiśni, doprawione miłością i troską. Nieważne gdzie i jak, ważne z kim. Z Nią, z Nim, z Nimi.
Ważne jest nie tylko co, ale i gdzie, więc opis wymarzonego śniadania rozpocznę od nakreślenia okoliczności przyrody. Miejsce: taras domu mojej mamy. W zasięgu wzroku zieleń drzew i kwitnąca lawęda. Żaden nieporządany dźwięk nie zakłóca sielanki – świergot ptaków i bzyczenie trzmieli zastępują kojącą muzykę. Do śniadania zasiadamy wczesnym rankiem, kiedy chłód porannej rosy ustępuje pod dotnięciem pierwszych promieni słońca. Obie z mamą (mamy długie babskie śniadanie z pogaduchami, w końcu dawno się nie widziałyśmy) preferujemy śniadania w formie szwedzkiego bufetu, więc na stole pojawiają się różnorakie skarby do samodzielnego komponowania. Jest żytni chleb z lokalnej piekarni, samodzielnie zrobione masło (z mleka od ostatniej we wsi krowy ;) ), zestaw dżemów z zimowych zapasów, wędzona ryba (obie ją uwielbiamy), jędrna sałata z porannego zbioru, ciepłe od słońca pomidory z grządki, a na fanów nabiału czeka biały ser robiony ze zsiadłego mleka wedle przepisu babci. Jemy niespiesznie, w końcu mamy sobie tyle do opowiedzenia. W międzyczasie roztaczająca nieziemski aromat kawa stygnie, więc trzeba zaparzyć jej więcej i przezornie pozostawić w dzbanku, ustawionym na podgrzewaczu. Nasze kompozycje śniadaniowe trafiają na porcelanowe vintage talerzyki upolowane na pchlim targu, kawę popijamy z babcinych filiżanek – może niezbyt urodziwych, ale posiadajacych dużą wartość sentymentalną, wszak przetrwały wojenną zawieruchę i eksodus ze wschodu na zachód. Może to małostkowe, ale dla nas ważne jest nie tylko, co jemy, ale także cała oprawa związana z nakrywanie do stołu wedle zasady, że estetyka posiłku podkręca wrażenia smakowe :) Powracający z nocnej eskapady kot domaga się śniadania, więc wkrótce dołącza do naszej biesiady. Niczego już więcej nie trzeba, jest dobrze.
Moje wymarzone śniadanie na werandzie małego białego domku na plaży o wschodzie słońca z widokiem budzącego się dnia i szumem fal… Doskonałym początkiem dnia jest duża waniliowa latte z cynamonem i chrupiące musli crunchy z musem truskawkowym, owocami i puszystym jogurtem z mlekiem kokosowym. Do tego moja ulubiona sałatka z grillowanymi na ostro krewetkami, grillowaną gruszką, figą i serem camembert z pachnącym tostem… doskonałość w smaku i bardzo zdrowe źródło energii… sok ze świeżo wyciśniętych czerwonych pomarańczy… ulubiona lektura… do szczęścia nie trzeba mi wiele :-) pozdrawiam
Wymarzone śniadanie to takie zjedzone w słoneczno-wietrznej Wenecji ;) Na start „obowiązkowe” espresso z pobliskiej caffetterii w towarzystwie wielbionego „cornetto con la crema” czyli lekkiego ciastka na cieście francuskim z pysznym kremem budyniowym… po tak miłym stracie spacer i szybka wizyta w sklepie ze świeżym pieczywem, warzywami, wędlinami i serem. Następnie znalezienie zacisza pomiędzy weneckimi budynkami i skonsumowanie pysznych produktów. Nic bardziej mi się nie marzy, jak ciabatta z prosciutto crudo, gorgonzolą dolce, suszonymi pomidorami i rukolą w jednej z tych uroczych uliczek, z dala od tłumu turystów. Mmmmmm <3
Sierpień. Dalmacja. Stoimy na kotwicy w jakiejś zatoczce na północ od Szybenika. Do koi dziobowej przez forluk wpadają pierwsze promienie słońca wychodzącego zza góry. Chłopaki już po porannej kąpieli w krystalicznie czystej wodzie. Trochę chłodno jeszcze, poranna bryza, ale co tam! Zaraz zjemy pyszną jajecznicę na boczku wygrzebanym gdzieś z czeluści naszej lodówki -wczoraj miałyśmy tam zrobić porządek, ale trochę wiało i nie było jak;-). Borys oczywiście życzy sobie mleko z płatkami – dzieciaki nie wiedzą co dobre;-) Nasze- dorosłe śniadanie jak zwykle nie będzie mieściło się na naszym łódkowym stoliczku i jak zwykle będzie ciągnęło się w nieskończoność, bo jeszcze kawka, jeszcze melon, jeszcze ciasteczko… Aż w końcu Maciek podniesie kotwicę. Nasz „pływający balkon” uniesie się po adriatyckich krótkich falach. Śniadanie dokończymy na wodzie.
Jajko na miękko. Grzanka z prawdziwym czedarem i świeżym ogórkiem,druga grzanka z masłem i dżemem malinowym. Sałatka z tuńczyka. Kawa
Wymarzone śniadanie-właśnie mam je spędzając wakacje u cioci.Taras,szum drzew,ciepło,promyk słońca,śmiech moich dzieci,brak pośpiechu.Zasiadamy razem,rodzinnie,wszyscy do stołu i to jest najpiękniejsze i wtedy najbardziej smakuje śniadanie,a na stole herbata z czajnika,pieczywo w róźnych odmianach,serki-biały,żółty,wędliny i to co dostępne w lecie,pomidorki,ogórki,rzodkiewki,sałaty.dla dzieci płatki z mlekiem lub tosty z miodem i uśmiechnięte buzię.A po śniadaniu leniwie popijam kawę,rozmawiając,wspominając….uwielbiam pobyty u cioci i wujka,uwielbiam tą atmosfere
Wymarzone śniadanie … hmmm
niedzielny poranek, a do łóżka mąż przyniósł aromatyczną kawę z ciepłym mlekiem, chrupiące grzanki z dżemem truskawkowym własnej produkcji z truskawek z przydomowego ogródka i oczywiście mała różyczka … chwilo trwaj. Życzę wszystkim niezapomnianych śniadań :)
Marzy mi się śniadanie, które mogłabym zjeść bez pośpiechu, w ciszy, którym mogłabym się delektować niesłychanie długo i wtedy to już chyba byłoby bez znaczenia co mam na talerzu :) lecz jestem mamą i to chyba szybko nie nastąpi :) Pozdrawiam
Marzy mi sie bestroskie śniadanie z moim mężem i dziećmi bez pospiechu codziennych obowiazkow i trosk zw zwiazantch z praca. Moje wymarzone sniadamie przygotowane zostalo by w uroczej kuchni w prowansalskim stylu jedzone bylo by w milej atmosferze drawnianego tarasu w przepieknym ogrodzie polozonym na mazurach w srod drzew i krzewow z kawka w reku z ulubionymi potrawami dzieci jadly by swoje ulubione placuszki z serka waniliowego z owockami slodziutkimi truskawkami i malinami. Maz by jadl ulubiony omlet z warzywami a ja jadlabym przepyszna kanapke z razowego chleba z maslem rukola i kozim serem polana pysznym polskim miodem spadziowym. Takie sniadanie mozna celebrować wspolnie słuchając dzwiekow budzacej sie otaczajacej nas natury .
Kawa! Aromatyczna, świeżo zmielona i zaparzona, do tego grzanki w stylu hiszpańskim. Na grzańce pasta ze świeżych wygrzanych na słońcu pomidorów czosnku i kropli oliwy. hmmmm
Moje wymarzone śniadanie to śniadanie zjedzone w towarzystwie najbliższych… Preferujemy słodkie śniadania, więc z pewnością byłyby to placuszki z frużeliną wiśniową albo owsianka z jagodowym budyniem… Posiłek oczywiście zjedlibyśmy w ogrodzie… Promienie słońca przyjemnie by nas ogrzewały, a śpiew ptaków umilał atmosferę… A i jeszcze jedno. To byłoby nieśpieszne śniadanie, pełne wygłupów, przekomarzań i miłości :)
Moje wymarzone śniadanie to śniadanie w domu rodziców na wsi – świeży chleb posmarowany grubo dopiero co zrobionym masłem. Na to świeży biały ser ze szczypiorkiem i rzodkiewką (prosto z ogródka – tak ostrą, że samą trudno zjeść :). I do tego szklanka mleka, bynajmniej nie z kartonu. Pozdrawiam i życzę smacznych śniadań!
Moje wymarzone śniadanie to śniadanie na tarasie mojego domu, który jest w trakcie budowy. Razem z mężem o wschodzie słońca w letni, ciepły poranek, piękna zastawa i piękne, świeże kwiaty. Co na śniadanie? Oczywiście, że pachnące pancakes z miodem z własnej pasieki i pachnącą konfiturą czereśniową oraz złociście wypieczone tosty, które są ulubionym śniadaniem mojego chłopaka. Do tego pachnąca kawa z mlekiem i świeże rogaliki własnej roboty z marmoladą. Najlepsze w tym śniadaniu byłoby to, że przygotowywałabym je wspólnie z moim ukochanym mężem w niedzielny, leniwy poranek, kiedy nikt z nas nie musi się nigdzie spieszyć i możemy cieszyć się ze swojej obecności.
Jedno oczko, drugie oczko – w końcu widzę świat!
Bo tak wcześnie, nawet sroczkom, cieżko rano wstać.
A Babunia, ta kochana, rankiem w kuchni się nie nudzi
I dla wnusi, swej jedynej rączki sobie brudzi.
A to wszystko na wsi przecież – kogut już na płocie,
a nasz mały, czarny kotek oddaje się psocie.
Biegnę pędem, wprost do miejsca, skad nas zapach kusi.
To ciepełko, ten aromat, pyszne „coś” być musi!
I juz mamy nagle sprawcę tego zamieszania,
To jabłuszko się wymknęło i Babcia je gania.
Cukrem pudrem okraszone, cieplutkie w mej dłoni.
Zloty kolor maja cudny, aż się łezka roni.
Gdy tak wspomne mlode lata i smaczki domowe
Wtedy czuje sie tak troche jak dziecko na nowo!
Wiec Wam powiem i w sekrecie, moje Panie,
że najlepsza na letnie śniadanie:
była Babulinka nasza miła,
która rankiem najsmaczne RACUCHY robiła!
Marzę o śniadaniu nad przepięknym morzem śródziemnym ( kawka , jajecznica – dla mnie , a dla męża kanapki z jego ulubionym choriso lub fuetem ) .
Ulubione śniadanie jest wtedy, gdy wciąż czując zmęczenie dnia poprzedniego budzimy się w przypadkowym hostelu w centrum Barcelony, biegniemy po świeżą bagietkę do lokalnego spożywczaka naprzeciwko, a potem w polowych warunkach ale podnieceni perspektywą kolejnego dnia, wcinamy tą bagietkę z chorizo i pomidorem zapijając pyszną kawą. Ahh, wakacje! :)
Marzę o śniadaniu nad brzegiem przepięknego morza śródziemnego ( dla mnie kawka , crossainty z frużeliną truskawkową , a dla męża kanapki z jego ulubionych choriso lub jamon serrano )
Jedno z moich ulubionych sniadan było całkiem niedawno, właściwie miesiąc temu. Szaro-burość na zewnątrz, niby czerwiec, ale słońca brak, plany trochę pokrzyżowane ale to nic, bo jestem w jednym z ulubionych miejsc, z ulubionymi ludźmi. Powoli, bez pośpiechu przygotowujemy śniadanie, siostra rozgniata awokado na guacamole, mama parzy herbatę, gopodyni wykłada wszystkie potrawy na stół. Będzie świeże, pyszne pieczywo, ser korycinski z orzechami (sprobowany po raz pierwszy, tak dobry, że sięgam po kolejne kawałki), miód malinowy, twarog na wagę (najlepszy!), truskawki, orzechy… Powoli siadamy do stołu, nie po kolei, ja najwcześniej, bo jestem piekielnie glodna, inni dołączają, ktoś jeszcze śpi, ale po co się spieszyć – w końcu jest sobota. Jemy, próbujemy wszystkiego, co jest na stole („ooo, a spróbuj tych powideł, sama je smażyłam”, „połączenie tego twarogu z tym miodem jest genialne!”), rozmawiamy. Nasze śniadanie trwa dwie godziny, brzuch siesię napelniaja, nie jesteśmy już specjalnie głodni, ale hej – raz nie zawsze! Potem następuje chwila przerwy, żeby za kilka chwil w dużej osmioosobowej grupie napić się kawy i zjeść ciasto – od gospodyni (sernik gotowany na zimno) i wiezioną dużo kilometrów orzechową szarlotke ode mnie. Następnego dnia wyjeżdżamy, trochę się smucę, bo pewnie jakiś czas minie zanim znów zobaczymy się w tym samym gronie. Jednak dzięki temu, że takie śniadania nie są codziennie bardziej je doceniamy :)
Ciepły, słoneczny, rześki poranek na Tibiliskim wzgórzu. Prowizoryczne dwie ławeczki zbite z wysłużonych już desek, a pomiędzy nimi stół. Po męczącym tygodniu intensywnego trekkingu w górach, rozpoczyna się leniwe śniadanie z widokiem na stolicę Gruzji. Na stole jeszcze ciepły gruziński chleb, świeży, słony biały ser i czerwone słodziutkie pomidory. Urywam porcję chleba, kładąc na niego słuszny kawałek sera i zagryzam soczystym, słodkim pomidorem pokrojonym w ćwiartki. Urywam kolejny kawałek chleba, ser, pomidor …. Kolejny kawałek chleba….. Po zaspokojeniu głodu na zakończenie zjadam słuszny kawałek czerwonego, słodkiego, chłodnego arbuza, który pobudza do dalszego zwiedzania. Kojąc się widokiem budzącego się do życia Tibilisi, na ławeczce wypijam jeszcze małą , słodką, czarną kawę. Chwilo trwaj…..!
Czasem są takie dni, w których chciałbym uciec daleko, gdzie zamknąłbym się na jakimś strychu czy w ogrodzie, wyłączył telefon i gapił w niebo, morze albo po prostu w dal. Zdarza się to nierzadko pod koniec tygodnia, gdy nawał pracy wyciska ostatnie siły. Po powrocie do domu unikam wtedy ludzi i cywilizacji. Wyłączam komórkę, komputer i przygotowuję brioche z ulubionego przepisu Michela Roux, której wykonanie przywołuje spokój ducha, a jedzenie w sobotni poranek wydaje się realnym marzeniem.
Odmierzam drożdże, mąkę, masło i mleko, jajka, sól i odrobinę cukru pudru. Wyjmuję z szuflady ulubioną silikonową, czerwoną szpatułkę z drewnianą rączką. Przecieram wilgotną ścierką wnętrze misy robota kuchennego i zaczyna się magia.
Po wyrobieniu odstawiam masę do wyrośnięcia, po czym odgazowuję i… kładziemy się spać. Ja w ciepłym łóżku, ciasto na brioche natomiast leżakuje w lodówce.
W soboty, w których piekę brioszkę wstaję pierwszy. Krótka toaleta i przekładam ciasto do foremki nadając charakterystyczny kształt i odstawiam, by kolejny raz wyrosło. W czasie oczekiwania na włożenie do pieca robię kawę. W te szczególne ranki nie ma mowy o ekspresie ciśnieniowym. Wracam do starej, kupionej wiele lat temu na targu staroci w Rzymie kafetiery i ręcznego spieniacza do mleka. Brioche wstawiona do piekarnika roztacza maślany aromat po całym mieszkaniu. Ja wtedy czytam weekendowe wydanie dziennika.
Jeszcze ciepłą bułkę rozrywam palcami dziękując Losowi za szybkie, ciekawe życie i magiczne, sobotnie śniadania.
Namilsze wspomnienie i śnieadanie do którego kiedyś wrócę – jeszcze ciepła bagietka, solidny kawał pecorino zawinięty niedbale w papier i soczysty pomidor zjedzone z ukochanym na schodach katedry w Pizie, czekając na pociąg do Florencji..
Eksplozja smaków na talerzu i miłość w oczach – to śniadanie ulubione, bo wymarzone ciągle przede mną…
Niedzielny poranek, promienie słońca, wspólna droga do kuchni. Śniadanie celebrujemy razem z mężem, nie tylko je jedząc, ale też przyrządzając. To śniadanie jest bardzo sensualne i zmysłowe, bo do jego przygotowania potrzeba zawsze tylko i aż dwóch osób (przynajmniej my tak twierdzimy!). Ja myję rukolę, otrzepując z niej krople rosy, bo jest zwykle świeżo zerwana, układam na dwóch talerzach. Skrapiam ją delikatnie oliwą i octem winnym (a jakże!). Delikatnie kroję pomidorki suszone, wypełnione śmietankowym serkiem, które wyciągnęłam z zalewy oliwnej… Paseczki czerwono białej pyszności układam na zielonych liściach rukoli. W tę cudną kompozycję barw miłości wrzucam prażone pestki słonecznika i dyni…Subtelnie rozcieram sól i grube ziarna pieprzu, które wieńczą efekt mego dzieła…wówczas do akcji wkracza ON.
Jego zadaniem jest stworzenie najbardziej idealnego jajka w koszulce, które dopełnia ostatecznie talerz smaków i barw. Zdane z pozoru łatwe, wymaga precyzji i kuchennego sznytu….
Gdy skończy gotowanie, gdy jajka znajdą się na środku każdego z talerzy, a my siadamy naprzeciw siebie i zanurzamy widelce w przestrzeni żółtka, które pęka, a jego wyciekające wnętrze przykrywa zieleń i czerwień warzyw, wiemy, że to o zrobiliśmy, jest naprawdę dobre.
Patrzymy na siebie, jemy i wiemy, że nieważne, gdzie jesteśmy, ważne, że ten jeden dzień mamy dla siebie i zaczynamy go idealnie, wspólnie, z miłością wyrażoną w każdym geście…i kęsie…
Śniadanie doprawione miłością, nie do podrobienia i odtworzenia przez innych…
Śniadanie marzeń? Śniadanie, dla którego chce się zwlec z łóżka w najbardziej pochmurny, nostalgiczny poniedziałek, kiedy za oknem siąpi zimny deszcz (okropne uczucie, zwłaszcza, jeżeli jest lipiec…)? Śniadanie które napawa czymś takim jak poczucie kulinarnego szczęścia i dziwną satysfakcją(kto gotuje z przyjemnością, ten wie)?
Już na początku oświadczam, ze nie jem śniadania. Ja je celebruję. Lubię wywołać eksplozję smaków już o świcie, zrzucając przy tym patelnię i parząc się gorącym mlekiem o piątej piętnaście w wolną sobotę. Dziwne?
Czasem jem razowe naleśniki z kwaśną śmietaną i popijam je koktajlem z suszonych śliwek. Chętnie sięgam po francuskie tosty (pyszne są na słono, obłożone żółtym serem i z liśćmi sałaty). Kiedy wyjątkowo zależy na czasie, opiekam bułeczkę, smaruję dżemem z gruszek i kładę plasterek salami (czy tylko ja oblizuję się na samo wspomnienie?). Jednak moją królową porannego stołu jest potrawa, do której znaczna część ludności czuje odrazę.
Owsianka. Nie żartuję. Rzecz jasna, nie taką burą breję, która na myśl przywodzi przedszkole i machającą łychą kucharkę w paskudnej siatce na głowie i naciskającym uśmieszkiem. Ja po prostu kocham uczucie, kiedy pochylam się nad miseczką pełną lepkiej, gęstej potrawy, słodko parującej tym domowym, ciepłym, otulającym zapachem.
Jem ją często i w różnych wariacjach. Czasem posypuję kruszonymi owsianymi ciasteczkami (koniecznie domowymi, i bez cukru!), polewam syropem klonowym czy miodem, dolewam ciutkę wody różanej czy kroplę wanilii, doprawiam przyprawą piernikową czy kosteczką gorzkiej czekolady. Szaleję z bakaliami – jagody goji, suszona żurawina, morele, słonecznik, dynia… Gdy gotuję na wodzie, dokładam serek śmietankowy, kanapkowy czy wiejski. Zdarza się, że robię ‘po blogersku’ i wrzucam porcyjkę masła orzechowego i nutelli, choć to już bardziej deser niż zbilansowane i zdrowe śniadanie. Miksuję i zamieniam w koktajl z bananami czy placuszki. Za każdym razem jest inaczej. Bo nie lubię gastronomii-monotonii. Ma być smacznie, różnorodnie i ciekawie, a talerz musi rozbudzać feerią barw, aromatów, tekstur i smaków.
Ulubione śniadanie miało miejsce wczoraj, dokładnie o piątej czterdzieści siedem. Zaspana wyskoczyłam z łóżka jak zawsze dużo wcześniej, niż powinnam, i stanęłam w progu kuchni w ulubionym fartuchu w czarno-białą kratę (jak zwykle upstrzonym resztkami bliżej niezidentyfikowanego czegoś). Usiadłam na taborecie, podpierając się łokciami o stół zasłany ceratą w rude koty. Wstałam, otworzyła lodówkę i bacznie zlustrowałam jej treść. Wyjęłam mleko. Biała ciecz zachlupotała w plastikowej butelce. W lodówce oprócz wędlin, jajek i nabiału leżała jeszcze ostatnia, mała marchewka. Jakiś duch podświadomości kazał mi chwycić także ją.
Potem poszło już gładko. Do wrzącego mleka bulgoczącego kojąco w czerwonym garnuszku wsypałam drobne płatki i otręby. Czułam, że zanosi się na coś pysznego. Mieszając gęstą owsiankę pełną rodzynkowych grudek, na teflonową patelnię wyłożyłam masło, które zaskwierczało uwalniając apetyczny zapach. Sypnęłam brązowego cukru. Pod wpływem ciepła wypełnił skąpaną w blasku poranka kuchnię słodką wonią gorącego karmelu. Szczodra szczypta cynamonu dopełniła rozkoszy dla nosa, a ja miałam ochotę zaryzykować poparzeniem i wylizać patelnię do czysta. Obrałam i starłam marchew, sprawnym ruchem wrzucając ją do słodkiej masy. Smażyłam, roztaczając cukierkowy aromat. Owsiankę przelałam do ulubionej miseczki i przykryłam pachnącą, słodką pierzynką. I tak właśnie trafiłam do mojego prywatnego, śniadaniowego nieba…
Dzień dobry :) ja z kolei świeżo po ślubie (tak jak i przed zresztą) celebruje weekendowe śniadanka … Śniadanie to tak w ogóle mój ULUBIONY posiłek dnia :D w pracy doprowadzam wszystkich w biurze do SZAŁU moimi kolorowymi kanapeczkami bo niektórzy nie ogarniają jak na kanapkach może być więcej niż dwa kolory! Czego do końca życia nie zrozumiem ,,, A wracając do śniadania marzeń… wstaję wcześniej (chociaż umowa od zawsze jest taka że w tygodniu ja szykuję a w weekend mąż ale wstaję bo lubię po prostu, szkoda mi marnować dnia:) idę po świeże pieczywo, robię jajko w koszulce które mój luby ubóstwia, układam wszystko co znajdę najpyszniejszego w lodówce ;) w misterną konstrukcje na bułeczkach, posypuję świeżymi ziołami, parzę kawę i … wysyłam MMSa do sypialni … :D nie ma skuteczniejszego sposobu na wybudzenie leniwca …. :) śniadania są the best … i milon mam na nie pomysłów … na słodko, wytrawnie, na owocowo … zdrowo, pożywnie, lekko … wszystko zależy od dnia który nas czeka … ech… jeszcze dwa dni i sobota :P pozdrawiam serdecznie :*
Poproszę na śniadanie grzanki z jajecznicą i łososiem,(takie jak na zdjęciu Pani Agaty) kawę prawdziwą z odrobiną mleka i tost z miodem . Kochany Maceju ,z góry dziękuję.L
wymarzone sniadanie?
mam prostą odpowiedź: to śniadanie zjedzone SPOKOJNIE :)
będąc młodą matką (dwójki dzieci), studentką, osobą pracującą?! jedyne wymarzone śniadanie to zjedzone bez pośpiechu i popite kawą z filiżanki- nie z kubka termicznego w drodze… a do tego własnoręcznie upieczona maślana bułka i domowe powidła śliwkowe
więcej nie potrzebuję do szczęścia :-* noooo, może męża obok :D
Moje wymarzone śniadanie, które wcielam w życie to jajka po benedyktyńsku. Posypuję je zawsze szczypiorkiem i podaję z pełnoziarnistymi tostami z masełkiem i drobiową wędlinką. Często na talerzyku obok podaję też pokrojone warzywka, pomidorka, ogórka, papryczkę – żeby było kolorowo. Dlaczego akurat jajka w koszulce? Bo zauroczył mnie film „Julie & Julia”, dzięki któremu nauczyłem się je robić.
