Łosoś, multicooker i konkurs ;)
Dziś druga odsłona nowego produktu marki Philips- Multicooker.
Na poniższym filmiku prezentuję, jak w tym jednym urządzeniu, w przeciągu zaledwie kilkunastu minut przygotować równocześnie łososia oraz brokuły na parze, a do nich winno-śmietankowy sos z dodatkiem natki pietruszki. Super obiad dla zabieganych i tylko jeden garnek do mycia ;)
Mam przy tym dla Was niespodziankę- konkurs! Jeden egzemplarz urządzenia Multicooker z przyjemnością przekażę w ręcę osoby, która najciekawiej (najsmaczniej?) opisze swoją ulubioną jesienną, rozgrzewającą zupę.
Na zgłoszenia czekam w komentarzach pod tym postem, macie czas do północy w poniedziałek, 11.11.br we wtorek, 12.11.br. Wyniki ogłoszę już następnego dnia.
Powodzenia! :)
***** WYNIKI KONKURSU *****
Kochani, dziękuję bardzo za wszystkie Wasze zgłoszenia! Z wielką przyjemnością czytałam „zupne” wspomnienia, opowieści o parujących miseczkach i gorących wazach pełnych rozgrzewającego płynu. Okazało się przy tym, że najpopularnieszym składnikiem jesiennych zup jest czerwona soczewica podwana na „naście” sposobów. Zywcięsto jednak zapewniła sobie Cecylia, która podała przepis na zupę z mielonej jagnięciny i białej kapusty, która naprawdę mnie zaintrygowała! Gratuluję i raz jeszcze dziękuję za wszystkie Wasze obiadowe historie!
- -
Moja ulubiona jesienna zupa smakuje najlepiej po długim spacerze nad Odrą albo konnej wycieczce do lasu, gdy na dworze zaczyna się już lekki mrozik! Jej ciepło i kremowa konsystencja rozpływają się wtedy po zmarzniętym i szczęśliwym ciele, a pomarańczowy kolor cieszy oczy!
Podanie w bogatszej wersji z pieczoną kukurydzą i chilli zaspokaja wszelkie, kulinarne potrzeby estetyczne i dopieszcza kubki smakowe. Z czego jest moja ulubiona zupa? Naturalnie z „królowej jesiennych ogródków”, czyli dyni i dopełniających smaku pieczonych warzyw – pomidorów, czosnku, cebuli… Wszystko doprawione papryką, kurkumą i innymi pachnącymi przyprawami. Zapach roznoszący się z kuchni obezwładnia i powoduje burczenie w brzuszkach – wszak jesteśmy już po długim spacerze! Kocham ten stan i smak, i radośc gotowania, i uśmiech mojego chłopaka z nad talerza :)
Moja ulubiona zupa rozgrzewająca na jesień to krem z dyni. Biorę około 1kg dyni kroje to na kawalki, 2 marchewki, 1 cebula, biała częśc pora, pietruszka, kawałek selera, 1-2 ziemniaki (warzywa kroje w kostkę) wrzucam na blache, skrapiam oliwą, sole, pieprzę i pieke około 30 min w 180st. Potem to wszystko wkładam do garnka i dodaje około 1l wywaru warzywnego oraz drobno posiekany strączek chilil. Doprowadzam do zagotowania, a potem studze, aby zmiksować (inaczej noże sie tępią). Przed podaniem podgrzewam, podaje w miseczkach bulionówkach z dodatkiem wędzonego twarogu i prazonych pestek dyni z kilkoma kroplami oleju orzechowego lub dyniowego. Pycha
Agatko, mnie najlepiej rozgrzewa rosół z dodatkiem imbiru i chilli :) Długo gotuję kurę z warzywami, a na sam koniec przyprawiam solą, pieprzem i chilli. Dopiero na talerzu ścieram świeży imbir i jestem w niebie :) Kocham rosół!!! Dziś po raz pierwszy będę robiła rosół z kaczki :)
Moja ulubiona jesienna zupa, to zupa zwana w moim domu zupą chłopską. Przygotowuje ją zawsze moja Mama, bo choć jest prosta, to jakoś mi, ani nikomu innemu, taka smaczna nie wychodzi. Składniki są, można by rzec, wręcz prozaiczne: ziemniaki, marchewka, seler i pietruszka pyrkocą w rosołku drobiowym. Do tego, pod koniec, kluseczki z samej mąki i wody. A na samiuteńki koniec zupę zalewa się podsmażoną, drobno posiekaną cebulką. Pycha! Nie ma nic lepszego, jak w jesienny mokry i ponury dzień, wejść do domu, gdzie czeka Mama z miseczką parującej zupy. Smakuje każdemu, jest niezwykle sycąca i niedroga – czyli zupa idealna!:)
Uwielbiam mieszać smaki. Kocham ostre przyprawy, dlatego okres jesienno zimowy jest dla mnie polem do popisu w przygotowaniu rozgrzewających potraw. Jedna z moich ulubionych zup to totalny misz masz ale smakuję wyśmienicie.
300 g piersi z kurczaka
300 g łososia
400 g kalafiora
400 g cukinii
300 g czerwonej papryki
kukurydza
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
Chilli
Curry
Kukruma
Imbir
Kardamon
Olej rzepakowy
Majeranek
Sól, pieprz
Pomidory z puszki lub świeże
Filet z kurczaka i łososia kroimy w kostkę. Marynujemy w 2 łyżkach oliwy z oliwek połączonej z chilli, curry, majerankiem i imbirem. Tak przygotowane mięsko wkładamy do brytany i pieczemy przez 15 min/170 stopni . Paprykę i kukurydzę kroimy według uznania i wkładamy do piekarnika na 15 min/170 stopni. Resztę warzyw myjemy kroimy i wrzucamy do garnka zalewając 0,5 l wody. Gdy woda z warzywami zaczną się gotować dodajemy pomidory z puszki. Po chwili całość rozdrabniamy za pomocą blendera . Dodajemy wyżej wymienione przyprawy. Do powstałej zupy krem dokładamy upieczoną paprykę i kukurydzę a także kurczaka i łososia. Możemy do złagodzenia smaku dodać łyżkę jogurtu naturalnego.
Smacznego
MOJA ULUBIONA ROZGRZEWAJĄCA ZUPA Z SOCZEWICY
Jak myślę rozgrzewająca to od razu mi przychodzi na myśl zupa z soczewicy. I o dziwo mój mąż ją uwielbia a pasty, pasztetu czy innych wyrobów z soczewicy nie tknie choćby był pod groźbą nie oglądania meczów do końca roku :)
Poniżej składniki:
– dwie puszki soczewicy
– jeden koncentrat pomidorowy
– włoszczyzna (3 marchewki, 2 pietruszki, seler, por)
– 2 średnie cebule
– kilka ziemniaków (ilość zależy czy ktoś lubi bardziej gęstą czy mniej, ja zawsze dodaję „na oko”)
– przyprawy : dwa ząbki czosnku, suszona bazylia, pieprz.
– masło klarowane
Sposób przygotowania:
To przecież takie proste ! Gotujemy pokrojona włoszczyznę w wodzie (ja dodaje głównie marchewkę, pietruszkę i seler. Chociaż później kawałki selera i pietruszki lądują u mnie na talerzu bo mąż mówi fuuu :P a ja się cieszę bo uwielbiam!).
W między czasie podsmażam na maśle klarowanym pokrojoną w kostkę cebulę. Dodam ją później do zupy razem z ziemniakami i soczewicą.
Następnie dodajemy koncentrat pomidorowy. Ja osobiście robię zawsze taką mieszankę : przekładam koncentrat do miseczki, dodaje wyciśnięty przez praskę czosnek, zioła bazylii i pieprz. Mieszam i tak przygotowaną „mieszankę” dodaję do zupy.
Jak trochę się to podgotuje to dokładam pokrojone w kosteczkę ziemniaki, podsmażoną cebulę oraz soczewicę z puszki. Wcześniej soczewicę przekładam do sitka żeby pozbyć się zalewy w której była.
No i gotujemy! Jak wszystkie warzywa będą miękkie a zapach bazylii i czosnku będzie unosił się w całym domu to znaczy, że zupa gotowa! Powinna być gęsta i aromatyczna. Potrawa idealna na jesienne szarobure dni. Od razu robi się smacznie i cieplej „na brzuchu” :)
– „Mężu obiad na stole!!”
– „Oooo dzisiaj soczewicowa super…. No masz znowu ta pietruszka i seler… „
Smacznego !
Witaj Agatko :)
Chciałabym przedstawić Tobie i czytelnikom moją wersję jesiennej zupy.
Ulubiona – bo smakuje wszystkim domownikom.
Jesienna – robię ją cały rok, ale jesienią – najczęściej.
Jesienią najczęściej można złapać infekcję – trzeba z tym walczyć – naturalnie, rozgrzewająco ;)
Robię ją przy okazji wszelkich spotkań ze znajomymi :) Zupa otrzymała nawet swoją nazwę – A gU zIu Pa :)
Tajska Zupa z lekką kombinacją :)
Duża puszka mleka kokosowego ( ja dodaję 500 ml)
500 mililitrów wywaru – bulionu (obowiązkowo prawdziwy, na porcji i włoszczyźnie)
1 duża pierś z kurczaka
4-5 łyżeczek pasty kary – ( ja używam żółtej pasty TaoTao )
imbir świeży – można użyć w proszku, ale świeży ma intensywniejszy smak i aromat – wedle gustu, kawałek
2-3 duże ząbki czosnku
1 papryczka chilli – bez ziarenek, chyba że ktoś preferuje bardzo ostrą zupę.
Pół limonki
Pół cytryny
Przyprawy:
Szczypta kurkumy
3 łyżki stołowe sosu rybnego
Szczypta cukru
Sól, pieprz,
Pieprz kolorowy
Przygotowanie:
1. Gotujemy bulion na porcji rosołowej i włoszczyźnie
2. Dodać mleko kokosowe, i gotować kilka minut
3. Pierś kurczaka pokroić w małe paseczki, podsmażyć na oliwie razem z posiekanym czosnkiem i połową papryczki chilli.
4. Pierś dodać do bulionu.
5. Dodać starkowany imbir, sos rybny, doprawić.
6. Całość zagotować ok 10-15 minut, na wolnym ogniu.
7. Dodać sok z połowy cytryny i limonki.
8. Podawać w małych miseczkach.
Zupa jest pyszna! Rewelacyjnie rozgrzewająca!
Polecam na chłodne popołudnia, dla rozgrzania jesiennej atmosfery :)
Smacznego!
Moja ulubiona zupa jesienna, to taka, po zjedzeniu której o jesiennej melancholii pozostaje tylko wspomnienie. Jest radosna, sycąca, zdrowa, tak zielona, że prawie seledynowa i oczywiście niskokaloryczna, a dodatkowo robi się ją w 15 minut.
Zaczynam od ugotowania wywaru warzywnego.
Mrożony zielony groszek wrzucam do blendera, dodaję połowę dużego zielonego ogórka (ze skórką), małą cukinię i mała cebulę- najlepiej ostrą i z charakterem. Miksuję wszystko na wysokich obrotach na jednolitą masę. Groszkową papę przekładam do garnka z bulionem, dodaję sól i dużo pieprzu i gotuję 10 minut na małym ogniu, żeby groszek się podgrzał, smaki połączyły, a nie stracić pięknego koloru. Pod koniec gotowania dodaję jeszcze ok 50-100 gr. sera koziego, 2 łyżki jogurtu naturalnego, pęczek posiekanej kolendry, gotuję jeszcze minutkę, następnie ponownie blenduję.
W wersji dla gości zupę można przecedzić przez sito, ale błonnik to samo zdrowie, zresztą wrodzony leń zawsze zwycięża, więc osobiście tego nie robię.
Smakuje świetnie z grzankami z bagietki z serem kozim, z groszkiem ptysiowym, albo sama w sobie.
Prezentuje się pięknie na finezyjnym białym talerzu z kleksem z jogurtu naturalnego i kilkoma listkami kolendry.
Pycha!!!
jako, że jestem fanką ciekawych przepisów, które odrobinę odstają od tradycyjnej kuchni polskiej, zdecydowałam się zachęcić Was taką oto moją ulubioną zupką rozgrzewającą. Ma ona rodowód ponoć wietnamski, co nie kojarzy się w sumie świetnie, ale co tam! Zarażę Was tą zupą i koniec! Składniki: bulion wołowy ( sekretem jest wywar nie tyle na wołowinie co przede wszystkim na kościach wołowych, o które straaasznie ciężko) i cebule (ja daję 3 na 3 l bulionu, bo uwielbiam słodkawy smak zupki); przyprawy: anyż, cynamon, imbir, goździki, cukier (ok 2 łyżeczki na 3 l wywaru); do smaku (dosłownie po małej łyżeczce na całosć) sos Hoisin (na bazie śliwek i soi), sos rybny, sos sojowy; dodatki: makaron ryżowy, dymka, bazylia, kolendra, kiełki fasoli mung, papryczka chilli, cytryna pokrojona w ćwiartki, troszke wołowiny (świeżej) pokrojonej w cieniusienkie plasterki.
Przygotowanie: kosci po zalaniu zimną wodą i zagotowaniu 5 min, odlać i jeszcze raz umyć, pozbędziemy się w ten sposób suzmowiny), zagotować 3 l wody i wrzucić do niej kości + przyprawy i cebulę. Pyrkolic 2h. przyprawić sosami; w miseczkach poukładać plasterki wołowiny, ona się ślicznie zetnie jak zalejemy gotujacym się bulionem, dodać makaron i dodatki,m udekorować ziołami. Doprawić cytrynką, jak ktoś lubi – ja uwielbiam!
SMACZNEGO!
–
Dzień Dobry ! Zdania w domu są podzielone miedzy pyszną cebulową to ja ;) i grzybową pozostali domownicy pierwsza to cebula cebula i jeszcze raz cebula pokrojona w piórka przesmażona na maśle,bulion,ser,czosnek, majeranek,przyprawy do smaku 2łyżki koniaku wszystko razem zagotowac pyszności pozdrawiam !
Tak naprawdę jesienią rozgrzewa każda zupa.. Kiedy jestem zmarznięta po całym szarym dniu w pracy, jedyne o czym marzę, to właśnie talerz pysznej, pachnącej i gorącej zupy. Z sentymentem wspominam te robione przez mamę. Jesienią najbardziej smakowały nam takie, których nie jedliśmy całe lato i za którymi zdążyliśmy się stęsknić. Zajadaliśmy się wtedy zupą grochową i fasolową. Teraz, kiedy sama zaczynam gotować, nie odważyłam się jeszcze zrobić ich samodzielnie. Obawiam się bowiem, że nie będę w stanie powtórzyć tamtego smaku. W zamian gotuję za to zupę z czerwonej soczewicy. Najlepsza jest ugotowana na bazie rosołu z poprzedniego dnia… Nigdy nie uzyska się takiego smaku używając tylko wody, nawet z najbardziej wyszukanymi przyprawami. Soczewicę dodaję jak ryż w risotto – na podsmażaną cebulę z dodatkiem wytrawnego białego wina. Myślę, że właśnie wino, oprócz dobrego! rosołu, jest tajemnicą tego niepowtarzalnego smaku. Do tego wszystkiego dodaję jeszcze pomidory (oczywiście własnoręcznie zaprawione w słoiczku) i gotowe. Proste, a smaczne. Soczewica w zupie smakuje jak rozdrobnione mięso z kurczaka. Tym sposobem można więc przemycić zdrowe roślinne białko tradycjonalistom, którzy kręcą nosem na wszystkie kulinarne nowinki ;)
Moja ulubiona zupa rozgrzewająca:)
Zupa Marokańska z soczewicą, cynamonem i karmelizowaną cebulką – pyszna.
