Pasta z soczewicy
Oto przed Wami najpyszniejsza na świecie pasta z soczewicy!
Obiecuję, że będziecie robić ją więcej niż regularnie!
Ostatnio nasze weekendy, a przynajmniej weekendowe poranki, wyglądają bardzo podobnie. Po prostu w zasadzie co tydzień przygotowujemy sobie na śniadanie porcję TEJ pasty z soczewicy, jaką widzicie na zdjęciach w poście. Jemy ją na ciepło, prosto z patelni, na grzankach, czasem z dodatkiem jajek- gotowanych na twardo lub sadzonych. Co ważne, tak samo ja my, lubi ją też nasz dziesięciolatek, a tu już bardzo poważna rekomendacja, że jest warta wypróbowania!
Musze od razu przyznać, że idę trochę na łatwiznę
i przygotowuję ją z soczewicy z puszki (używam zielonej soczewicy konserwowej), całe gotowanie zajmuje mi więc tylko kilka minut i od razu można jeść!
Naturalnie, możecie przygotować pastę z „własnoręcznie” ugotowanej soczewicy. Brązową czy zieloną radzę przed gotowaniem namoczyć, czerwona natomiast gotuje się naprawdę szybko, możecie więc przygotować ją nawet na ostatnią chwilę.
To takie arabskie smaki, z kuminem i czosnkiem na czele.
Pasta zawiera też w sobie tahinę czyli pastę ze zmielonych nasion sezamu (w sklepie zwróćcie uwagę, aby nie kupić jej w wersji słodzonej, taka też jest pyszna,smakuje jednak zupełnie jak chałwa i nadaje się tylko do deserów:). Sama tahina zaś w połączeniu z sokiem z cytryny daje paście niesamowitą, gęstą i gładką konsystencję. Taka kulinarna magia!
Inspirację na tę pastę znalazłam w książce „Cała Obfitość” i zgodnie z sugestią autora, wierzch kanapek z pastą ozdabiam dużą ilością siekanej natki pietruszki i cienkimi piórkami surowej cebuli.
Dzisiaj zrobiłam! Pycha! A z fajnych wegan opcji mega polecam pesto vegan Monini. Dobry ciemny chlebek + pesto. Takie dobre, że aż uszy się trzęsą :D