Jajka skwierczące jeszcze na patelni w ostatniej chwili posypuje świeżo zerwanym szczypiorkiem z domieszką świeżo mielonego pieprzu i soli. Na talerzu już czeka chrupiąca grzanka z razowego chleba delikatnie muśnięta duńskim masłem i oczywiście chrupiące plastry angielskiego bekonu tak bardzo niezdrowego jak pyszmego. Wszystko pięknie komponuje się z filiżanką sromatycznel czarnej kawy. Smacznego!
Wstaję po cichutku, moje królestwo zwane kuchnia czeka na mnie niecierpliwie. Świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy budzi mnie do życia i dalszego działania. Przygotowuje ciasto na amerykańskie „pankejki” i smaże ich pare. Borówki, malina i jeżyna to świetny dodatek w połączeniu z syropem klonowym. Co za smak…!! Na tarasie, w ciepły poranek zajadam sie pysznym śniadaniem, obserwując jak świat budzi sie do życia.
Śniadanie marzeń…śniadanie idealne…moje przypadkowe jajko po benedyktyńsku serwowane z kleksem przypadkowego pesto.
Co to takiego „przypadkowe pesto” ? udało mi się je zrobić jakiś czas temu, kiedy z przykrością stwierdziłam, że mojej bazylii już nic nie jest w stanie reanimować. Do listków dodałam więc uprażonego słonecznika, oliwę z oliwek, sól i uruchomiłam blender….smak był boski, a samo pesto bardzo tanie :) (użyłam samych resztek). Oczywistym było połączenie go z makaronem, ale…nie ! Uwielbiam jajko po benedyktyńsku odkąd tylko przestało przypominać postrzępionego potwora z głębin (takie były moje początki :) ). Podaję je zwykle na kajzerce (czasami ją podpiekam), smaruję śladową ilością masła, a na górę wykładam jajko, a tego dnia na szczyt jajka powędrowało pesto i to była miłość od pierwszego kęsa :) Wyobraźcie sobie żółtą rzekę, która łączy się z zielenią sosu…ehh…jestem głodna ! :D
Wymarzone śniadanie to zdecydowanie śniadanie na trawie. Wśród natury, na kocyku z ukochaną osobą. Zajadanie się świeżym pieczywem z pachnącymi pomidorami, chrupiącymi sałatkami i popijanie aromatyczną kawą. Zacząć dzień od spędzenia go na świeżym powietrzu, spożywając świeże produkty z tym jedynym to według mnie trzy proste elementy,które mogą sprawić, że humor będzie mi dopisywał przez cały dzień. Bo w sumie nie ważne co, ważny z kim i jak :)
Letnie, wiejskie powietrze pachnie świeżo upieczonym chlebem. Nie zwykłym chlebem, ale takim prawdziwym, na zakwasie, z chrupiącą skórką upieczonym przez babcię w piecu opalanym drewnem. I nasza kłótnia, kto powinien dostać najlepszy kawałek, czyli kromkę. A na kawałku tego chleba, ubite kilka minut wcześniej masło. No i oczywiście pomidory „z krzaka” z babcinego ogródka. Dla nas okraszone cebulką i koperkiem a dla dziadka z ….. cukrem. Do dziś nie rozumiem, dlaczego dziadek z takim smakiem zajadał słodkie pomidory posypane dodatkową porcją słodyczy. Po pomidorach czas na jajecznicę: kilka jajek prosto z kurnika, szczypior i kurki. Te grzyby, to wstyd przyznać, mój jedyny wkład w śniadanie. Nazbierane wczorajszego popołudnia w pobliskim lesie. A na sam koniec deser, czyli porcja babcinego dżemu. Wiśniowy, gęsty i słodki lub mój faworyt, czyli galaretka z czerwonej porzeczki – lekko kwaskowata, przecierana przez sitko zamknięta w słoiczkach pamiątka cudownego lata na wsi.
To jest właśnie moje wspomnienie śniadań, które jako dziecko jadałam z rodzeństwem i kuzynostwem, spędzając beztroskie wakacje u najukochańszych dziadków.
Śniadanie wymarzone- dom. Z rodziną lub samotnie ale nieśpiesznie, bez dyktatury budzika, bez poganiania dzieci lub siebie. Spokojnie. Idealnie byłoby, gdyby tym, cobudzi był zapach piekących się maślanych bułeczek. Do tego „szybki” domowy dżem, z owoców, które są w domu. Dobra herbata – może moja ukochana Lady Grey ( dzieci wybiorą gorącą czekoladę….) . I tyle (aż tyle?). Takie poranne KOCHAM WAS, DOBRZE, ŻE JESTEŚCIE, DOBRZE, ŻE JESTEM :-)
Jest wtorkowy poranek, w domu cisza, kawa nadal ciepła a ja mogę w spokoju przejrzeć ulubione blogi i kontemplować chwile. Wszystko dzięki temu że są wakacje i dzieci są u babci. Tak więc przygotowałam chleb z krupczatki i wszystkich możliwych ziaren. Na jeszcze ciepłym rozsmarowuje pastę z twarogu zmieszanego z suszonymi pomidorami i świeżą bazylią zerwaną z ogrodu nadal pełnego rosy. Na pastę układam plasterki domowych małosolnych, wyciągniętych z wielkiego słoja w którym błyszczą się liście winogrona. Do tego wywar z liści mięty zerwanych jeszcze wczoraj z brzegu Jezioraka. Prostota i eksplozja smaku i zdrowia, no i spokój. Smacznego!
Moje ulubione śniadanie? Mam ich wiele, ale najistotniejsze są dla mnie trzy z nich. Pierwsza opcja to typowe angielskie śniadanie, przygotowane przez mojego kochanego brata w małym, urokliwym miasteczku, w którym mieszka. Mieszka za granicą od 9 lat, a ja niezmiennie mocno za nim tęsknie. Angielskie śniadanie kojarzy mi się z pierwszym dniem pobytu w UK i zwiastuje początek udanej zabawy i miłych chwil w gronie kochających mnie osób. Uwielbiam, gdy rano budzi mnie zapach bekonu i skwierczenie sadzonych jajek na patelni. Uwielbiam maczać maślanego tosta w wymieszanym ze sobą lejącym żółtku z sosem pomidorowym oblewającym pieczoną fasolę.
Drugą kochaną opcją jest pasta jajeczna mojego narzeczonego. Jest mistrzem przygotowania dań z jajek, ale klasyczna pasta jest jego arcydziełem. Niedzielny poranek zaczęty chrupiącym pieczywem i przepyszną pastą z wiejskich jajek jest zawsze udany. Do końca nie znam receptury, ale odkryłam dwa tajne składniki – czosnek i marynowana ostra papryczka. Oba składniki doskonale nadają charakteru i zadziorności, nudnej by się wydawało paście. Najlepiej smakuje ze szczypiorem z domowej hodowli mojego ukochanego. Trzecia opcja zdarza się najrzadziej. Pyszny wiejski chleb z kawałkiem swojskiej kiełbasy, pysznym pomidorem malinowym z przydomowego ogródka i wspaniałe, mocno czosnkowe kiszone ogórki produkcji mojej babci. Do tego boska herbata z cytryną i towarzystwo mojej babci i jestem w raju. Do dziś nie rozumiem fenomenu tej herbaty, to chyba kwestia wody. Nigdy nie piłam lepszej i to nie tylko moje zdanie. Pyszne kanapki, boska herbata i pogaduchy z babunią! Ahhh, gdyby takie śniadania mogły zdarzać się codziennie. Chociaż może i lepiej, że tak nie jest. Wówczas może przestałyby być takie wyjątkowe…
Moje ulubione śniadanie nie jest bardzo wyrafinowane, ale za to niesamowicie pyszne :) Jajka na miękko koniecznie z solą i ze świeżym szczypiorkiem, a do tego chleb własnej roboty grubo posmarowany masłem z szynką majonezem i szczypiorkiem. Nie może też zabraknąć kawy albo kakao – w zależności od nastroju. A już szczyt rozkoszy jest wtedy, kiedy mogę moje królewskie śniadanie zjeść na działce na werandzie. Ale się rozmarzyłam….
Nie będę może oryginalna od moich przedmówców, moje ulubione śniadanie zwykle przyrządzam w sobotę i w niedzielę ponieważ jest więcej czasu i nie trzeba nigdzie się śpieszyć. A jeszcze do tego jak jest ładna pogoda latem to rozstawiam stół i krzesła na balkonie i delektuję się pachnącym śniadaniem.
Na patelni rozpuszczam trochę masła, doadaje cebulę szalotkę no i kurki ( moje ulubione teraz zaczyna się na nie sezon). Jak wszystko ładnie się podsmaży doprawiam solą i pieprzem dodaję rozbite jajka i jajecznica gotowa. Na koniec posypuję szczypiorkiem . Do tego przydałoby się trochę zdrowych warzyw, czyli obowiązkowo pomidor, ogórek, może być paprywa …można je skropić jeszcze oliwą z oliwek. Na koniec jeszcze kilka kromek ciemnego pieczywa + biała kawa i śniadanko gotowe . SMACZNEGO
Idealne, wymarzone śniadanie, w mojej głowie jest tylko jeden widok, Plaża z piękną błękitną wodą, lekko falującą. Ja na drewnianym tarasie, z lekko ruszającymi się kremowymi, sięgającymi do ziemi zasłonkami. Stoliczek, piękny drewniany, pomalowany białą farbą, a na nim moje wymarzone śniadanie, którym będę się delektować do samego południa :) Będą tosty z masłem, lekkie smarowidła na bazie twarogu i wędzonego łososia, posypane kaparami i dymką, obok pięknie podane sałatki owocowe, na ciepło będą jajeczka, na miękko, podane z wędzoną prawdziwą suchą szyneczką, przydałaby się jakaś sałateczka, więc niech będzie pikantna sałatka ze świeżych warzyw, z wędzonym kurczakiem i sosem jogurtowym, a do popicia w szklanych butelkach byłaby woda z listkiem mięty, melisy i świeżymi kolorowymi owocami.
Śniadanie jadłabym jedynie w swoim towarzystwie, pomimo tego, że kocham swoją rodzinkę, ale niestety w ich towarzystwie zamiast się w pełni zrelaksować, wyciągnąć nóżki i popatrzeć na piękny widoczek, latałabym od kuchni do stoliczka, co chwilę coś wycierając, podnosząc z podłogi albo prosząc o niemlaskanie :)
Ehhhh rozmarzyłam się :) Pozdrawiam Kasia
Śniadanie. Najważniejszy posiłek dnia. Ulubiony znaczy pyszny, ale czy zdrowy? W moim przypadku tak właśnie jest. Co najlepsze to na słodko, taka mała zasada. Początek dnia, który szczególnie dobrze mi się kojarzy, który jednak nie jest mi dane spożywać często to pancakes, ale nie byle jakie. Rano zazwyczaj nie mam czasu na ich przygotowanie, bo najczęściej mam tylko parę minut aby coś zjeść, zalać owsiankę gorącym mlekiem, zaparzyć kawę w kubek termiczny. Zdrowe, dobre i szybkie. Ale ostatnimi czasy trwają wakacje, przez co mogę poświęcić więcej czasu na przygotowanie. A do tego pełnia owoców na targu aż zachęca do tego by się nimi rano nasycić. Dlatego z moim ukochanym przygotowaliśmy w ubiegłym tygodniu pyszne śniadanie. Wychodzę z założenia, ze nie opłaca się gotować dla jednej osoby, a przy tym posiłek zjedzony samemu nigdy nie daje takiej przyjemności. Pancakes ze standardowego, znanemu każdemu przepisu, pieczone na patelni bez dodatku tłuszczu, mięciutkie i pachnące, wypełniające całą kuchnię. Rozłożone na talerzach, czekały tylko na swoje ozdoby, jako pierwsze potoczyły się po nich korale z jagód, do nich dołączyły szafiry z wiśni, a do tego nie mogło oczywiście zabraknąć malin. Całość oblana słodzonym mlekiem skondensowanym, aby mogło jeszcze dopełnić smaku całości. Do tego aromatyczna kawa, parzona z dodatkiem cynamonu w zakupionej kawiarce. Dla mnie wymarzone śniadanie.
Razem ze znajomymi zarazilismy sie gotowaniem i każde nasze wspólne spotkanie ma zaplanowane z góry menu :) ulubione śniadanko to: stoliczek nakryty następującymi daniami – brunchetty przygotowane tradycyjnie tj. Jako grzanki posmarowane oliwą i natarte czosnek jednakże podawane ze zrobionym i przyprawionymi na patelni świeżym szpinakiem na to dla każdej porcji jajeczko w koszulce polane sosem holenderskim, ktory koniecznie musi byc doprawiony świerzą szałwią . Poza tym pasta z wędzonej makreli wymieszana z łyżka majonezu oraz świerzą bazylią no i pyszny biały ser z odrobina szczypiorku, koperku i kilkoma łyżkami śmietanki wsam raz do świętego pieczywa :) mniam smacznego :)
Lubię każde śniadanie: i to malutkie na słodko, bo trzeba już iść, bo praca, bo piękna pogoda, bo już jedziemy; i to duże po polsku: słone, trochę za ciężkie, ale jest tak zimno, że nawet nosa nie wychylę na zewnątrz. Ale najlepsze było chyba to zjedzone przez gości- zwykłe jabłuszka w cieście francuskim i kawa- którego sama nie zjadłam. Po prostu zniknęło gdy jabłuszka się studziły i pachniały, a ja brałam prysznic. Obudzili się, poszli w piżamach do kuchni i ….
Wschód słońca pieści promieniami nieumyte okna, gładząc przymile mahoniowy blat. Chropowate drewno doznało uczucia spełnionego obowiązku, połyskujący nóż strąca z siebie krople wody, spoglądając niewinnym wzrokiem na porcelanową filiżankę. Gorący płyn wypluwał kłęby zwiniętej w rulon pary. Skromne zdobienia mkną z gracją po białej powierzchni naczynia. Obrotowe krzesło skrzypnęło radośnie, a skórzane oparcie ugięło się pod moim ciężarem. Postawiłam talerze na mosiężnym stole. Białe, falujące krawędzie odskoczyły od kontrastującej potrawy. Trzy pachnące, rozkrojone bułeczki rozłożyły się symetrycznie na kształt koniczyny. Delikatny miąższ ochraniała chrupiąca skórka. Wewnątrz tafla masła „opatuliła” wszystkie zakamarki. Gruby, chropowaty liść sałaty z trudem ukrywał cały swój układ krwionośny, roztaczając aurę zieloności. Na szczycie dumne plastry pomidorów chowają rubinowy blask pod wiekiem z pieczywa. Leniwy kot zerka łapczywie znad swojej miski, skrobiąc pazurami, pyłki kurzu zamierają w bezruchu. Cały świat rozpada się i układa na nowo wyłącznie dla mnie.
Wymarzone śniadanie lepiej żeby było sprawdzone, dlatego ja dzielę się wspomnieniem – wariacji na temat tego śniadania było bez liku, zaczynało się jednak mało przyjemnie. Rzecz miała miejsce kilka lat temu w Portugalii, ale zamiast dłuższego spania, tata budził nas (mnie i kuzynkę), żebyśmy czem prędzej ubierały się i jechały z Nim do miejscowości nieopodal na targowisko – tam już prawdziwy raj – dojrzałe awokado, arbuzy, pomidory czerwone że strach, duuużo fig (świeżych i suszonych – te suszone miały powtykane migdały i znikały szybciej niż się pojawialy), a wszystko super świeże i super smaczne. Na szczęście nie jestem z gatunku tych co najadają się od patrzenia więc z radością wracałyśmy do domu żeby szykować śniadanie (z nadzieją, że stół jeszcze nie będzie w pełnym słońcu) – pomidory z dużą ilości cebuli, pyszne kozie serki, jajka gotowane na miękko, pszenne bułki z wielkimi dziurami (co z tego że białe, skoro świetnie zbierają oliwę!), pasta z sardynek, świeży pomarańczowy sok… No i gwiazda programu – sałatka Mojej Mamy i Moja – świeże figi, pokorojny kozi ser (tu pełna dowoloność, szczególnie w przypadku pobytu w Portugalii), pomidor, awokado, duuuużo kolendry, trochę cytryny i oliwy – voila ! (w skromniejszej wersji śniadaniowej jadłyśmy tylko sałatkę!). Gwiazda programu numer dwa – pasta z tuńczyka (tuńczyk ze słoika, majonez, sól pieprz, pokrojona w kosteczkę cebulka – niebo w gębie). Skoro to śniadanie wymarzone można skosztować kieliszek wina verde. Albo dwa. Na deser zjeść arbuza. Udać się na wypoczynek na plażę.
(W śniadaniu musi uczestniczyć sporo osób, inaczej będzie jedzone przez następne dwa tygodnie)
(Ale marzę też o porządnym blenderze coby robić masła orzechowe i setki koktajlów…)
Ulubione śniadanie? To takie które dostarcza energii na cały dzień, skomponowane z niezbędnych na co dzień składników. Proponuję „koktajl na dzień dobry”
A oto przepis:
pół litra porannej rosy
parę promieni wschodzącego słońca
garść entuzjazmu
nieco uśmiechu
szczypta optymizmu
kilka kropel odwagi
łyżeczka dystansu
trochę cierpliwości
kilka dobrych słów
odrobina fantazji
ciut szaleństwa (wg uznania)
Wszystko zmiksować blenderem Expressionist Electrolux. Doprawić do smaku poczuciem humoru.
Smacznego, dobrego dnia!
Moje ulubione śniadanie? Ciężko wybrać ale myślę, że będzie to tradycyjna kasza manna z grudkami (a jakże! przecież w nich jest moc smaku i aromatu owej kaszy) i masą owoców(maliny, borówki, truskawki, czereśnie…lato, ach!) polanymi miodem lub masłem orzechowym do, którego niestety mam ogromną słabość ;) Oczywiście taka kasza manna powinna być zjedzona w wspaniałym towarzystwie, najlepiej najlepszej przyjaciółki albo rodziny przy ogromnym stole i wspaniałej pogodzie!
Moje ulubione śniadanie, to śniadanie niespieszne, które można celebrować, rozsmakowywać kęs po kęsie. Najlepsze śniadanie to jajka pieczone w piekarniku z masłem i cebulką prażoną, do tego pomidorki, świeże pieczywo z masłem, bazylia i kawa z mleczną pianką, a na deser bułka z dżemem, domowym truskawkowym. To jest to wymarzone i najlepsze na świecie
Moje wymarzone śniadanie to takie gdy całą rodzina możemy zasiąść do stołu.Wszystko jedno gdzie jesteśmy, w jakim miejscu czy kraju, latem czy zimą , przy jajecznicy, naleśnikach czy bułeczkach z dżemem….chodzi o stoł. Nakryty obrusem, kolorowa zastawa, kwiaty i MY, RODZINA.Całe zło świata wygasa, jest tylko dobro, miłość i świetlana przyszłość. To są wymarzone śniadania.Myślę , że dla Ciebie również Agato.Pozdrawiam !!!
Jasne. Śniadanie na tarasie.. Upalna Toskania – ideał..
Mój poranek jest troszkę bardziej zwyczajny. Przede wszystkim kawa z mlekiem. Włączam ulubiony serial. Obecny, letni hit śniadaniowy: Na płaskim talerzu układam garść rukoli, 3-4 pomidorki koktajlowe,układam dwie przypieczone kromki chleba. Następnie kładę ugotowane na parze białe szparagi. Potem jajka, wbite do wody z octem i gotowane 4 minuty ( muszą w środku mieć płynne żółtko). Powstały stosik polewam sosem : majonez, chrzan, śmietanę podgrzewam na małym ogniu, dodaję pieprz, sól i sok z cytryny. Całość można posypać gruba solą.
Ulubione śniadanko to jajecznica z kiełbaską pieczarkami , serem żółtym i cebulką .
Do tego świeżutkie bułeczki , i kawa z mlekiem. Ot takie zwyczajne a jednocześnie rzadkie. Przy 2 latku ciężko zjeść spokojnie i przeważnie „Dojadam” kaszki :P
Moje ulubione śniadanie to koktajl sporządzony z jogurtu naturalnego zmiksowanego z mrożonymi truskawkami i świeżym kiwi, po zblendowaniu dodaję do niego płatki owsiane, garstkę rodzynek, pokruszone migdały z czego powstaje pyszna papka śniadaniowa, smaczna , orzeźwiające i co najważniejsze zdrowa :)
Aromatyczna kawa, musli z jogurtem naturalnym, papają, malinami i prażonym słonecznikiem oraz rogalik francuski. Takie śniadanie przeniesie mnie do egzotycznego kraju, a ja, poczuję się jak w raju.
Śniadanie na trawie z najlepszą przyjaciółką !
Rozpoczynamy pyszną bruschette z pomidorami, czosnkiem i bazylią, a całość posypana startym parmezanem smakuje wyśmienicie.. Jedząc i miło gaworząc popijamy włoskie, wytrawne wino z. sokiem z czarnego bzu! Niesamowicie ze sobą współgra tworząc pyszną całość, polecam :):)
Dzieeeeeń DoobRy!
Mym spełnionym dniem byłby dzień kiedy moja przyszła i jedyna Mary ,pobrudzona choćby dżemem niskosłodzonym,wyzna iż ,kocha mnie, aczkolwiek wróćmy do głównej fabuły konkursowej , byle szybko bo głód mnie wykańcza a niczym wartościowym się nie posiliłem dziś, nawet z
rańca,także nie wiem czy podołam zadaniu wymyślić potok obfitych słów, skoroś już dawno minął nów, oczywiście jak na razie odnośnie przyrządzania posiłków zdany jestem pókiż co na Siebie,ale to chyba w naszych czasach nowoczesne? Także i to,że z chęcią obojętnie jaką nagrodę firmy Electrolux jako pasjonat życia,przeciwnik wiecznego tycia wezmę.
Obym tego pewnego, słonecznego dnia czyimś internautą mógłbym być i ja, a jak! Mnie też ,coś i ktoś się należy od życia, nawet jeśli moje typowe zadania w domu to jest, sprzątanie bądz proszenie się podłóg o solidne mycia.. Więc”Ona. owa internautka, której imię,
zapamiętałbym zapewne nawet i w siarczystej zimię , z porcelanowym kubkiem np. malinowo-poziomkowej herbaty miała by szansę ożywić moje sercowe dylematy, albo i z filiżanką kawy wymieszała by me Sercowe sprawy ,nawet jeśli na początku owej znajomości nie zasmakował bym w
Jej gustach, czyli po prostu kazała by się mi wypchać,bo jak nie, wyprosiła by mnie w solidnych butach….W Tym nietypowym zdarzeniu odnośnie pisania o mym śniadaniowym marzeniu Jest I opcja wysłania mi tak na wspak kosza, proszę nie myślcie tu co gorsza. W tym koszu przy
blasku dobrego słońca mógłbym ujrzeć inną olaną internautkę, taki diament, z Nią spłynąłbym kanałem jerychowskich wydarzeń w ocean zdarzeń na wyspę marzeń. Nie były by tam wyrzucane brudy, życiowo oczekiwane cudy, choć dla wielu to są bzdury. Jak Was czyli państwa, zemdliła
taka odpowiedz konkursowa to proszę, zlejcie mnie, spokój tym sposobem macie, tylko błagam, kosza mi dajcie, ale tylko marki Electrolux z kolekcji Expressionist Collection ! hm jeszcze coś dopiszę, tylko szybko ,bo u mnie jest już niezły szron i pewnie zaraz internet mi się wyłączy ,a marzenie o apetycznej internautce się stoczy.
Tak naprawdę marze aby moja ukochana położyła Sobie na Ramieniu odrobinę Nutelii, na środku której usadowiło by się ziarenko kawy ,która była by pokryta bitą śmietaną a wokół tego rządziła by odrobinka pieprzu.
I moim Zadaniem, było by, Wylizanie Tego śniadania, bez jakiegokolwiek kichnięcia,napomnę iż na głowie miałbym kieliszek od wina, jeśli by mi spadł z głowy, to na samotne śniadanie musiałbym być już gotowy. Hm wreszcie mam to zadanie konkursowe z głowy.
Owe zadanie jest wynikiem niedożywienia, jak i niespełnionych ambicji odnośnie konkursów w internecie,jak wiecie.
Dziękuje.
Moje ulubione śniadanie, to śniadanie wielkanocne u moich rodziców. Kiedy wracam z rezurekcyjnej mszy stół już jest nakryty, a na nim koszyk ze święconką i swojskie specjały: kiełbasa, szynka, schab, rolada i pasztet, baleron, ćwikła i chrzan, żurek, bigos, chleb i masło. Najpierw składamy sobie życzenia dzieląc się jajkiem, a potem prawdziwa uczta. Na deser mazurek pomarańczowy, sernik i babka drożdżowa mojej mamy. Tego dnia wszystko ma wyjątkowy smak. :-)
Moje ulubione śniadanie:
3 mini naleśniki z farszami:
1) szpinakiem, cebulą, czosnkiem, mięsem mielonym zalane śmietaną z żółtkiem i serem
2) pomidory z mozzarella i bazylią
3) ser żółty i pleśniowy i feta z bazylią i oregano
wszystkie naleśniki podawane z sosem czosnkowym na bazie śmietany
do picia espersso na wybudzenie i koktajl grejpfrutowo-pomarańczowy
Chciałabym napisać, że moje ulubione śniadanie to pełnoziarniste pieczywo z twarożkiem lub owsianka z owocami, ale nie mogę, bo byłabym najzwyklejszą kłamczuchą. Co począć, kiedy najlepsze, wymarzone, idealne śniadanie to dla mnie kubek czarnej kawy i świeżutki pączek z powidłami obsypany cukrem pudrem z piekarni za rogiem! Gdy w sobotni poranek, budzi mnie zapach czarnego, gorzkiego napoju bogów, wchodzę do kuchni i widzę papierową torebkę z logo cukierni (a wszystko załatwione przez mojego kochanego męża) dostaję ślinotoku! Takie śniadanko sprawia, że już od rana mam rewelacyjny nastrój, a cały świat jest po prostu piękny.
