Włoski rosół z kluseczkami „Straciatella”
Mówi się, że miska gorącego rosołu to taka penicylina w płynie i z powodzeniem uleczyć może niejedno przeziębienie (a wiem, o czym mówię, bo właśnie tak doleczam z katarów całą rodzinę :)
Nie będę się tu rozpisywać o samym rosole. Wiadomo, dużo włoszczyzny, wołowina z kością, trochę drobiu, lubczyk, ziele angielskie, liść laurowy. Do tego mały ogień i kilka godzin powolnego gotowania. Oto cała tajemnica esencjonalnego, klarownego bulionu.
Dziś skupić chciałabym się na niezwykle delikatnych kluseczkach z włoskim rodowodem „straciatella”. To ledwie trzy składniki: jajko, świeżo utarty parmezan i mąką (czy raczej miałka semolina, ale rozumiem, że u nas może być o nią trudno). Masę wlewamy do lekko wrzącego bulionu i po minucie cieszymy się pysznym rosołem pełnym delikatnych kluseczek. Coś pysznego!
Proporcje na kluseczki do ok. 3 litrów rosołu.
Za oknem zimowa aura, więc każdemu przyda się dobra recepta na przeziębienie. A do tego jeszcze włoski akcent. Jesteśmy zdecydowanie na tak! ;)