Składniki:
1 średniej wielkości cebula
3 łyżki oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki utłuczonego kminu indyjskiego
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
200 g pomidorow z puszki
100 g czerwonej soczewicy, opłukanej pod bieżącą wodą
1 litr wywaru warzywnego, drobiowego lub wody
sól i pieprz do smaku
Karmelizowana cebula:
1 średniej wielkości cebula
2-3 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 czerwonej papryczki chilli, wypestkowanej i pokrojonej
1 łyżka brązowego cukru
Dodatki do podania:
Jogurt naturalny
kolendra
W garnku rozgrzać oliwę z oliwek, dodać drobno pokrojoną cebulę, podsmażyć na małym ogniu 2-3 minuty, dodać posiekany czosnek i przyprawy. Smażyć ciągle mieszając 2 minuty. Dodać pomidory, soczewicę i wywar. Doprowadzić do wrzenia, następnie zmniejszyć ogień i gotować ok. 30 minut, aż soczewica będzie zupełnie miękka i zacznie się rozpadać. Doprawić solą i pieprzem.
W tym czasie przygotować cebulę: na patelni rozgrzać oliwę, dodać cebulę drobno pokrojoną i smażyć na dużym ogniu ok. 2 minut, aż cebula lekko się zbrązowi. Dodać cukier, papryczkę i cynamon, mieszać i po ok. minucie zdjąć z ognia.
Zupę wlać do miseczek, na wierzch wlać łyżkę jogurtu, dodać karmelizowaną cebulę i listki kolendry.
Życzę smacznego!
Moja ulubiona to…. oczywiście pomidorowa:)
ale zmodyfikowana….W takim razie zaczynamy:
2 Marchewki, seler, pietruszkę i jedną pojedyńczą pierś z kurczaka gotujemy. 5 pomidorów w skórkach wrzucam do piekarnika, oczywiście razem z cebulką i czosnkiem. Gdy oba zestawy już będą miękkie łączymy i mixujemy. Niesamowity aromat zupy krem dodajemy do wywaru zupki…. Gdy zupka już będzie dochodzić doprawiamy: sól, pieprz cayenee, majeranek bazylia i oczywiście natka pietruszki (ilosci wg uznania). A teraz sekret: rozdrobnione pokrojone kawałki pomarańczy dorzucamy do talerza pysznego kremu, oraz skrapiamy sokiem z tej pomarańczki (wg uznania proponuję też zetrzeć skórkę i posypać nią na samym końcu). dla tych co nie dbają o dietę wisienką na torcie będzie pierzynka z ubitej śmietanki 36% i posypanie szczyptą cynamonu… oto mój kawałek raju :) Smacznego i pozdrawiam monika
Pyszny ZUREK na swoim zakwasie ze swojską kielbaską to jet to co najbardziej lubi moja rodzina w jesienne i zimowe wieczory.
Zakwas:
do kamiennego garnka :
– wlewamy 1 lit letniej wody
– wsypujemy 1 szkl. mąki zurkowej
– wkładamy 3 ząbki zgniecionego czaonku
– piętkę najlepiej domowego razowego chleba
wszystko razem mieszamy przykrywamy lnianą ściereczką i pozostawiamy na 4-5 dni do przefermentowania , raz dziennie mieszając
ZUREK
– woda
-włoszczyzna
– najlepiej domowa wegeta do smaku
– boczek wędzony lub żeberka – mogą byc też kości wędzone
– kawałek wędzonej kiełbasy
– cebula
-czosnej , pieprz , listek laurowy , majeranek , 2-3 grzyby suszone , sól
– domowy zakwas
– kiełbasa biała domowa
dodatkowo-
– korzeń chrzanu
– śmietana
– jajka ugotowane na twardo
1. gotuję wywar z warzyw , boczku kiełbasy ITP
2. cebulę i czosnek kroję na drobno , podsmażam na patelni i wrzucam do wywary
3. kiedy warzywa będą miekkie przecedzam , boczek kiełbasę kroję w kostkę i wrzucam z powrotem natomiast warzyw nie
4. do wywary wrzucam białą kiełbasę i gotuje około 30 min.wyjmuję i kroję w plasterki
5. dodaję zakwas ilość zależy od ilości wywaru zawsze próbuję -zaczynam od połowy ilości i w zalezności od smaku dolewam więcej lub nie
6. na koniec zabielam śmietaną , doprowadzam do wrzenia , dodaję starty chrzan doprawiam solą i pieprzem
7. do wrzatku wkładam ugotowaną białą kiełbasę
8. podaję gorący , na każdy talerz układam też ćwiartki jajek ugotowanych na twardo
można zrobić wersję w chlebku lub duzych bułkach
1. z bułek lub z chlebka ścinam czubki
2. wybieram dość dokładnie miąższ
3 smaruje wnętrze roztrzepanym surowym jajiem
4. układam na blaszce
5 i wkładam do rozgrzanego piekarnika do momentu aż jajko stworzy taj jakby skorupkę wewnątrz (to powoduje że chlebek nie będzie przeciekał)
6 do zapieczonych chlebków wlewam zurek
można zrobić sos czosnkowy w którym macza się chlebek
1. jogurt duży najlepiej grecki przezucam do miseczki
2.dodaję 2 łyżki majonezu
3. wciskam 3-4 ząbki czosnku
4. mieszam i doprawiam do smaku vegetą
smacznego
6.
Jesienią potrzeba nam ciepła domowego jedzenia. Zasilenia. Rozgrzewające zupy są tym dla żołądka, czym dla serca miłość. Wszystko w nas zaczyna emanować pozytywną energią. Jesteśmy najedzeni, spełnieni i odczuwamy jakże pożądany błogostan…
Na polach mnóstwo dorodnych główek kapusty. Kiszona kapusta kusi w warzywniakach i na straganach… Idę ulicą i czuję zapach, który mnie urzeka tak bardzo, tak mocno, tak przekonywująco, że natychmiast skręcam do sklepu mięsnego, aby kupić żeberka. Kapustę już mam, od teścia. Czeka na mój najlepszy ruch. Będzie kapuśniak, domowy, pachnący, sycący…
I zaczynam krzątać się z myślą o nagrodzie, jaką będzie dla mnie i mojej rodziny wspaniały smak kapuśniaku.
Włoszczyzna, cebula, ziemniaki, kiszona kapusta, żeberka, przyprawy i czaruję…gotuję…smakuję…Zupa pachnie coraz bardziej, intensywnie…Otwieram okno. Wiem, że kuszę tym samym całą resztę przechodniów do ugotowania tej jesiennej, aromatycznej zupy. Jestem pewna, że ten zapach pozostanie w ich pamięci. Może natychmiast skręcą do pobliskiego sklepu po składniki, a może za dni kilka…Na pewno niebawem. Jeżeli lubią kapuśniak…ale kto nie lubi kapuśniaku??No kto???
Smacznego !
Pozdrawiam.Joanna Szczepańska
Moja ukochana zupa to nasza rodzima kwaśnica czyli popularny kapuśniak!
Składniki.
0,5 kg kiszonej kapusty
żeberko wieprzowe (30 dag)
4 średnie ziemniaki
2 marchwie
1 pietruszka
połowa selera
1 cebula
2 średnie kiełbasy
2 liście laurowe
5 ziaren ziela angielskiego
0,5 łyżeczki mielonego kminku
sól, pieprz ,majeranek,kminek
Myjemy żeberka i kroimy na paski.Następnie zalewamy je w garnku dwoma litrami zimnej wody.Doprowadzamy do wrzenia i szumujemy.Dodajemy ziele angielskie, liść laurowy oraz kilka ziaren pieprzu.Gdy mięso będzie już miękkie dorzucamy starte na grubych oczkach warzywa. Gotujemy ok. 10 minut. Pokrojoną w kostkę cebulę lekko podsmażamy . Gdy będzie złocista dorzucamy kiełbasę pokrojoną w krążki.Cebulę z kiełbasą smażymy kilka minut i dodajemy do wywaru.Wrzucamy również kapustę pokrojoną na mniejsze wstążki(jeśli jest za kwaśna , można ją przepłukać pod zimną wodą)Ugotowane w drugim garnczku w lekko osolonej wodzie do miękkości ziemniaki wrzucamy również do garnka z kapuśniakiem.Całość gotujemy około 25 minut.Pod koniec gotowania sypiemy szczyptę kminku i 1 łyżeczkę majeranku.Na sam koniec dodajemy lekką zasmażkę.
Zupa jest sycąca i pyszna.Smakuje wszystkim.Polecam wracać do babcinych przepisów!
Ja zupę podawałam w formie kremu, ale równie dobrze można ją pozostawić w postaci niemiksowanej. Idealnie nadaje na chłodne jesienno-zimowe wieczory, kiedy pragniemy zjeść cos rozgrzewającego
Składniki:
1/2 łyżeczki ziaren kminu rzymskiego
1/2 łyżeczka ziaren kolendry
1 cebula drobno posiekana
225 g marchwi – pokrojonej w drobną kostkę
75 g czerwonej soczewicy
250 ml soku pomarańczowego
500 ml wywaru
200 g przecieru pomidorowego PODRAVKA
1-3 łyżeczki ostrej, czerwonej pasty curry
do podania:
jogurt naturalny
świeża, drobno posiekana kolendra
słodka papryka w proszku
Wykonanie:
Do garnka wrzucić nasiona kminu i kolendry. Prażyć przez 2 minuty aż do ich lekkiego zrumienienia.
Dodać posiekaną cebulę, pokrojoną w kostkę marchew, soczewicę, sok pomarańczowy, wywar, przecier pomidorowy PODRAVKA oraz ostrą pastę curry. (Uwaga: Zacząć od 1/2 łyżeczki, bo jest baaardzo ostra!)
Całość zagotować, a potem zmniejszyć ogień do małego i gotować około 30 minut, aż soczewica będzie miękka.
Zmiksować (w całości lub w części, albo w ogóle). Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Podawać gorącą z łyżką jogurtu naturalnego, szczyptą słodkiej papryki i posiekaną świeżą kolendra.
Smacznego:)
Włącz zmysł wyobraźni by poczuć przepiękny zapach unoszący się w mojej kuchni. Zamknij oczy i wyobraź sobie..przekraczasz próg niewielkiego domku i już od pierwszych chwil wiesz, że dziś królują tu podgrzybki, prawdziwki- skarby lasu, który także jesienią dostarcza nam wiele przyjemności. Świeże grzyby, podsmażone na maśle z niewielką bielusieńką cebulką pokrojoną w maleńką kosteczkę..co dalej..unosi się zapach pieprzu, gałki muszkatołowej. Zaraz, zaraz- czujesz też zapach warzywnego bulionu na pięknej pomarańczowej marchwi, kremowym selerze, zielono-białym porze, obłędnie pachnącej pietruszce..Co tu się pichci..słychać dźwięk blendera, który miksuje wszystkie zapachy i kolory w aromatyczny, warzywno-grzybowy poemat. I już wiesz- uraczę Cię fantastyczną, kremową, warzywno- grzybową zupą. Przełożę ją dla Ciebie do niewielkiej kamionkowej miseczki, której przyozdobienie- łyżką kwaśnej śmietany i świeżą pietruszką ucieszy także Twój wzrok :) zapraszam do stołu!
Puree z pieczonej dyni stało się podstawą pysznej zupy dyniowej z imbirem, curry i mlekiem kokosowym. Do zupy przygotowałam czosnkowo-muszkatołowe prażone pestki dyni – niesamowicie aromatyczne i chrupiące. Koniecznie spróbujcie!
SKŁADNIKI (na 4 małe porcje):
1 duża cebula
1-2 ząbki czosnku
pół łyżeczki przyprawy curry
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
4 ziarenka ziela angielskiego
2 liście laurowe
2 marchewki
3 średnie ziemniaki
2 szklanki puree z dyni – przepis tutaj (można użyć surowej dyni, obranej i pokrojonej w kostkę, gotujemy ją wtedy razem z warzywami)
1 szklanka mleczka kokosowego
olej do smażenia
sól, pieprz
garść pestek dyni
1 ząbek czosnku
szczypta gałki muszkatołowej
1 łyżka oleju
WYKONANIE:
Marchewkę i ziemniaki kroimy w kosteczkę. Cebulę siekamy i smażymy na 2-3 łyżkach oleju kilka minut, do zeszklenia (najlepiej w głębokim rondlu z grubym dnem, w którym potem będziemy gotować zupę). Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, starty imbir, curry, ziele angielskie, liście laurowe i smażymy jeszcze minutę mieszając. Następnie dodajemy pokrojone warzywa i smażymy kolejne kilka chwil. Zalewamy 2 szklankami wody, przykrywamy i gotujemy warzywa do miękkości (jeśli używaliśmy patelni, to należy przełożyć wszystko do garnka). W czasie gotowania doprawiamy solą i pieprzem. Gdy warzywa są już miękkie, wyjmujemy ziele angielskie i liście laurowe. Wszystko bardzo dokładnie blendujemy. Dodajemy puree z dyni i mleko kokosowe, mieszamy i gotujemy jeszcze kilka minut. Jeśli trzeba, doprawiamy solą i pieprzem. Gotową zupę jeszcze raz blendujemy, aby była jedwabista. Pestki z dyni prażę zazwyczaj na suchej patelni, ale ponieważ tym razem dodałam czosnek i gałkę muszkatołową, potrzebna była łyżka oleju. Pestki wraz z czosnkiem przeciśniętym przez praskę i gałką muszkatołową smażymy na łyżce oleju przez kilka chwil (nie dłużej niż minutę). Można dodać małą szczyptę soli. Posypujemy zupę na talerzach.