Moje wymarzone śniadanie by wyglądało tak Śniadanie powinno być słodkie a zarazem pyszne Napewno dużo rogalików jeszcze jakieś słodkie bułki, odrobinkę sałatki i owoce, truskawki.A do picia kawkę z bitą śmietaną i sosem toffie, aż zgłodniałam
U mnie śniadanie jest zależne od dnia. Jeżeli są to dni powszednie oprócz środy i piątku wtedy to śniadanie wygląda różnie, najczęściej to co jest w lodówce. Może to być jajeczniczka z boczusiem i z elementami pomidorków i szczypiorkiem cienko pokrojonym, mogą to być kanapeczki z wędlinką i serkiem wędzonym, może to i być poprostu chlebek opiekany w tosterze a na nim masełko roztopione, a na nim plasterek wędzonej wędlinki wraz z ogóreczkiem bądź pomidoreczkiem. Jeżeli chodzi o środę lub piątek to w te dni wstrzymujemy się maksymalnie od produktów pochodzenia zwierzęcego. Może to być pasta z makreli odpowiednio przygotowana ze szczepiorkiem, może to być ostatnio bardzo dobrze smakuje pasta z avocado i czosnkiem ( ale tutaj to ostrożenie gdy trzeby wychodzić na miasto) ale naturalnie może i być bez czosnku, może też i być pasta z oliwek pociętych ( bardzo są pyszne z chlebkiem z tosteru. U mnie w domu tetgo rodzaju w większości panują śniadania.
Promienie słońca przedzierają się przez szczeliny w żaluzjach.
Kot stoi nad moją głową, domagając się śniadania.
Nie da się go zbyt długo ignorować.
Pora wstać.
Po chwili, Kot oblizuje się znad miski i mruczy rozkosznie.
Nalewam kawę do ulubionego kubka.
Razem z Kotem idę do ogródka.
Zrywam listki sałaty, trochę szczypiorku, rzodkiewki kilka koktajlowych pomidorków.
Kot wygląda na zadowolonego, turlając się w trawie.
Wracam do kuchni, myję warzywa, gotuję jajka na miękko.
Na talerzu układam warzywa i jajka i żółty ser.
Do tego najlepiej smakuje ciemne pieczywo.
Wołam na śniadanie moją Rodzinkę
Nagle czar ciszy znika i zamienia się
W szum i gwar codziennej rodzinnej radości.
Śniadanie na tarasie, cisza, spokój, śpiewające ptaki, promienie słoneczne muskające moją twarz, w kubku moja ulubiona kawa, a na talerzu świeża bułka, z żółtym serem i pomidorem….
Wymarzone śniadanie… mmmhh… jedzone bez pośpiechu, najlepiej na tarasie, w promieniach wschodzącego słońca, przy akompaniamencie ptaków i… przygotowane przez ukochanego. Jego popisowym śniadankiem jest jajecznica, być może brzmi banalnie, lecz w smaku wcale taką nie jest. Tym co sprawia, że to „kulinarne arcydzieło” są leśne, świeże kurki. I tylko mój mąż potrafi ją podać jak w najdroższej restauracji – oprószoną wiórkami parmezanu w towarzystwie zielonych oliwek i pomidorków koktajlowych… Dzięki temu, zwykłe śniadanie zamienia się w prawdziwą ucztę…
Moje wymarzone sniadanie: Tajemniczy ogród pełen niebieskich i czerwonych róż na ławeczce złożonej z dwóch całujących się białych łabędzi ze złotymi zdobieniami na białym marmurowym stole ozdobionym złotymi różami i złotymi listkami. Na sniadanie w komplecie śniadaniowym, których dzbanek z kawą najprzedniejszego gatunku (już czuję ten aromat a Wy?) miałby wzór złote ostrygi z perłami i talerzyki i filiżanki w taki sam. W mlekowniku najprzedniejsze krowie mleko. Na talerzykach wspaniałe rogaliki z czekoladowym nadzieniem . Jajecznica z pieczarkami i szczypiorkiem. Smocze owoce zanurzane w czekoladzie i truskawki w kożuszku z bitej śmietany. Ostrygi z warzywami. Kakaowo bananaowe placuszki śniadaniowe i na koniec wspaniałe owoce : winogrona na półmisku i zapiekany banan w amaretto. To jest moje śniadanie marzen i ciągle mi się śni.
Wymarzone śniadanie… to te przygotowane przez ukochanego, gdy wstajesz nad ranem, a na białej pościeli leżą płatki róż. Za dużym oknem wychodzącym na ogród świeci poranne słońce, a ptaki zastępują muzykę. On przynosi dużą drewnianą tacę z świeżo zaparzoną kawą, której aromat dochodzi już z kuchni. Obok zwykła sałatka grecka i grzanki z chleba pełnoziarnistego posmarowane prawdziwym masłem, a na później sałatka owocowa zalana sokiem pomarańczowym.
Przeciągam się leniwie, otulona moim ulubionym kocem. Pora chyba w końcu wstać z łóżka. Powoli otwieram oczy, przez chwilę spoglądając jeszcze przez rzęsy. Mimo opuszczonych w oknach rolet wiem, że szykuje się kolejny słoneczny dzień. Ba, to ma być najbardziej upalne lato ostatniej dekady. No cóż… trzeba to przetrwać. Wstaje. Mam na sobie moją starą, wysłużoną piżamę. Wiem, wiem, już dawno powinnam się jej pozbyć, ale jestem bardzo sentymentalna, wiążę z nią tyle pięknych wspomnień. Towarzyszyła mi na moich licznych wyprawach: góry, morza czy też nasze najpiękniejsze mazurskie jeziora… Idę do łazienki. Gdy już trochę się odświeżyłam, czuję mój pomrukujący brzuch. Myślę, że pora w końcu na śniadanie. Sunę niechętnie w stronę kuchni. Zastanawiam się na co mam ochotę: może kanapeczki z serem żółtym, wędlinką i pomidorkiem, a może takie z twarożkiem, polane miodem (pycha!), a może po prostu jakieś płatki śniadaniowe na szybko. Odkąd mieszkam sama śniadanie przestało być priorytetem. Czasem po prostu w natłoku zajęć nie miałam czasu zjeść, a potem okazywało się, że już pora na gotowanie obiadu. Dzisiejszy dzień zapowiadał się podobnie. Stwierdziłam, że zjem później. Jedzenie nie zając, nie ucieknie mi z lodówki. Przebrałam się szybko w strój kąpielowy, wzięłam ze sobą mp4, założyłam słuchawki i weszłam do basenu stojącego za domem. Ooo taaak, taki relaks w sobotni poranek to ja rozumiem. Zamknęłam oczy. Posiedzieć w zimnej wodzie w tak upalny dzień, przy dźwiękach ponadczasowej muzyki Michaela Jacksona = bezcenne. Leżałam tak może pół godzinki, gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Przestraszona odwróciłam się szybko, zrywając z głowy słuchawki. Ahhhh te niebieskie oczy, cały strach zaraz mi minął. Koło basenu stał mój ukochany. Wyglądał cudownie jak zwykle.
– Zgaduję, że nie jadłaś nic dzisiaj?
Pokręciłam przecząco głową.
– No to nie mamy innego wyjścia, wyskakuj z basenu, a ja zaraz zrobię nam coś pysznego.
– To Ty umiesz gotować? – spytałam z niedowierzaniem. Uwielbiam jak mnie czymś zaskakiwał.
– Zaufaj mi – powiedział składając na moich ustach namiętny pocałunek – tylko nie podglądaj.
– hmmm jak chcesz. To ja… może pójdę się ubrać.
– Dobry pomysł. – przytaknął.
Wróciłam może po 30 minutach. Na stole w jadalni stało już gotowe śniadanie. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Niesamowite. Na stole stał talerz pełen naleśników. Poskładanych w takie trójkąciki. Z białym serem. Skąd wiedział, że to są moje ulubione? Jeszcze dzbanek soku pomarańczowego. A w szklankach urocze, małe parasolki. W wazonie na stole stały złociste słoneczniki. Buło cudownie.
– Zapraszam panią do stołu. – Uśmiechnął się, odsuwając mi krzesło.
– Dziękuję, mniammm wygląda tak pysznie.
– A jeszcze lepiej smakują.
– Nie wątpię. – powiedziałam.
Nałożył mi naleśnika na talerz. Ślinka mi ciekła. Nagle się zmartwił.
– Poczekaj chwilę. Wiedziałem, że czegoś zapomniałem – powiedział i pobiegł do kuchni.
Wrócił trzymając w ręku miseczkę. Ciekawość mnie zżerała, co to takiego.
– Mus truskawkowy, najlepszy do naleśników. – powiedział.
– Naprawdę? Nigdy tak nie jadłam. – odparłam zdziwiona.
– No cóż, musi być ten pierwszy raz. – uśmiechnął się – Zaufaj mi, będzie Ci smakowało.
Po czym polał mojego naleśnika musem. Rzeczywiście, wyglądało smakowicie. Nałożył też sobie.
– To co? Smacznego Skarbie. – powiedział, uśmiechając się zawadiacko.
– hihi… tak, smacznego.
I rzeczywiście miał rację, w życiu nic tak pysznego nie jadłam. Na pewno sama sobie jeszcze takie danie zafunduje. Mój wewnętrzny leniuch z nim nie wygra. Byłam pewna, że nie po raz ostatni jem takie śniadanie. Jak to by moja młodsza siostra powiedziała: ,,Niebo w gębie!”
Gdy już naleśniki zostały zjedzone, mój ukochany nagle wstał, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko. Zdziwiona, patrzyłam na to, co robi. Klęknął przede mną. Był bardzo zdenerwowany, podobnie zresztą jak ja.
– Kochanie, nie będę owijał tego w słodkie słówka, nie przygotowałem żadnego romantycznego wiersza na tą chwilę, więc zapytam po prostu: wyjdziesz za mnie? – po czym wsuną mi na palca najcudowniejszy pierścionek jaki w życiu widziałam.
– Wiesz… – odpowiadałam, udając lekkie niezdecydowanie – to zależy.
– Od czego? – zapytał zbity z tropu
– No wiesz… Jak będziesz mi częściej robił takie pyszne niespodzianki… – zaczęłam się śmiać – oczywiście, że za Ciebie wyjdę.
Szczęśliwi rzuciliśmy się sobie w ramiona.
Kto by pomyślał, że z pozoru zwyczajny dzień, sobota jak każda inna, stanie się najpiękniejszym dniem w moim życiu. A zaczęło się od czego? Śniadania! I niech ktoś mi powie teraz, że nie jest to najważniejszy posiłek dnia.
Moje wymarzone śniadanie, to drewniana chatka na mazurach lub w środku lasu,daleko od zgiełku miasta.A na talerzu kromka chleba na zakwasie na nim jajko w koszulce. Tuż obok pikantny hummus w towarzystwie plasterków awokado. Na ochłodę w tak upalny dzień koktajl truskawkowy z rozmarynem.
Moje wymarzone śniadanie to śniadanie z siostrą i przyjaciółką – nieważne gdzie. Często razem przygotowujemy w kuchni jedzonko – ja jajecznicę z pomidorami, siostra kroi ciemny chleb i wyjmuje na miskę kukurydzę, robi twarożek, gotuje jajka na twardo, natomiast moja przyjaciółka robi kawę. Razem śniadania jemy nieczęsto – dwa razy w miesiącu jak przyjeżdżamy do siebie na weekend. Ale jak już szykujemy się do śniadania, to żadna bez drugiej nie zacznie jeść. Naszą dewizą jest to, że zasiadamy do stołu razem, i jednocześnie jemy przygotowane przez nas śniadanie. Uwielbiamy jeść jajecznicę z pomidorami przygryzając ciemnym chlebem z kukurydzą. Śniadanie, jakie robimy nie jest jakoś bardzo skomplikowane, jest wręcz bardzo proste, ale liczy się to, że jesteśmy wtedy wszystkie razem i na spokojnie siedzimy, rozmawiamy i jemy.
Od lat uważam, że w kuchni najlepsze rozwiązania są najprostsze. W dobie powszechnej obsesji zdrowego odżywiania się ludzie zapominają o tym, że jedzenie powinno przede wszystkim smakować! Można połączyć przyjemne z pożytecznym tak, jak zawsze robiliśmy to z rodziną – na początek odświeżamy wczorajsze bułeczki, zraszając je wodą i wstawiając do piekarnika, aż nabiorą rozkosznej chrupkości. Przekrojone ostrym nożem buchają gorącą parą, a potraktowane grubym plastrem osełki szybko nasiąkają śmietankowym smakiem. Co dalej? Wybór jest duży – pomidor malinowy z cebulą dymką, twarożek ze świeżo zmielonym pieprzem, starta rzodkiewka wymieszana z majonezem i szczypiorkiem, jajko na miękko dopieszczone szczodrą szczyptą morskiej soli, a może aksamitne, słodkie konfitury, które przygotowywaliśmy rok wcześniej, chcąc uchwycić smaki lata? Jedno jest pewne: zwieńczeniem wspólnego posiłku musi być kawa – taka z ekspresu, dopieszczona łyżeczką miodu i kapką słodkiej śmietanki lub pozbawiona dodatków, gotowana trzykrotnie w tygielku jedynie z przyprawą do piernika. Czasami, jeżeli nam nie dość, wypełniamy uśmiechnięte brzuchy po brzegi, podjadając maślane croissanty (tak, te niezdrowe, z cukierni!) :)
Śniadanie to ta czynnosć, która następuje w bezpośrednim wyniku wstania z łóżka, żeby nie było niejasności ;)
Zacznijmy więc od niego, od tego łóżka oczywiście – wstaję z niego prawą nogą i z uśmiechem, o takim: :), może nawet :D, kto wie…?
Zazwyczaj wstaję nie z własnej woli, ale pod ostrzałem całusów i przytulań dwójki małych mężczyzn…no i tego trzeciego, wielkiego dzieciaka ;) I to w sumie jest OK, bo zawsze potem jestem głodna „więcej”…
Śniadanie? Zawsze wspólne, na dobry początek dnia. Pyszne witaminki i zyciodajne płyny. pogaduchy i śmiech – to w sumie dużo lepsze niż śniadanie do łóżka.
A moje wymarzone śniadaniowe menu? Świeży sok z pomarańczy, ciemny chleb, pokrojony na moich oczach, wiejski biały ser i pomidory plus oliwa…
Rozmarzyłam się, że hej!
Najlepsze śniadanie to takie, które przywołuje wspomnienia pachnącego i kolorowego lata. Podczas gdy za oknem szaro, buro i zimno, a trzeba szybko stanąć na nogi, wtedy ratują mnie wakacyjne smaki zamknięte w słoiczakch lub zamrażalniku. Koktajl pełen witamin z mrożonych truskawek, porzeczek, banana, jogurtu i płatków owsianych przypomina o letnim optymizmie i od razu poprawia nastrój. A dodatkowa porcja na drugie śniadanie utwierdza mnie tylko w przekonaniu, żę warto latem zbierać owoce i warzywa, a potem poświęcić trochę czasu na ich przetworzenie w konfitury i mrożonki, by potem w listopadowe poranki cieszyć się „słoneczkiem” pod postacią mrożonych owoców czy powideł z wiśni, śliwek.
Nie będę ukrywać, że od rana jestem wybitnie samolubnym stworem. Wstaję przed wszystkimi z radością i głęboką nadzieją na święty spokój. To jest czas tylko dla mnie.
Parzę swoją ulubioną mieszankę ziół i powoli ją sączę, przygotowując owsiankę na 1001 sposobów. Jaka owsianka będzie – zależy od wielu czynników. Jak zabarwiony jest pokój od porannego słońca? Co mi się śniło? Jaki aromat poczułam otwierając okno? Czy mam jeszcze kilka śliwek? A może gruszka?
Czasem eksperymentuję mieszając płatki owsiane z mlekiem, burakiem i kokosem. Albo miksuję szpinak i siekam winogron. A czasem klasyka aż krzyczy i do ugotowanej na mleku owsianki dodaję po prostu rodzynki, orzechy, miód i jabłko.
Ważne jest, jak śniadanie się odbywa. Ja je celebruję. To mój moment na refleksję i naładowanie baterii na cały dzień.
Moja poranna samotnia przy herbacie i owsiance jest częścią mojego małego świata. Tylko dla mnie.
Moje wymarzone śniadanie, to filiżanka gorącej kawy na tarasie. Białe, przecierane krzesełko w stylu prowansalskim i stół zakryty haftowanym ręcznie obrusem – z motywem róż. Talerz, a na talerzu omlet z serem mascarpone – tak delikatnym, że rozpływa się w ustach, pomidorkami koktajlowymi i świeżą miętą, zerwaną z pobliskiego ogródka. Oczywiście nie można zapomnieć o deserze. Sernik polany czekolada z dodatkiem pomarańczy – specjał przekazywany z pokolenia na pokolenie w mojej rodzinie. Tajemniczy przepis wypieku, który ma równie niezwykły, tajemniczy i uwodzicielski smak. Smak raju.
Moje wymarzone śniadanko to tosty pełnoziarniste z masłem orzechowym czystym, bez żadnych dodatków –
dodatkowo miseczka sezonowych owoców-
borówek, porzeczek, truskawek, arbuza i melona
a do picia pyszny koktajl na bazie mleka migdałowego, zmiksowanego z bananem, miętą, kakao i miodem :)
Pysznie wygląda i nieziemsko musi smakować aż ślinka cieknie, taki blender kielichowy bardzo by mi posłużył do takich koktajli ;)
Pozdrawiam :)
Jestem szczęściarom, prawie codziennie mąż serwuje mi śniadanie do łóżka i tak naprawdę nie ważne co dostaje jest ono najwspanialsze i najpyszniejsze na świecie. Gdy pyta się co mi zrobić na śniadanie, zawsze odpowiadam: „Poproszę o szklankę soku pomarańczowego, świeżo wyciskanego, rogalika z czekoladą i ogromną miseczkę czerwonych truskawek”. Po kilkunastu minutach dostaję kubek kakao albo kawy inki i kanapki albo jajecznicę. Od 10 lat nic się nie zmieniło, pewnie nigdy nie doczekam swojego wymarzonego śniadania, ale..Śniadania, które dostaję są pełne miłości i tak naprawdę są najwspanialsze na świecie.
Moje ulubione śniadanie to przygotowane przez mojego narzeczonego przepyszne, złociste i chrupiące tosty z intensywnym parmezanem i szynką parmeńską, okraszone bazylią i oregano oraz skropione oliwą z pestek dynii. Do tego 2 plasterki soczystego pomidora oraz idealnie usmażone wiejskie jajko sadzone, czyli lekko ścięte białko z delikatnie płynnym żółtkiem powoli wylewającym się na gorące tosty. Cudownym zakończeniem uczty jest orzeźwiający koktajl z miąższem ze zblendowanego, dojrzewającego w najlepszym słońcu arbuza, z dodanym kawałkiem wyhodowanej w doniczce na parapecie listkiem mięty lub gorąca, aromatyczna kawa latte z dodatkiem cynamonu i soku karmelowego – to wszystko zwieńczone uśmiechem ukochanej osoby :) Po takim śniadaniu każdy dzień jest lepszy. Mmm…. zgłodniałam
Wymarzone śniadanie
Taras z widokiem na palmy i morze
na nim stolik na którym położę
tacę z egzotycznymi owocami
cieplutkie pancakes z czekoladowymi polewami
puszyste i złote jak słońce
swym smakiem serce i duszę cieszące ;)
do tego jeszcze smoothie zimne i soczyste
owocowe – złociste
z mango , papai i banana
najlepsze do picia z rana ;)
słodko , smacznie i zdrowo
apetycznie i kolorowo
Potem spacer po plaży
i kąpiel w błękitnej morskiej toni – taki poranek mi się marzy
Moje wymarzone śniadanie będzie zależało od wielu czynników. Przygotowując takie pierwsze co zadzwoniłabym do mojej najlepszej przyjaciółki, mamy i siostry… Byłoby to takie ” babskie śniadanko ” :). Później rozłożyłabym stół, kilka krzeseł i huśtawkę na balkonie. Na stole rozłożyłabym piękny kremowy obrus i piękną zastawę w kwiatki, aby sprawić to spotkanie jeszcze bardziej ”babskim” :D. Następnie wzięłabym się za gotowanie. Przygotowałabym rozpływające się w ustach amerykańskie naleśniki. Do tego kilka bomb kalorycznych, które poprawiają humor: syrop klonowy, domowy sos czekoladowy, waniliową bitą śmietanę… I coś zdrowego, ale przepysznego, czyli przeróżne owoce : banany, truskawki, maliny, jagody… Na podsumowanie podałabym pyszną zimną kawę z gałkami lodów waniliowych. Cudowne śniadanie.. Szczególnie teraz w lecie. Zarówno sycące, słodkie, jak i przepyszne… Jest w Nim wszystko co my kobiety lubimy najbardziej! :) Takie ”diabelskie śniadanie” :) Jednak czasami każda z Nas powinna sobie na takie pozwolić.. :) Już cieknie mi ślinka! :)
Moje ulubione śniadanie to świeżo upieczona ciabatta z pyszną domową pastą z awokado i ricotty z dodatkiem soli, limonki, pieprzu i czosnku do tego pomidorki koktajlowe z krzaczka z mojego balkonu. Do popicia sok z pomarańczy obowiązkowo wyciskanym parę minut wcześniej i pyszna kawa z mlekiem sojowym z dodatkiem lejącego miodu i łyżką cynamonu :)
Śniadanie to pierwszy posiłek naszego dnia i także najważniejszy.Warto wiec zjeść coś smacznego co lubimy to co sprawi że nasz dzień będzie lepszy coś zdrowego co da nam energie do następnego posiłku.Wraz z rodzina chętnie jako pierwszy posiłek spożywamy sałatkę z jajkiem i fetą.Oto przepis który kiedyś znalazłam w internecie i sprawdza się do dziś:• 2 jajka
100 g sera typu feta
1/4 sałaty lodowej
garść roszponki
4 rzodkiewki
1/4 ogórka szklarniowego
rzeżucha lub kiełki
sól i pieprz
+sos
2 łyżki musztardy
2 łyżki majonezu
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka miodu
2 łyżki oliwy
1 łyżka sera typu feta
SMACZNE I SZYBKIE NAPRAWDĘ POLECAM ;)
Weranda drewnianego domku nad samym Bałtykiem w szwedzkim Ystad, wchód słońca przykryty białymi obłokami, chłodne, poranne powietrze, niespokojne fale morskie. On stawia na stole pyszną kawę z ekspresu, ale takiego przelewowego, mocną i czarną, bez cukru. Ja wcześniej zastawiłam nasz stół dwoma rodzajami pieczywa: pełnoziarnistym i chrupkim chlebem. Do tego mnóstwo marynowanych ryb, które w Skandynawii smakują tak wyśmienicie, owoce morza, sery i świeże masło. Na 'deser’, czyli po wytrawnym początku, jemy tak dobry, jak nigdzie indziej filmjolk. Jego ulubiony to ten z cynamonen i owocami. Ja uwielbiam filmjolk z dżemem. Pogoda wydaje się nie sprzyjać, ale kompletnie nie ma to dla nas znaczenia.
Moje ulubione śniadanie to.. (żadne zaskoczenie) śniadanie do łóżka :)
Wyobraź sobie: w letni, słoneczny dzień budzi cię pocałunek. Nigdzie się nie śpieszysz i możesz delektować się chwilą.. Ukochany przynosi do Waszego łóżka tacę ze śniadaniem.. Kanapeczki – na połówkach świeżych, chrupiących kajzerek, posmarowanych masłem położone jajka gotowane w koszulkach. Jajka są lekko nacięte, by ich złote wnętrze mogło się nieco rozlać po bułeczce. Dodatkowo skropione są dla smaku niewielką ilością sosu holenderskiego oraz posypane świeżym szczypiorkiem. Do tego zielona, cytrusowa herbatka a przełamanie smaku plastry obranego różowego grejpfruta.
Potem jeszcze chwila lenistwa w łóżku ze świeżo zmieloną kawą – pomarańczową latte, której aromat unosił się w mieszkaniu odkąd tylko otworzyłaś oczy, pełnoziarnistym ciastkiem i dobrą książką..
Po takim poranku dniu można świat podbijać!
Moje idealne śniadnia
Śniadanie będzie zawsze smakować, jak jada się je wspólnie z rodziną i wtedy na ich rozbudzonej twarzy widać uśmiech . W weekendy nasze śniadania spędzamy zawsze wspólnie.
