Jarmarki bożonarodzeniowe
Dzięki promocjom tanich linii lotniczych, wyprawy po Europie to już w zasadzie tylko kwestia dobrej organizacji. Spakowaliśmy więc walizeczkę, z (nikłą) nadzieją na śnieg i (znacznie większą) na grzane wino, ruszyliśmy do Badenii, aby pozwiedzać jarmarki świąteczne.
Kiedy jednak za oknem +10 i kwitną drzewa (tak, to zdjęcie z ubiegłego tygodnia…) wyczarowanie świątecznego nastroju wymaga nieco więcej zachodu, niż w śnieżnej krainie z naszych wyobrażeń. Freiburg jednak dał radę!
Wystarczy by zapadł zmrok, a miasto natychmiast rozświetla się ciepłym światłem lampek, wypełnia aromatem grzańca, a z głośników płynąć zaczynają grudniowe „evergreeny”. Przy „Last christmas” świat wydaj się piękniejszy!
Tłumy ludzi, gwar rozmów, moje ulubione karuzele- od dziecięcych samochodzików po budzące postrach diabelskie młyny (ten akurat już po francuskiej stronie, w Alzacji)- bez nich nie obędzie się żaden jarmark!
A może wycieczka za miasto? Ze wzgórza Schauinsland widać całą okolicę, jest wysoko, więc pod kolejką, którą jedziemy widać zaśnieżone miejsca. I nawet kozice są!
A może zakupy? Foremek na pierniczki nigdy zbyt wiele!
Wieczorem zaś- tradycyjnie, kubek parującego, słodkiego jak landrynka wina, pajda grzanki z serem lub kubeczek ziemniaków ze skwarkami. Tak niewiele trzeba, by przenieść się do beztroskiej krainy świątecznej radości i poczuć atmosferę Bożego Narodzenia, jakiego i Wam w tym roku życzę! Wasze zdrowie!