5.20 – dzwoni budzik. Leniwie wychodzę spod ciepłej kołdry. Poranek jest pochmurny, deszczowy, szary, bury, zimny i ponury. Wychodzę z domu niechętnie, słysząc krople deszczu uderzające o parapet. Czas w pracy ciągnie się jak „flaki z olejem”. Obładowana siatkami z zakupami wracam do domu. Nareszcie w domu, myślę. Jest mi zimno. Rozpakowuje siatki, wyciągam dorodną pomarańczową dynię i uśmiecham się do siebie. Włączam piekarnik, dynię kroję na mniejsze kawałki, układam na blasze i piekę. Ciepło płynące z piekarnika ogrzewa mieszkanie. Robi się cieplej. Dynię przekładam do garnka, zalewam bulionem, dodaję imbir i cynamon i całość miksuję na krem. Zapach przypraw unosi się w powietrzu. Wraca mąż. Siadamy do stołu, nalewam gęsty pomarańczowy krem do miseczek i razem w milczeniu delektujemy się smakiem pysznej zupy. Gorąca fala przepływa przez całe ciało, z każda łyżką pomarańczowego kremu robi się coraz cieplej, cieplej na sercu…
Moją ulubioną jesienną potrawą jest zupa- krem porowa z dodatkiem mini mięsnych kuleczek i delikatną nutą sera. Zupka rozgrzewająca, sycąca i tak pyszna! Cała rodzina zajada się nią bez końca. A więc kiedy wraz z bliskimi marzymy, by zjeść coś specjalnego w chłodny jesienny wieczór przygotowuję właśnie tę zupkę. Wszyscy o dziwo garną się wtedy do pomocy..(żeby szybciej mogli już jeść gotową potrawę:). Przygotowuję więc bulion drobiowo- warzywny, a następnie dodaję do niego dużą ilość zeszklonego na masełku pora. Dodatkowo cebulka, kilka ziemniaczków, ewentualnie niewielki dodatek marchewki, selera i pietruszki. Jednak por zdecydowanie góruje w garnku! Zupkę blenduję i dodaję ser pleśniowy, który od razu wspaniale rozpuszcza się w gorącym kremie i nadaje mu kremowy, aksamitny charakter. Przyprawiam moją zupkę dość intensywnie- lubię te smaki. Nie może być mdła, niedoprawiona. Podaję z zieleniną- kolendrą i natką pietruszki oraz przygotowanymi w tym samym czasie mini kuleczkami- klopsikami z mięska mielonego. Pulpeciki są mięciutkie, aromatyczne, bo z dużą ilością czosnku, ziół… Tak! To obiad wymarzony.. aromatyczny, sycący, po prostu PRZEPYSZNY! … i to wspaniałe uczucie, kiedy moi bliscy z uśmiechem na ustach proszą o dokładkę dokładki :)
Niedaleko mojego domu otwarto mały sklepik z warzywami pod wdzięczną nazwą „Na straganie”. Nie byłabym sobą, gdybym go natychmiast nie odwiedziła, by przekonać się, co kryją jego podwoje. Od wejścia wiedziałam, że jestem w warzywno-owocowym raju. Dlaczego? Bo od razu uśmiechnęły się do mnie dorodne, czerwone, mięsiste podłużne papryki. Smak mojego dzieciństwa na wyciągnięcie ręki! Co za szczęście. Od razu myślami wróciłam do tych wszystkich słonecznych wakacyjnych dni, gdy Babcia opiekała papryki, a potem robiła z nich pyszną zupę. Co prawda Babic już nie ma, ale dzięki tej papryce jeszcze raz mamy szansę poczuć magiczną moc Babcinej zupy. Zakupioną w ilości hurtowej paprykę opiekam w piekarniku aż będzie czarna, a cały jej niepowtarzalny aromat rozejdzie się po domu, następnie pakuję ją do foliowej torebki i czekam, aż skórka zejdzie. W tym czasie przygotowuję tradycyjny bulion warzywny, a następnie dodaję do niego zmiksowaną paprykę. Ten wspaniały gęsty i rozgrzewający jak czerwcowe słońce krem doprawiam ziołami i ostrą sproszkowaną papryczką, czasem wzbogacając ją jeszcze kleksem śmietany lub plastrem mozzarelli. I jemy wszyscy, mrużąc oczy z zadowolenia, uśmiech nie schodzi nam z twarzy, a przy stole z nami znów jest Babcia. Dzięki tej zupie nie tylko nasze ciała się rozgrzewają. Bo tak naprawdę to najbardziej grzeje ona nasze dusze. pozdrawiam serdecznie
Moja sycąca i doskonale rozgrzewająca propozycja na jesień to Anielik z kaszą ;-) nazwa Anielik wzięła się od mojej prababci Anieli, która była moim faworytem jeśli chodzi o zupy. Tę zupę pamiętam najbardziej gdyż zawsze jadaliśmy ją późnym popołudniem w małym drewnianym domku Anielki, kiedy już powoli widok za oknem stawał się mroczny. Zupę zawsze wyjadaliśmy gorącą z garnka jeszcze przed podaniem :))
Składniki:
– 4 większe marchewki,
– 6 ziemniaków,
– 4 łyżki stołowe kaszy gryczanej palonej,
– połowa mniejszej cebuli,
– 4 ziela angielskie,
– 3 licie laurowe (tudzież bobkowe jak mawiała moja babcia)
– 6 szt pieprzu w ziarnkach,
– 30 dag karkówki,
– łyżeczka soli (najlepiej morskiej),
-1 łyżeczka mielonej papryki słodkiej.
Przygotowanie:
Do garnka wlewamy wodę, wkładamy pokrojone w grubszą kostkę ziemniaki i marchewkę w talarki. Wrzucamy wszystkie przyprawy: ziele angielskie, liść laurowy, pieprz, sól i paprykę. Gotujemy na małym ogniu. W pomiędzy czasie podsmażamy karkówkę aż się zarumieni i dodajemy do garnka razem z tłuszczem i przywarkami z patelni. Połowę cebuli opalamy (moja babcia opiekała ją na piecu kaflowym) i wrzucamy do garnka. Pod koniec gotowania dodajemy kaszę gryczaną i właśnie w niej tkwi cały urok tej zupy :-)
Smacznego!
INDYJSKA ZUPA Z CZERWONEJ SOCZEWICY
Siedzę sobie w jesienny, deszczowy wieczór w domu i myślę… i marzę: gdzie bym chciała być, żeby mi było milutko i ciepło? I żeby słonecznie było też… Rozgrzewam kości i mięśnie na jodze, a joga z Indii, a tam też ciepło, więc myślę: dal-zupa z czerwonej soczewicy z indyjskimi przyprawami!!! Zaczynam. Podsmażam cebulkę na oliwie, dodaje ząbek czosnku i zasypuje wszystko przyprawami: garam masala (2 łyżeczki), kurkuma, kolendra, kumin (po płaskiej łyżeczce)i pieprz cayenne (pół łyżeczki). Zupa ma grzać, to musi zacząć od grzania w ustach:) Podsmażam z przyprawami tak, żeby uwolnić z nich smaki. Następnie dodaje opłukaną na sitku czerwoną soczewicę (1.5 szklanki) i chwilę mieszam, aby połączyć z nią przyprawy. Wszystko to zalewam litrem bulionu warzywnego (mam zrobiony już wcześniej), gotuję 20-25 minut, aż soczewica zmięknie (trzeba uważać, żeby nie rozgotować- czerwonej soczewicy nie potrzeba dużo, gotuje się tak szybko, jak szybko potem będzie rozgrzewać!)i pod koniec wlewam puszkę pomidorów w kawałkach bez skórki, przyprawiam solą i pieprzem i jeszcze chwilę gotuje, żeby smaki się wymieszały. Jem oczywiście od razu, bo zimno i nie mogę czekać z rozgrzewaniem moich zmęczonych jesienną pluchą wnętrzności, ale gdybym miała cierpliwość…oj poczekałabym… Dopiero na drugi dzień zupa osiąga taki smak jak powinna, łączą się aromaty i można się nią w pełni delektować. A im częściej odgrzewana tym bardziej grzeje!!!! No więc jutro też zjem:)
Nie znam przepisu na moją ulubioną zupkę jesienną, gdyż moja babcia powiedziała, że wyjawi mi ten sekret dopiero przed śmiercią, więc nawet wolę nie poznać jeszcze przepisu. Ilekroć próbowałam wykonać ją sama zawsze coś było nie tak. Zupka jest wykonana z kalafiora – to wiem na pewno gdyż sama go babci przynoszę! Ma on lekko maślany posmak, co znaczy że babcia podsmaża go na margarynie lub własnoręcznie wyrabianym masełku (pychota!). do tego cebulka i troszkę swojskiej kiełbaski – również podsmażone delikatnie. Wszystko gotowane razem do miękkości z dodatkiem marchewki, pietruszki i selera. Jest przyprawiona na gęsto natką pietruszki co nadaje jej zielonkawy wygląd. Sądzę że dla rozgrzania dodana jest gałka muszkatołowa i cynamon – jednak proporcje pozostałych przypraw to dla mnie zagdaka. Zupa ma przepiękny zapach cynamonu rozchodzący się po całym domu i jest bardzo sycąca. Moje podniebienie jest w niebo wzięte a kubki smakowe tylko czekają na kolejną porcję. Każdy kto spróbował wymysłu mojej babci oblizuje się na samą myśl. Kiedyś chętnie dodam przepis, a póki co zostaje mi połknąć ślinkę bo zanim pojadę do babci zostaje jeszcze troche czasu. Mniam mniam…
Gdy jesienna plucha i szarówka, a do tego wietrznie a ja wracam z pracy walcząc z parasolem, przemarznięta dzwonię do mamy która nastawia garnek zalewajki. Ale nie takiej zwykłej zalewajki, ta jest wyjątkowa i bardzo rozgrzewająca, pełna warzyw, zabielana śmietaną i zakwaszona cytryną, wszystko w odpowiednich proporcjach. Zapach unoszący się z garnka to sama rozkosz.
O raju!
Myślę jesień – widzę „liście”. A obserwując je, jednocześnie dostrzegam całą paletę barw… Ale mimo wszystko dominuje ten jeden – szczególny, żywy i radosny – pomarańczowy.
Lecz nie, nie będzie to nic z owocem pomarańczy związane. Osobiście owoców nie darzę miłością żadną. Wiem, wiem, „- Jak tak można?!” – A można. Lecz nie o tym dziś rozprawiać będę ;)
Dziś zaskoczę cały świat. Rozkładając tym samym na łopatki opinię, która wszem i wobec krąży, iż „Królowa jest tylko jedna”. O nie, nie – PRAWDA JEST INNA…
Owe „caryce” jesiennej kuchni to właśnie dwie najwspanialsze POMARAŃCZOWE damy.
Po prawej zasiada Zgrabna Marchewka, po lewej zaś Najpiękniejsza z Dyń.
To para idealna na chłodne wieczory, na jesienny katar i lekkie przeziębienie, właściwa także na relaks i odpoczynek w domowym zaciszu. Ich towarzystwo nawet w samotny wieczór, sprawia, że można poczuć się iście królewsko ;)
A zatem… Aromatyczny czosneczek i łzawą cebulę dusimy w garnku, do którego po niedługim czasie zapraszamy Zgrabną Marchew jak i Piękną Dynię (pominę fakt, dekapitacji owych Dam…).
„Garowa sauna” rozluźnia naszych gości, na tyle, by mogli z radością zasmakować kąpieli wodnej w pachnącym bulionie. Wisienką na torcie okazują się przyprawy – imbir i odrobina pieprzu.
Całość zmiksowana na krem (z odrobiną śmietanki).
Ostatecznie Nasze Królowe wkraczają na stół, ciesząc nie tylko oko blaskiem jesiennej barwy, ale także radując podniebienie. Jest smacznie, nonszalancko i niesamowicie ciepło w brzuszku i w sercu.
;)
Zupy to podstawa mojej kuchni. Lubię zwłaszcza te „treściwe”, które z kromką dobrego chleba stanowią sycący, a zarazem smaczny obiad. Wybór jednej rozgrzewającej zupy jest trudny – bo każda jest na swój sposób rozgrzewająca:) Jednak z racji zbliżającego się w naszym regionie Festiwalu Gęsiny – mój wybór nie mógł być inny – zapraszam na CZERNINĘ:)
Jedni ją lubią inni wprost przeciwnie – kiwają głową z obrzydzenia…ja należę do tej pierwszej grupy:) U nas czernina, albo jak kto woli – czarna polewka – robiona jest od pokoleń! To danie wręcz odświętne! ze smakiem celebrujemy każdą łyżkę:)
Bazą do przygotowania czerniny jest wywar z gęsiego mięsa, podrobów, włoszczyzny i całej masy owoców, które wzbogacą smak zupy i nadadzą jej charakterystyczny posmak. Tak więc nie może zabraknąć suszonych gruszek, śliwek, jabłek, wiśni z kompotu, śliwek z octu i rodzynek. Dla zagęszczenia czerniny do gotującego się wywaru wlewamy rozrobioną krew gęsi z octem i mąką. Doprawiamy do smaku według osobistych preferencji – solą, pieprzem, cukrem/miodem, octem winnym. Podajemy z domowymi kluseczkami lub z makaronem.
Jutro odbieram gęś od zaprzyjaźnionego hodowcy – więc szykuje się wspaniały niedzielny obiad!
A kto z Was wybiera się na Festiwal Gęsiny?
Moja zupa jak ta lala, dynią i chili jest malowana,
jej eneria już od progu woła do mnie „moja droga..
chodź do stołu rozgrzej się, zupką z dyni ogrzej się”
Energetyczny kolor i smak, z dynią i chili żyję za pan brat!
Ta kusicielka dobrze wie, że argumentów ma moc, no bo
przecież witaminy są dla pięknej cery mej dziewczyny,
a o smaku już nie wspomnę, w niebo unoszę się wiekopomne..
aksamitność w ustach się rozpływa, a na ustach przeszczęśliwa mina..
to jest rozkosz, to poezja, to nazywa się dyniowa impresja,
chili jej wtóruje, imbir poklaskuje, szczypta szczęścia zupe miksuje…
i tak oto zupka ma tysiąc zmysłów ma: rozkosz podniebienia zabiera mnie
w gorące chwile, godne powtórzenia i dzielenia!
Zapraszam :)
Zupa. Kwintesencja jesieni – postawi na nogi w chorobie, rozgrzeje po spacerze, poprawi humor… Zupa to coś pierwotnego. Właśnie tak wyobrażam sobie pierwszy posiłek człowieka pierwotnego wracającego z polowania z jeleniem przewieszonym przez ramię (piękny obrazek, nieprawdaż?), w czasach dzisiejszych równie strudzonego jegomościa wracającego z pracy. Zmienna jak pogoda w kwietniu – zawiesista z aromatycznymi grzankami czosnkowymi (kocham czosnek miłością niepojętą) lub klarowna z lekkimi kluseczkami. Zabielona śmietaną (no proszę, co jak co, ale odchudzać zupę jogurtem?! Istne świętokradztwo smakowe) lub otulona jedynie kołderką ciepło harmonijnego zapachu jarzyn z nienachalną nutką pieprzu. Królowa jesieni dumnie zasiadająca na tronie z łyżką w miejscu berła.