Zasiadamy do stołu razem z mężem i naszym trzyletnim synem. Syn uwielbia grzanki na śniadanie z żółtym serem i wędlinką do tego dwie małe paróweczki. My z mężem uwielbiamy jajecznice to na boczku.. to z pomidorkiem a czasem dla odmiany robimy omleta z warzywami .
Śniadania trzeba pielęgnować , dbać o nie tak jak się dba o swoje dzieci – to jest jedyny posiłek, który nam daje energię na cały poranek, to właśnie od niego zależy jak spędzimy cały dzień. Jestem szczęśliwa, że możemy je wspólnie realizować.
1.
Wietrzyk wpadający przez uchylone drzwi balkonowe delikatnie unosił zasłonę, wpuszczając co chwila ostrzejszy promyk słońca. Los chciał, że padał akurat na twarz leżącej w łóżku dziewczyny, która w końcu zareagowała i zbudziła się. Odsunęła się od słońca, odetchnęła głęboko górskim powietrzem i uśmiechnęła się. Nareszcie wakacje. Niedawno obroniła pracę dyplomową, a w pracy udało jej się wziąć urlop. Co prawda był już wrzesień, ale Rafał przecież nie miał żadnych poprawek, mogli więc spokojnie wyjechać w góry i cieszyć się kilkoma wolnymi dniami. A i pogoda im dopisywała – lato spokojnie ustępowało jesieni, ale wciąż jeszcze było ciepło.
Rozejrzała się po pokoju mieszkania wynajętego na ten wypad i nie dostrzegła najważniejszego – Rafała. Usłyszała dźwięk tłuczonego szkła i już wiedziała gdzie go szukać. Zmarszczyła brwi. Czasami, ale niezbyt często, słowa jego mamy znajdowały uzasadnienie w rzeczywistości – według niej (i jeszcze kilku osób z jego rodziny) chłopak co chwilę broił i przez przypadek coś tłukł. Tak naprawdę jemu zdarzało się to dużo rzadziej niż jej.
Otuliła się kołdrą ostatni raz, wyskoczyła z łóżka i szybko wciągnęła spodnie dresowe i ciepłą bluzę. Po prostu była zmarźluchem. Nałożyła na stopy kapcie i chowając dłonie w rękawy przeszła do kuchni. Rafał sprzątał pospiesznie potłuczone szkło, na stole stała taca, z zastawą śniadaniową, herbatą, a nawet małym bukiecikiem polnych kwiatów. Na kuchence, na patelni ustawionej na zdecydowanie za dużym ogniu smażyła się jajecznica. Nieco zaskoczona ogarnęła sytuację, minęła Rafała i ściągnęła patelnię z ognia – jajka były już bardzo mocno ścięte. Chłopak podniósł na nią wzrok i szybko skończył zamiatanie.
-Miałaś jeszcze spać – mruknął i cmoknął ją szybko zajmując się ratowaniem jajek.
-Już prawie dziewiąta, i tak długo spałam – uśmiechnęła się, zgasiła gaz i przytuliła do niego przeszkadzając mu w czynnościach ratowniczych. Westchnął tylko, odstawił patelnię i też ją przytulił –Dzień dobry – mruknęła i stanęła na palcach aby dać mu buziaka.
-Dzień dobry – uśmiechnął się do niej, ale zaraz puścił ją i otworzył lodówkę zasłaniając swoje oblicze za jej drzwiami. Wydawało jej się, że po drodze złapał coś z blatu.
Sięgnęła po ciepłą herbatę i upiła łyk, oplatając palcami kubek i ogrzewając je w ten sposób.
-Ola i Daniel jeszcze śpią? –spytała zerkając w stronę zamkniętych drzwi drugiej sypialni.
-Poszli na poranny spacer – chłopak zamknął lodówkę i wyciągnął na blat pozostałe jajka. Przyjechali na wakacje razem z przyjaciółką dziewczyny i jej narzeczonym. Wypad w czwórkę był świetnym pomysłem, zważając na to, że Ola doskonale znała i kochała góry, mogła więc zająć się trasami wycieczek. –Idź jeszcze do łóżka, przyniosę Ci śniadanie.
-Śniadanie do łóżka? To z racji dyplomu, czy może mam przygotować swój zaległy kupon? – uśmiechnęła się. System kuponów wprowadziła ona – kiedy na studiach nie miała pieniędzy na prezent dla niego, przygotowała kilka kuponów, które mógł wykorzystać w późniejszym czasie. Początkowo zaczęło się od tortu i obiadu urodzinowego, a później doszły ciekawsze, jak na przykład seans akademicki z popcornem, „Ty dzisiaj zmywasz” albo wspomniane śniadanie do łóżka. Kiedy zaczęła pracować, kupony stały się jedynie dodatkiem do właściwego prezentu, ale stałym już elementem, którym oboje wzajemnie się obdarowywali.
-Możesz zużyć kupon, jeśli bardzo chcesz – wyszczerzył zęby w uśmiechu zadowolenia. Uwielbiała ten uśmiech i chciała widywać go jak najczęściej. Cmoknęła szybko chłopaka i wróciła do łóżka. Ściągnęła ubrania wierzchnie i w piżamie wślizgnęła się z powrotem pod kołdrę. Ułożyła się wygodnie i wpatrzyła w widok za oknem.
Kiedy po kilku minutach Rafał przyszedł do niej ze śniadaniem na tacy, udawała, że dopiero się obudziła, przeciągnęła się i ziewnęła potężnie. Uśmiechnęła się do niego niby zaspana i udała zaskoczenie ucztą na jej kolanach.
Zaskoczenie stało się prawdziwe, kiedy zauważyła obok talerzyka małe biżuteryjne pudełeczko. Chłopak najwyraźniej cały czas obserwował jej reakcję, bo od razu zsunął się z łóżka klękając na jedno kolano i ujmując jej dłoń oraz pudełeczko.
-Rozmawialiśmy o naszym wspólnym życiu dużo – zaczął, a głos nieco mu drżał – Ale zawsze to była tylko teoria. Sęk w tym, że naprawdę chciałbym, żeby teoria stała się praktyką. Żebyśmy każdy dzień zaczynali i kończyli razem. Żebyśmy mieli dzieci, psa i dom. Żebyśmy razem szli przez życie i wzajemnie się wspierali. Cholernie tego wszystkiego chcę i mam nadzieję, że Ty chcesz tak samo jak we wszystkich rozmowach, które przeprowadziliśmy –puścił jej dłoń i otworzył pudełeczko. Zdenerwowany przełknął ślinę i odetchnął – Czy zostaniesz moją żoną? – spytał wyczekując z napięciem odpowiedzi.
Dziewczyna pospiesznie otarła łzy, ostrożnie odstawiła tacę ze śniadaniem na bok, spojrzała mu w oczy i mocno pokiwała głową.
-Tak – szepnęła i rzuciła mu się na szyję. Oboje momentalnie wylądowali na podłodze. Roześmiała się wesoło, a Rafał jej zawtórował. Przytulił ją mocno, a za chwilę odsunął kawałek od siebie i pocałował. Wpatrywał się w nią, a ona widziała prawdziwe szczęście w jego oczach, to ukryte, którego jeszcze nigdy wcześniej nie pokazywał.
Śmiali się oboje całując się i przytulając. I tak jak myślała, kiedy przeszukiwała Internet w poszukiwaniu idealnego pierścionka w oczekiwaniu na tę chwilę – teraz nie miało znaczenia jaki wybrał. Najważniejsze było, że teraz czeka ich całe wspólne życie.
Mimo wszystko ucieszyła się, kiedy zobaczyła niebieski kamień.
To tylko ja potrafię wpisać komentarz w formularzu kontaktu i go wysłać ;)
Tak jak wspomniałam w wiadomości – z radością dopiszę kolejne wymarzone śniadania, a na to czekam z ogromną niecierpliwością :)
Nie, nie każdy marzy o wykwintnym śniadaniu w tropikach. Osobiście wolę raczej klimat północy. Moje wymarzone śniadanie chciałabym zjeść w małej szwedzkiej miejscowości na tarasie drewnianego czerwonego domku. Najchętniej z ukochaną osobą. Tyle o okolicznościach, teraz przejdźmy do posiłku.
Wymarzone śniadanie to dla mnie omlet z otrębami owsianymi, ze szpinakiem i pieczarkami. Na wierzch omletu układam jeszcze podduszoną paprykę i cukinię, kilka plasterków pomidora i całość posypuję startym serem gouda. Po kilku minutach mogę delektować się pysznym i pożywnym posiłkiem. Po omlecie czas na szwedzki akcent w moim posiłku – chętnie zjadłabym szafranową bułeczkę (szw. lussekatter). Do picia wymarzyłam sobie smoothie z arbuza, brzoskwini i maliny moroszki (szw. hjorton). Po takim śniadaniu uśmiech nie zejdzie mi z twarzy przez cały dzień!
Moje wymarzone śniadanie to nie posiłek przygotowany przez kogoś dla mnie. Chciałbym w natłoku pracy znaleźć poranek, żeby przygotować wymarzone śniadanie dla mojej żony, która zajmuje się naszą maleńką córką i ma niewiele czasu, żeby rozkoszować się którymkolwiek posiłkiem. A przecież jako mama karmiąca powinna odżywiać się zdrowo!
Idealnie byłoby przygotować wszystko zanim moje kobiety się obudzą (mało realne, gdy jest się nad wyraz niezgrabnym w kuchni i robi się przy tym mnóstwo hałasu..). Moja żona bardzo lubi oeuf en cocotte czyli jajka zapiekane w kokilkach z dodatkami. Wersja, którą chciałbym jej podać byłaby na bogato: na dnie chleb razowy posmarowany masłem z obu stron, później szynka parmeńska, wybite jajko, a wszystko polane sosem mornay. Do tego idealne byłyby pomidory skropione oliwą i posypane solą, pieprzem i szczypiorkiem. I koktail malinowy. Po takim początku dnia mógłbym rozkoszować się uśmiechem mojej żony cały dzień :) Oby kiedyś udało mi się spełnić to małe marzenie..
Wymarzone śniadanie :
Poranek w mieście ElectroluxLandii. Zbudzona promieniami wschodzącego, prawie złotego słońca, wdzierającego się przez uchylone okno, wstaję. Udając się spokojnym krokiem do kuchni budzę się coraz bardziej ! Czując zapach nadchodzącej przygody, wiem, że to śniadanie musi być wyjątkowe .
Zaczynam od przygotowania aromatycznej kawy w ekspresie Electrolux , który uznaję za największe bóstwo w mej wyimaginowanej kuchni . Przechodząc dalej, spoglądając na jakże czystą i jasną kuchnię mam ochotę na … Tosty ! Wyciągam z szafki wspaniały Toster marki Electrolux , wkładam do niego mięciutki chlebuś po który pobiegłam jeszcze w piżamie do pobliskiego sklepu i …
To nie koniec! Na stół wykładam marmolady, dżemy domowej roboty, które stworzyłam samodzielnie z pomocą moich kochanych dzieci, za pomocą zarówno blendera ręcznego jak i kielichowego . Masełko, szynkę, ketchup – do wyboru do koloru !
Zapach kawy rozprzestrzeniający się w powietrzu, unosi mnie w powietrzu . W swej kuchni czuję się jak Kopciuszek na balu, gdzie noszona w ramionach księcia wiruje na parkiecie w pełni szczęścia .
I zaczyna się . Idę do pokoju trzech córeczek, budząc je zwołuje je do kuchni. Przechodząc do pokoju dwóch synów zahaczam o sypialnie z której wyciągam dopiero budzącego się męża .
Idę śpiesznym krokiem, wodzona cudnym zapachem kawy do kuchni, gdzie już na stole czeka przyrządzona uczta śniadaniowa !
Wymarzone śniadanie ? Nie ważne co zjemy, ważne że będziemy wszyscy , weseli, z uśmiechem, czasem zaspani ! To śniadanie wspólnie zjedzone, które doda nam energii .
Nalewam kawę sobie i mężowi, a dzieciom koktajl przyrządzony w blenderze kielichowym o smaku truskawkowo malinowym . Tosty każdy smaruje czymś innym, bo właśnie to jest piękne. Zamieniamy się już gotowymi tostami między sobą, gryząc po jednym kęsie , wychodząc z założenia że „dzielenie się jest fajne” . Śniadanie przyjemne, apetyczne i upływające w miłej atmosferze . Dające kopa na cały dzień i uśmiechu co nie miara !
Wymarzone śniadanie w ElectroluxLandii napawa mnie miłością, ciepłem i przytulnymi czterema ścianami, bo łączy nas w sobie i daje powody do „smacznej” radości . Szkoda że to tylko marzenia …
W natłoku tych przepysznych,wymarzonych, Waszych śniadań aż
zabrakło mi weny twórczej…Moje śniadanie wymarzone to tylko z miłością moją,a nawet ozory w galarecie będą pyszne!!!
Nie myślałam, że zrobię się tak sentymentalna. Niedawno wyprowadziłam się z domu rodzinnego i cierpię na chorobę zwaną „śniadaniozą”. Tęsknię za wspólnymi śniadaniami tak idealnie nieidealnymi. Trzy pokolenia pod jednym dachem spotykały się na pół godziny każdego dnia, by zjeść wspólnie ten najważniejszy posiłek. Obiady czy kolacje już nie miały tego charakteru.
Nie potrzeba było wykwintnych dań, haftowanych serwetek czy kryształów.
Wystarczyła szklanka uśmiechu mojej mamy, pęczek kąśliwych uwag mojej siostry, szczypta dobrego humoru taty i co najważniejsze, kilogramy miłości i zrozumienia.
Oczywiście, nie doceniałam tego, ale jak można było lubić przepychanki z moją siostrą – kto pierwszy zajmie „najlepsze” miejsce przy stole.
Teraz już wiem, że do niedawna moje wymarzone śniadanie miało miejsce każdego dnia…
Kiedy na śniadanie mogę przeznaczyć przynajmniej godzinkę, wtedy już wiem, że będzie pysznie!
Pierwszym składnikiem jest dobry humor okraszony dużą dawką słońca na niebie. Na tarasie już ktoś się kręci przy kolorowo zastawionym stole. I tu pojawia się drugi ważny składnik udanego śniadania – ukochana osoba. Radosne „Dzień dobry!” i zaczynamy ucztę nie tylko dla ciała, ale i dla ducha. Na początek łyk świeżo zaparzonej herbaty. A teraz przede mną na kolorowym talerzyku leżą jajka faszerowane pieczarkami, awokado, z dodatkiem majonezu i przyozdobione szczypiorkiem i bratkiem, do tego świeża bagietka. Potem kanapeczka (posmarowana prawdziwym masełkiem) z kiełbasą domowej roboty. Czujecie jej aromat? To zapach wędzarni moich rodziców. Do tego sałatka z warzyw prosto z ogródka: sałata, ogórek i koperek doprawione jogurtem z ziołami.
Na śniadaniu nie może też zabraknąć trochę słodyczy: placki z marchewki posypane cukrem pudrem lub z dodatkiem dżemu. Wybierzesz truskawkowy czy wiśniowy? :)
„Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej”
R. Kapuściński
Nieuleczalnie zakochani w Chorwacji…
Zapach lawendy i rozmarynu…zimne białe wino, dojrzałe w słońcu pomidory, cebula, pyszny kukurydziany chleb i …oliwa z oliwek prosto od gospodarza. Zapach wiatru i smak morskiej soli. To wszystko w promieniach wschodzącego słońca.
Gdy wracam do domu, ciągle o tym marzę, niby nic szczególnego, ale tam wszystko smakuje inaczej. Znowu muszę tam wrócić
Hmm, poranek to u mnie konfliktowa sprawa… Mój narzeczony nie jada śniadań, szybka kawa, papieros i wyjście do pracy… Nic przyjemnego. Spełnieniem marzeń byłoby, gdybym rano mogła popisać się moimi kulinarnymi zachciankami, żebym jedząc śniadanie czuła zapach dopiero co wyjętych z piekarnika bułek, świeżo wyciskanego soku pomarańczowego, świeżo zaparzonej kawy… Czasami wyobrażam sobie, że siadamy razem w naszym małym mieszkanku, przy naszym małym stoliczku i jemy wspólnie śniadanie, które przygotowałam. Gdyby stało się to rzeczywistością, podarowałabym mu najbardziej wyjątkowe śniadanie w jego życiu. Na początek przygotowałabym rogale maślane, które uwielbiam jeszcze ciepłe posmarowane masełkiem lub polane miodem z własnej pasieki, następnie zabrałabym się za jajka po benedyktyńsku, które za to uwielbia mój ukochany. Przygotowałabym również pancakes oblane syropem klonowym i posypane borówkami, kochamy grecję, wiec nie zabrakło by takich dodatków jak pomidory, oliwa, tzatziki, oraz naszego ukochanego przysmaku – dakos. Wiem że w moim menu jest wielki miszmasz, ale nie potrafię wyobrazić sobie lepszego śniadania od tego, ponieważ to jest to, co naprawdę lubimy. Na dopełnienie oczywiście świeży sok z pomarańczy i podstawa dla mojego wybranka – kawa. Na zakończenie chciałabym powiedzieć że nie potrzebuję pięknych widoków, wyszukanego menu ani pięknej pogody aby zjeść moje wymarzone śniadanie. To własnie jest moje skryte, osobiste pragnienie, które mam nadzieję spełnię.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zbyt wiele straciliśmy na ołtarzu bezlitosnej ewolucji, spychając w nicość analogowe przyjemności. Ja – kobieta, żona, matka, niewolnica stada kotów i miliona obowiązków rozpaczliwie wołam o każde 15 sekund ciszy. Najsmaczniejsze śniadanie, jakie mogę sobie wyobrazić, to leniwy rzut (się) na fotel i pożarcie kilku stron książki. Wszystko okraszone ciepłym mlekiem i przenajświętszym spokojem. Całość przyprawić można jeszcze ociekającym szczęściem pączkiem. Być może moje wymarzone śniadanie ciągnie za sobą zapach lekko podgrzanego egoizmu, ale od dawna już marzę, aby móc jeszcze kiedyś rozsmakować się w dobrze przyprawionej ciszy.
Wymarzone śniadanie – wstać bardzo, bardzo wcześnie jeszcze przed wschodem słońca, zrobić aromatyczną, gorącą czekoladę, zabrać bardzo ciepły koc, rogaliki maślane oraz męża. Znaleźć jak najwyżej położone miejsce na plaży (idealne są schody:)) rozsiąść się wygodnie, otulić kocem, zanurzać rogaliki w czekoladzie i cieszyć się sobą, śniadaniem, wschodem słońca – po prostu życiem…
Ulubione śniadanie….
Magia mojego ulubionego śniadania tkwi w jego prostocie…, może nie będzie wykwintnie i też nie będę mogła pochwalić się nietuzinkowym przepisem na nowoczesne danie, ale za to będzie domowo i pysznie.
Otóż jestem na wsi w domu rodzinnym, wstaje wcześnie żebym mogła nacieszyć się błogą ciszą, promienie słoneczne już przenikają do pokoju, muskając mnie delikatnie po twarzy. Zaparzam aromatyczną kawę ze starego ekspresu Rodziców, który chodź lata świetności ma już za sobą….nadal parzy doskonałą kawę! Robię chrupiące tosty i już wiem, że będzie pysznie. Ze spiżarki wyjmuję najlepszą na świecie konfiturę malinową mojej Mamy! Sięgam po wiejski świeży bochen chleba, zarumieniony tak jak lubię! Odkrajam pajdę i ani przez chwilę nie waham się, że idealnie byłoby zjeść ją z domowym smalcem i ogórkiem kiszonym. Niezły kontrast, konfitura i smalec! Ale jak tu się nie oprzeć? Jeszcze jajko, prosto z kurnika! Przyrządzone po benedyktyńsku ze świeżo narwanym z ogrodu szczypiorkiem i rukolą, smakowicie ułożone na pajdzie chleba! Pycha! Wszystko układam na starodawnej zastawie, która cieszy moje oko! Przenoszę na starej tacy w stylu vintage śniadaniową ucztę na taras! Moje ulubione miejsce: widok na las, ćwierkające ptaki, przeciągający się pies u nóg i chropowate drewno!!! Zapach skąpanej w rosie Maciejki w połączeniu z aromatyczną kawą jest obłędny. Delektuję się każdym kęsem! Przeciągam się i chcę żeby ta chwila trwała jak najdłużej, a rześki letni poranek skłania mnie do otulenia się kocem, haftowanym i pachnącym świeżością. I jest mi jeszcze przyjemniej. Przez myśl przechodzi mi jeszcze, że miło byłoby zjeść kilka świeżych truskawek, jeszcze nieco niedojrzałych prosto z krzaczka, jak to robiłam kiedy byłam jeszcze dzieckiem! Stara podłoga jednak, daje znać, że domownicy powoli wstają. O tak, zaraz zjawi się tu niemała gromadka!
Śniadanie w domu moich Rodziców…..zdecydowanie najlepsze na świecie!
Magia mojego wymarzonego śniadania tkwi w jego prostocie…, może nie będzie wykwintnie i też nie będę mogła pochwalić się nietuzinkowym przepisem na nowoczesne danie, ale za to będzie domowo i pysznie.
Otóż jestem na wsi w domu rodzinnym, wstaje wcześnie żebym mogła nacieszyć się błogą ciszą, promienie słoneczne już przenikają do pokoju, muskając mnie delikatnie po twarzy. Zaparzam aromatyczną kawę ze starego ekspresu Rodziców, który chodź lata świetności ma już za sobą….nadal parzy doskonałą kawę! Robię chrupiące tosty i już wiem, że będzie pysznie. Ze spiżarki wyjmuję najlepszą na świecie konfiturę malinową mojej Mamy! Sięgam po wiejski świeży bochen chleba, zarumieniony tak jak lubię! Odkrajam pajdę i ani przez chwilę nie waham się, że idealnie byłoby zjeść ją z domowym smalcem i ogórkiem kiszonym. Niezły kontrast, konfitura i smalec! Ale jak tu się nie oprzeć? Jeszcze jajko, prosto z kurnika! Przyrządzone po benedyktyńsku ze świeżo narwanym z ogrodu szczypiorkiem i rukolą, smakowicie ułożone na pajdzie chleba! Pycha! Wszystko układam na starodawnej zastawie, która cieszy moje oko! Przenoszę na starej tacy w stylu vintage śniadaniową ucztę na taras! Moje ulubione miejsce: widok na las, ćwierkające ptaki, przeciągający się pies u nóg i chropowate drewno!!! Zapach skąpanej w rosie Maciejki w połączeniu z aromatyczną kawą jest obłędny. Delektuję się każdym kęsem! Przeciągam się i chcę żeby ta chwila trwała jak najdłużej, a rześki letni poranek skłania mnie do otulenia się kocem, haftowanym i pachnącym świeżością. I jest mi jeszcze przyjemniej. Przez myśl przechodzi mi jeszcze, że miło byłoby zjeść kilka świeżych truskawek, jeszcze nieco niedojrzałych prosto z krzaczka, jak to robiłam kiedy byłam jeszcze dzieckiem! Stara podłoga jednak, daje znać, że domownicy powoli wstają. O tak, zaraz zjawi się tu niemała gromadka!
Śniadanie w domu moich Rodziców…..zdecydowanie najlepsze na świecie!
niedziela. wreszcie moje kochane „maleństwa” czytaj trzech dorodnych synów, mąż i od czasu do czasu bunia razem przy wspólnym śniadanku i przeglądzie informacyjnym tygodnia (a ostatnio miesiąca – sic!) obowiązkowo grzanki francuskie (po naszemu), nazywane bułką maczaną w jajku przez innych… ale jak zwał, po prostu cudo! do tego niebiański biały serek – koniecznie półtłusty ze śmietanką, rzodkiewką, szczypiorkiem, itd. wedle upodobań i zawartości lodówki! bocziek cieńko krojony, podsmażony. serek zmielony, by posmarować w razie konieczności miodziem lub najpyszniejszym dżemem v powidłami domowymi. pomidorki, ogóreczki, żółte i brie serki. do picia koniecznie soczek pomarańczowy v herbatka z cytrynką… skropioną miłością i lubością do spotkań rodzinnych! miłego :)
Idealne śniadanie to to z idealną osobą :) Ale my uwielbiamy naleśniki z czekoladą oraz ziarnami słonecznika. Jako nadzienie sezonowe owoce (truskawki, korówki, jagody, banany) lub dżem jabłkowy mojej babci. Przygotowanie takiego śniadanie we dwójkę nie zajmuje dużo czasu i w dodatku możemy wspólnie spędzić czas na gotowaniu :)
Moje wymarzone śniadanie to kromki chleba nasiąknięte jajkiem z odrobiną mleka i wanilii, usmażone na masełku i posypane cukrem a do tego ciepła kawa z mlekiem. I uśmiech z zachwytu nad śniadaniem mojego męża. Jednym zdaniem śniadanie marzeń
Wymarzone śniadanko? To śniadanie jedzone trochę później niż codziennie, przez co już nabiera szczególności. Na stole jest świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, aromatyczna kawa koniecznie z ubitym na sztywno mlekiem, a do tego świeży , pachnący chleb ze lekko spieczona skórką z pesto bazylikowo -rukolowym z migdałami plus jajecznica z suszonymi pomidorami. Do tego towarzystwo ukochanej osoby, uśmiech na twarzy i mamy idealne śniadanie.
