Święta w Saksonii
Czy czujecie już atmosferę nadchodzących Świąt? Jeszcze nie?!
A ja już tak! I to na całego, a wszystko dzięki wyjazdowi, który odbyłam w zeszłym tygodniu. Pełen zastraszającego momentami tempa objazd po rozszalałych świątecznymi ozdobami, pachnącymi piernikiem i grzanym winem Lipsku, Budziszynie i Dreźnie.
Mam wrażenie, że dla Saksończyków adwent jest najbardziej wyczekiwanym okresem w roku, więc już pierwsze jego dni pełne są świątecznych melodii, korzennych ciasteczek i hektolitrów grzańca.
Sama nie mogłam się oprzeć i z wielką przyjemnością sięgałam po ten głęboko czerwony napój o intensywnym zapachu goździków, gałki muszkatołowej, cynamonu, który już od pierwszych łyków otula całe ciało przyjemnym, słodkim ciepłem. Do tego może i mało wyrafinowana, jedzona wprost z papierowej tacki currywurst (symbol Niemiec tak silny jak Bundesliga i berliński miś razem wzięte) albo błyszczący, ciemno brązowy precel posypany grubą warstwą chrupiącej pod zębami soli…
Może być jednak i bardziej elegancko, z wykrochmalonymi serwetkami, kilkoma kompletami sztućców i nienaganną obsługą kelnerską. Wybór formy spędzania wolnego czasu pozostawiam już Waszym gustom (i portfelom…)
Nawet gdy pogoda daleka od wymarzonej (czytaj: śnieg z deszczem) otoczenie migoczących lampek, aromat palonych kadzidełek i gwar setek ludzi wolno spacerujących pomiędzy straganami sprawiają, że już moment po przekroczeniu granicy znajdujemy się w magicznej, bożonarodzeniowej krainie. Takiej z dziecięcych lat- pełnej pierników i cudownej beztroski… której czasem brakuje mi po tej stronie Odry…
***
Wpisem tym oficjalnie inauguruję serię świątecznych postów, w których znajdziecie i klasycznego karpia, jak i wariacje na śledziowe tematy !
***
Za organizację wyjazdu chciałam serdecznie podziękować Niemieckiej Centrali Turystyki (www)
Fajny wyjazd:) Powoli czuję magię świąt:) Uwielbiam wszelkie świąteczne kiermasze:)