Ulubiona zupa jesienna? Bardzo trudne zadanie, szczególnie dla mnie, człowieka wychowanego na tym życiu w płynie. Chyba skłaniałabym się jednak do pomarańczowej. I wcale nie chcę mówić o dyniowym kremie, ale o czymś innym. Równie słoneczne, aromatyczne i przyjemnie słodkie warzywo. Poczciwa marchew – taka skromna, cichutka, jednak smukła i powabna. Zapomniana. Smutna. Ze strachem myślę nawet, że podanie marchwi na wystawną kolację w postaci innej niż dodatek do rosołu byłoby uznane za kulinarne faux pas. A przecież takie smaczne warzywo. Niesprawiedliwe, że przegrywa z wszechobecną dynią. A ja na przekór uwielbiam marchwiankę. Bo czasami zdołam wydobyć z ciemnych zakamarków jaźni troszkę cierpliwości, by damę obrać i pokroić w grube kawałki, oczywiście zjadając kilka twardych cząstek na surowo, bo soczyście chrupią. O ile nie zjem całej marchewki w czasie przygotowania, banalnie prosty proces można kontynuować. Zalewam rustykalnie różne kawałki wodą. Byle nie dużo, bo nasze wspaniała zupka stanie się pomarańczowym kompotem. Czas na ciut pikanterii. Tu znów wskazany jest umiar, bo marchewka nieśmiała jest i łatwo ją stłumić. Imbir i pieprz, które ze znakomitym warzywem korzeniowym stworzą kontrastujący duet, który zatańczy w kubkach smakowych. Szczypta soli, listek laurowy, trochę gałki. Wszystko doprowadzam do stanu znacznego zmięknięcia marchewki. Dom oddycha cudownymi oparami znad garnka. Zmiksowanie z łyżeczką masła zakończy stanie przy kuchence. I tak minimalnym nakładem pracy otrzymujemy coś wspaniałego, co podane z garścią miłości i kromką dobrego chleba stanie się absolutnym przebojem jesieni.
Najbardziej upragnioną zupą jesienno zimową jest ta z czerwonej soczewicy z dodatkiem dużej ilości pomidorów, cebuli pokrajanej w piórka i czosnku, który pochłaniam w sporej ilości i wcale nie ze względu na wyeliminowanie chorób ale na smak jaki czosnek nadaje potrawom i zupom. Pamiętam tę zupę z dzieciństwa, stojącą babcię w niebieskim kraciastym fartuchu, wołającą mnie i moją siostrę na obiad. Nakładała tę gorącą zupę ogromną zieloną emaliowaną chochlą, wszyscy delektowaliśmy się zapachem tej zupy, zupy jednogarnkowej bo była niezwykle gęsta, bardzo pomidorowa, gorąca i zawsze pyszna. Babcia smażyła do niej czerstwy chleb na patelni z odrobiną oliwy, który moczyło się w gorącej zupie a potem zjadało kawałek po kawałku. U mnie to zupa niezapomniana, idealna by się rozgrzać, najeść i znowu o niej marzyć! i choć babci mojej już brak to zupa na moim stole gości od lat w niesamowicie różnej postaci…w sezonie dyniowym z dodatkiem dyni..z chorizo…z pieczonym boczkiem…z papryką… a nawet zdarzyło się z boczniakami – całkiem przyzwoita kompozycja :) Pozdrawiam
Rozgrzewająca jesienna zupa? To taka, która rozgrzewa podwójnie – żołądki zgłodniałych oraz serce gospodyni, która słyszy brzęk sztućców uderzających o puste miseczki. Jedyną taką zupą w naszym domu jest zupa krem z pieczonej dyni i warzyw. Gęsta, kremowa, wręcz aksamitna. Mąż będący na diecie prosi o dokładkę, choć to zakazane. Wieczorami po kryjomu wyjada łyżką z garnka, a ja uśmiecham się pokątnie, szczęśliwa, że smakuje.
Przepis bardzo prosty – na maśle podsmażamy cebulę i czosnek. Po kilku minutach dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki i smażymy kilka minut. Zalewamy bulionem i gotujemy. W międzyczasie pieczemy dynię, aż będzie rumiana i miękka. Dodajemy miąższ dyni do zupy i gotujemy. Miksujemy na gładki krem doprawiając do smaku porządną szczyptą soli, pieprzu, gałki muszkatołowej oraz chili.
Wyraźna w smaku, ostra dzięki chili, słodka dzięki dyni. Rozgrzewa podwójnie! :)
Zupa, na którą naprawdę zawsze mam szaloną ochotę, zupa, do której zrobienia potrzeba naprawdę minimalną ilość składników, zupa, która pokazuje, że cierpliwość w gotowaniu jest niezwykle ważna i…. pozwala wydobyć nieprawdopodobny smak… To francuska zupa cebulowa. Pierwotnie zupa zwykłych ludzi, dziś przez niektórych uznawana jako prawdziwy rarytas. Nie każdy przepada za jej smakiem, ale sądzę, że to dlatego iż nie zechciał jeszcze przygotować jej samodzielnie w domu. A to błąd, ponieważ właściwie w 1.5h możemy przygotować super aromatyczną potrawę. Do przygotowania zupy najlepiej użyć domowego bulionu warzywnego lub warzywno-mięsnego. Wystarczy go 1 litr na 2 bardzo głodne osoby. Dodatkowo: kilogram cebuli, którą należy poszatkować na cieniutkie plasterki – najlepiej robi się to tarką z końcówką jak do szatkowania kapusty czy ogórków. Ponadto potrzebne będzie białe wino (ok 150 ml, resztę można wykorzystać po obiedzie :D), 2 ząbki czosnku, masło (ok. 60 gram), oliwa z oliwek oraz najważniejsza sprawa: tymianek.Oczywiście sól i pieprz do smaku a także czerstwa bułka/chleb i ser do posypania grzanek. Czyli właściwie większość rzeczy, które mamy w lodówce.
Istotną sprawą jest skarmelizowanie cebuli – tu jest potrzebna właśnie cierpliwość, bo cebula karmelizuje się ok. godziny. Ale dzięki naszej wytrwałości nie będziemy musieli jej dosładzać cukrem tylko po odpowiednim czasie sama rozwinie swój zupełnie odmienny od tego, który znamy na co dzień smak i piękny brązowo-karmelowy kolor. W rondelku zatem rozpuszczamy masło z oliwą i karmelizujemy pokrojoną w cienkie piórka cebulę do momentu aż będzie zupełnie miękka, w kolorze karmelowym. Potem dodajemy przyprawy tj. tymianek, sól i pieprz, gotujemy jeszcze trochę razem, następnie dolewamy do cebuli wino, zagotowujemy razem i na koniec dolewamy bulion – zagotowujemy. Pozostaje teraz już tylko nasmarować czosnkiem kromki bułki lub chleba, przelać pyszną, aromatyczną zupę do miseczek, ułożyć na niej bułkę i posypać ulubionym serem. Ekstaza smakowa gwarantowana. Zupa musi być podawana gorąca, tak żeby ser na grzankach się rozpuścił, dlatego właśnie zupa ta jest tak bardzo rozgrzewająca. A poza tym do jej przygotowania nie trzeba ani dziwnych składników ani super umiejętności. Jej bursztynowy kolor zachwyci naprawdę każdego. Gorąco polecam!
Gdy za oknem szaro plucha w mojej kuchni rządzi zupa;) Piękna zdrowa i sycąca … w każdy chłód rozgrzewająca.
Trochę wody warzyw serca .. zupa mix już brzuch napędzą:)
Moja droga, oto zupa dla każdego:
Piekarnik nagrzać do 200 st. – przez około 20-30 min piec w nim paprykę czerwoną (2-3), w tym czasie na patelni, na oliwie podsmażamy szalotkę dododajemy mieśo mielone 2 puszki pomidorów (mogą być też świeże), czosnek wg uznania i upodobań smakowych, dorzucamy do tego upieczoną paprykę doprawiamy ulubionymi ziołami… ja na koniec miksuję wszytsko blenderem ale na tyle aby mięso było minimalnie wyczuwalne. Podaję gorącą z mozarella lub parmezanem. Zupa szybka pełna witamin zdrowa … .a chyba o to chodzi w te jesienne wieczore:) pozdrawiam i życzę smacznego
„4 jabłka i cebulę poproszę.” Tak było przez pierwsze dwa tygodnie. Potrzebowaliśmy kolejnych dwóch, aby przejść do na „ty”, a składanie zamówienia skondensować do miłego „to, co zawsze”… podszytego wreszcie na wiosnę tęsknotą do „nie, dobrych jabłek teraz nie ma”. I tylko cebula nie podlegała negocjacjom w warzywniaku.
Każda kremowa zupa zaczyna się tak samo – od duszenia cebuli na maśle. Dodatkowe elementy to już impulsywna decyzja. Gdy warzywa na niewielkim ogniu pykają w dedykowanym im „zupowym” garnku, wyciągam z szafki kolejne pudełka z pudełeczkami, woreczkami, słoiczki z folijkami, próbówki z jakimiś próbkami… Dramatyczna próba zapanowania nad kompulsywnym kupowaniem przypraw. A potem perfidnie wpycham do pojemniczków mokry palec i oblizuję, wącham, pomrukuję. Choć bywa też, że kluczem bywa element zaskoczenia: „mój boże, kozieradka?!”. W całym tym, mocno skażonym zasadą nieoznaczoności Heisenberga procesie, zdarzają się jednak dobre pomysły…
Więc robisz tak. Cebula – wiadomo. Dorzucasz posiekany czosnek. Zanim to się wydarzy jeszcze nagrzejesz piekarnik i upieczesz w nim paprykę. Wiem, że takie wypieczone strąki się obiera, ale tak naprawdę to nigdy tego nie robię… Jestem zbyt niecierpliwa aby, gdy mi tak zapachnie już całe mieszkanie, czekać aż ostygnie, więc parzę sobie opuszki palców krojąc tę gorącą paprykę. Do mikstury w garnku dodaję jeszcze puszkę pomidorów, szklankę bulionu, ostrą paprykę, sól, szczyptę cukru. I festiwal pieprzu. Och, nie ma czegoś takiego jak za dużo pieprzu. Pokrywka i niech sobie pyrka. Na zmiksowanej i przelanej do talerzy emulsji zrobię jogurtem esy-floresy. I nawet ta noc o 17 robi się jakąś taka strawniejsza.
Witam!!!
Dla mnie wspaniałą zupą rozgrzewającą jest zupa marchwiowo imbirowa:
800g marchewki, 2 pomidory, cebula, czosnek, pietruszka, kawałek selera, sól, pieprz, 2 łyżki masła, słodka papryka, szczypta kminku. Przygotowanie: marchew, pietruszkę i seler umyć, obrać, pokroić na mniejsze kawałki, umieścić w garnku, zalać 2,5 litrami wody, dodać sól i pieprz. Gotować bez pokrywki. Kiedy warzywa będą prawie miękkie, wyjąć pietruszkę i seler z wywaru. Cebulę i czosnek posiekać, przesmażyć na maśle, dodać do wywaru, następnie dodać 2 pokrojone pomidory, łyżeczkę tartego imbiru, kminek, paprykę słodką mieloną, w razie konieczności doprawić solą i pieprzem, po 10 minutach zblendować i gotowe! podawać z prażonymi pestkami dyni lub groszkiem ptysiowym. Smacznego i pozdrawiam serdecznie!
Nasza ulubiona jesienna rozgrzewająca zupa, to marchewkowa – zwana Kubusiową. Poprawiająca nastrój zarówno kolorem, jak i smakiem.
Zupa krem marchewkowa jest łatwa i szybka w przyrządzeniu. Sprawdzi się na każde jesienne popołudnie. Można ją podać w wersji marchewkowo-ziemniaczanej, z kaszką manną (dla małego dziecka), makaronem, grzankami … Moje dzieci uwielbiają ją z drobnym makaronem literki. Bardzo oryginalnie smakuje podana z fetą.
Czasami dania w naszym domu przemycam pod nazwami bajkowych postaci. Tym sposobem udało mi się wprowadzić do naszego menu wiele ciekawych propozycji, tj. zupa krem z zielonego groszku – zupa Shrek’a, szpinak (zwany koszmarem przedszkolaka) u nas jest specjałem Papy Smurfa :)))
Zupe piernikowa
Składniki:
1 średnia pietruszka – korzeń
1 średni pasternak – korzeń
1 duży słoik kompotu ze śliwek (najlepiej węgierek) – 1 litr
500 g piernika do ryb lub pierniczków typu „Uszatki” lub „Katarzynki”
200 g suszonych śliwek
200 g rodzynek
100 g suszonych moreli
200 g migdałów
70 g masła
2 łyżki mąki
szczypta soli
Przygotowanie:
1. Ugotować wywar z pietruszki i pasternaku, zwany dalej wywarem (około 3 l. wywaru).
2. Pierniki pokroić na kostkę i zalać 1 litrem wywaru, a po namoczeniu zmiksować na gładką masę.
3. Suszone śliwki i morele pokroić w cieniutkie paseczki i pogotować w 1 litrze wywaru. reszcie wywaru.
4. Śliwki z kompotu wypestkować i zmiksować razem z sokiem z kompotu na jednolitą masę.
5. Migdały sparzyć obrać ze skórki i pokroić w drobniutkie wiórki (można przygotować 1 dzień wcześniej).
6. Z masła i mąki przygotować zasmażkę. W małym rondelku stopić masło i następnie dodawać mąkę i mieszając z masłem na lekkim ogniu sporządzić gładką zasmażkę i odstawić do przestudzenia.
7. W dużym garnku połączyć zmiksowane pierniki (2), podgotowane suszone owoce (3), zmiksowany kompot śliwkowy (4) oraz posiekane migdały (5) i ciągle mieszając drewnianą łyżką doprowadzić do wrzenia (dokładnie mieszać do dna garnka, żeby uniknąć przypalenia potrawy).
8. Na końcu dodać zasmażkę (6) rozcieńczoną schłodzonym wywarem (około 1 szklanki) oraz szczyptę soli. Po przegotowaniu zasmażki, zdjąć z ognia.
Dodatkowe uwagi:
Zupa piernikowa powinna mieć konsystencję gęstej zupy lub lejącego budyniu.
Jeżeli potrawa jest zbyt gęsta można dodać resztę wywaru lub uzupełnić przegotowaną wodą
Łącznie powinno być około 4-5 litrów moczki.
Potrwa powinna być słodka o wyraźnie owocowo-piernikowym smaku i zapachu.
Jeżeli ktoś lubi potrawy mocno słodkie można na końcu dosłodzić cukrem.