Jak śniadanie idealne, wymarzone to tylko taki mini piknik w ogrodzie w zaciszu drzew, z dala od szumu i gwaru miejskiego. My z żona i 2 córeczkami na kocyku. Gwar dziewczynek, zapach świeżo zaparzonej kawy i herbaty. Małe rogaliki z masłem i brzoskwiniowym dżemem plus grzanki z pastą z awokado. Takie proste śniadanko, ale sukces tkwi w prostocie.
Pozdrowienia dla Pani, drukuje Pani przepisy i podsuwam zonie. Sam jeszcze nie mam wprawy :)
Moje wymarzone śniadanie, to z ukochanym na tarasie domku jednorodzinnego wczesnym rankiem.Tylko my dwoje .Słoneczko lekko przygrzewa ,a muzyką będzie śpiew ptaków .Stolik nakryty białym obrusem dla nas dwojga.Na stole piękna porcelanowa zastawa.Do wyboru będą świeże chrupiące bułeczki lub rogaliki. Do tego masełko dżem truskawkowy ,wędlinka różnego rodzaju i warzywa ,mnóstwo ich.W dzbanku zaparzona świeża ,aromatyczna kawa ,którą popijać będziemy ze smakiem z filiżanek. My natomiast będziemy z apetytem zajadać śniadanie patrząc z miłością sobie w oczy.
Witam!
Wszystkim łakomczuchom polecam bardzo zdrowe płatki śniadaniowe, które możemy przygotować zupełnie sami, w zakątku naszego mieszkania. Przepis już dawno mnie zaintrygował – otrzymane płatki są chrupiące, pełnoziarniste, o lekko orzechowym smaku, jakiego nadają mu mąki razowe. Nie za słodkie. Cukier brązowy w tym przepisie robi naprawdę dużą różnicę, więc nie zastępujmy go białym. Sam proces ich przygotowania nie należy do trudnych – to tylko zmieszanie składników suchych z mokrymi oraz 1,5 godziny pieczenia i suszenia. Z przepisu otrzymuję ilość płatków wystarczającą na mniej więcej 4 moje mleczne śniadania (bez dodatków w postaci owoców). Płatki możemy przechowywać w zamkniętym pojemniku do około miesiąca czasu. Bardzo polecam :-). A oto przepis:
Składniki suche:
• 1/3 szklanki mąki pszennej razowej
• 1/3 szklanki ciemnego brązowego cukru
• 1 szklanka mąki grahama
• pół łyżeczki sody oczyszczonej
• pół łyżeczki soli
Składniki mokre:
• 1 szklanka maślanki (lub kefiru, jogurtu naturalnego, kwaśnego mleka)
• 1 łyżka miodu
• 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (opcjonalnie)
Dużą blaszkę „piekarnikową” wysmarować masłem.
Składniki suche wsypać do miski.
Do drugiego naczynia wlać maślankę, miód, ekstrakt z wanilii. Dobrze wymieszać, wlać do suchych składników i wymieszać do połączenia. Cienką warstwą rozprowadzić na blaszce.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC i piec przez 30 minut.
Po tym czasie wyjąć z piekarnika, połamać na mniejsze kawałki, włożyć z powrotem do piekarnika nagrzanego tym razem do 120ºC i suszyć dodatkowe 60 minut. Podczas godziny suszenia, co około 15 minut łamać 'placek’ na mniejsze części (by szybciej wysychały), jedncześnie wyjmując twardsze i szybciej wysuszone kawałki z piekarnika (zbyt długo pieczone będą gorzkie w smaku).
Połamane kawałki ciasta wyjąć z piekarnika, jeśli ich kolor będzie głęboko brązowy i będą całkowicie wysuszone (twarde). Wystudzić.
Kawałki ciasta połamać na drobniejsze, by w rezultacie uzyskać drobne płatki (np. malakserem lub ścierając je w malakserze na większych otworach lub wkładając do mocnego woreczka i krusząc wałkiem).
Podawać z zimnym mlekiem lub jogurtem.
Smacznego! :)
*zapraszam do zajrzenia tu: http://i60.tinypic.com/5bd06v.jpg%5B/IMG%5D
Jedno z najwspanialszych i niezapomnianych śniadań mam już za sobą – ale nie ukrywam, że chciałabym jeszcze je kiedyś powtórzyć Kilka lat temu, zaraz po ślubie, zamiast kupić nową pralkę, lodówkę, tudzież inny mikser – otrzymane w prezencie pieniądze przeznaczyliśmy z mężem na podróż marzeń – jakim była Kenia. Nie wyobrażam sobie, aby być w Afryce i nie zobaczyć na wolności dzikich zwierząt, dlatego jednym z punktów naszej wyprawy było safari z opcją spania na afrykańskiej sawannie. Żadne filmy ani zdjęcia nie oddadzą tego magicznego klimatu! Mimo zmęczenia spowodowanego wysokimi temperaturami – dosłownie chłonęliśmy każdą chwilę. Wyjazd przewidywał nocleg na wzgórzu w bardzo klimatycznych, afrykańskich chatkach. Niestety nie dane nam było nacieszyć się długo tym miejscem, gdyż skoro świt ruszaliśmy podpatrywać zwierzęta przy wodopoju. Tak więc noc była bardzo krótka, podobnie jak śniadanie. Ale cóż to było za śniadanie!! Siedzieliśmy z mężem na naszym kamiennym tarasie – a w dole prawie na wyciągnięcie ręki zgromadziło się stado słoni, które wesoło „trąbiło”. Przy tym jakże głośnym ale niesamowitym akompaniamencie – -zajadaliśmy się najprawdziwszymi soczystymi ananasami i mandaazi – czyli słodkimi pączkami kokosowymi. Tego nie da się opisać w kilku zdaniach! Byłam tak zachwycona zachowaniem tych olbrzymów i niesamowitym krajobrazem z Kilimandżaro w tle, że nic w tamtej chwili się nie liczyło. Nie przeszkadzały nam nawet wszędobylskie jaszczurki, które pełzały wkoło:) Było pięknie!
Uwielbiam niedzielne leniwe poranki i … bruschettę z papryką. Wiesz, na moim bazarze pokazała się cudowna podłużna słodka odmiana papryki, którą można faszerować, opiekać lub po prostu używać do sałatek. A bruschettę przygotowuję tak:
2 kromki włoskiego chleba
4 podłużne, słodkie strąki papryki
ząbek czosnku
oliwa
sól
cebula
Paprykę opiekam w całości w piekarniku na funkcji grill, tak, by skórka ze wszystkich stron była czarna. Przekładam paprykę do naczynia z pokrywką i zostawiam do ostygnięcia, a następnie oczyszczam z nasion i obieram ze skóry. Chleb opiekam w tosterze, nacieram świeżym czosnkiem. Na chlebie układam paprykę, posiekaną cebulę. Całość skrapiam oliwą i doprawiam delikatnie solą.
Spróbuj koniecznie!
Pozdrawiam!
Moje śniadanie musi być obfite „jestem dużym chłopcem”. Poniżej prezentuję moją pracę na temat mojego śniadania.
Śniadanie, moje poranne śniadanie
to najważniejsze, pożywne w całym dniu danie,
śniadanie, energia, pyszny smak
po nim jestem silny jak dziki rumak
Godzinami, ciężko, fizycznie pracuje
więc energii jak nikt inny wiele potrzebuje.
Dlatego śniadanie jest dla mnie najważniejsze,
po pierwsze smaczne, po drugie nieco większe.
Wcześniej niż normalnie rano wstaje,
by zdążyć zrobić kuchenne zwyczaje.
Podstawa śniadania to coś konkretnego,
kiełbasa, jajecznica coś kalorycznego,
do tego chlebek jak zwykle razowy
jest on bardzo smaczny, jest on wartościowy.
Do picia herbatka zawsze zielona
nauczyła mnie ją pić moja kochana żona.
Druga część śniadania to owoce, warzywa,
ważny jest błonnik, ważna każda witamina,
jakaś szybka sałatka, albo owoc świeży,
wszystko uzależnione, co w lodówce leży.
A na koniec śniadania lubię zjeść coś słodkiego,
drożdżówkę lub kawałek ciasta pysznego,
chociaż nie mam ekspresu kawkę niczego sobie,
do słodkości z wielką pasją, wyśmienitą robię.
Jak już wszystko zjem, to do pracy wyruszę
i do drugiego śniadania jakoś wytrzymać muszę !!!
Powyższa praca jest tekstem piosenki (napisanym i nagranym specjalnie na ten konkurs) w stylu hip-hop. Można ją odsłuchać https://www.youtube.com/watch?v=kMUZFA7CSHc
Uwielbiam śniadania, które można smakować długo i bez pośpiechu dlatego staram się by każde niedzielne śniadanie było tym, na które czeka cały tydzień. Zaczynamy od zaparzenia pysznej kawy latte. Tu pole do popisu oddaję mojemu narzeczonemu bo tylko jemu wychodzi takie trójwarstwowe cudo z aksamitną pianką. Ja rozgrzewam na patelni masło klarowane i wrzucam na nie poszatkowaną szalotkę. Do miski wybijam 4 jajka, roztrzepuję je widelcem, odrobinę solę i wlewam do zeszklonej szalotki (wolę ten sposób niż wybijanie jajek bezpośrednio na patelnię gdyż mam wrażenie, że żółtka lepiej połączą się z białkami a jajecznica nie zetnie się za bardzo) . Jeszcze odrobina szczypiorku do dekoracji jajecznicy, świeże pieczywo lub tosty z masełkiem, mmm.. pycha.
Pierwszy głód zaspokojony ale moje kubki smakowe domagają się słodkiego wykończenia pasującego do kawy, której parę łyków jeszcze pozostało w szklance. Tym razem przygotowałam się wieczorem i mam w lodówce dwie porcje letniej wersji tiramisu. A zrobiłam je tak:
Żółtka jaj ubiłam z cukrem, osobno ubiłam białka na sztywną pianę i obie masy połączyłam z serkiem mascarpone. Od mamy dostałam słoiczek malin w syropie, więc zmiksowałam malinki aż powstał mus malinowy. Na dnie szklanek ułożyłam połamane kruche herbatniki (suche), na nie masę mascarpone i mus malinowy. Następnie ponownie masę z serka i mus. Parę świeżych malin na wierch. Słodkie tiramisu „przegryzło się ” przez noc w lodówce, dlatego teraz wystarczy sięgnąć i się rozkoszować.
Gdybym z takim śniadaniem i towarzystwem przeniosła się w scenerię zielonego ogrodu z pięknie nakrytym stołem, to z pewnością byłoby to wymarzone śniadanie.
Jest ciemno. Słyszę wesoły głos kobiecy, coś śpiewa… „Good morning, good morning, It’s great to stay up late….”. To Miss Li, budzi mnie tym delikatnym, wesołym akcentem. O ile może to być delikatne i wesołe o 5.30! Wstaję, zakładam soczewki. Jeszcze otumaniona idę leniwie do łazienki lekko się „ogarnąć” (lubię to wyrażenie: ogarnąć się.. ile znaczeń to w sobie mieści, jest takie uniwersalne!) Przechodząc jedną ręką włączam czajnik. Wracam już orzeźwiona zimną wodą, w o wiele lepszym nastroju. Parzę zieloną herbatę z plastrami świeżego imbiru – zastępuję tym kawę, a mój żołądek i kubki smakowe są mi wdzięczne. Daje takiego samego, jak nie lepszego „kopa” niż kofeina z kawy. Sięgam po moją bezglutenową ryżową bułeczkę. Jest bieluśka jak śnieg, pieczona tuż przed snem bo błyskawicznie czerstwieje. Dłońmi jeszcze lekko zesztywniałymi, jakby jeszcze ciągle śpiącymi, smaruję ją pastą z avokado. Na to ładę plasterki grillowanego kurczaka (zawsze mam go w lodówce, przed położeniem mięsa na patelni grillowej marynuję go w moim ulubionym sosie z sosu ostrygowego, sosu sojowego, oleju sezamowego, kolendry, chili i czosnku – niesamowite połączenie!! Także jako marynata do innych mięs, ale ja kocham taki wyrazisty akcent właśnie na mojej porannej kanapce). na górę plasterek mango albo ananasa a jak nie ma „sezonu” (czyli czasu kiedy jest ich więcej w markecie w niższej cenie) na te owoce to pomidora. Na to płatki chili. Po śniadaniu pora na deser. Zawsze mam dwudaniowe śniadanie – wolę wstać pół godziny wcześniej i delektować się poranną dawka energii w postaci jedzenia, niż zjeść byle co w pośpiechu! Z lodówki wyciągam jogurt do którego wsypałam przed snem nasiona chia – teraz mam smaczny pudding. Sypię na niego sezonowe owoce – teraz jagody i maliny. trochę mięty na to i zajadam! Pasują tez banany z cynamonem, mus jabłkowy, cząstki pomarańczy z kolendrą… Zależy co dostanę w sklepie. Patrzę na zegarek i już wiem że znowu umaluje się dopiero w biurze. Takie mam te swoje śniadania, leniwe, pełne smaku, z pomysłem, wprawiające w dobry nastrój już samym kolorem! Mogę się nie umalować rano, nie uczesać, ale zawsze celebruję śniadanie. Nawet codziennie o 5.30!
Zamykam za sobą stare, obdarte drzwi mojej casa particular i wychodzę na skąpaną w słońcu ulicę. Przemykam szybko przez jezdnię pełną aut antyków, które już dawno powinny odejść na zasłużoną emeryturę. Powinny, ale nie tutaj, nie w Hawanie, mieście które zostało zaklęte w czasie. Idę wzdłuż Malecon, wzburzone fale morza rozbijają się z impetem o kamienny murek deptaka i polewają roześmiane, kubańskie dzieci, słonym deszczem. Palące słońce doskwiera coraz bardziej, więc w małej restauracyjce w pobliżu Capitolio, zamawiam orzeźwiające Mojito. Barman uśmiechając się do mnie ugniata soczystą limonkę i aromatyczną miętę w małej szklance i polewa je obficie kubańskim rumem. Nigdzie indziej na świecie Mojito nie smakuje tak dobrze jak w Hawanie.
Wyciągam się na plastikowym krzesełku i obserwuję lokalny zespół grający po drugiej stronie ulicy. Nagle wokół muzykantów zbiera się spora grupka Kubańczyków, tańczących i klaszczących w rytm muzyki. Nieładnie siorbiąc, próbuję wycisnąć każdą ostatnią kroplę z pysznego Mojito, po czym szybko dołączam do rozbawionej grupy, po drugiej stronie ulicy. Radosne dźwięki salsy wypełniają całą okolicę, przełamuję początkową nieśmiałość i daję się ponieść gorącej kubańskiej atmosferze. Gdy zabawa dobiega końca, z głową wypełnioną rumem i muzyką, powolnym krokiem kieruję się do starej części miasta, gdzie urokliwe zaułki wprost przenoszą mnie w czasie. Słońce powoli zaczyna chylić się ku zachodowi, pospiesznie wsiadam do taksówki, starego amerykańskiego Forda i każę się zawieść na drugą stronę zatoki, do fortu El Morro, oczywiście trasą wzdłuż Malecon. Samochód pomimo swojego sędziwego wieku, gładko sunie po drodze wzdłuż wody. Dojeżdżamy na miejsce. Siadam na kamiennym murze i wpatruję się w rozpaloną tysiącem świateł, magiczną Hawanę. Zgłodniałam, więc po cichutku z hotelnianej restauracji biorę pełnoziarnistą pizzerinkę ze szparagami. Choć właściwie to nie wiem, czy można nazwać ją tak po prostu pizzą. Nazwa nie jest najistotniejsza, tylko smak. A smak jest wyborny, moi mili. Lekko chrupiące ciasto z mąki z pełnego przemiału, wzbogacone oliwkami… Oliwki wyraziste w smaku, nie ma nawet mowy o tych pozbawionych pestek, bezsmakowych wymoczkach … Szparagi nieprzegotowane, wciąż jędrne, pomidory soczyste i ten sos ze świeżych ziół… Hawana – jedyne takie miejsce na świecie – niby muzeum, a jednak tak bardzo tętniące życiem i … smakiem. Przede wszystkim smakiem.
Śniadanie to dla mnie najważniejszy posiłek w ciagu dnia. Moje ulubione słono-słodkie śniadanie jem zazwyczaj w weekendy. Na początek zmiele i zaparze pyszna kawkę, do której spieniam mleko i gotuje ma mleku płatki owsiane, do których wrzucam banana, malinki, borowki oraz kilka migdałów i trochę miodu. Chwile po tym do tostera wrzucam chlebek lub biorę swiezie bułki, które bedą podane z rukolą, sadzonym jajkiem, malinowym pomidorkiem oraz pieprzem i solą. Mniam:)
Moje wymarzone śniadanie… myślałam chwilę nad odpowiedzią, bo zazwyczaj śniadania jadam w pośpiechu i to przeważnie coś kupnego… jogurt, bułkę. Zawsze sobie obiecuję wstać 10 minut wcześniej. U mnie z „obiecywaniem sobie” bywa różnie. ;) Przeważnie tylko obiecuję… Obiecywałam sobie, że nauczę się piec chleb. I robić masło. Że w tym roku zrobię dżem z truskawek. I że będąc u rodziny na wsi zaprzyjaźnię się z pszczelarzem. Zawsze brakuje mi czasu. Wszak to moja najlepsza wymówka! Więc moje wymarzone śniadanie nie musi być ekskluzywne. Nie koniecznie musiałby je podać Kevin Costner (kocham się w nim od podstawówki, kiedy obejrzałam Bodyguarda). I nie, nie musiałoby by być podane na rajskiej plaży. Chciałabym tylko mieć motywację, żeby upiec ten wymarzony chleb. Z chrupiąca skórką. Posmarowany własnoręcznie zrobionym masłem i solidną porcją miodu! I już. To całe moje wymarzone śniadanie! Pozdrawiam
Sroka jest ptakiem, który należy do rodziny krukowatych i bardzo lubi naturę, dobre jedzenie i błyskotki, jest towarzyska i ciekawska…
Jej czarne pióra połyskują w słońcu zielenią, purpurą i granatem. To niebywała elegantka
Brzmi znajomo…Czyżby to ja?
Też lubię naturę i wszystko co się z nią wiąże. Nie pogardzę porcelaną ze złotymi ornamentami i dzbankiem we wzory.
Jako 100% sroczka zgadzam się z powiedzeniem „Je się oczami” .
Ładna ceramika to podstawa w kuchni każdej gospodyni. Tej nowoczesnej jak i lubiącej sielski klimat.
Śniadanie w stylu retro, a może folkowe motywy ?Proszę bardzo. Weekend w stylu romantycznym i wszechobecne serduszka na talerzykach i kubkach? Uwielbiam. Moje ulubione śniadanie to z pewnością to w altance w moim małym ogródku. Polny bukiet na stole w towarzystwie pysznego posiłku z pewnością cieszy oko i sprawia, że naleśniki są jeszcze pyszniejsze, a humory jeszcze lepsze. Maki polne, stokrotki, chabry i zboża kłaniają się w pas wszystkim domownikom i zapraszają na małą ucztę. Obowiązkowo na stole melduje się świeżo wyciskany sok z pomarańczy i naleśniki francuskie z konfiturą z rabarbaru i sosem klonowym. Zwykłe naleśniki, ale niezwykle ładnie podane wybaczą nawet za długie smażenie;)Wiem co mówię:) Dla mięsożernych podaję koktajlowy półmisek wędlin z „niespodziankami”. W końcu sroka to drapieżnik. Wspomniane niespodzianki to ser pleśniowy, oliwki i papryczki chili. Sroki lubią przebywać razem podobnie jak ja z moją rodziną, a najlepszym miejscem do rozmów jest wspólne śniadanie na świeżym powietrzu. Szkoda tylko, że nie zawsze sprzyja pogoda;( Znane są sroki arabskie, chińskie, tybetańskie, ale ja jestem tą zwyczajną, zwyczajną kobietą która lubi smaczne i ładnie podane jedzenie.
Oczka zamykam, wytężam głowę
I rozwiązanie już jest gotowe…
Gdy ona jeszcze w puchu skąpana,
w kuchni impresja niezapomniana…
Skoro patelni dziś pomoc wielka,
Oleju wpadnie mała kropelka…
Potem z jajeczek placek rumiany,
Na to pieczarek smak niezrównany.
Cebulka chyba, boć ulubiona,
Jakaś wędlinka cienko skrojona.
Pomidorkowe tam wzbogacenie,
Natka pietruszki – przyozdobienie.
Potem w kopertę całość układam
I do sypialni cicho się skradam.
Na tacy lampka smukła szampana,
Oczka przeciera ma ukochana.
Spytacie – czy to finisz poranka?
Nie, gdyż symfonią moja wybranka.
A wszem wiadomo, że do potrawy,
Niezbędne będą różne potrawy.
Zatem uśmiechu już szczypta leci,
Łyżka pragnienia smaki ukwieci.
Czułości będą dwa kilogramy,
Miłości kostkę także dodamy.
Konieczna również garść pikanterii,
W tej wymarzonej łoża scenerii.
W usta jej włożę serca kosteczkę
Z mych pocałunków słodką bajeczkę.
Do tego prezent–sweet niespodzianka,
Cała w skowronkach będzie kochanka.
