Zupa z pieczonych pomidorów
Jest czerwiec, przez palce nie chcą mi więc aż przejść słowa o „zupie na rozgrzewkę”. Nie oszukujmy się jednak, Polska to nie Hiszpania i u nas, nawet na początku lata, zdarza się siedzieć przed komputerem w swetrze i grubych skarpetach na nogach. Nie chciałabym cytować klasyka, ale cóż… taki mamy klimat.
Pomidory w nim też bardzie pomarańczowe, niż kuszące malinową czerwienią, na zupę jakoś średnio się nadające. No chyba, że po upieczeniu. Wtedy są słodkie, pełne smaku, aromatyczne. Idealne.
Jajko dodatek proponuję bazyliową oliwę. Wystarczy zmiksować garstkę listków z kilkoma łyżkami oliwy i szczyptą soli. Taki miks na wierzchu pomidorowe, to istna ambrozja!
Jako patriota wyznaję to z bólem. Pomidorowa z pieczonych jest lepsza od „naszej”.
Przepraszam , Rodacy.