Miasto S. – osiedle „Smacznie”. To nie jest zwykłe osiedle… Mieszkają tutaj… warzywa, owoce, przyprawy, domowe przetwory, smarowidła… Wszyscy się dobrze znają z widzenia, pomagają sobie, wiedzą, że są sobie bardzo potrzebni, by wyczarować pyszności! Któregoś zimnego dnia do domu wróciła Panna Kapusta… Minę miała kwaśną. „Brr, ale zimno!” Trzeba się rozgrzać!” – mówi! I zwołała naradę kuchenną w specjalnym pomieszczeniu – zwanym garnkiem :-) Zawołała Żeberka, które po drodze gdzieś się uwędziły. Wrzuciła do zimnej wody. Żeby Żeberkom zrobiło się ciepło w garnku rozpaliła ogień :) W między czasie Panna Kapusta poszła pukać do innych, których potrzebowała do stada garnkowego… Kartofle poprosiła o obranie się ze skóry i pokrojenie w kostkę… Spotkane po drodze Marchewkę, Pietruszkę i Selerkę mocnooo potarła i dołączyła do rozgrzewających się w wodzie żeberek. Gotowe Ziemniaki po chwili dołączyły do reszty. Kapusta wiedziała, że za chwilę sama będzie musiała wskoczyć do wody, dlatego szybciutko pobiegła po zaspaną Papryczkę Chilli, która miała diabelską moc! Zapukała do mieszkania przypraw – Kminku, Ziela, Soli i Pieprzu… Wszyscy stanęli na wysokości zadania. Panna Kwaśna ;-) biegiem dołączyła do żeberek. Chwilę się razem popluskali w garnku. Papryczka przekrojona na pół także ochoczo wskoczyła do wody… By nadać jeszcze większej mocy rozgrzewającej pozostawiła w sobie pestki… Przyprawy przed wpadnięciem do garnkowego pomieszczenia postanowiły wydobyć z siebie jeszcze więcej aromatu i potłuc się trochę w moździerzu… Wszyscy byli zadowoleni… Popluskali się w wodzie chwilę by potem delektować się smakiem aromatycznej i rozgrzewającej zupy… :) Na degustację zaprosili mieszkańców w pobliżu :) „Czy wiedzą Państwo jaka to zupa?” – spytała się Panna Kapusta. Już nie miała kwaśnej miny ;-).
„Taaak, taak…. K-A-P-U-Ś-N-I-A-K!!!” – wszyscy odpowiadają chórem!
Moja ulubiona, rozgrzewająca zupa na jesień, to zupa cebulowa.
Składniki:
– 1 litr wywaru
– 5 dużych cebul
– 2 duże ząbki czosnku
– 200 ml białego wytrawnego wina
– 4 łyżki masła
– tymianek
– natka pietruszki
– sól
– pieprz
– bagietka
– ementaler
Sposób przygotowania:
Cebulę kroimy w piórka.
Następnie smażymy ją na złoto na maśle razem z przeciśniętym przez praskę czosnkiem.
Po usmażeniu cebuli zalewamy ją winem i gotujemy do odparowania.
Po odparowaniu wina zalewamy cebulę wywarem, dodajemy przyprawy(sól, pieprz, pietruszka, tymianek) i gotujemy pod przykryciem około 1h.
Bagietkę kroimy na grube kromki i zapiekamy w piekarniku.
Zupę po ugotowaniu przekładamy do żaroodpornych miseczek, do zupy na wierch kładziemy kromkę bagietki i przykrywamy plaster ementalera.
całość wkładamy do piekarnika i zapiekamy, aż ser zacznie się rumienić.
Podajemy przybrane gałązką pietruszki.
Ze wspomnień z mych lat dziecinnych wyłania się obraz brzydki
małego niejadka – Ani – co to lubi tylko frytki.
Nie znosiłam jeść i zawsze obiad każdy był wyzwaniem
dla całej mojej rodzinki: „Jak by tu nakarmić Anię?”.
Jednak z zalewu tych potraw, których szczerze nie znosiłam,
wyłania się ten wyjątek – zupka sercu memu miła,
pomarańczowa i ostra, odpowiednio doprawiona,
ach, jeszcze dziś czuję w nosie jej wyjątkowy aromat…
To MARCHWINKA mojej mamy – niezrównane osiągnięcie
naszej sztuki kulinarnej w Wielkopolsce. Czy przegięciem
będzie stwierdzenie, że nigdzie w świecie takiej zupy nie ma?
Chcecie sprawdzić? Niżej przepis – bo to nie jest żadna ściema!
To jedyne danie w świecie, przed którym nie uciekałam,
ba! Tej zupy ja się co dzień niemal zawsze domagałam!
I choć mama się starała wprowadzać różne potrawy,
moje żądanie „malchwinka” przerywało jej zabawy!
Tak to, nie umiejąc mówić jeszcze poprawnie, żądałam
tradycyjnych dań domowych. Na tym daniu – dorastałam!
A że „malchwinka” jest zdrowa i dobrze na dziecko działa,
mój wzrost przekona Was pewnie – metr osiemdziesiąt bez mała! :D
Zresztą i dzisiaj MARCHWINKĘ – w ciut pikantniejszej postaci
jadam często, zwłaszcza kiedy każde drzewo liście traci,
bo ta zupa mnie rozgrzewa, dodaje wigoru, siły,
dzięki niej niestraszna słota mi ani wicher niemiły!
Pozdrawiam! :)
Anula Wawrzyniak
Zycie mnie nie rozpieszczało, rzadko jadalam zupy a jesli juz to nie były dobre- te stolowkowe, często juz zimne z kością na talerzu…Uczyłam sie w czasach PRL…
Moja mama czasem ugotowała jakiś rosół ale nie mam do niego sentymentu.
Dopiero gdy wyszłam za maz zaczęłam gotować sama.Poczatki nie były łatwe- „Kuchnia Polska” jednak używana była codziennie:-)
Niesamowitym odkryciem dla mnie były spotkania z ludźmi z rożnych kultur czy krajów- zaczęłam smakować nowych potraw,także zup.Odkrylam magię przypraw, dodatków,okazało sie,ze zupy nie trzeba gotować na mięsie czy samych kościach by rozgrzewala:-)))
Dla mnie na jesienne dni najlepsza zupa jest marchewkowa ze świeża kolendra z mlekiem kokosowym.Przepis jest banalnie prosty.
Na oliwie z oliwek(ok.2 łyżki) podsmażam dwie szalotki drobno pokrojone z dwoma zabkami czosnku-także drobno pokrojonymi,dodaje wyedy trochę soli,pieprzu,starty świeży imbir-ok.1 centymetra,odrobine pieprzu cayenne, pol papryczki chili bez pestek także drobno pokrojonej,odrobine startej gałki muszkatołowej i cuminu.
Po chwili dodaje ok.litr wody bądź bulionu warzywnego,do tego wrzucam 8-9 średnich marchewek pokrojonych w grube plasterki ,2 ziemniaki pokrojone w kostkę i dwie łodygi selera naciowego.
Jak wszystko sie ugotuje-ok.15 min to dodaje mleko kokosowe 200ml i wszystko miksuje blenderem.Potem dodaje cały pokrojony pęczek świeżej kolendry i od razu podaje na talerzach z tostowanym pieczywem.Robi sie ciepło,zupa rozgrzewa zarówno ciało jak i ducha:-)
ZUPA DYNIOWA
Na pogodę smutną i szarą
metodę stosuję prastarą.
Do garnka wody z solą nalewam,
niech się razem z warzywkami podgrzewa.
Może dorzucę jeszcze kurczaka,
jeśli ochota akurat taka.
Suszony grzybek, angielskie ziele…
mieszam, próbuję, uśmiechnąć się ośmielę.
Rosół, choć zwykły, to wyjątkowy,
ale wyruszam na dalsze łowy.
Mała spiżarka po cichu woła,
że taką zupką się rozgrzać nie zdołam.
Potrzebny imbir, cynamon, chilli!
Czy mamy gdzieś jeszcze kawałek dyni?
Jest! Ostał się cudem puree słoiczek.
Spieszyć się muszę, bo słyszę marsz kiszek.
Wszystko blenderem sprawnie traktuję,
po raz kolejny danie smakuję.
Przyjemne ciepło po ciele się rozchodzi…
To jest ten smak! Właśnie o to chodzi!
ulubiona jesienna zupa? hmmm… dla mnie to taka, która otula mnie swoim aromatem i ciepłem gdy wracam zmarznięta do domu…
taka, która ktoś ugotował dla mnie z miłości…
taka, która poprawia mi humor gdy wciąż pada deszcz…
Jesień, to pora roku niezwykła wielce
Mokra, zimna, czasem ponura i zamulająca
Lepsza jednak, niż siedzenie w kamizelce
Jest wtedy zupa – pyszna, rozgrzewająca
Danie owe, smaczne i treściwe
Swe korzenie bierze z mej rodzinnej Ukrainy
Przygotowanie go nie jest kłopotliwe
A w trakcie jedzenia wyzwalane są endorfiny
Wśród składników są: ogóreczki
Szynka, cebula, warzywny wywar
Wieprzowina, kapary oraz paróweczki
Można też kopru nieco nazrywać
Wszystkie te produkty należy pokroić
I wrzucić do zagotowanego bulionu
Po ugotowaniu koperkiem przystroić
Już jest gotowe, już znajomym imponuj
Tą zupą dosłownie każdy się zachwyca
Jej wspaniałości nie da się opisać
Jej geniuszu nie odda komputera matryca
Więc każdy powinien ten przepis zapisać
Znajdziecie go w cudownym blogu
Jego nazwa to Kulinarna Pasja
Nie przedłużając mojego monologu
Idę jeść zupę – obym się nie spasła!
-
Jest to moja, wierszowana wersja przepisu na solankę: http://kulinarnapasja.blogspot.com/2013/11/solanka-rosyjska.html :)
Moja ulubiona rozgrzewająca zupa na jesień to krem z marchwi, który nazywam Zupą Królika Bugsa. Na duchu podnosi nie tylko jej konsystencja oraz aromat wędzonej papryki, którą ją doprawiam, ale także nazwa, która od razu przenosi mnie w czasy dzieciństwa.
Składniki:
1l rosołu drobiowego
500g marchwi
2 czerwone papryki
1-2 łyżeczki słodkiej wędzonej papryki
sól i pieprz do smaku
Marchewkę obieramy ze skórki i tniemy w plasterki, odkładamy. Paprykę myjemy, pozbawiamy gniazda nasiennego i tniemy w kostkę. Tak przygotowane warzywa przekładamy do garnka i zalewamy rosołem. Całość gotujemy pod przykryciem na wolnym ogniu przez 20-25 minut do momentu zmięknięcia warzyw. Po tym czasie zupę ucieramy blenderem na jednolitą masę, doprawiamy wędzoną papryką, solą oraz pieprzem i ponownie zagotowujemy (jeśli zupa wyda się Wam zbyt gęsta warto dodać do niej odrobinę wody). Gotową zupę podajemy ciepłą z ulubionymi dodatkami.
Bardzo lubię zupy lekkie, ale aromatyczne:) Warto mieć w domu zioła w doniczce na oknie, aby cieszyć się ich wspaniałym smakiem i zapachem cały rok :) Niektóre zioła, pietruszkę lub koperek można sobie również zamrozić, a wszystko to, aby w piękny jesienny dzień ugotować pyszną zieloną zupę:
Brokułowo-pokrzywowa z kolendrą i grzankami
składniki:
1 l rosołu drobiowego
1/2 brokuła
1 garść młodych listków pokrzywy
1/2 pęczka kolendry
4 kromki białego chleba
4 łyżki oleju
1 ząbek czosnku
sol, biały pieprz
Brokuła umyć, pokroić i wrzucić do rosołu, gotować do miękkości, następnie dodać pokrzywę i wszystko dokładnie zmiksować blenderem na gładki krem. Doprawić solą i szczyptą białego pieprzu. Chleb pokroić w kostkę i usmażyć na oleju, a pod koniec smażenia dodać czosnek i lekko posolić. Zupę nalać do miseczek, dodać grzanki i posypać listkami kolendry. Smacznego!
zdjęcie: http://pyszotka.blox.pl/resource/brokulowopokrzywowa.jpg
Choć najbardziej lubię zupy kremowe, jesienią najczęściej zajadam się japońską zupą Miso. Dodatek imbiru i papryczki chili sprawia, że rozgrzeje mnie ona nawet w najzimniejszy i najbardziej wietrzny dzień!
Najpierw w dużym, żeliwnym garnku rozgrzewam olej. Podsmażam na nim cebulę, marchewkę i grzyby shitake, które od niedawna sama hoduję w piwnicy :) Po kilku minutach dodaję jedną papryczkę chili i i łyżkę świeżo startego imbiru. W tym samym czasie na patelni podsmażam tofu. Żeby uzyskać dodatkowy aromat, zazwyczaj wybieram moje ulubione tofu wędzone.
Warzywa łączę z tofu, całość zalewam wodą z dodatkiem pasty miso i porządnym chlustem sosu sojowego. Jeśli trzeba, doprawiam do smaku pieprzem. A jeśli jestem naprawdę głodna, dodaję do zupy makaron ryżowy.
Całość nie tylko rozgrzewa, ale też pysznie smakuje i świetnie wygląda :) Polecam nie tylko wegetarianom!
Ponury, jesienny dzień. Tak krótko dało się go określić. Właściwie wszystko tego dnia było ponure. Rudy kocur, zwinięty w kłębek leżał na parapecie nie łudząc się nawet, że wydarzy się coś, co rozjaśni jego marną egzystencję. Wpatrywał się tylko od czasu do czasu w brunetkę leżącą na stole. Pewnie tak jak on nie oczekiwała dzisiaj z życia nic więcej. Smutno wpatrywała się jedynie w mokre okno i wsłuchiwała w tykanie zegara oraz dźwięki rozmącanych kałuż.
Co siedziało jej w głowie, kiedy powinna być na zajęciach, a zamiast tego dopadła ją grypa? W taki dzień problemy współlokatorów stawały się jej problemami i tak przemyślała już sprawę zdradzieckiej dziewczyny (pewnie zaraz byłej dziewczyny) Marcina chrapiącego smacznie za ścianą, powody szybszego powrotu na kwaterę Darka, który teraz siedział pewnie w innym smętnym miejscu – od dwóch dni nie odezwał się do nikogo z tego mieszkania, i kłopoty sercowe Róży, która wydawać by się mogło, tworzyła z Radkiem parę idealną. To wszystko i kilka własnych spraw zajmowało głowę Ady od rana.
Kiedy spojrzała na zegarek, zorientowała się że całkiem niedługo wróci Róża, a może nawet Marcin zwlecze się z łóżka. Od razu zaczęła się martwić co zjedzą, bo przecież w tak ponury dzień odgrzewane w mikrofali kotlety nie wystarczą. To ona głównie martwiła się o zdrowe odżywianie wszystkich mieszkańców tych trzech pokoi, a oni wychwalali pod niebiosa, że mogą mieszkać z kimś takim.
Podniosła się ze stołu, wytarła nos, poprawiła związane włosy i spojrzała na kota, który zainteresował się nieco jej osobą. Może miał nadzieję, że skapnie mu coś dobrego?