Przykład więc czerpcie- Panowie, Panie,
Wówczas stylowe będzie śniadanie! :)
Śniadanie to ważna rzecz,
w towarzystwie chcę go zjeść :)
są bułeczki w ziarnach całe
i dodatki doskonałe :)
twaróg wąsy ma z pietruszki
mamy tez z salami uszki,
pomidorki to kolczyki,
i paprykę lubią smyki,
nosek z sera, usta z groszku
i wcinamy już po troszku,
bo śniadanie ulubione,
to te właśnie wymarzone :)
w towarzystwie wyjątkowym,
wesolutkim i sprawdzonym,
moich dzielnych pomocników
ukochanych małych smyków :)
Nasze ulubione śniadanie, musi być bardzo kolorowe, wesołe i zdrowe :) uwielbiam wspólne śniadaniowe zabawy z dziećmi, a to niektóre z naszych kanapeczek :) http://www.dziecijedza.com/category/kanapeczki/
Pozdrawiam
Kinga
Moje wymarzone śniadania to te, które już za mną i te, które mam nadzieję jeszcze przeżyć. To na przykład takie śniadanie, które zaczęło się od wyprawy na pobliski targ w Toskanii. Wybierając najlepszy ser, szynkę, pomidory i starając się kupić wszystko mówiąc „po włosku” trzymając rozmówki w ręku. Albo śniadanie do łóżka zrobione przez mojego męża z okazji urodzin, nie wiedząc jeszcze, że w brzuchu mamy małą pasażerkę. Lub to z okazji jego urodzin, gdzie od 4 rano zagniatałam ciasto na idealne maślane bułki ciesząc się, że obudzę go zapachem świeżo upieczonego pieczywa. Albo wszystkie te, które w każdą sobotę poprzedzone są wyprawą na rynek, gdzie od Pani z cudowną diastemą kupujemy słodkie truskawki lub inne sezonowe owoce a od Pani, która jest zawsze radosna i przypomina nam kogoś bliskiego pomidory i domową ukiszoną kapustę – najlepsze na świecie. Ale tak naprawdę to wymarzone idealne śniadanie dopiero przede mną. To będzie to, które rozpocznie się od leniwego spędzenia czasu w łóżku z Halinką i moim mężem. Wyobrażam sobie, że się dużo śmiejemy, czytamy coś sobie nawzajem albo zwyczajnie przytulamy. A potem idę zrobić dla wszystkich pulchniutkie naleśniki ze świeżymi owocami i miodem z facelii. Bo śniadanie dla mnie to nie tylko samo jedzenie, to rytuał pełen miłości, radości i oddania sobie nawzajem. To po prostu bliskość i dbanie o tych, których się kocha.
jajecznica z wędzonym łososiem na świeżo upieczonym chlebie oraz gorąca herbata z utartą cytryną i cukrem….. ot proste,skromne ale za to bardzo smaczne
…do wymarzonego śniadania są potrzebne 3 NIEZBĘDNE CZYNNIKI – mianowicie –
– czas i miejsce,
– ulubione i pożywne menu śniadaniowe;
– towarzystwo;
teraz przejdę do sedna z uzasadnieniem –
niech to będzie około godziny 7.00 lub 9.00, duża i przestronna kuchnia nowoczesnej willi modernistycznej na Long Island w USA z widokiem na biały piach oceanu,lubię wnętrza białe, przestronne,duże i oszklone urządzone minimalistycznie i funkcjonalnie bo zapewniają mi komfort psychofizyczny, ewentualnie apartament w NY w USA Beekman Tower by Gehry z widokiem na miasto indywidualistów i zapalonych czytelników i blaskiem wlewającym się przez przeszklenia do surowo urządzonego wnętrza lecz jakże luksusowo zarazem;
menu to oczywiście ŚNIADANIE ANGIELSKIE – nie dogmatyzuje w stylu ”lekkie i zdrowe” i bo to co zdrowe wczoraj jest niezdrowe dziś a co niezdrowe dziś jutro stanie się modą, – kolor angielskiego śniadania jawnie kontrastuje z biela kuchni i wyostrza smak, czyni je bardziej apetycznym,oczywiście zaczynamy od co prawda nie angielskiej bo szkockiej ale brytyjskiej owisianki – gęstej i grudowatej w dość minimalnej ilości,oczywiście jajko które można zrobić na bekonie,wieprzowe paróweczki,mogą być koktajlowe,tosty które czasem robi się na patelni z szynką i serem,sok pomarańczowy i czarną aromatyczną herbatę cejlońską (wersja nieco zmutowana ale z wzorcem genetycznym);
chciała bym spożyć takie śniadanie w przestronnej kuchni zalanej słońcem po przebudzeniu się w towarzystwie kogoś tak uroczego jak ….. Lee Pace który jest dla mnie kwintesencją męskości i ideałem urody, podczas śniadania rozmawiać o tym co jest moją jak i Polańskiego namiętnością – o filmie i kinie,o sztuce i literaturze,wymieniać ciekawe uwagi i spostrzeżenia, patrzeć mu w oczy i smakować nad talerzem herbatę która jest moim napojem numer jeden,oczywiście ja parzyła bym herbatę a on przygotowywał grzanki swoimi dużymi dłońmi z długimi smukłymi palcami, bardzo lubię patrzeć na mężczyznę w kuchni i wówczas w jakiś mnie tylko wiadomy sposób wzrasta mój podziw – szacunek i fascynacja do niego,cieszyć się sobą,smakować także siebie,nie zapomnieć o psie który także dostałby swoją ciepłą miseczkę jaką dostaje co dzień jako domownik,sprzątać razem ze stołu i zmywać naczynia wciąż uśmiechając się do siebie i rozmawiając w nieskomplikowany sposób…..na koniec podać tartę na kruchym cieście z budyniem i owocami – może być ananas lub borówka,coś w konwencji ciast z serialu GDZIE PACHNĄ STOKROTKI którego był on ozdobą i główną twarzą;
sprzęty w kuchni muszą być białe lub metalic co wpływa korzystnie na posiłek, czystość i przestrzeń kuchni zachęca do powrotu, do spędzania w niej czasu i uczynienia z niej swego rodzaju sacrum domowego gdzie co dzień się witamy,pijemy herbatę, gotujemy i przekomarzamy,na stoliku powinien stać mały bukiecik kwiatów – w maju obowiązkowo konwalii kupowanych przez niego:)
70 procent wymarzonego śniadania to pożądane towarzystwo – 30 procent które zostaje to smak pożywnych dań które są tak skomponowane,że mogą wystarczyć do późnego obiadu:)
a ponieważ ”GRANICA MIĘDZY FANTAZJĄ A RZECZYWISTOŚCIĄ BYŁA U MNIE ZAWSZE BEZNADZIEJNIE ZAMAZANA” jak u Polańskiego – dobrze znam się na kreacji marzeń i sile dobrego aktorstwa, wobec czego mogę stwierdzić,że dobre śniadanie rodem z marzeń to też ”wielka produkcja” ale cóż ”NIE MOGĘ SIĘ MYLIĆ.JESTEM REŻYSEREM” :)
Wymarzone śniadanie? Po pierwsze, gdzie? Francja: Paryż lub wybrzeże, lazurowe lub inne. Budzę się o dosyć wczesnej godzinie, w ogromnym łóżku z ukochanym obok. Wstaję sama. Spinam włosy w koczek. Włączam ekspres do kawy. Włączam spokojną, nastrojową francuską muzykę. Otwieram szeroko drzwi na taras. Rześki wiatr rozwiewa białą firankę. Zabieram się za przygotowywanie śniadania dla dwojga. Może dzisiaj pancakes? Albo własnoręcznie przygotowana czekoladowa granola z maślanką i owocami? Albo nie. Kanapki z twarożkiem czosnkowym, wędzonym łososiem i cienko pokrojoną, chrupiąca, żółtą papryką. Już wiem! Wszystkiego po trochu! Wyrabiam ciasto (z mąki pełnoziarnistej z dodatkiem amarantusa) na panckaes, wsypuję granolę do miseczek. On przychodzi. Krótki pocałunek. „Coś pomóc?” – pyta, rozgląda się po kuchni i bez mojej odpowiedzi idzie po świeże pieczywo do piekarni na dole kamienicy. Kroimy pieczywo, myjemy owoce… Pancakes gotowe – można podawać. Posypuję je owocami i jogurtem, on posypuje je owocami, polewa rozpuszczoną czekoladą i jogurtem. Łosoś ułożony na talerzyku, przepleciony świeżymi liśćmi pietruszki czeka na swoją kolej. Jednak po pancakesach pora na granolę (płatki owsiane, słonecznik, migdały, miód, żurawina i czekolada) z maślanką i słodkim melonem. Słońce zaczyna świecić coraz intensywniej, delikatny wietrzyk porusza białym obrusem. Ja już tylko dopijam kawę. On skusi się jeszcze na kanapkę, lub dwie, z łososiem. Obserwuję, popijam kawę (latte oczywiście) I w takiej cudownej atmosferze jemy, rozmawiamy, sprzeczamy się przez cudowne, beztroskie 2h poranku..
Moje ulubione śniadanie? Zapiekane jajko pod serową pierzynką w roli głównej w towarzystwie szparagów z serem feta i parmeńską szynką!
A jak? Ścinamy brzuszek bułki (górna część) i ją wydrążamy. Środek smaruję masełkiem, wyścielam dwoma plastrami boczku, wbijam delikatnie jajo i posypuję startym parmezanem. Zapiekam. Czas zająć się szparagami, wybieram ulubione zielone. W czasie kiedy się gotują, kroję w drobną kostkę ser feta! Gotowe zarumienione i chrupiące bułki przyozdabiam listkami bazylii. Wszystko układam na płaskiej mini patelni wyścielonej rukolą i roszponką. Bułeczki dodatkowo posypuję świeżym szczypiorkiem, a szparagi zawinięte w szynkę parmeńską układam koło nich opruszając je finezyjnie serem feta. Śniadanie serwuję ciepłe właśnie na patelni, kładąc ją na drewnianej desce! Do tego maślanka i świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy! To obok jaj zapiekanych w awokado z kiełkami moje ulubione śniadanie!
Zastanawiając się odpowiadam z głębi moich wspomnień, wspomnień które pocieszają mnie w smutny dzień, rozweselają gdy mam depresję i dodają „kopa” do działania gdy już wątpię w jakiekolwiek powodzenie . Mam na myśli moje ulubione śniadanie , Jakie ?
Było to pewnego zimowego poranka ! Standardowo wstałem, ubrałem się i zszedłem na śniadanie (które każdego dnia przyrządzała mi mama , aż wstyd się przyznać … ) . Jednak gdy wszedłem do kuchni była tam moja … przyszła żona ! Krzątała się obok mojej mamy, a ja przetarłem oczy z wrażenia , myśląc że jeszcze się nie obudziłem.
Zaprosiła mnie do „mojego salonu”, podała najnowszy numer gazety i kazała chwilkę poczekać . Ze zdumienia siedziałem chwilę i nie wierzyłem w to co się dzieje . Po chwili weszła , podała śniadanie i usiadła na przeciwko mnie . Wyglądała bosko w tej czerwonej sukience, i spiętych włosach .
Zjedliśmy wspólnie. Na śniadanie miałem piękne kanapeczki, które układały się w pewnego rodzaju historię . Każda inna , lecz smaczna . Z sałatą, szynką, serem, pomidorem, ogórkiem, szczypiorkiem i solną. Polane ketchupem na wznak słów „Kocham Cię”. Zrobiło mi się miło, i wzrósł mój apetyt. Dodatkowo smaczna , aromatyczna kawa sprawiła, że oniemiałem. ! To śniadanie było doskonałe nie tylko pod względem smaku ale także atomosfery i obecności jej … choć do tej pory nie umiem wyjaśnić co ona robiła wtedy w kuchni mojego domu … i to właśnie było moje ulubione śniadanie . Chciałbym takich więcej (a może i sam takie kiedyś przygotuje ? ) Kto to wie, ale przydałby mi się jeden z pomocników Electrolux – zwłaszcza że moja ukochana uwielbia niespodzianki !
Moje ulubione śniadania jadłam mając 10-15 lat. Zwłaszcza te wakacyjne zapadły mi głeboko w pamięć i mimo,że były skromne i banalne nigdy nie udalo mi się powtórzyć smaku dzieciństa.Ciepły wakacyjny poranek , poczucie totalnej beztroski, kuchnia, melodia lata z radiem i mama przygotowująca pyszne kanapki z świezutkiego pachnacego chleba z chrupiącą skórką , masełko , a do tego pachnące pomidory które dopiero zostały zerwane z przydomowej szklarenki, a do tego bawarka :) mmmm pycha
Jak ja czasem pragnę wrocić do tych cudnych czasów :)
wymarzone śniadanie…
Jeszcze cieplutkie bułeczki, z twarogową pierzynką, przykryte żurawinową konfiturą i ozdobione orzeźwiającym listkiem mięty. Do tego kubek gorącego mleka z łyżka pysznego, naturalnego miodu.. To wszystko podane do łóżka przez ukochaną osobę na tacy z bukietem aromatycznych konwalii… ach… :)
Budzę się sama, bez budzika. Za oknem piękne lato. W moim marzeniu mam dom- schodzę więc na dół, na taras. Tam już czekają już na mnie moje ulubione frykasy pięknie ułóżone na wiklinowym stole. Jestem fanką zdrowego trybu życia, więc śniadanie musi być zbilasnowane, lekkie ale sycące. Np.: delikatny omlet z prawdziwą wanilią ze świeżymi owocami i bitą śmietaną (opcja bez diety;p), obowiązkowo kakao (czarne gotowane z mlekiem). I jako bonus- bułka maślana własnej roboty :)
Moje wymarzone śniadanie, z którego bym była najbardziej zadowolona i najbardziej je zapamiętała, to jeden poranek spędzony w średniowiecznym zamku królewskim. Chciałabym poczuć atmosferę takiego miejsca, a przede wszystkim zobaczyć, jak były przyrządzane tam śniadania. Gdzie, w jakich miejscach zasiadali królowe, a gdzie np. poddani, co dostawali do jedzenia, jak odbywał się serwis, czym był zastawiany stół, czy np. porcelaną, czy jakimiś innymi talerzami. Chciałabym również zobaczyć, ile czasu trwało takie śniadanie, czy było spędzane w miłej atmosferze, czy ludzie ze sobą rozmawiali.
A na takie śniadanie w zamku, wraz z królem i rycerzami chętnie zjadłabym:
pikantne muffinki z grzybkami typu kurki lub pieczarki
wytrawne ptysie z nadzieniem z serka białego i szczypiorku
pory w cieście naleśnikowym
i moja ulubiona owsianka z różnymi owocami, otrębami, zalana mlekiem lub jogurtem naturalnym.
Takie śniadanie, w takim miejscu i z takimi ludźmi mogłabym nawet sama je przygotować :-)
A to wszystko z pasji do gotowania i historii.
Jako, że jestem kobietą uwielbiam słodkie śniadania. Dziś chcę Wam przedstawić propozycję pysznego, słodkiego , wymarzonego śniadania:
biało-czekoladowy calafoutis z malinami i jagodami!
Nazwa iście skomplikowana, lecz banalne w przygotowaniu!
Coś na smak pieczonego kremu, lecz to nie jest deser!
To naprawdę śniadanie. Lekkie i przyjemne.
I powiedzcie mi czy może być coś lepszego nić połączenie malin i białej czekolady i to z samego rana? tak może, wystarczy, że dodam d tego jagody a będzie to jak kawałek nieba na ziemi!
Kilka jajek, troszkę miodu, mleko, biała czekolada, mąka i masa ulubionych owoców. Wszystko zmieszane ze sobą w mgnieniu oka, i do piekarnika! Chwila w ciepełku i mamy pyszne śniadanie. Pełne w węglowodany, które na pewno dadzą nam energię na cały dzień, nie wspominając juz o czekoladzie.
Do tego świeżo wyciśnięty sok z grejpfruta , ten z kolei kwaskowaty, ale również bogaty w witaminy. Idealny o poranku, na odświeżenie się i nabranie mocy. To śniadanie przypada do gustu małym średnim i dużym, i nic więcej już nie potrzeba ;)
Moje wymarzone śniadanie – lato, lipiec, taras w domku nad morzem z widokiem na miarowo uderzające o brzeg fale. Na stole świeże rogale posypane makiem, masło „od gospodarza”, ugotowane na miękko jajka od „szczęśliwych kur”, plastry sera korycińskiego z czarnuszką, pomidory malinowe z ogrodu, pierwszy lipcowy miód i konfitury wiśniowe własnej roboty. Zapach morza miesza się z aromatem świeżo zmielonej kawy. Prosto, „swojsko”, naturalnie, błogo… cudownie:)
Najlepsze śniadanie to takie jak dostałam dziś rano, do łóżka. Przyrządzone ręką mojego dziecka, które nawet w wakacje wstaje wcześnie i myszkuje po kuchni w poszukiwaniu czegoś na ukojenie „burczenia w brzuszku”. Nie było bułek (zapomniałam!) więc konspiracyjnym szeptem przyszła i szepnęła mi na uszko, czy może zrobić coś na co ma ochotę. Po kilku minutach zostałam obdarowana miseczką jagód rozgniecionych widelcem, z cukrem i kleksem śmietanki. Dziecię wlazło pod moją kołdrę i wspólnie zjadłyśmy najpyszniejsze śniadanko pod słońcem! Beztroski smak dzieciństwa…
Brzdęk!…brzdęk! W środku nocy budzi mnie odgłos rzucanych puszek. To śmietnikowi zbieracze metalu wyruszyli na nocne łowy. Jedna puszka…, druga puszka…, trzecia puszka…. Zaczynam liczyć je niczym barany, próbując ponownie zasnąć. Odgłos rzucanych puszek dobiega przez otwarte okna jednak zbyt wyraźnie, ale przyjemne uczucie napływającego z zewnątrz rześkiego nocnego powietrza nie pozwala zamknąć okna. Wiem, że gdy wszystkie wyszukane w śmietniku puszki wylądują już na chodniku, pojawi się kolejny odgłos – zgniatania puszek butem. Kręcę się, próbując zasnąć ponownie. Tik tak, tik tak, nawet zegar tej nocy tyka jakoś głośniej niż zwykle. Z zazdrością spoglądam na smacznie śpiącego obok M.i staram się nie wiercić zbytnio, by go nie obudzić. Patrzę na zegarek, dochodzi 4, przychodzi mi na myśl piosenka „Czarny blues o 4 nad ranem” i nie wiem nawet kiedy nieświadomie zaczynam cicho nucić słowa „czwarta nad ranem, może sen przyjdzie…”
– czemu ty nie śpisz, kobieto? – mruczy nieprzytomnym głosem M., wybudzony z mocnego snu.
– jakoś nie mogę, ale ty śpij.
Umilkły odgłosy zgniatanych puszek, a turkot wózka powoli się oddala. Zbieracz jedzie szukać kolejnych skarbów, a w jego miejsce wkrótce pojawi się kolejny, który też wyszuka coś cennego dla siebie. Szara rzeczywistość!
Kolejne próby zapadnięcia w sen nie powiodły się, wiem, że już nie zasnę. Poddaje się. Przebudzony przedtem M. też śpi jakoś czujnie.
A przecież ten poranek miał wyglądać zupełnie inaczej, miał być leniwy, beztroski, jak zwykle w sobotę. Mieliśmy dłużej pospać, a na dzień dobry M. przyniósłby kawę do łóżka. Kawa… nasze poranne małe święto. Dwa kubki, zawsze te same, używane tylko do owej porannej kawy. Takie nasze małe dziwactwo. Leniwe śniadanie, przy ładnie nakrytym stole. A na nim dżem maminej roboty, pachnący dzieciństwem i wakacjami; miód smakujący ukwieconą łąką, tosty z pełnoziarnistego chleba, domowa chałka albo drożdżówki w zależności od tego, co upiekę w piątkowy wieczór. Albo jajecznica, robiona „po męsku”, z cebulą i pomidorami, ewentualnie z wędzonym boczkiem albo z pieczarkami…. Lubimy tą wspólną poranną krzątaninę, choć zdarzą się, że śniadanie dla dwojga przygotowuje tylko jedno z nas. Ale czy może być coś milszego niż śniadanie przygotowane dla ukochanej osoby, albo przez nią dla nas?
Z rozmyślań wyrywa mnie M. Też się wybudził ze snu i leży z otwartymi oczami:
– To będzie baaaardzo długi dzień – mówi ironicznie – już dawno nie miałem tak wczesnego poranka. Trzeba to jakoś wykorzystać – mówi tajemniczo. Wstawaj, ubieraj się, tylko szybko, bez godzinnego makijażu!
– Ale…-próbuję wypytać, o co chodzi?
– Nie dyskutuj, tylko marsz do łazienki! Szkoda czasu.
Wstaję i idę posłusznie do łazienki, zastanawiając się co mu strzeliło go głowy. Słyszę, jak krząta się po kuchni, za chwilę zapach świeżo zaparzonej kawy roznosi się po mieszkaniu. M. robi wyjątkową kawę. Gdy mieli ziarna kawy, dorzuca ziarno kakaowca, zatem zaparzona przez niego kawa ma w sobie nutę czekolady, którą dodatkowo wzbogaca odrobiną kardamonu i cynamonu. Biorę szybki prysznic, włosy przeczesuję palcami, a z kuchni i tak już dobiega ponaglający głos M. „Gotowa?”. Pośpiesznie zakładam spodnie i niewyprasowany T-shirt, dopiero co ściągnięty z suszarki na bieliznę. Gdy wychodzę z łazienki, M. czeka już w przedpokoju z termosem kawy w ręce. „Idziemy!” nakazuje.
-Ale gdzie? – nic nie rozumiem, ale posłusznie człapię za nim.
Noc z każdą chwila staje się coraz mniej czarna, przybiera kolor ciemnogranatowy i widać, jak ustępuje powoli nadchodzącemu dniowi. Wsiadamy do samochodu. Jedziemy w milczeniu, nie wiadomo gdzie… M. zerka co chwilę na mnie, ale udaję, że tego nie zauważam. Kwadrans później jesteśmy na miejscu, tak przynajmniej sądziłam, gdy wysiedliśmy z samochodu. Okazało się, że czeka nas jeszcze kilka minut marszu przez las. Nigdy nie byłam w lesie o tej porze… Nie dopytuję już, dokąd idziemy, ale domyślam się, że to miejsce, które M. odkrył podczas ostatniej przejażdżki rowerowej. Opowiadał mi o jakimś urokliwym zakątku nad jeziorem, które oboje znaliśmy, ale zawsze odwiedzaliśmy przeciwległy brzeg. Poranek jest rześki. Powietrze przyjemnie pachnie rosą i igliwiem. Niebo nie jest już granatowe, ma kolor ciemnoniebieski i rozjaśnia się coraz bardziej. Niesamowita cisza, zagłuszana tylko śpiewem ptaków, które już dawno rozpoczęły dzień głośnym koncertem. Lekki powiew wiatru delikatnie muska gałęzie drzew, odzywa się szum liści, a nam daje się odczuć przyjemny letni chłód. W pewnym momencie las się kończy, a mym oczom ukazuje się cudna, soczyście zielona łąka i owe jezioro. Do ptasiego koncertu dołącza się teraz także chór żab.
– piłaś kiedyś kawę przy blasku wschodzącego słońca, w tak pięknych okolicznościach przyrody? – pyta M., wskazując na powalony pień drzewa, który posłuży nam za ławkę.
Widok, który ukazał się mym oczom, zapiera dech w piersiach. W oddali widać drzewa z przeciwległego brzegu, skąpane w porannej mgle jezioro również nią zasnute. Niebo stało się już jasne od promieni słonecznych, które zapowiadają rychłe pojawieniem się złocistej kuli. Samo słońce wstaje powoli, leniwie przedziera się przez muślinową mglę, niczym dama, która nieśpiesznie i majestatycznie, z wdziękiem i gracją wychodzi z pościeli… Z zachwytu budzi mnie M., który zniknął niezauważalnie i po chwili pojawił się znowu:
-Mamy kawę w termosie, zadbałem również o śniadanie – mówi z uśmiechem, wskazując na swoje dłonie, pełne dorodnych, jeżyn i aromatycznych, choć niewielkich leśnych malin.
M. siada obok, nalewa kawę do kubka, podczas gdy ja pałaszuję owoce.
– chcesz jeszcze jedną malinkę? – pyta, uśmiechając się szelmowsko i całując mnie (jednak delikatnie) w szyję.
Prawdziwa uczta! bo nieważne co będzie na śniadanie, czy będzie ono mniej lub bardziej wytworne… Ważne że podane z miłością! Nawet jeśli to tylko kilka jeżyn i malin, podanych w „miseczce” ze splecionych dłoni.
…. sobota rano … pierwszy wolny poranek po tygodniu pracy …. wymykam się z łóżka do kuchni, chcę zrobić domownikom niespodziankę i zobaczyć ich uśmiechy … przygotowuję jajka w kokilkach, chrupiące grzanki pokrojone w paski (takie idealne do nabierania ciepłego jajka z kokilki) … wybiegam do pobliskiej piekarni po świeżutkie croissanty, które podaje z domową konfitura z truskawek … do tego kawa z mlekiem a dla dzieci kakao … świeży obrus na stole … słońce idealnie oświetla stół … budzę domowników …. zapachy grzanek, kawy unoszą się w domu …… jest idealnie … :)
Rano budzi mnie aromatyczny zapach kawy. Przeciągam się i wchodzę do jadalni. Stół ugina się od potraw. Jajka na miękko, twardo, sadzone… Chrupiące, gorące pieczywo.. Twarożek ze śmietaną, rzodkiewką i szczypiorkiem… Wędzony łosoś z plastrami cytryny… Pomidory z mozzarellą… Naleśniki z jabłkami, czekoladą i dżemem… Wszystko to, co uwielbiam jeść na śniadanie w jednym miejscu i w dodatku świeżutkie oraz pięknie podane! Siadam przy stole. Biorę łyk kawy… Jedzenie nie znika… To się dzieje naprawdę! Sięgam po parówkę na gorąco… Nakładam na talerz jajecznicę i kilka plastrów wilgotnej szynki… Jest jeszcze sałatka jarzynowa! I lekko ukiszone ogórki! Żółty ser wygląda apetycznie. Muszę wszystkiego spróbować!
Chciałbym kiedyś przeżyć taki poranek, ale w naszym domu to ja gotuję, więc musiałbym sam sobie zrobić taką niespodziankę… :)
Mam alergię niemal na wszystko, więc na śniadanie jem tylko kromkę razowego chleba. Suchą…
To jedyna rzecz, którą toleruję. W dodatku chleb musi być z konkretnej ekologicznej piekarni, bo po innych cierpię męki.
Wiem, że mogąc jeść wszystko trudno sobie wyobrazić jak bardzo marzę o śniadaniu z prawdziwego zdarzenia.
Tak jadam od 8 lat. Dzięki temu dobrze się czuję, ale oddałabym wszystko za to, żeby móc chociaż posmarować chleb masłem. A gdyby nie szkodził mi plaster wędliny czułabym się szczęściarą.
Przywykłam i nie narzekam. Najważniejsze, że z tym da się żyć.
I przecież mogę patrzeć, jak inni jedzą, a podobno wygląd i zapach to 90 % tego, co nazywamy smakiem. :-)
Parę lat temu wybrałem się z paczką przyjaciół na wakacyjny biwak.
Po trzech dniach byliśmy spłukani, a nie chcieliśmy wracać do domu, bo była wspaniała pogoda i poznaliśmy świetnych ludzi.
Wytrzymaliśmy jeszcze tydzień żywiąc się powietrzem, radością życia i… tym, co udało nam się skołować, a było tego tyle, że nie mdleliśmy z głodu, ale dokuczał nam strasznie.
Gdy mama zobaczyła mnie po powrocie, załamała ręce i pobiegła do kuchni. Tego śniadania nigdy nie zapomnę, bo wszystko tak mi smakowało, jakbym nie jadł nic od 7 dni. :)
To był stos naprędce przygotowanych kanapek i herbata z mojego ulubionego kubka, ale dla mnie była to królewska uczta, której nigdy, przenigdy nie zapomnę! :-)
Bierzesz pierwszy kęs i jesteś w śniadaniowym niebie. Maślane, pulchniutkie, rozpływające się. Smak dzieciństwa i leniwych poranków, gdy nie trzeba zbyt szybko wstawać z łóżka. Kto po takiej błogości chciałby wyruszyć dalej. Pozostaje zachwyt, rozmarzenie i uśmiech, zwłaszcza gdy jest się do kogo uśmiechnąć.
Kika kropli syropu, który wzrusza do łez swoją słodyczą. Kawałek masła, bez którego życie byłoby o wiele bardziej smutne (ach, to masło ratuje poranki!).
Cóż takiego, spytacie.. Pankejki!
Moje wymarzone, a zarazem ulubione (bo nieskromnie przyznam dostaję je prawie co tydzień ;-) śniadanie to klasyczna jajówka (dla niewtajemniczonych jajecznica). Podawana co niedzielę, niezmiennie od wielu lat przez mojego narzeczonego (za 3 tygodnie już męża). Nie ma tu nic wymyślnego- ot kilka składników: jajka, odrobina masła, ciut szczypiorku, podgrzane w piekarniku, chrupiące bułeczki i obowiązkowo malinowy pomidor jako dodatek. Może nic specjalnego, ale jest to taki nasz rytuał, niezmienny od 13 lat bo tyle jesteśmy razem, takie nasze kulinarne „kocham cię”. Oczywiście są od niej odstępstwa, ale ten prosty, rytualny, posiłek przygotowany przez drugą osobę to nasz niemy manifest, tak jak w piosence, że upływające „dni są tylko po to, by do siebie wracać każdą nocą złotą”.
Całkiem niedawno prze szczęśliwą mamą bliźniąt zostałam
i swoje dotychczasowe życie całkowicie przeprogramowałam.
Etap radosnej kury domowej właśnie się u mnie zaczyna
i mimo ogromu obowiązków nie grozi mi skwaszona mina.
Opiekę nad dzieciakami łączę z małymi przyjemnościami
bo gdy moje maleństwa smaczną drzemkę sobie ucinają
mamusie takie jak ja bloga kuchniaagaty chętnie czytają.
A tam piękny pachnący kawą wpis konkursowy
i atrakcyjnych nagród istny zawrót głowy.
Między kaszkami, spaniem i bliźniaków przewijaniem
pobudzam i wytężam komórki szare, bo czas ucieka
i zaraz usłyszę z sypialni płacz małego człowieka.
A tak bym w konkursie udział wziąć chciała
już w myślach widzę jak bajkowe śniadania
bym jadała … kawa strumyczkiem by się lała…
Do tego croissanty czekoladką oprószone
soczyste owoce i ukochane oliwki zielone.
Brak pośpiechu, w ręku gazeta, każdy łyk
świeżej kawy wybornie smakuje … a ja
się delektuję, ach jak się delektuję ….
Wiem, że marzę o nudzie i przyziemności
o śniadaniu pozbawionym wykwintności.
Ale chyba jak każdej mamie czasu mi brakuje
i spokojne śniadanie jak marzenie smakuje.
Napisać jeszcze bym chciała ale ekipa już wstała
cieszą się niesamowicie, wyspane, przewinięte
ach ale klawe jest życie ! :)
Póki co śniadanie w locie połykam i z moimi malcami znikam.
A z Wami łączę się serdecznymi pozdrowieniami!
Czytam sobie te opisy wymarzonych śniadań i uśmiecham się pod nosem, bo to cudowne wizje, fajne wspomnienia …
a ja ? ja chciałabym napisać, że marzę kiedy wreszcie skończy się moja chemioterapia, kiedy będę mogła wyjść do domu …. i zjeść proste zwyczajne śniadanie (które będzie wyjątkowe i cudowne, bo z moimi domownikami),
ważne że przy własnym stole …. marzę by napić się herbaty z mojej ulubionej porcelanowej filiżanki, którą lata temu dostałam od mojej babci …
wyjrzeć przez okno …. być znowu u siebie … i delektując się choćby kromką chleba z masłem, znowu czuć najszczęśliwszą osobą pod słońcem …
pozdrawiam
Marianna
W rutynie pospiesznych poranków marzy mi się beztroskie śniadanie, bez poczucia uciekającego czasu. Z zapachem świeżo zmielonej kawy leniwie rozchodzącym się po całym mieszkaniu i mieszającym się z aromatem lata, które wciska się bez taktu przez szczelinę w uchylonym oknie. Robię głęboki wdech dotleniający umysł i pobudzający szare komórki do jeszcze intensywniejszego delektowania się chwilą. Spienione mleko dolane do kawy układa się kształty, które w taki poranek mogę odczytać wyłącznie jako radosną wróżbę na cały dzień.
Obejmując gorący kubek czuję jak fala ciepła rozchodzi się po całym ciele i wypełnia szybszym tętnem najgłębsze zakamarki sennego jeszcze ciała. Spoglądam z zaciekawieniem na masło roztapiające się na grzance. Niby banalne zjawisko, ale właściwie nie do końca wiem co się dzieje tam w środku z atomami i elektronami. Za wcześnie by szukać logicznych odpowiedzi. By nie nadwyrężać umysłu kładę na kanapkę plaster ulubionej szynki i malinowego pomidora. Listek ruccoli i posiekana cebula będą się znów kłócić między sobą, kto dziś bardziej pobudzi kubki smakowe. Kto się czubi, ten się lubi – uwielbiam ich połączenie. Obok leży kawałek soczystego melona. Cierpliwie czeka na swoją kolej. Nie pozwolę mu czekać zbyt długo.
W codziennym pędzie umyka mi tak wiele szczegółów. Warto czasami zwolnić i dostrzec piękno pozornie trywialnych rzeczy, jak na przykład zwykłe, smaczne śniadanie.
Będzie mowa o śniadaniu szpitalnym! Bójcie się!
Scenografia:
Jeden z pięknych słonecznych kwietniowych poranków… Szpital… Oddział Patologii Ciąży… sala z pięcioma łóżkami… w łóżkach leży pięć wygłodniałych po nocce Wielorybów… Matek Polek leczonych przez nasz rodzimy NFZ… pomimo przeciwności losu z miłością oczekują aż ich maleństwa w zdrowiu opuszczą ich wymaltretowane ciała…
Akcja:
Szum na korytarzu… krzątanina położnych …. jest… jedzie… jeeeest… to OooNnnn… Wieeelki Wózzz z Kuuuuuchni…
Wszystkie Matki Polki łapią w wycieńczone z głodu dłonie osobiste talerze i startują… z mozołem podnoszą swoje cięęęężkie puuuuuupale ze szpitalnych kuszetek… a sprawa nie jest łatwa, ponieważ owe kuszetki mają specjalne zagłębienia, które kształtowane są od wczesnych lat 70-tych… i…. która dobiegnie pierwsza??? która otrzyma najlepszy kąsek???
Uffff…. jest…. w końcu… udało się… dzisiaj to JA jestem Wybranką Losu… Yes Yes Yes!!! To mój szczęśliwy dzień!!! Pokonałam Rywalki teee reee reee ree!!! Kto jest najlepszy??? Kto jest simply the best??? JA!!!!
Moja radość nie trwała jednak długo….
Oooooo!!! Oooooo!!! Co to??? Ooooo w morde kopana!!! Tylko nie Kuuula Mocyyyyy!?!?!?!?! Nieeee… Tego mój umysł w najkoszmarniejszych snach nie przewidział!!! Tyle czekania… Tyle wysiłku…. a tu… auuuuu… Kula? Kula Mocy? Czy było Wam kiedyś dane zobaczyć na własne gałki oczne to „COŚ”??? Tfuuuuu… Matko Jedyna z któregokolwiek kościoła!!!! Dlaczego mi to zrobili???Czym sobie zasłużyłam na ten zbitek strawy, ręcznie wymodelowany z wczorajszej ryby i ugotowanego na sinoooo jaja?!?!?! Zapachu opisać się nie da, wprost wymykał się logice!!! Tfuuuuu…. Umrę z głodu!!! Nie tknę tego!!! Bleeeech!!! Niech mnie ćwiartują, ale ja tego nie tknę!!!
Aleee??? Aleeeeee??? Przecież ja muszę „TO DLA DZIECKA”… Siadam do tej porannej biesiady, już prawie decyduję się na pierwszy kęs, gdy moja komórka wydobywa z siebie radosny okrzyk przychodzącego sms-a: „I love you Babe, podejdź do drzwi oddziału. M.”
Mój mąż… Mój skarb… i Moja prywatna kanapka… dwie pajdy chleba przełożone sztuczną polską kwietniową sałatą, czterema plastry szyneczki konserwowej prosto z Biedronki i maaaaajonez!!! Najpyszniejsze, choć może nie najzdrowsze śniadanie dla Ciężarówki… Ummm… Morza szum…. Ptaków śpiew…. Miód w gębie… Gęba w miodzie…
Epilog:
Nooooo…. a chwilę później zajęłam się rodzeniem… zapach Kul Mocy czyni cuda!!!
Wczoraj pojechałam odwiedzić moją chorą babcie. Gdy wracałam jakoś sentymentalnie się zrobiło, przypomniałam sobie czasy gdy jeździłam do domu dziadków jako mała dziewczynka. Co ciekawe, jedno z głównych wspomnień to właśnie śniadania u babci, w których było coś niezwykłego. A że dzisiaj trafiłam na informacje o konkursie, potraktowałam to jako „sygnał”, że warto podzielić się tymi wspomnieniami:).
Biały, wykrochmalony obrusik na stole, śliczne talerzyki a na nich zawsze świeże, „prawdziwe” bułeczki grubo posmarowane masłem (grubo masła, tak lubię do dzisiaj, niestety:)). Na masełku pyszna, wiejska szynka, którą mój dziadek przywoził ze wsi, od swojego brata. I na szyneczce gruby plaster malinowego pomidora. Herbatka dobrej jakości z dużym plastrem cytryny. Później był deser, który uwielbiałyśmy z moją kuzynką. Na czerwonym, tym razem plastikowym talerzyku każda z nas dostawała lody (tak ten deser nazywała babcia). Naprawdę to był serek waniliowy, dziś go nazywam serkiem „z krówką”. Różnica polega na tym, że wtedy inaczej smakował, może dlatego, że nie miał gumy guar i innych dodatków a może dlatego, że dla mnie to były najlepsze na świecie lody.
Dzisiaj do tego śniadania dołożyłabym kawę espresso, którą uwielbiam a której jeszcze jako „matka karmiąca” nie piję i może jakiś dobry, owocowy shake. Proste to śniadanie, niby nic szczególnego ale atmosfera i spokój jaki mu towarzyszył pamiętam do dziś. I wspominam z tęsknotą, zwłaszcza, że odkąd przyszło na świat moje czwarte maleństwo, każde śniadanie spożywam w pozycji pionowej, wrzucając do buzi kęsy:). Ale moim Starszakom robię dobre śniadanka, pachnące wanilią, drożdżami i innymi cudami i mam nadzieję, ze kiedyś i oni podawać je będą za przykład wymarzonego śniadania:)
Wczesnym rankiem budzi nas rześki powiew wiatru, wpadający przez uchylone okno. Wstajemy z ochotą, wszak zapowiada się kolejny dzień pełen wrażeń. Schodzimy po drewnianych schodach do jadalni. Deski skrzypią pod nogami – to urok górskich schronisk, które pamiętają pokolenia turystów. Dziś my delektujemy się magią tego miejsca. Odbieramy talerze z jajecznicą posypaną szczypiorkiem, do tego kromka chleba z masłem i pomidory, kawa z mlekiem i solidna porcja ciasta drożdżowego. Siadamy na tarasie i delektujemy się smakiem tych pyszności i widokiem dnia budzącego się w górach. Ściszamy głos by nie zburzyć ciszy. Wiatr niesie świeży zapach zieleni, z której opadają jeszcze krople rosy. Szczyty gór rysują nieregularną linię na niebie, niektóre topią się w chmurach zza których nieśmiało przebija się słońce. Chwytamy te chwile, nasycamy ciało siłą by za chwilę ruszyć na szlak …
W naszym domu śiadania na ogół są słodkie. Pyszne pulchniutkie pancake koniecznie na maślance, z dodatkiem jagód, malin, truskawek i innych świeżych soczystych owoców, listki świerzej mięty, wszystko okraszone syropem kloowym lub miodkiem. Czasem zajadamy omlety z baanem lub ananasem z dodatkiem mleczka kokosowego albo naleśniki ze słodkim serkiem i owocami. Do tego świeży sok z cytrusów i pyszna kawa z pianką :) my tak lubimy najbardziej, a nasza niespełna roczna córcia z wielką radością wyjada owoce z naszych talerzy. Penia szczęscia :)
Trawa, las, jezioro i koc. Jemy, śmiejemy się, rozmawiamy, pływamy. Sielsko, anielsko i beztrosko. Słońce świeci, jest ciepło, słyszymy dźwięki lasu, odgłosy ptaków, trzask łamanych gałęzi. Nie spieszymy się, żyjemy. Oddychamy. A cała ta przygoda śniadaniowa dzieje się w…Polsce. Kocham to!
Zawsze i nieodmienne ,świeże powietrze czy to balkon czy taras,nawet bez specjalnego widoku.Cała rodzina wokół stołu, stół pięknie zastawiony rożnymi pysznościami, obowiązkowo aromatyczna kawa i mnóstwo czasu na leniwe śniadanie…Marzenie ,które urzeczywistnia się w każdy pogodny wekend
Nie wymarzone, bo już spełnione i ulubione. Kiedyś nie lubiłam niedzieli, a teraz jest moim ulubionym dniem i w tym dniu robię sobie rano szwedzki stół. Dla siebie samej lub dla nas – to nie ma znaczenia. Stawiam talerzyki z pieczarkami, wędlinami, serkami, jajecznicą, pieczoną kiełbaską, masełkiem czosnkowym, bułeczkami podgrzanymi w piekarniku. Ze wszystkim, co jestem w stanie wydobyć z lodówki i ze słoików. Jedni się ze mnie śmieją, inni współczują zmywania talerzyków. A ja tak lubię. Mam taką namiastkę luksusu, mam w czym wybierać. Oczywiście wolę jeść to śniadanie z kimś i nikt nie żałował. Ja też nie. Talerzyki zmyje zmywarka, a moja przyjemność niedzielnego poranka zawsze pozostanie niezmienna. Nie pragnę śniadania w łóżku, bo nie lubię zbierać okruchów. Lubię usiąść przy moim stole w słoneczna niedzielę ( ale deszcz też mnie nie przegoni) o bardzo wczesnej porze i myśleć, że ta chwila jest tylko dla mnie, świat jest o tej porze dla mnie i słońce świeci tylko dla mnie. Chociaż przez chwilę.
Moje ulubione śniadanie? Wybór jest bardzo trudny, bo wszystko zmienia się w zależności od pory roku. Ale zawsze hołduję trzem wytycznym: ma być świeżo, sezonowo i własnoręcznie. Najbardziej szaleję w weekendy i właśnie moimi propozycjami ulubionych sobotnich śniadań chciałam się z Tobą Agato podzielić :)
W styczniu najlepszy jest świeżo upieczony chleb na zakwasie (oczywiście własnej produkcji), jeszcze ciepły i trzeszczący w zębach przy każdym kęsie, posmarowany masłem z kleksem dżemu truskawkowego z prawdziwą wanilią (zawekowanego latem). Do tego kubek gorącej zielonej herbaty dla mnie i parująca kawa dla mojego ukochanego. Ja w ciepłej piżamie i szlafroku, w grubych skarpetkach na stopach. Do tego śnieg za oknem i muzyka klasyczna cichutko sącząca się z radia. Błogość!
W lutym sięgam do leżącej w ciemnym zakątku mieszkania dyni, gotuję ją do miękkości z odrobiną ziaren wanilii i czaruję z niej pankejki z cynamonową nutą, które – jeszcze ciepłe – polewam syropem klonowym.
W marcu z niepokojem wypatruję, kiedy w kwiaciarniach pojawią się pierwsze rośliny cebulkowe – bo tak bardzo już czekam, żeby przynieść do domu nieco wiosny. Żółte główki żonkili na stole w kuchni od rana poprawiają mi humor. A co jemy w marcu na śniadania? Jako że nadal jest raczej chłodnawo, na stole często ląduje klasyczna jajecznica – zrobiona na cebuli i pieczarkach (czasami dorzucamy do niej suszonego pomidora dla podkręcenia smaku), do tego własnoręcznie upieczone bułeczki maślane i masło (tak tak, masła nigdy za wiele ;) ), całość posypana szczypiorkiem.
W kwietniu powoli zaczynamy wierzyć w to, że wiosna już jest blisko. Na śniadanie serwujemy więc kanapki z pysznego razowca, które dekorujemy cykorią, roszponką i pierwszymi rzodkiewkami. A gdy uda się nam dopaść na straganie botwinę, buraczki piekę w piecu, a łodyżki drobno kroję i mieszam z ricottą i tymiankiem z parapetu.
W maju wiosnę czuć już pełną gębą. Dlatego wymarzone śniadanie jem na balkonie w asyście pięknie świerkających ptaków (mieszkamy w bloku, ale blisko lasu :)) i delikatnie grzejącego słońca. Na talerzu jajko na miękko („zerówka”), obok brioszka, sól i masło. Na stole koniecznie ląduje też prawdziwy miód i kubki z parującą herbatą. I – jeśli będą już w sprzedaży – truskawki do pogryzania.
W czerwcu zawsze mamy poważny kłopot ze śniadaniami, bo przecież stragany uginają się od pyszności! Wstaję więc rano i gdy mój chłopak jeszcze smacznie śpi, ruszam na łowy. Wracam z młodymi warzywami na obiad i z pęczkiem dorodnych zielonych szparagów. Smażę je na maśle z czosnkiem, a gdy są już prawie gotowe, wbijam między nie jajko i czekam aż zetnie się białko, a żółtko pozostanie jeszcze płynne. Całość posypuję fetą i… lecę obudzić mojego śpiocha.
W lipcu pojawiają się warzywa, na które czekam cały rok: POMIDORY MALINOWE. I nie ma w tym miesiącu lepszego śniadania niż kromka żytniego chleba, posmarowana własnoręcznie zrobionym pesto (bazylia, szpinak, słonecznik, oliwa z oliwek, czosnek) udekorowana grubym plastrem maliniaka. Do tego odrobina soli i pieprzu na wierzchu i jestem w niebie! Kompozycję tę zdradzam wyłącznie dla pysznej pasty z bobu (bób, tahina, cytryna, czosnek), ale też z obowiązkowym pomidorowym wykończeniem. Całość konsumuję najchętniej na świeżym powietrzu :)
W sierpniu za wiele się nie zmienia w tej sprawie – nadal królują pomidory, ale dołącza też do nich kalarepa i młoda marchewka, które wrzucam na chwilę do pieca polane oliwą z oliwek, a potem z lubością maczam w świeżo zrobionym hummusie. Do tego chleb na zakwasie – mniam!
We wrześniu pojawia się dynia, a to oznacza dyniowe szaleństwo w naszym domu. Trę, gotuję, piekę, wekuję… I biegam po ryneczku szukając pięknych okazów, które schowam do piwnicy i odłożę na zimę. A na śniadanie uwielbiam zjeść wtedy placuszki z dynią i fetą. To słodko-słone połączenie zapewnia doskonały humor na cały dzień. Z pełnym brzuchem można ruszyć na jesienny poranny spacer.
W październiku za oknem robi się złoto-brązowo, temperatura nieuchronnie zaczyna spadać, więc na śniadanie serwuję coś rozgrzewającego w kolorach jesieni. A jak ma rozgrzewać, to musi być imbir i cynamon! No i musi sycić! Słowem – czas na pieczoną owsiankę! Rano karmelizuję na patelni śliwki, a potem podpiekam je z pokrojonymi w kawałki plastrami jabłek posypanymi imbirem i cynamonem. Całość przykrywam masą z płatków owsianych, mleka, jajka, cukru, miodu i masła i wsadzam do pieca na 30 minut. Pycha! Można też robić z innymi owocami – świetnie sprawdzą się też gruszki, które w październiku bez problemu kupimy na straganie.
W listopadzie szaleję z naleśnikami. A że owoców coraz mniej, to najczęściej właśnie teraz zaczynamy dobierać się do zrobionych latem dżemów (truskawkowych, morelowych) i konfitur (z jagód i malin). Do tego świeży twaróg wymieszany z kleksem jogurtu naturalnego, pyszna kawa i można zacząć dzień.
No i na koniec grudzień. A jak grudzień, to święta, a jak święta, to pierniki!!! A cóż może być smaczniejszego niż zapieczone na śniadanie jabłko z orzechami włoskimi, rodzynkami, cynamonem i miodem, posypane pokruszonymi pierniczkami? Albo z żurawiną i pierniczkami! Lub w wersji rozpusta totalna – zapieczone na górze z bezą? Wyjmujemy parujące z pieca i wcinamy a w brzuchu robi się ciepło i świątecznie. Polecam!
PS A gdybym mogła wskazać, który ze sprzętów chciałabym dostać, to w kolejności od tego, o którym najbardziej marzę, byłby to: blender kielichowy, czajnik elektryczny i toster.
Wbrew pozorom nie jest łatwo opisać wymarzone śniadanie. Zazwyczaj sprowadza się do banałów: bez pośpiechu, leniwie, na tarasie, w słońcu, przygotowane przez ukochaną osobę itd. itp. Takie marzenia o spokojnym śniadaniu, z całą rodziną (najlepiej jeszcze w piżamach), bierze się chyba stąd, że w zwykłej codzienności zwyczajnie nie mamy na to czasu. Gonimy do pracy, obowiązków, a stół zastawiony różnymi smakołykami (i obowiązkowo sokiem w dzbanku) widzimy tylko w serialach.
Jeśli miałabym zapomnieć o braku czasu na przygotowanie królewskiego śniadania, to odpowiedź nadal nie jest prosta. Dla mnie każda pora roku przynosi inne wyobrażenia o wymarzonym śniadaniu.
WIOSNA
Tu od razu przychodzi mi na myśl śniadanie wielkanocne. I taka mała ironia losu na starcie – święta, wolne, a śniadanie nie wymaga już długiego czasu na przygotowanie. Wszystko jest gotowe, zrobione poprzedniego dnia! Zaczynamy obowiązkowo od święconki, potem cała reszta: sałatki, szynki, kiełbasy, pasztet, jajka, wszystko w towarzystwie rzeżuchy i szczypiorku. Prawdziwa wiosna na stole. A najlepsze w śniadaniu wielkanocnym jest to, że bardzo płynnie przechodzi w deser ;) od razu sięgamy po świąteczny zestaw: sernik, babka i makowiec.
LATO
To najbardziej twórcza pora, wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Owoce w ogrodzie to największy skarb lata. Idę „na zbiory”, przynoszę truskawki, maliny, porzeczki, agrest, później jabłka i śliwki. Potem robię to, na co mam akurat ochotę. Najczęściej jest to owsianka, czasami placuszki, naleśniki, racuchy, innym razem kasza jaglana albo koktajl. Wszystko jednak z dodatkiem przyniesionych owoców. Lato to czas, kiedy mam ochotę na „lekką kuchnię” – dopiero teraz widzę, jak zdrowe śniadania serwuję sobie o tej porze roku :)
JESIEŃ
Czas pierwszych chłodów. Staram się jednak zaprzeczać rzeczywistości i utrzymywać, że lato jeszcze nie odeszło! Na talerzu nadal widnieją owoce, z tą jednak różnicą, że nie są to zbiory z przydomowego ogródka, a zwyczajne zakupy z osiedlowego sklepiku. Też niezłe, ale jednak co swoje, to swoje.. Nic nie trwa wiecznie, ale dalej serwując sobie lekkie śniadania z dodatkiem owocowych witamin, przedłużam lato, choć trochę, na talerzu.
ZIMA
Kiedy za oknem mróz i śnieg, bezwzględnie muszę się ogrzać od samego rana. Cały dzień walczyć w chłodzie.. do tego potrzebna jest duża dawka energii! Jajecznica na maśle to idealna propozycja. Ciepła, sycąca i zdrowa. Dobrym pomysłem jest szybka zapiekanka, tost z serem.. Wszystko cięższe i mniej zdrowe niż latem, ale co zrobić – taki mamy klimat ;)
Moje idealne śniadanie zmienia się więc wraz z porą roku. Nie należę do osób, które lubią dostać gotowca pod nos. Lubię sama przygotować to, na co mam akurat ochotę. Ja po prostu wolę karmić niż być karmioną!