-Czas zabrać się do roboty, Maestro – powiedziała do niego zachrypniętym głosem i kaszlnęła. Umyła ręce, sięgnęła dynię z koszyka pod stołem i przetarła ścierką. Nóż szefa kuchni wyjęty z szuflady błysnął złowieszczo i wbił się w sam jej środek. Stęknęła cicho, ale już po chwili leżała na miejscu zbrodni poćwiartowana. Zbrodniarzowi to jednak nie wystarczało, więc obdzierał ją ze skóry, pozbywał się wnętrzności, a na koniec kroił na jeszcze mniejsze kawałki. Dopiero wtedy uznał, że sprawa z nią jest załatwiona. Ale nie na tyle, żeby na niej poprzestać. Obrał ze skóry sporą cebulę i szybkim ruchem przepołowił ją. System obronny działający jak u skunksa chyba na niego podziałał, bo po pokrojeniu ją w małe kosteczki uznał, że tyle mu wystarczy.
Brunetka – główna zbrodniarka, w której rękach nóż był jedynie narzędziem, wystawiła z szafki duży garnek, postawiła na gazie i wrzuciła do niego błagające o litość masło. Kiedy wrzuciła tam cebulę, rozległ się tylko wściekły syk, ostatnie dźwięki ofiar. Niedługo trwały, cebula zmiękła i była gotowa nawet po śmierci powiedzieć wszystko co wiedziała. Dynia jednak wciąż była twarda, więc dołączyła do niej. Trzymała się, a gorąc panujący w garnku zmiękczał ją powoli, niewystarczająco jednak szybko. Kolejnym sposobem dziewczyny było podtopienie – zalała wszystko wczorajszym rosołem, a potem jeszcze mlekiem kokosowym. Dynia miała już dość. Zmiękła całkiem i prosiła o litość, ale jej błagania nie były już słyszane. Kiedy do akcji wkroczył najgroźniejszy z całej hordy kuchennej – blender – nie miała szans. Przerobiona na pomarańczowy krem mogła już tylko delikatnie bulgotać. Zbrodniarka stwierdziła jednak, że te tortury to było za mało i dorzuciła do garnka sól, paprykę wędzoną, paprykę słodką i główny składnik – curry. Zamieszała całość i uśmiechnęła się złowieszczo smakując zupę.
O nie, to wszystko nie zaspokajało jej. Sięgnęła pudełko z pestkami dyni, które do tej pory przysłuchiwały się całej zbrodni i prosiły w duchu, aby na tym się skończyło. Zobaczyły teraz jednak rozgrzaną patelnię i wiedziały już że przyszła ich kolej. Dwie garście wsypane na gorący metal początkowo próbowały zachować spokój, jednak kiedy dochodziło do nich całe ciepło i rozdymały się niebezpiecznie, zaczynały syczeć z bólu. Niektóre próbowały uciekać, jednak szybkie ręce dziewczyny wrzucały je z powrotem. Kiedy niewiele z nich już zostało żywych, udręka pozostałych dochodziła końca – przesypane zostały do miseczki, w której mogły oczekiwać dalszych losów. W końcu dziewczyna sprzątnęła miejsce zbrodni: patelnię przepłukała i odstawiła na ociekacz, obierki i resztki z dyni wrzuciła do kosza na śmieci, a worek szczelnie zawiązała i wyniosła do przedpokoju. Przetarła blaty i rozejrzała się jeszcze raz. Dokonana zbrodnia była doskonała – nie pozostawiła ani śladu.
W przedpokoju rozległ się szmer, a po chwili do kuchni zajrzała burza loków – Róża skończyła zajęcia i czym prędzej przyszła się rozgrzać.
-Mmm, pachnie już na klatce schodowej – mruknęła pochylając się nad garnkiem. – Dawno nie było dyniowej – sięgnęła z szafki miseczkę i napełniła ją gorącym kremem. Posypała podprażonymi ziarnami i szybko zabrała się za jedzenie.
Z miseczki z pestkami dobiegło ostatnie westchnięcie.
Jesień kojarzy mi się głównie z sezonem na grzyby oraz dynię. Dynia jest smacznym i bogatym w witaminy warzywem, które może posłużyć do przygotowania wielu potraw, zarówna na słodko jak i słono. Moja propozycja to lekko pikantny, a zarazem kremowy i smaczny krem z pieczonej dyni na bazie domowego warzywnego bulionu. Krem jest z dodatkiem sera mascarpone, doprawiony pikantną pastą curry, dzięki czemu świetnie rozgrzewa w chłodne jesienne wieczory. Możemy go udekorować na talerzu kleksem śmietany, natką pietruszki i prażonymi migdałami. A oto przepis:
Krem z pieczonej dyni z mascarpone
Składniki:
1,5 kilograma dyni
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
kawałek pora
1 cebula
3 liście laurowe
kilka ziaren ziela angielskiego
125 gramów mascarpone
1 łyżeczka pasty curry
kilka ziaren pieprzu
sól
pieprz
1 łyżka masła
Instrukcje:
Dynię kroimy na pół, wybieramy łyżką pestki, zawijamy folią aluminiową, wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 45 minut.
W tym czasie przygotowujemy bulion. Marchewkę, pietruszkę i seler obieramy i kroimy w kostkę. Na patelni rozgrzewamy masło, dodajemy pokrojoną na 4 cebulkę, delikatnie rumienimy, następnie dodajemy marchewkę, pietruszkę, seler i por. Chwilkę podsmażamy i dodajemy do garnka, zalewamy 500 mililitrami zimnej wody i doprowadzamy do wrzenia. Do bulionu dodajemy ziele angielskie, ziarna pieprzu, liście laurowe i doprawiamy solą. Gotujemy pod przykryciem na bardzo małym ogniu około 40 minut. Następnie odcedzamy przez sito, zachowując marchewkę do zupy.
Kiedy dynia się upiecze, wydrążamy łyżką cały miąższ i wrzucamy do garnka. Zalewamy to bulionem z marchewką i gotujemy około 15 minut. Dodajemy ser mascarpone oraz pastę curry i całość blendujemy na krem. W razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem. Podajemy z prażonymi na suchej patelni płatkami migdałów.
naszą ulubioną zupą na jesienne ochłodzenie jest domowy krupnik na rosole z mięsem z kurczaka, z ziemniakami…. gorąca, pożywna i rozgrzewająca porcja słońca dla żołądka :) bo wszystko co proste jest najzdrowsze i najsmaczniejsze….
Rozgrzewająca Kiełbaśnica
Kiełbaśnica to zupa, która zimą tak rozgrzeje,
Że nie są mi straszne śniegi czy zawieje!
Jest smaczna i na nogi postawi każdego!
Nie ma lepszego obiadu domowego! :)
Składniki:
– 40 dag parówek lub kiełbasy
– 4 plastry wędzonego boczku
– 2 duże cebule
– 4 szklanki rosołu (może być bulion z kostki)
– pieprz kajeński lub/i ostra papryka w proszku
– garść siekanej zieleniny ( może to być dowolna mieszanka np: natka pietruszki, koperek, tymianek, oregano, szczypiorek)
– ząbek czosnku
– 2 łyżki oleju
– rumiane grzanki z pieczywa tostowego lub ewentualnie po prostu świeże, chrupiące pieczywo
Przygotowanie:
Cebulę i plastry wędzonego boczku pokroić w kostkę, parówki obrać z osłonek i również pokroić w kostkę. Zeszklić razem na tłuszczu. Zalać rosołem, doprawić do smaku pieprzem kajeńskim lub/i papryką oraz zmiażdżonym ząbkiem czosnku i gotować 10 minut.
Przed podaniem obficie posypać siekaną zieleniną.
Podawać najlepiej z rumianymi grzankami z pieczywa tostowego, które wykłada się na talerze i zalewa gorącą zupą.
W wersji dla dzieci:
Kiełbasę zastępuję paróweczkami, a ostrą paprykę i pieprz kajeński papryką słodką w proszku :).
CIEKAWOSTKI:
Pieprz kajeński nie tylko rozgrzewa, ale również przyspiesza przemianę materii i obniża poziom cholesterolu, działa antyoksydacyjnie i przeciwbólowo (alkaloid-kapsaicyna); w medycynie naturalnej stosowany na dolegliwości gastryczne (ból brzucha), choroby układu krążenia i bóle reumatyczne
Natka pietruszki posiada takie składniki jak witaminę A (beta-karoten) i C, folacynę, składniki mineralne: żelazo, jod, miedź; flawonoidy, chlorofil oraz olejki esencjonalne. Natka ułatwia trawienie, pomaga na wzdęcia i kolki, pobudza wątrobę oraz działa moczopędnie. Dla kobiet polecana jest przy dolegliwościom menstruacyjnych.
Koperek jest bardzo bogaty w witaminę C, ponadto zawiera: wapń, fosfor, żelazo, karoten oraz witaminy: B1, B2 i PP. Koper to świetny, naturalny sposób na łagodzenie skurczy żołądkowych, kolek, niestrawności.
Szczypiorek ma właściwości bakteriobójcze i wzmagające przemianę materii.
Czosnek rozgrzewa ciało, wpływa na ukrwienie, to warzywo, które należy spożywać regularnie, szczególnie właśnie w okresie jesienno-zimowym. Jest równie skuteczny na wiosenne przeziębienie jak silne leki zwalczające chorobę!
Kiełbaśnicę ze smakiem zajada ma rodzina,
Najedzony mąż, uśmiechnięta córci mina!
Nawet Bartuś, mój słodki łakomczuszek!
Z wesołą minką poklepuje brzuszek!
Talerze puste, a rodzinka daje znać…
No i cóż… Dokładkę trzeba zawsze wlać! ;)
Życzymy SMACZNEGO!!! :)
Pozdrawiamy, oczywiście ciepło :)
Renata Gola
Jak dla mnie jesienna zupa powinna być treściwa, pełna witamin, rozgrzewająca.
Taką właśnie ulubioną rozgrzewającą zupą jest zupa gulaszowa, którą przygotowuje tylko w okresie jesienno-zimowym, gdzie przemarznięci wracamy z pracy, odgrzewamy gar konkretnej, rozgrzewającej zupy i wcinamy ze smakiem.
Oto mój najlepszy przepis:
750 g mięsa wieprzowego (najlepiej różnego)
2 duże ziemniaki
2 średnie marchewki
1 duża pietruszka
1 mały seler
kawałek pora
1 średnia cebula
2 papryki, bez skóry
3 ząbki czosnku
2 łyżki koncentratu pomidorowego lub przecier
łyżka mąki
sól, pieprz, rozmaryn,ziele angielskie, liść laurowy, pieprz w ziarenkach, majeranek, chili, słodka papryka.
Do garnka wlewamy 2 litry wody i wstawiamy na palnik.
W tym czasie mięso kroimy w 2 cm kostkę, posypujemy mąką, podsmażamy tak długo, aż się zrumieni. Dodajemy pokrojoną cebulę, wszystkie przyprawy i smażymy tak długo, aż cebula sie zeszkli. Dodajemy wszystko do wrzątku do wrzątku. Na dno patelni wlewamy odrobinę wody i czekamy, aż wszystko odklei się od dna i dodajemy to do zupy.
Wszystkie warzywa kroimy w kostkę i dodajemy do garnka.
Zmniejszamy palnik i gotujemy przez 2 godziny na minimalnym ogniu.
Pod koniec dodajemy koncentrat lub sok pomidorowy, gotujemy jeszcze 30 minut i podajemy.
Po tym czasie zupa powinna być gęsta i aromatyczna.
Przyszła mi na myśl tylko jedna zupa. Moja Mama nazywa ją zupą gruzińską ale nie wydaje mi się aby tam były jej korzenie. Jest to zupa porowo – pieczarkowo – serowa z mięsem mielonym. Gęsta i pożywna, w sam raz na jesienne, zimne dni. Uwielbiam w niej to, że jest różnorodna, smakując napotykamy różne konsystencje, maślany rozpływający się por, kruche pieczarki, pożywne mięciutkie mięso i serek topiony, który nadaje jej kremowej konsystencji. Ale najlepszą zupę gruzińską robi moja Mama, w wersji z grzybami zielonkami. Są cudownie aromatyczne, dzięki czemu zupa nabiera niepowtarzalnego charakteru. Pikantna i wyrazista, idealna na rodzinne, domowe obiady.
Zupa z soczewicy
Dzisiaj na obiad groch, fasola a może soczewica.
Spożywając rośliny strączkowe, możesz dostarczyć organizmowi niezbędną ilość białka,a także węglowodanów i mało tłuszczu ( z wyjątkiem soi), wszystkie witaminy z grupy B oraz liczne składniki mineralne. Potrawy z roślin strączkowych mogą zastępować w jadłospisie potrawy mięsne.
Zupa z soczewicy
Składniki:
1-1,5 szklanki soczewicy łuskanej,2 cebule, 3 marchewki, kawałek selera, pietruszka, 2 pomidory, 4 ziemniaki, 2 łyżki koncentratu pomidorowego, 3 ząbki czosnku, 2 łyżeczki majeranku, 1 łyżeczka cząbru, natka pietruszki, sól, pieprz, 2 łyżki oliwy.
Soczewicę zalać dwoma litrami wody i gotować na małym ogniu. Cebulę pokroić w piórka i poddusić z oliwą, dodać do gotującej soczewicy. Warzywa zetrzeć na tarce jarzynowej, dodać do zupy. Pomidory sparzyć we wrzątku, obrać ze skóry, pokroić w cząstki i poddusić na patelni. Dodać do zupy pokrojone ziemniaki. Gdy soczewica będzie prawie miękka dodać pomidory i koncentrat pomidorowy, wyciśnięty przez praskę czosnek, majeranek i cząber. Gotować jeszcze ok. 10 min. Doprawić solą, pieprzem. Na talerzu posypać zupę natką.
Krem marchwiowo-imbirowy
Zawsze używałam do potraw imbiru sproszkowanego. Dzisiaj dodałam do zupy imbiru świeżego. Gdy ścierałam na tarce soczysty imbir, w całym mieszkaniu unosił się mocny aromat cytrynowo korzenny.
Składniki: 50dag marchwi, 1 posiekana cebula, 1 łyżeczka startego imbiru, 3 szklanki bulionu drobiowego, 2 łyżki oleju, pół szklanki soku z pomarańczy, 100ml śmietanki 30%, szczypta cynamonu, sól, pieprz
Marchew obrać i pokroić w plasterki. W dużym rondlu podgrzać olej, dodać cebulę oraz imbir. Smażyć 5 minut, aż cebula będzie szklista. Dodać bulion i marchew. Przykryć i gotować na małym ogniu około 30 minut, aż marchew będzie miękka. Po ostudzeniu zmiksować, dodać sok pomarańczowy i śmietanę. Podgrzewać 5 minut, dodać cynamon, przyprawić solą i pieprzem..
Moja ulubiona jesienna zupa to: Czerwona soczewica gorąca, pyszna i sycąca , na pewno nie tucząca :-)
Robię ją zawsze gdy za oknem jesienna plucha i szaruga zimnem dmucha
Weź czerwoną soczewicę, ugotuj i już prawie połowa za Tobą.