Ja uwielbiam śniadania na słodko :) Kromki białego pieczywa kroję na pół i podpiekam w tosterze :) Kawałek sera białego wkładam do blendera z 2-3 łyżkami serka kremowego i odrobiną cukru waniliowego domowej roboty i miksuję.Przekładam twarożek do miseczki. Szykuję także do malutkich miseczek odrobinę masła, miodu i domowego dżemu. A ciepłe kromki chlebka „wyskakują” z tostera i czekają na smarowanie… Ale żeby nie było za słodko, dla przełamania serwuję gorzką filiżankę małej czarnej…
Mój obecny mąż w początkach naszej znajomości, postanowił przygotować mi śniadanie do łóżka. Broniłam się przed tym rękami i nogami, bo nie znoszę jeść w łóżku, ale skoro ukochany nalega… Kupił mnóstwo składników, pożyczył od swojej mamy flakonik na malutką różę i zaserwował mi śniadanie. Kanapki w kształcie trójkątów z tostowego pieczywa sałatą, pomidorem, z szynką parmeńską, inna z wędzonym łososiem, jeszcze inna z jajkiem sadzonym. Starał się, bardzo i ja to bardzo doceniam nie mniej jednak najbardziej smakowała mi taka jedna kanapeczka z twarożkiem ze szczypiorkiem i rzodkiewką, która zupełnie nie pasowała do jego wizji śniadania, ale którą zrobił bo wie, że takie właśnie śniadania uwielbiam i jeszcze kakao do tego, mniam ;-)
Uwielbiam zjeść rano dobre śniadanie i lubię poranki. Śniadanie to czas, który spędzić możemy z bliskimi lub z dobrą gazetą czy książką. Moje ulubione śniadanie pachnie kawą – gęstym espresso, bez zbędnych dodatków, które pobudza wszystkie zmysły do działania. Co lubię najbardziej? – zdecydowanie owsiankę. Owsianka to wyjątkowo fajne śniadanie. Można zaszaleć z mlekiem roślinnym, wodą, soją, a także różnorodnymi owocami, przyprawami i dodatkami. Możliwości są ograniczone tylko naszą fantazją. Sprawia, że jesteśmy najedzeni, uczucie to utrzymuje się dosyć długo i z energią możemy zacząć nasz dzień. Jednak w lecie, kiedy temperatura zbliża się do 30 st.C, nie mam ochoty na gorący start. Wtedy marzę o owsiance z lodówki lub o czymś bardziej płynnym. Na przekór obecnym upałom polecam:
Shake z mleka ryżowego, płatków oraz porzeczek:
– 1 szklanka porzeczek;
– 1/2 szklanki płatków owsianych górskich
– 1 szklanka mleka ryżowego
– 1 łyżka miodu
– 1 łyżeczka soku z cytryny
– skórka starta z 1/2 cytryny
– 1/4 łyżeczki cynamonu
– 1 łyżeczka wiórek kokosowych do posypania
Umieść wszystko prócz wiórek kokosowych w blenderze i porządnie zakręć. Podawaj posypane wiórkami kokosowymi.
Ten pyszny i szybki shake odświeża i daje pole do popisu, bo jak z owsianką, można tu użyć czego dusza zapragnie. A jeśli jest wyjątkowo gorąco, dodaj kilka kostek lodu.
Smaczności
Moje ulubione śniadanie, czyli Weißwurstfrühstück
Monachium – mój drugi dom. Tęsknię za miastem, jego kafejkami, w których śniadania przeciągają się do późnych godzin popołudniowych. Zjeść można wszystko, co tylko dusza zapragnie.
A moja dusza najbardziej pragnie białej kiełbasy, zaparzonej w glinianym garnuszku, chrupiącego precla z kryształkami grubej soli, posmarowanego prawdziwym masłem oraz solidnego kleksa słodkiej bawarskiej musztardy. Prosto, smacznie i z tradycją – takie śniadania stanowią nieodzowny element bawarskiej kultury. A żeby tradycji stało się zadość, popić należałoby ów Weißwurstfrühstück jeszcze białym, pszenicznym piwskiem. Należałoby… Jednak świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy też wystarczy. Tylko nie mówię o tym głośno. Nie przypadłoby to Bawarczykom do gustu ; )
Marzy mi się śniadanie przy ogromnym, ustawionym w literę U stole. Zasiadają przy nim wszystkie bliskie memu sercu osoby, których nie ma już wśród nas. Każda z nich przygotowuje jedną potrawę na śniadanie dla wszystkich pozostałych. Najlepiej swoją ulubioną. Byłyby to na pewno cudowne bułeczki cioci wędzone kiełbasy dziadka i bezkonkurencyjny twaróg domowej roboty wujka. Każda z osób pod talerzykiem zostawiłaby dokładny przepis na swój przysmak. Zebrałabym je po radosnym, pełnym żartów i uśmiechu śniadaniu i schowała do skrzyneczki z najpiękniejszymi wspomnieniami, by przywoływać je w chwilach zwątpienia dla poprawienia sobie humoru smakołykami najbliższych.
Wymarzone śniadanie to takie które pokona wszystkie poranne i codzienne problemy:
a) Jestem idealnie rozbudzona
b) Jest ładna pogoda oraz idealne ciśnienie
c) Antonio Banderas przygrywa mi muzykę na gitarze
d) W kuchni urzęduje Gordon Ramsey
e) Deser przygotowuje Buddy Valastro
f) Mój ukochany budzi mnie buziakiem,
g) co najważniejsze nie tuczy a wszystko idzie w cycki!
Sceneria iście Grecka, Taras w Atenach, przy stole ja i mój luby. Za kelnera robi Cristiano Ronaldo, Muzykę nam przygrywa nadal Antonio a przy mikrofonie jest James Blunt.
Jemy świeże dopiero co upieczone pieczywko z masełkiem, wędlinka, jajka, sałatka warzywna, ogóreczki, pomidory i sałatka. Zajadamy i zaśmiewamy się bo wiemy, że zaraz wejdzie na stół deser z lodów. Po wszystkim tanecznie ruszamy ramie w ramie na plażę ;-)
Moje wymarzone śniadanie, to podróż w czasie, to podpłomyk z dawnych czasów, wypiekany przez Słowian. Pyszny, prosty, z naturalnych składników. Robiony jednak przeze mnie, w wersji unowocześnionej, na patelni teflonowej, i na kuchence gazowej. Do tego niezwykły, orzeźwiający i aromatyczny sos owocowo- miętowy, ze zmiksowanych mrożonych bananów, wiśni, śliwek, doprawiony miętą, i posypany uprażonym siemieniem lnianym. Całość smakowita, zdrowa, niecodzienna i niebanalna:)
Drodzy Panowie i miłe Panie,
Dobry poranek – to reszta dnia przyjemna niesłychanie.
Pobudka masażem robionym przez kochanego mężusia,
Pobudza moje zmysły – ciało i dusza się wzrusza.
I do łóżka śniadanie- pyszne bułeczki świeżutkie
Unoszący się zapach świeżo parzonej kawy- powitanie milutkie.
Marzy mi się powrót do beztroskiego i dziecięcego świata,
gdy kochana Mama witała mnie – a ze mnie wówczas była małolata.
Poduszeczkę za główką mi poprawiła,
i na małym stoliczku śniadanie postawiła.
Jakże to było przyjemne powitanie,
Najpyszniejsze na świecie było śniadanie.
W smaku to były cuda nad cudami,
Czyli połączenie śmietanki z truskawkami.
Niedawno minął przecież truskawek czas,
A jakie one są zdrowe – wie każdy z nas.
I te truskawki ze śmietaną w odświętnym talerzyku,
Gdzie rysunków bohaterów z bajek jest bez liku.
A na samym dnie talerzyka,
Coś niby jest, a coś niby znika.
To o żelkach kolorowych mowa,
Przy nich to najpyszniejszy lizak się nawet chował.
Nagle przede mną ogromna wata cukrowa „ stanie”,
Ależ będzie jej zajadanie.
I choć miałam palce umorusane,
To były na 100% wybaczane.
Wtargnięcie naszego 3-latka na łóżko do pokoju,
Jego niewinny uśmiech, gorący buziak – już nie mam spokoju.
Na koniec przyznam się bez dwóch zdań,
iż na takie śniadanie nie skomplikowane ogromną chrapkę mam.
Dzieciństwo to zapamiętane smaki, zapamiętane wrażenia
–bezcenne i nie do powtórzenia.
Ale może kiedyś takie śniadanie,
przede mną na kołderce „powstanie”.
Ulubione, wymarzone – jeden pies – odparł mój luby na wieść o konkursie. No coś ty! Przecież to ogromna różnica! – krzyknęłam oburzona. Niby jaka? – zapytał. Ulubione to takie, które ty mi robisz – powiedziałam przymilnie licząc na śniadanie do łóżka w najbliższy weekend. Czyli kanapka z szynką – zakomunikował z triumfem. No tak, faktycznie. Jak mogłam zapomnieć, że jedyne i popisowe danie mojego ukochanego to kanapka z szynką. Cudem byłoby gdyby chociaż plasterek pomidora na niej położył. No, a wymarzone? – dopytywał. Wymarzone to takie, które jest smaczne, zdrowe, robi się samo i jeszcze można wziąć je na wynos w termosie, albo butelce ze słomką, wypić w drodze do pracy lub zjeść na drugie śniadanie, na przykład zupa krem albo pyszne smoothie – odpowiedziałam rozmarzona. To chyba zostanie w twojej strefie marzeń, bo tak się nie da – stwierdził. Pewnie, że się da! Wrzucasz wszystkie składniki do pojemnika, zamykasz, miksujesz i… tadam! Masz gotowy, pełnowartościowy posiłek. I nawet nie trzeba dużo zmywać – rzekłam z miną eksperta. Hmm.. brzmi obiecująco. Może nawet ja mógłbym coś w taki sposób przygotować. Miałabyś wtedy wymarzone i ulubione w jednym – odparł zamyślony. Kto wie, może nadejdzie taki dzień, że przywita mnie własnoręcznie przyrządzonym koktajlem ze świeżych owoców? – pomyślałam i zabrałam się za przygotowywanie śniadania.
W czasie wakacyjnych wyjazdów po Europie zauważyłam pewien cudowny zwyczaj – śniadania z przyjaciółmi. Czasem wychodziło się z grupą osób do najbliższej kawiarni albo baru, ale zazwyczaj było to domowe śniadanie przygotowane przez jednego ze znajomych.
I strasznie pokochałam ten zwyczaj i zaczęłam sama wprowadzać to do mojego domu. Bo jest jakaś niewymowna radość z rozpoczęcia dnia wśród ludzi których darze miłością czy przyjaźnią.
Oczywiście ciężko jest ściągnąć w weekend o poranku tych leniwych śpiochów ;) ale raz w miesiącu, w sobotę robię: Śniadania Sobotnie – obecność obowiązkowa!
Lubie w piątek zajrzeć na targ i wybierać najpiękniejsze warzywa, późną nocą patrzeć jak wyrasta ciasto na bułki i przygotowywać w myślach kolejne pyszne rzeczy. Wyciągam świeży obrus i układam finezyjnie dla każdego serwetkę.
Każde takie śniadanie zaczynamy od kawy – trzeba pobudzić ich neurony do myślenia :) Ten czarny i magiczny napój jest tchnieniem realizmu w niedostępne jeszcze ciało, pogrążone w krainie snów. I potem widzę już ekstazę i błysk w oku oraz zainteresowaniem co jest na stole.
Staram się by wszystko było jak najświeższe i jak najmniej przetworzone.
Wiem, że przez cały miesiąc jedzą kanapki z automatu albo drożdżówki kupione na dworcu.
Dlatego zawsze jest coś nowego. Ostatnio były wędzone ryby czy wędliny prosto od gospodarza. Wyciągam swoje domowe konfitury z pigwy czy porzeczek oraz na bieżąco smarze każdemu jajecznice z wiejskich jajek – bo każdy chce inną :) Zimą zajadali się omletami z oscypkiem teraz mają fazę na jajecznice ze świeżymi pomidorami i szczypiorkiem. Potem zajadamy się ciastem, które za każdym razem przynosi ktoś inny. A że ja nie uznaje kupionych słodkości, muszą się niektórzy nieźle namęczyć, by cokolwiek w swojej blaszce przytargać :)
Wypijamy hektolitry kawy i herbaty, zajadamy się nieprzyzwoicie dobrym i polskim jedzeniem a jednocześnie obgadujemy plany i swoje marzenia.
Poranki są do tego najlepsze… sprawiają, że realistycznie patrzymy na świat ale nie tracimy swoich pragnień i siły do ich realizacji. Motywujemy się nawzajem by zdobywać chwile szczęścia dla siebie :) Te śniadania są zapowiedzią pięknych dni, które sobie nawzajem pomagamy tworzyć. Nasza radość nabiera wyrazistości.
Dla mnie te śniadania są powiedzeniem im, ze ich kocham i że troszczę się o nich… Nie lubię im tego mówić, ale oni wiedzą że właśnie poprzez gotowanie dla nich wyrażam cząstkę swojej miłości.
Moja wymarzona babeczko… Choć na razie istniejesz tylko w mojej głowie, mam nadzieję, że uda mi się niebawem powołać cię do życia. W moich myślach jesteś doskonała. Kształtna – niczym piękna kobieta. Twoje wnętrze aż onieśmiela, poraża idealnym połączeniem ananasa i miodu. Twoja skórka, niczym włosy, połyskuje w słońcu. Nie jesteś za słodka, zbyt mdła, nie jesteś nudna. Uwodzicielsko, obłędnie smaczna. Pachniesz wspomnieniami domu rodzinnego.. Odziana jesteś w lukier, tworzący kształt słoneczka. Na tym niebie nie ma miejsca na chmurki. Tylko Ty jesteś w centrum uwagi, tylko Ty pochłaniasz wzrok i budzisz słodkie pożądanie. Z Tobą dzień zacznie się wyjątkowo ! :)
Wymarzone śniadanie…. jego pierwszym i najważniejszym punktem jest czas – a raczej to, iż nie powinno być jedzone w pośpiechu, co w obecnych czasach jest niestety zmorą zabieganych wciąż ludzi. Powinno być także przygotowane z najwyższą starannością. bo to w końcu najważniejszy posiłek dnia :)
Ja wyobrażam je sobie jako leniwy letni poranek, gdy słońce nieśmiało wyłania się zza widnokręgu. Na stole winna znaleźć się świeżo zaparzona kawa, której aromat pobudzałby moje nozdrza. Lubię też świeżo wyciskane soki z owoców i wodę z dodatkiem cytryny i mięty – wybieram w zależności od nastroju ;) w końcu kobieta zmienną jest ;)
Tak samo zmienne jest śniadaniowe menu. Mogłabym zajadać się bagietką z pastą z paluszków krabowych z dodatkiem jajka, odrobiny cebuli i odrobiny majonezu (czyli coś w rodzaju tapas). Nie pogardziłabym również owsianką z dodatkiem orzechów laskowych, pestek słonecznika, syropu klonowego… Właściwie jest tyle możliwości i smaków, dlaczego się ograniczać? Chciałabym żeby śniadanie każdego poranka było wyjątkowe, żebym miała okazję na spróbowanie czegoś nowego, nieznanego… lub znanego lecz w zupełnie innym wydaniu. Jednak pamiętać także należy, że najlepiej dzieli się takie poranki w gronie osób nam najbliższych. Bo czymże byłoby pałaszowanie tych wszystkich smakołyków i zachwycanie się ich smakiem, samemu?
Wydaje mi się też, że to wymarzone śniadanie – jeżeli już się przytrafi – nie będzie tym, o którym piszę. Zaskoczy mnie czymś, o czym sama bym nie pomyślała. Życie weryfikuje plany i marzenia, więc czekajmy na to najlepsze!
Jest jedno marzenie w mej głowie, którym z Wami się podzielę,
jest to niezapomniane, pyszne śniadanie z samego rana w niedzielę.
Pragnę obudzić się wypoczęta po całej przespanej nocy,
aby mój synek spał wiele godzin nocnych i nic nie psocił.
Wstanę, zarzucę szlafrok i ucałuję moje dziecko w czoło,
spojrzę na poranne promienie słońce i poczuje się w duszy wesoło!
Spojrzę w dół, a na podłodze płatki kwiatków rozrzucone,
w ścieżkę prowadzącą na taras ułożone.
Stąpam po płatkach kwiatowych bosymi stopami,
patrzę, a na tarasie siedzi przy stoliku mój mąż ukochany!
Najpierw mój mąż obsypał mnie licznymi pocałunkami,
ach – myślę – jaki on najcudowniejszy, mój taki kochany!
Zaprasza, abym usiadła naprzeciw niego przy stole,
nie trzeba mnie zachęcać – tak szybko robię.
Poczym spojrzałam na stół i się wielce zdziwiłam,
ponieważ pyszne śniadanie, przygotowane przez męża zobaczyłam.
Przygotował naleśniki, ale nie te najzwyklejsze,
lecz z nadzieniem z sosem śmietanowym z bananami – wyglądały tak pięknie!
Do ich przygotowania użył wielu składników,
oraz musiał użyć wielu kulinarnych trików.
Znalazły się tu takie składniki, jak: mąka pszenna, cukier puder, cukier brązowy,
jajka, mleko, masło, gałka muszkatołowa, śmietana, banany oraz cynamon mielony.
Mój ukochany mąż przygotowywał śniadanie z wielkim staraniem,
aby zrobić mi przyjemność takim swoim zachowaniem.
Smakując takich naleśników poczułam smak nieba,
i że nic mi więcej do szczęścia w takiej chwili nie potrzeba.
Synek słodko śpi w pokoju, ja siedzę z ukochanym mężem,
jemy razem pyszne śniadanie – nigdy nie zapomnę chwili tej!
A do naszych uszu dociera nastrojowy dźwięk,
to szum oceanu ukoi każdy nasz stres oraz lęk.
Jedząc podziwiamy delikatne fale na wodzie,
żaden z nas oderwać od tego widoku oczu nie może.
Zachwyca nas ten poranny widok i wyjątkowość tej chwili,
której wspomnienie niejednokrotnie nasze życie umili.
„Mamooo…” – słyszę wołanie mojego dziecka,
i już z mężem wiemy, że ta chwila będzie jeszcze lepsza!
Spędzimy ten wyjątkowy poranek całą rodziną,
a naleśniki – które skonsumujemy – nam go jeszcze bardziej umilą!
Ach – takie właśnie jest moje wymarzone śniadanie:
ukochane osoby, naleśniki i cudowny widok – tak już zostanie!
Moje ulubione śniadanie to takie, którego nie będę musiała sama przygotowywać a zasiądę do przygotowanego przez ukochaną osobę. Póki co to tylko marzenia, bo mój mąż nawet wodę potrafi przypalić. Wyobrażam sobie takie śniadanie zastawione w ogrodzie latem, pełnym kwitnących róż. Na stole masło co dopiero przyrządzone z wiejskiej śmietany, konfitury babci, ser biały, taki jaki jadałam w dzieciństwie, sałata,rzodkiewki, pomidory z przydomowego ogródka. Na stole pachnąca kawa z mlekiem. Och rozmażyłam się, ale właśnie o takim śniadaniu śnię!
Nawet najlepsze śniadanie jedzone w pojedynkę nie zrekompensuje nam śniadania jedzonego z ukochanym :) Także po pierwsze ja i on (tylko gdzie on jest? ;) lato i taras, albo chociaż duży balkon :)
Należę do tej grupy osób, dla których śniadanie stanowi podstawę żywieniową, także mogę zjeść pysznego naleśnika, czy miskę płatków z owocami i jogurtem, ale totalnie się tym nie najem :(
Dlatego stawiam na konkrety :)
Świeży i tradycyjny, pyszny chleb posmarowany osełkowym masłem. Do tego jajko na miękko zapiekane w małym naczyniu żaroodpornym z masłem i śmietanką kremówką. Wyobraźcie sobie takie rozpływające się żółtko, w którym maczamy ten pyszny świeży chleb. Całość idealnie uzupełniłby kubek pysznego kakao.
A na koniec jeszcze szklanka świeżo wyciśniętego, pomarańczowego soku. Jestem w raju… bez dwóch zdań :)
Moje wyśnione śniadanie? Koniecznie w Japonii, w czasie, gdy kwitną wiśnie. Jak na starych filmach, on zabiera ją do ogrodu, rozkłada kocyk w cieniu największej wiśni, przez której pąki i kwiaty przebijają delikatne promienie słońca. Oboje siadają, ciesząc się sobą i otaczających ich pięknem. W tle słychać ptaków śpiew, pośpiech znika. Zostaje czysta radość chwili. Oboje jedzą…francuskie śniadanie. Pomarańczowy sok, bagietka, cienka warstwa masła i masa porzeczkowego dżemu. Takie połączenie mi się marzy. Urok, orgia barw i kolorów Kraju Kwitnącej Wiśni i Wschodzącego Słońca a także smak, bogactwo doznań i niesamowity romantyzm Francji…oraz tego jedynego.
Marzenia muszą sięgać niemożliwego, czegoś nierealistycznego by można je nazwać marzeniami. Jeżeli są osiągalne – szybkim pędem dopadnie ich spełnienie i przestaną istnieć. Dlatego moje wymarzone śniadanie przede wszystkim musi cechować zaskoczenie czy jak to potocznie nazywamy ” wielkie łał” . Nie może być zaplanowanie od A do Z. Chciałabym by w niedzielę, kiedy wszyscy leniuchujemy i nie musimy rano wstawać samoczynnie uruchomił się Electrolux Expressionist Collection ekspres do kawy. Mielone ziarna kawy, lekka śmietanka i pyszna mała dawka kofeiny idealna do sniadania- zdecydowanie tylko dla mnie. Electrolux wie ile porcji przygotować. Nie pyta jak to bywa na gościnie u znajomych ” Kto pije kawe?” ” dla kogo mala czarna?”. On po prostu wie. Dla partnera zdecydowanie czajnik bezprzewodowy Electrolux przyrządziłby sam herbatkę, w mgnieniu oka doprowadziłby wodę do temperatury wrzenia i zalał piramidkę. Oczywiście w ulubionym kubku. Podejrzewam, że nauczyłby się też dolewać soku do herbaty czy dodawać plasterek cytryny. Mile widziane gdyby dorzucił lyżkę cukru. Z oddala, na blacie kuchennym przy otwartym oknie czuć zapach tostów. Nie grozi im przypalenie, samoczynnie się wyłącza gdy są gotowe. Podaje je z twarożkiem i szczypiorkiem i szynką domową mojej mamy ( której od lat nie ma w naszym domu). Z oddala blender siedząc w kącie w zamysleniu wpada na pomysł by dodać nam porcję witamin i przyrządza owocowy koktajl. Obiera kiwi, banany i granata. Sprawdza ich świeżość oraz smak. Składniki miksuje starannie, ciągle doglądając całego procesu. Dolewa jogurt naturalny i szczyptę orzeźwiającej mięty. Smakuje mieszanki i dorzuca kilka malin, by dodać słodkiego smaku. Sam jest pod wrazeniem cuda jakie przygotował. Rozlewa do szklanek porcję energii by dodać nam rozkoszy. Wymarzone śniadanie, kiedy samo się robi i samo po sobie zmywa.
Otwieram jedno oko. Słońce. Pięknie. Otwieram drugie – lekko drżą listki za oknem. Ale całkiem nie chce mi się wstawać. Znowu będę sama jadła śniadanie. :( Nie mam jednak wyjścia – najpierw ćwiczenia (kręgosłup daje się we znaki! ), prysznic i już rześko kuśtykam zaparzyć cudo, które niedawno dla siebie odkryłam – zieloną kawę! 2 czubate łyżeczki mielonych, czy raczej „utłuczonych” ziaren lądują w ulubionej filiżance, zalewam je wodą tuż przed zawrzeniem i przykrywam talerzykiem. Mam chwilę czasu, zanim kawa dobrze się zaparzy, więc szeroko otwieram balkon i podlewam moje pelargonie. Przyjemny, świeży aromat dogania mnie przy ostatniej doniczce, dlatego szybko wracam i wypijam łyk naparu, potem kolejny i kolejny…wciąga, jak gryzienie pestek dyni. Powoli robię się głodna. Wieczorem przygotowałam sobie rodzaj salsy, dokładnie takiej, jaką jedliśmy razem w hiszpańskie poranki : dojrzałe, obrane ze skórki pomidory (wybrałam malinowe), pokrojone w drobną kostkę (tym razem nie tarłam ich na grubych oczkach tarki) plus aromatyczna oliwa, morska sól, roztarty ząbek czosnku i świeżo mielony pieprz. Wiem, że zapomniałam kupić pieczywo, ale to nic – dwudniowa razowa, wiejska bagietka lepiej kroi się na cienkie pajdki, a i została mi jeszcze kromka orkiszowego chleba ze słonecznikiem. Pieczywo rumieni się i pachnie w tosterze, a mnie już cieknie ślina. Chrupiąca gorąca grzanka i zimna, gęsta, przepyszna salsa. Już wbijam zęby, ale… a zielenina? Jest – umieszczam na kanapce słuszną porcyjkę mojej ulubionej rukoli. Mmm… Potem jeszcze jogurt naturalny z łyżeczką owsianych otrąb i garścią borówek. Dziś na poprawę humoru dodam jeszcze stróżkę wrzosowego miodu i trochę otartej skórki z bio-cytrtyny. Ech, no już dawno powinnam się przyzwyczaić, a ciągle trudne te samotne ranki. Dzwoni telefon. Halo? No cześć, kochanie. Co dziś jadłaś na śniadanie? Nasze grzanki?! Ja też! To pa, miłego dnia! Tobie też! :)
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Toskania! Piękny, ciepły poranek. Śniadanie na trawie, na wzgórzu z przepięknym widokiem. Na kocu piknikowym świeże bagietki, koniecznie kawa!, pyszne sery od żółtych po pleśniowe, prosciutto, duże świeże pomidory… Na koniec proste do przygotowania galette, po kawałku, wypełnione sezonowymi owocami: brzoskwinie, nektarynki, truskawki…
Nie za dużo, prostota jest istotna.
A wszystko to oczywiście w towarzystwie najbliższych osób:)