Podsmaż cebulkę i czosnek złocisty dodaj czerwone jak maki pomidorki z puszki ,ugotowana soczewica do tego i już tylko doprawić wystarczy aby zanurzyć się w soczewicowej fantazji mniam mniam
To w takim razie ja skorzystam z przesunięcia terminu i też napiszę o mojej ulubionej jesiennej zupie:)
Nie jest to zadanie łatwe, bo znana jestem z niechęci do zup- możliwe, że to jakiś uraz z dzieciństwa. Ale jesienią, po powrocie z orzeźwiającego spaceru, kiedy palce są zimne a policzki rumiane nawet ja doceniam miskę gorącej zupy. W szczególności, kiedy jest to zupa krem. Z dyni, z pomidorów,z patisonów- jeśli aromatycznie paruje z miseczki, to jest moja!
A ta ulubiona to oczywiście też krem- z pora, którego wyhodowaliśmy sami w ogródku i ziemniaków. Sycąca, pomimo braku mięsa.
Pora, ziemniaki i cebulkę podsmażamy (można też podpiec w piekarniku, będzie zdrowiej:)) aż zaczną pięknie pachnieć, zalewamy wodą. Kiedy warzywa zmiękną dodajemy sól i dobrą aromatyczną oliwę z oliwek. Odsączamy warzywa i miksujemy stopniowo dodając bulion.
A żeby nadać tej bajecznie prostej zupie wyjątkową oprawę, żaroodporne miski smarujemy oliwą i wykładamy ciastem francuskim. Zupę wlewamy do tak przygotowanej miski, posypujemy utartym wędzonym serem (oscypek przypomni piękną jesień w górach…), na górze zawijamy ciasto w fantazyjny es-flores i zapiekamy.
A potem siadamy, odchylamy nieco ciasto i delektujemy się wspaniałym aromatem. Zupą delektujemy się jak chwilkę przestygnie- chociaż po spacerze myślę, że można sobie pozwolić nawet na siorbanie gorącej- nikt się chyba nie zgorszy:)
Niedawno odkryta i robiona zaledwie 3 razy zupa meksykańska. Łatwa i baaaardzo zybka do zrobienia. Pomidory, kukurydza i kurczak. Kurczak pyszny, soczysty, ale nie rozgotowany i papkowaty. Kukurydza częściowo zmiksowana zagęszcza całość, a chilii daje przyjemnego kopa :) Rozgrzewa i to mocno, Zupę jemy samą, ale z jakimiś grzankami. Wedle uznania ale w każdej postaci jest pyszna. Mniejsza ilość bulionu spowoduje, że będziemy mieli krem z pomidorów i kukurydzy, a większa stworzy jej 'lużniejszą’ wersję, ale smak tak samo wyśmienity…. :)
Moja ulubiona rozgrzewająca zupa rozkochała mnie w sobie na szczytach słowackich Tatr. Zmęczeni po wspinaczce(ja i mój obecny mąż), z zimnym nosem oraz głową w nisko zawieszonych chmurach trafiliśmy do schroniska w którym podawali pyszną czosnkową polewkę z chrupiącym croissantem. Pyszna, aromatyczna i porządnie rozgrzewająca dała nam siłę na dalsze wędrowanie i tej jesieni próbowałam znaleźć podobną zupę w innych barach, pubach i restauracjach…ale nie wiem czy nie byłam za mało zmarznięta, czy nikt inny nie potrafił stworzyć tak pysznej kremowej zupy…Od tego czasu szukam przepisu idealnego – robię swoją czosnkowo -ziemniaczaną zupę kremową, ale to nadal nie to co w słowackich chmurach ;)
Jeśli chodzi o moją ulubioną, rozgrzewającą zupę to nie ma problemu z wyborem. W zimne dni sprawdza sie najlepiej. Najpierw kroję paprykę w kostkę i pomidorki. Skrapiam je oliwą, przyprawiam solą, pieprzem, ziołami (najlepiej świeżymi) i wstawiam do piekarnika, żeby się podpiekły. Będą wtedy słodsze i nabiorą aromatu ziół. W tym czasie, w garnku podsmażam cebulę z czosnkiem(często posmażam wraz z boczkiem-ale nie za tłustym, lub pokrojoną piersią z kurczaka). Do tego dorzucam pokrojony dość drobno seler naciowy,kilka kropel octu balsamicznego, a potem podpieczone warzywa i jeszcze chwilę, podsmażam. Na koniec dodaję pomidorki z puszki (które wczęsniej kroję, żeby w zupie były mniejsze kawałki :) oraz czerwoną fasolkę. Wszystko zalewam bulionem, ale oczywiście nie z kostki (mogę zastąpić go wodą) i czekam do zagotowania (oczywiście pamiętam o doprawianiu zupy-pieprz, chilli, zioła). Najbardziej lubię wrzucić jeszcze makaron, aby już w zupie się ugotował(najlepszy jest jak na drugi dzień napęcznieje). Zamiast makaronu, często dodaję soczewicę. Taka zupa jest naprawdę rozgrzewa :)
W szarobure dni, gdy z wielką tęsknotą wyglądamy słońca, nic tak nie poprawia nastroju jak talerz pysznej rozgrzewającej zupy. Moja ulubiona propozycja na jesienne chłody to zupa krem z jarmużu, doskonale rozgrzewa, a do tego przepis jest szybki i nieskomplikowany.
Poza tym jarmuż, tak mało popularny u nas w kraju, to dla naszego organizmu bomba wartości ożywczych. Jedząc go dostarczamy sobie żelazo, wapń, potas, fosfor i magnez, błonnik, kwas foliowy witaminy K i C, a także inne składniki dzięki którym ma silne działanie przeciwzapalne i przeciwnowotworowe!
Polecam jedzmy jarmuż!
Idę przez targ – stragany z warzywami uginają się pod ich ciężarem.Kolory elektryzują moje zmysły,patrzę i chłonę to, co kocham najbardziej.To jesień tryska wszystkimi barwami i smakami wokół mnie.Wiem po co tu przyszłam.Rozglądam się i…….są – okrągłe lub lekko spłaszczone,zielonkawe,piękne.Wielkie głowy zerkają na mnie ze stoiska,podchodzę i biorę jedną dorodną,wyrośniętą.Już wiem co z niej zrobię – kapuśniak.Uwielbiam kapuśniak,moja babcia robiła go często dla swojej wnusi – czyli dla mnie – gdy za oknem było buro i ponuro,gdy gałęzie drzew szarpane były zimnym i porywistym wiatrem a szarość okrywała swoim płaszczem świat.Zamyśliłam się – te chwile już nie wrócą,nie ma już babci,nie ma jej dobrych,kochających rąk i wspaniałego serca,tylko pory roku nastają po sobie według niezmienionych praw przyrody.Ale zaraz,przecież ja muszę za tą kapustę zapłacić.Wyjęłam pieniądze,podałam sprzedawcy-kapusta była moja.
W domu położyłam kapustę na stole.Pyszniła się obok innych darów jesieni przyniesionych z targowiska-marchwi,pietruszki,cebuli,selera-i przytłaczała je swoją wielkością.Wyjęłam z szuflady szatkownicę i już za chwilę równe wióry kapusty wypełniały przygotowaną miskę,rach-ciach,rach-ciach i miska pełna.Jeszce starłam marchew dla koloru i smaku dodałam soli i patrzyłam z nieskrywaną przyjemnością na wypełniony po brzegi słój.Jeszcze tylko kilka dni i kapusta się ukisi.Najlepszy kapuśniak to przecież kapuśniak z kiszonej kapusty.Ten,który mi najbardziej smakuje to kapuśniak gotowany w dwóch garnkach a dopiero połączenie smaków uwalnia całą feerię doznań.Wtedy moje oczy skierowane są na talerz z parującą zupą,moje kubki smakowe ”mówią” mniam,moje wnętrze wypełnia się smakowitą,kwaskowatą zupą,ciało rozgrzewa się,ale…..do rzeczy.Przygotowuję dwa garnki.W jednym gotuję pokrojoną ukiszoną kapustę wraz z listkiem laurowym i zielem angielskim a w drugim
gotuję wywar mięsno-warzywny lub kostno-warzywny czyli mięsko z kością np.żeberka lub kostki wędzone gotuję na wolnym ogniu razem z przyprawami-liściem laurowym,zielem angielskim i solą.Nie dodaję vegety bo moja babcia też jej nie dawała a smak zupy był wspaniały.Kiedy mięsko zmięknie dokładam marchew,pietruszkę i seler oraz pokrojone w kostkę ziemniaki i gotuję do miękkości.Do wywaru warzywno-mięsnego przekładam ugotowaną kapustę,dodaję podsmażoną na złoto cebulkę i kawałek wędzonej kiełbasy.Jeszcze tylko zasmażka,która zagęści lekko zupę i nada jej smaku.Uzupełnienie całości pieprzem świeżo zmielonym,kleksem keczupu i maggi to czysta przyjemność.
I to już koniec pracy nad kapuśniakiem,który w cudowny sposób rozgrzewa ciało i odpędza smutki,bo jak człowiekowi w środku cieplej to i cieplej patrzy na świat.
Moja ulubiona rozgrzewająca zupa? Tak to zupa, która wytrzymuje najkrócej mimo, iż jest gotowana w największym garnku. O dokładkach nie mówię, bo w mroźny dzień mogą nie mieć końca!
0,5 kg szynki oraz cebulkę, przesmażamy szybko na patelni, następnie przekładamy do garnka i dusimy na wolnym ogniu, następnie całą włoszczyznę kroimy jak nam się podoba. Wrzucamy na patelnie podsmażamy chwilę na masełku i dorzucamy do garnka z mięskiem, następnie podsmażamy 3 laseczki kiełbaski podsuszanej, może być myśliwska . Podsmażamy na patelni i dorzucamy do naszego garnka. Tak samo robimy z czerwoną papryką. Następnie zalewamy wszystko wodą i gotujemy na wolnym ogniu. W tym czasie możemy pokroić 3 większe ziemniaki w kostkę. Wrzucić do garnka, przyprawić wszystko solą, pieprzem, łyżeczką ostrej papryki, łyżeczką słodkiej papryki. Wlać 0,5l. zagęszczonego soku pomidorowego. Na sam koniec dodać groszek, niecałą szklankę. Może być mrożony. Gotujemy zupę tak długo, aż szynka będzie się rozpadać na łyżce. Fakt jest taki, że zupa jest pracochłonna, ale za to efekt zadowoli każdego!
Polecam, aż nabrałam na nią ochoty.
Moja ulubiona rozgrzewająca zupa? Tak to zupa, która wytrzymuje najkrócej mimo, iż jest gotowana w największym garnku. O dokładkach nie mówię, bo w mroźny dzień mogą nie mieć końca!
0,5 kg szynki oraz cebulkę, przesmażamy szybko na patelni, następnie przekładamy do garnka i dusimy na wolnym ogniu, następnie całą włoszczyznę kroimy jak nam się podoba. Wrzucamy na patelnie podsmażamy chwilę na masełku i dorzucamy do garnka z mięskiem, następnie podsmażamy 3 laseczki kiełbaski podsuszanej, może być myśliwska . Podsmażamy na patelni i dorzucamy do naszego garnka. Tak samo robimy z czerwoną papryką. Następnie zalewamy wszystko wodą i gotujemy na wolnym ogniu. W tym czasie możemy pokroić 3 większe ziemniaki w kostkę. Wrzucić do garnka, przyprawić wszystko solą, pieprzem, łyżeczką ostrej papryki, łyżeczką słodkiej papryki. Wlać 0,5l. zagęszczonego soku pomidorowego. Na sam koniec dodać groszek, niecałą szklankę. Może być mrożony. Gotujemy zupę tak długo, aż szynka będzie się rozpadać na łyżce. Fakt jest taki, że zupa jest pracochłonna, ale za to efekt zadowoli każdego!
Polecam, aż nabrałam na nią ochoty.
Jesień czas domowej mega rozgrzewającej zupy. W mojej kuchni od kilku sezonów króluje pyszny a’la hiszpański kapuśniak z chipsami z chorizo. Danie praktycznie jednogarnkowe.
Zaczynam swoją zupę od podsmażenia na dwóch łyżkach oliwy pokrojonej w „igiełki” włoszczyzny- tj marchew, pietruszka, por.
Przerzucam do garnka. Dodaje przesmażoną cebulkę w piórkach którą przesmażałam z 2 lisciami laurowymi i 3 zielami angielskimi i czosnkiem. Przesmażam kapustę kiszoną i garść swiezo szatkowanej (może być wloska) -dorzucam.
Zalewam bulionem ( w moim przypadku jest to rosół drobiowy:).Dodaje pol puszki pasaty pomidorowej.
Gdy zacznie się wszystko gotowac dodaje pokrojoną w paseczki czerwoną słodka paprykę i kilka suszonych peperoncino, piri-piri lub jalapeno, zresztą chodzi tu o moc rozgrzewającą:) a i zapomniałam o kartofelkach pokrojonych w kosteczkę:) Gdy kartolfelki będą już miękkie dodaje porządną garść kolendry i natki pietruszki. Podaje z przesmażoną w plasterkach chorizo. SMACZNEGO;)
Dawno, dawno temu, daleko stąd żyli sobie Knorr i Vegeta, którzy mądrze rządzili swoim królestwem. Niestety z roku na rok , w szczególności jesienną porą wszystkim ich poddanym brakowało energii i siły.
Poddani nie mieli sił do pracy, a dzieci nie chciały się bawić. Królestwo stawało się coraz bardziej szare i ponure. Knorr codziennie zastanawiał się co może być przyczyną tego, że wszyscy są jacyś słabi i smutni. Zwoływał wszystkich mędrców z całego świata, ale nawet oni nie mieli siły żeby się zastanawiać nad przyczyną zaistniałej sytuacji. Pewnego dnia Vegeta wpadła na pomysł, że wyśle poza granice swego królestwa delegację, która poszuka lekarstwa na ich strapienia. Wreszcie pewnego dnia zgłosiła się młoda kobieta imieniem Magda i oświadczyła Vegecie, że chętnie wyruszy w poszukiwaniu leku na złe samopoczucie poddanych.
Magda otrzymała od Knorra sakwę pieniędzy oraz bryczkę i czym prędzej wyruszyła na wyprawę. Po trzech dniach wędrówki dotarła do odległego królestwa o nazwie – Kuchnia. Była bardzo zmęczona i głodna więc zatrzymała się w pierwszej napotkanej karczmie. Kiedy podszedł do niej właściciel i zapytał co chciałaby zjeść Magda nie miała nawet siły mówić. Więc karczmarz powiedział:
– Wiem czego Ci potrzeba na takie zmęczenie!
Po chwili przyszedł z wielkim talerzem rosołu z kury. Do tego w osobnej misce była śmietana i mięta, która łagodziła ostrość zupy ( jak zapewniał)
Magda zatopiła usta w łyżce rosołu ….po raz pierwszy w życiu jadła coś tak pysznego, a zarazem rozgrzewającego. Z wielką ciekawością kolejno próbowała wyczuwalnego w rosole smaku: imbiru ,trawy cytrynowej, kolendry, natki pietruszki, świeżo zmielonego pieprzu, a nawet papryczki chili. Domowej roboty makaron rozpływał się w jej ustach. Z minuty na minutę odczuwała przypływ niesamowitej energii, entuzjazmu i siły. Czuła, że jej organizm żyje! Mięta nie była jej już potrzebna.
Uświadomiła sobie, że znalazła rozwiązanie na ponure, bezsilne dni, które towarzyszyły mieszkańcom jej królestwa. Nie czekając długo, na kawałku papieru zapisała.
Najlepsze lekarstwo na jesienną porę roku!
Gotujemy bulion lub wodę z 5 plasterkami obranego imbiru, jedną papryczką chilli, jednym ząbkiem czosnku, połową pęczka natki pietruszki oraz cytrynową trawą suszoną. Gotujemy pod przykryciem przez 20 minut. Doprawiamy sosem sojowym, olejem sezamowym, sosem rybnym, solą i pieprzem. Przecedzamy. Pozostawiamy na pięć minut. Przelewamy do drugiego naczynia, pozostawiając i usuwając resztki mętnej zupy z samego dna. Bulion podgrzewamy i wlewamy do czarek , dodajemy po łyżce oderwanych listków kolendry. Podajemy z domowej roboty makaronem oraz dodatkowo ze śmietanką i miętą dla złagodzenia ostrości.
Nigdy więcej nie odczuwamy już braku siły i energii jesienią.
-
bulion z kury oczywiście ;)) zapomniałam dodać
KARPIÓWKA
Mój mąż to „francuski piesek” – kocha czyste i wytrawne smaki, a wszelkie fusion i zbędne „trawy” uważa za kulinarną pornografię :) Nie wiem, czemu akurat tak, bo przecież faceci uwielbiają pornografię, ale…może wystarcza mu samo rozbieranie karpia do swojej ukochanej zupy? ;) Wystarczy bowiem, że któreś z nas tylko o niej pomyśli – od razu robi nam się ciepło. Przepis na tę karpiówkę wykombinowałam dla niego …dzieści lat temu i choć dziś sam już potrafi ją ugotować, to zawsze powtarza, że czegoś w niej wtedy brakuje, jakiegoś sekretnego soku z gumi-jagód! Zupa jest bardzo prosta, ale gotowana przy różnych okazjach stała się dla nas rytuałem, delicją i kominkiem rozgrzewającym ciała i umysły. Składa się z trzech głównych części – nut smakowych, jak w perfumach, ale przestawionych, bo w końcu zupę także jemy, a nie tylko wąchamy. Pierwsza – to nuta BAZY, podstawa, którą stanowi powoli gotowany, aromatyczny trio-bulion:
a) włoszczyzna – czyli jesienny bukiet świeżej marchwi, selera, pora i pietruszki ze sporą gałązką zielonej naci
b) przyprawy – klasyka: liść laurowy, ziarna pieprzu, sól i …1-2 ziela angielskie – ale to wersja dla wszystkich, którzy nie są moim mężem, bo on wie, ŻE NIE MA TAM ŻADNEGO ZIELA! (podobnie jak: kminku w gulaszowej, cukru w surówce z kapusty kiszonej oraz musztardy w roladach wołowych :) )
c) pięknie sprawiony i oczyszczony łeb karpiowy, lub dwie głowy! (mogą być też kawałki pozostałe przy sprawianiu ryby) Wszystkie składniki można pozostawić w zupie, ja odławiam je po wygotowaniu, bo lubemu robi się „tłoczno pod łyżką”.
Druga faza, krótka, aby składniki nam się nie rozpadły – to TEMAT, w tym wypadku nuta rozumu, czyli głowy. Prosta i jasna. Sycąca. Nuta nazwy i głębi smaku! Ziemniaki w zgrabną kostkę (sporo – dla niego) i wspaniałe mięsiste, nietłuste dzwonka karpia. Można pokusić się o filetowanie ryby, ale wariant z dzwonkami jest bardziej hot i hard.
Wreszcie trzecia nuta. Zwieńczenie – zaprawa: kolor i żar, czyli SERCE właśnie. To, co podkręca, rozpala, rozpieszcza. Sporządzana w czasie gotowania wywaru – teraz tylko dopełnia dzieła. Tutaj można zaszaleć i pofantazjować. Na oleju na złoto podsmażam posiekaną cebulę, do tego kilka ząbków czosnku, podsładzam łyżką koncentratu pomidorowego, czasem „zmagyaruję” mieszanką przypraw do gulaszu, a na koniec purpura słodkiej/ostrej papryki, pokrojona świeża chili oraz trochę soku i skórki otartej z cytryny. Dosolić i oprószyć świeżo z mielonym pieprzem, to już kwestia gustu. Gotowa karpiówka jest bardzo gorąca, dlatego czekam jeszcze jakiś czas, aż się „przegryzie”. Jeśli mam gości, koniecznie muszę zaserwować małe co-nieco, inaczej są gotowi zjadać naszą karpiówkę prosto z gara! I w nosie mają oczekującą, drobno posiekaną, zieloną pietruszkę :)
-
* literóweczka wrrr… „zmielonym”
Czerwony krem z serem cheddar
Wygląda i grzeje tak że mój mąż zażyczył sobie takiej zupy codziennie
składniki:
1 mała czerwona papryka
2 małe marchewki
spora szczypta chili
1 cebula
połówka kwaśnego jabłka
1 op.pomidorów z puszki
oliwa z oliwek
2 łyżki masła
sól,pieprz świeżo zmielony
10 dkg sera cheddar
wykonanie:
Cebulę,marchewkę i paprykę pokroić w drobną kostkę i wrzucić do garnka na rozgrzaną oliwę.Posolić i dusić pod przykryciem ok 15 minut.Gdy warzywa zmiękną dodać pokrojone pomidory z puszki i sos.Całość podgotować,dodać jabłko i zblenderować na gładki krem.Podlać wodą do otrzymania określonej gęstości.Doprawić solą,pieprzem,dodać masło i łyżkę oliwy.Podawać ze startym seremi udekorować bazylią.Smacznego
Kuchareczka ze mnie początkująca,
ale cały czas się w kulinariach rozwijająca.
Staram się w wolnej chwili eksperymentować,
By rodzince, a tak dokładnie to ich kubkom smakowym zaimponować.
Dlatego gdy za oknem jesienna plucha,
rozgrzewająca zupa winna trafić do naszego brzucha.
I zarazem ogrzać ciało i poniekąd duszę,
taaaak wiem którą zupą całość wzruszę.
Dynia to uniwersalne warzywo,
Które głównie jesienią w kuchni ma żniwo.
Dlatego Zupa dyniowa z jabłkiem i z imbirem to bez wahania,
słodka , pyszna i rozgrzewająca „dama”.
Pikantnej nuty się nie poczuje,
w połowie krem się uzyskuje.
Imbir ma ponadto rozgrzewające właściwości,
plus przyprawy korzenne- zupa rozpali ciało do czerwoności.
Najpierw składniki podam,
i sposób przygotowania dodam.
Potrzebne 250 g dyni i 500 ml wody bez wątpienia
bez nich zupa nie miałaby istnienia.
1 jabłko średniej wielkości,
2 łyżki rodzynek dla ust przyjemności.
1/2 łyżeczki cynamonu,
1/3 łyżeczki kardamonu.
80 ml mleka,
2 łyżeczki miodu – „pszczelarska rzeka”.
1 łyżeczka imbiru świeżego,
szczypta soli – wg uznania własnego.
Zmielonych goździków odrobina,
tyle samo gałki muszkatołowej – uśmiecha się kosztującemu mina.
Jogurt naturalny jako dodatek,
składniki przygotowane ? przed nami przygotowań „gagatek”.
Jeżeli chodzi o przygotowanie,
to łatwe jest ( oczywiście po raz kolejny eheh ) niesłychanie.
Do rondelka gdy woda już niemal wrze,
150 g dyni i 1/2 jabłka obranego zatrzyma się na dnie.
Gotowanie ich trwa do miękkości osiągnięcia,
i szczypta soli przyczynia się do wzrostu napięcia.
I teraz moment na blender – takie urządzenie,
które w kuchni sprawdza się jak marzenie.
Następnie w kostkę resztę dyni kroję,
także w kostkę druga połówka jabłka – nie obraną ostoję.
Wtedy moment na przyprawy i imbir otarty,
pod przykryciem gotowanie przez kilkanaście minut – moment jest zwarty.
Gdy zupa lekko się ochłodzi,
odrobina mleka nie zaszkodzi.
Dodaję rodzynki i miód,
już zupa prezentuje się cud miód.
Dokładnie mieszam i do miseczek przelewam,
na wierzch łyżką jogurtu naturalnego zupę polewam.
Na koniec nie pozostaje mi nic innego,
jak życzyć Smacznego !!
P.S. W smaku tej zupy się zakochałam,
jej pierwszy raz w moich ustach – w mik odleciałam.
Zupa z mielonej jagnięciny z białą kapustą stała się od niedawna ciepłą doskonałością smaku, która rozgrzewa przede wszystkim moje zmysły.
Przepis na nią znalazłam w jednym z kulinarnych magazynów i zachwyciła mnie prostota jej wykonania oraz geniusz połączenia ze sobą smaków.
Ogrom aromatów w niej wydaje się być gorącą obietnicą zakazanych rozkoszy, które rozgrzeją nawet w mroźny dzień. Jagnięcina, bulion cielęcy, warzywa, dwa rodzaje pomidorów, czerwone wino, kapusta szpiczasta, wędzona papryka, suszone chili w proszku, ocet balsamiczny to tylko część produktów które przekonały mnie by ugotować tą zupę…
I zachwyciłam się…jej smak to przyjemnie drżąca ekstaza i nieprzyzwoite zatracenie się w cząstce czegoś pysznego i jednocześnie rozgrzewającego. Faktura smaków jest wyrazista, ale doskonale łączy się ze sobą.
Można w niej odnaleźć babciną troskę,rozgrzewa nie tylko ciało ale i cząstkę duszy – przywodzi na myśl krajobraz greckiej wioski, w której czas płynie swoim torem a najważniejszy w tym momencie jest parujący talerz smaków i kojąca cisza.
W oryginalnym przepisie podaje się ją z serem kryddost, ja wymyśliłam by podać z łyżką ziemniaczano – chrzanowego puree z dodatkiem imbiru. I to było całkiem udane i jeszcze bardziej rozgrzewające połączenie…:)
Pierwsza łyżka wprawia w szaleństwo smaków, druga budzi niepohamowaną przyjemność która pozwala pomału zapomnieć o zmarzniętych nogach i przemoczonych butach.
Każda kolejna wciąga i rozgrzewa :)
W kuchni absolutnie nie jestem ekspertem, ale zawsze i wszędzie potrafię wyczarować rosół. Najbardziej tradycyjny, najprostszy, ale jednak trzeba włożyć w niego odrobinę siebie, by smakował wyjątkowo, tak mojo czy twojo. Napotykane przepisy są dla mnie niczym wiedza tajemna, ale rosół to mikstura wyjątkowa, którą potrafi przyrządzić nawet taka kuchenna czarodziejka jak ja :-) Król stołu nie tylko cudownie rozgrzewa, ale kojarzy mi się z fantastycznymi chwilami spędzanymi z rodziną, celebracją posiłków, wielu spotkań, ważnych momentów życia czy z ukochanymi osobami. Bo któż to jak nie babcia czy mama ratowała nas wzmacniającą miksturą, gdy zaatakowały nas nieszczęsne mikroby i trzęśliśmy się z zimna? Rosół…niby taki sam, a u każdej gospodyni smakuje inaczej. Niby prosty, ale nie lubi ścieżek na skróty, woli powoli wydobywać swe aromaty i wykwintny smak. To wszystko sprawia, że jest taki wyjątkowy…
Agatko prosimy więcej przepisów do pracy z multicookerem
ten multicooker to świetna sprawa! w media expert jak dali promocje to nie moglem sobie tego nie kupic. teraz duzo latwiej jest przyrzadzac ulubione potrawy :)
-
Ja uwielbiam robić w nim wszelkie gulasze. Trochę mięsa,warzyw, zamykam i … gotowe! :)
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
ROZGRZEWAJĄCA ZUPA GULASZOWA
-300 g polędwicy wieprzowej
-lampka czerwonego wytrawnego wina
-2 marchewki
-3 ziemniaki
-pietruszka
-mały seler
-kilka pieczarek
-2 pomidory
-po pól czerwonej i żółtej papryki
-3 ząbki czosnku
-3 cebule
-3 łyżki oliwy
-3 łyżki masła
-łyżka majeranku
-1,5 łyżeczki papryki słodkiej
-0,5 łyżeczki papryki ostrej
-łyżka kminku
-świeże zioła (takie jakie mamy obecnie w domu np. oregano,tymianek)
– sól, świeżo mielony pieprz
Lojalnie uprzedzam, że zupa jest pracochłonna, bo bogata w składniki, ale naprawdę warto :) Stała się moją ullubioną, dlatego chciałam podzielić się przepisem. Im ostrzejsza bedzie, tym lepiej bedzie rozgrzewać, ale przestrzegam przed pomyłką jaka nastąpiła w mojej kuchni – mianowicie, zamiast papryki ostrej dodałam pieprzu cayenne i przekonałam się na własnej skórze, a raczej na języku, że to nie to samo :)) Wyszłam z tego cało ratując się wodą i śmietaną (kazeina zawarta w śmietanie neutralizuje kapsaicynę znajdującą się w pieprzu cayenne), a dzięki temu mogliśmy cieszyć się smakiem owej zupy, ze względu na jej ilość, przez kolejne 3 dni :) Idealnie rozgrzewa, gdy wracamy zmarznieci do domu w czasie jesienno -zimowych dni.
Wykonanie: Do garnka wlej oliwę i rozgrzej. Wrzuć czosnek przeciśnięty przez praskę i chwilę podsmaż. Cebulę pokrój w piórka i też lekko przesmaż razem z czosnkiem. Polędwiczkę wieprzową pokrój na ok. 1,5 cm kawałki i osmaż je przez ok. 5 minut w garnku z cebulą i czosnkiem. Całość zalej czerwonym winem i duś pod przykryciem, na małym ogniu przez 10 minut. Pokrój obrane warzywa: marchew w półplasterki, ziemniaki w grubą kostkę, pietruszkę i seler w drobną kosteczkę, pomidory w ósemki, paprykę w grubszą kostkę. Do garnka wlej 0,5 l wody. Na patelni rozgrzej masło i podsmaż na nim marchwew, po ok. 3 min. dodaj pieczarki i podsmaż, następnie paprykę, a na koniec pomidory, i posyp świeżymi ziołami (ok.garść) przesmażając całość jeszcze 2 min. Zawartość patelni przełóż do garnka, wlej 1l wody, dodaj ziemniaki i gotuj ok. 15 min. aż warzywa będą miękkie. Po tym czasie dodaj resztę przypraw: paprykę słodką i ostrą, świeżo mielony pieprz, sól, majeranek , kminek. Zagotuj i ciesz się smakiem treściwej,rozgrzewającej zupy gulaszowej :)